Скачать книгу

może, ale pozostałe? Trudno mi w to uwierzyć.

      Wróciłem do gazety i przejrzałem resztę nagłówków na pierwszej stronie.

      – Kto to jest Cornelius Healy? To nazwisko brzmi znajomo.

      – Pan Healy? Zarządza gospodarstwem Domville’ów, a co?

      – Posłuchaj.

ZARZĄDCA ZABITY PODCZAS KŁÓTNI W GOSPODARSTWIE PRZY SANTRY HOUSE

      Podejrzenie morderstwa. W piątkowy wieczór mężczyzna nazwiskiem Cornelius Healy, zarządca gospodarstwa rodziny Domville’ów, wziął udział w kłótni z jednym ze swoich pracowników. Zarzucił mu, że kradł ziarno, by wykarmić rodzinę. Wywiązała się różnica zdań i doszło do walki na pięści.

      Pracownik został przez pana Healy’ego ukarany chłostą za pomocą trzcinki. Po uwolnieniu z więzów pracownik zaatakował pana Healy’ego gołymi rękami. Inni pracownicy nalegali na walkę na pięści, ponieważ kary wymierzane przez pana Healy’ego bez wątpienia nie cieszyły się aprobatą zatrudnionych w gospodarstwie. Świadkowie nie podali nazwiska robotnika, powiedzieli tylko policji, że pan Healy potknął się, upadł i uderzył głową w kamień, co doprowadziło do jego śmierci. Napastnik niezwłocznie zbiegł. Policja wszczęła dochodzenie.

      – Healy nie był chyba miłym człowiekiem. Kto karze chłostą osobę, która tylko próbuje wykarmić rodzinę? – powiedziała Matylda.

      – Kiedy po raz ostatni doszło w Clontarf do morderstwa?

      Matyldą wstrząsnął dreszcz.

      – A teraz dwa morderstwa jednego dnia…

      – Jak nie przestaniesz, to zabiorę ci twój egzemplarz Zabójstwa przy Rue Morgue1 i zakopię go na pastwisku. Wykorzystaj swoje zdolności detektywistyczne do tego, co właśnie robimy; nie zostało nam wiele czasu.

      Miała oczywiście rację, ale stwierdziłem, że muszę przyjrzeć się tej sprawie, kiedy będę dysponował czasem.

      Matylda nachyliła się ku ścianie i zerknęła za szafę.

      – Co ty robisz?

      – Widzę coś przyklejonego z tyłu szafy.

      Zamknęła jedno oko i zezowała drugim, starając się uzyskać lepszy widok. Zajrzałem z drugiej strony. Też to zauważyłem.

      – Pomóż mi, odsuńmy ją trochę od ściany.

      Oboje chwyciliśmy palcami po prawej stronie i pociągnęliśmy. Ciężki mebel zaskrzypiał o podłogę. Matylda znieruchomiała.

      – Myślisz, że ktoś to słyszał?

      Nasłuchiwałem uważnie. Nadal słyszałem głos mamy dobiegający z kuchni.

      – Nie wydaje mi się.

      Matylda skupiła się z powrotem na szafie i wsunęła rękę w przestrzeń z tyłu.

      – Chyba dosięgnę.

      Patrzyłem, jak znika dolna część jej ramienia. Wyłoniła się z teczką z cienkiej skóry.

      – Co to jest?

      Zniszczony sznurek utrzymywał ją zamkniętą. Matylda rozluźniła go, otworzyła teczkę, sięgnęła do środka i wyjęła zawartość.

      Mapy.

      – Połóż je tutaj, na biurku.

      – Są bardzo stare – powiedziała, rozkładając je. – Papier kruszy się na krawędziach.

      – Ile ich jest?

      Matylda przejrzała mapy delikatnie, tak by ich nie uszkodzić.

      – Siedem. Z całej Europy i ze Zjednoczonego Królestwa. Jest Praga, Austria, Transylwania, Włochy, Londyn… – Głos uwiązł jej w gardle.

      – Co się dzieje?

      – To jest mapa Irlandii.

      – Co to za znaczek?

      Przyjrzała się z bliska.

      – Clontarf. Znaczek wskazuje kościół Świętego Jana Chrzciciela.

      Przewertowałem pozostałe mapy.

      – Na wszystkich są zaznaczone punkty. Na mapie Zjednoczonego Królestwa są dwa: jeden blisko Londynu, a drugi w miejscowości pod nazwą Whitby.

      Matylda zmarszczyła czoło.

      – Są bardzo stare, niektóre granice są nieaktualne. Wyglądają na rysowane ręcznie. Nie poznaję tego języka.

      Zaczęło mnie swędzieć ramię.

      – Myślę, że powinniśmy odłożyć je na miejsce, zanim ktoś się zjawi.

      Matylda zignorowała moje słowa i dalej przewracała mapy, przyglądała się każdej po kolei, studiowała każdą linię, wszystko zapamiętywała.

      – Matyldo?

      Podniosła palec do ust.

      Ostatnia mapa.

      – W porządku – powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do mnie.

      Włożyła papiery do teczki.

      – Upewnij się, że są w tej samej kolejności.

      – Są.

      Matylda zawiązała sznurek i umieściła teczkę z powrotem za szafą, przymocowała ją do haczyka, którego przedtem nie zauważyłem.

      – Pomóż mi ją przysunąć – powiedziała, chwytając szafę z boku.

      Razem przestawiliśmy ją na miejsce, unosząc ją, na ile się dało, żeby tym razem uniknąć skrzypienia.

      – Może być coś jeszcze. Musimy dalej szukać – oznajmiła Matylda, skupiając się na biurku. Zaczęła przetrząsać szuflady.

      Ja udałem się w kierunku łóżka cioci Ellen.

      Na małej ramie leżała gruba kołdra z gęsiego puchu, a na niej jedna poduszka wypchana pierzem. Drewniana rama była podobna do ramy mojego łóżka – prosta konstrukcja z wyrzeźbionymi ozdobami i w burym kolorze. Pochyliłem się i powąchałem kołdrę – zakręciło mnie w nosie i wyrwało mi się głośne kichnięcie.

      – Bram!

      Zatkałem nos i starałem się stłumić drugie kichnięcie, ale wyszło jeszcze mocniejsze niż poprzednie.

      – Ktoś zaraz…

      Kichnąłem po raz trzeci, a oczy zaszły mi łzami. Kiedy zaczynało mi się zbierać na czwarte kichnięcie, znalazłem w sobie siłę, by je powstrzymać, ponieważ Matylda podeszła do mnie i przycisnęła mi chusteczkę do twarzy. Odsunąłem ją, zrobiłem krok w tył, a mój wzrok spoczął na kołdrze. Kiedy zacząłem znów się nad nią pochylać, Matylda usiłowała mnie odciągnąć, ale odepchnąłem ją. Tym razem nie wdychałem powietrza; zależało mi na oglądzie. Kołdra pokryta była kurzem. Nie cienką warstewką, tylko takim kurzem, jaki pokrywa meble zapomniane na strychu. Kurzem, który nie zjawił się ot tak, lecz gromadził się latami z powodu i porzucenia, i zaniedbania.

      – Jak często twoim zdaniem ciocia Ellen ścieli nasze łóżka?

      Matylda zastanowiła się przez sekundę.

      – Co sobotę, bez wyjątku.

      – To czemu swojego własnego nie?

      To pytanie zawisło w powietrzu, bo żadne z nas nie miało na nie odpowiedzi.

      – A skoro już o tym mowa, to gdzie ona śpi, jeśli nie w łóżku?

      Przy biurku Ellen stało drewniane krzesło ze sztywnym oparciem

Скачать книгу


<p>1</p>

Nowela Edgara Allana Poe (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza).