Скачать книгу

innym miejscu i czasie łamałby pan kości, aby zarobić na życie, ale los skrzyżował nasze drogi tu i teraz, panie Hudis, dlatego tytułuję pana „ambasadorem”. Dzięki temu mam pretekst, aby udawać, że rozmawiam z przedstawicielem honorowego i szlachetnego narodu. Proszę pozwolić mi zachować to drobne złudzenie.

      Hudis spojrzał na nią zimno. Anna nie spuściła wzroku.

      – Myślę, że możemy sobie darować dyplomatyczne uprzejmości, panie Hudis, skoro Dominium napadło na Victorię bez żadnej prowokacji z naszej strony, użyło broni jądrowej na planecie, czym pogwałciło traktat z Darwina i zamordowało setki tysięcy niewinnych cywilów, nie wspominając o królowej Beatrice.

      Na jej policzkach pojawiły się różowe plamy i Anna posłała Hudisowi gniewne spojrzenie. Wyraźnie starała się jednak opanować.

      – Z pewnością ma pan dla mnie wiadomość od swojego naczelnika, panie Hudis – podjęła po chwili. – Słucham.

      Hudis uśmiechnął się w duchu. Wspaniale. Ta dziewczyna była wściekła. Bardzo. Oczywiście, była jeszcze młoda i niewiele wiedziała. A gdy pojawia się gniew, często towarzyszy mu strach. Na dodatek w gorączce uczuć ludzie często mówią coś, czego nie powinni. Hudis zastanowił się, jak może to wykorzystać, zanim się odezwał.

      – Wasza Wysokość, jestem tutaj, aby podjąć starania o zakończenie przelewu krwi między naszymi sektorami. Lud Dominium Zjednoczenia Ludowego żałuje, że spadło na was tak wielkie brzemię…

      – Niech pan nie udaje świętoszka – wycedziła Anna przez zaciśnięte zęby. – Proszę po raz ostatni, żeby pan przeszedł do rzeczy, albo to spotkanie się zakończy.

      Hudis skłonił się znowu.

      – Oczywiście, Wasza Wysokość. Naczelnik ludowy Nasto upoważnił mnie, abym przekazał, że Dominium Zjednoczenia Ludowego zaprzestanie wrogiej działalności przeciwko wam, jeżeli wycofacie swoje okręty, przekażecie stację Atlas Dominium i zgodzicie się na zawsze pozostać w sektorze Azylu. Nie stanie się wtedy żadna krzywda wam ani waszym obywatelom. Naczelnik ludowy Nasto ręczy za to honorem.

      Królowa Anna przyglądała się Hudisowi przez długi czas. W głębi duszy czuła oburzenie bezczelnością tej propozycji, ale ogarnęło ją także rozbawienie.

      – Chyba dobrze, że nie jest pan dyplomatą, panie Hudis, ponieważ to wymaga umiejętności, jakich pan nie posiada – przerwała wreszcie milczenie. Z kąta sali Hiram starał się obserwować wszystkich jednocześnie, przesuwał spojrzenie to na królową, to na sir Henry’ego, to na Hudisa. Hudis, jak zauważył Brill, nie poczuł się urażony ani treścią, ani tonem wypowiedzi Anny. W ogóle go to nie obchodziło, jak sobie uświadomił Hiram. Wysłannik Dominium nie przybył tu, aby zawrzeć rozejm.

      – Proszę pozwolić, że będę mówił wprost, Wasza Wysokość – rzucił Hudis. – Przegraliście. Victoria przegrała. My, Dominium, okupujemy Kornwalię. Kontrolujemy dostęp do Christchurch i ta planeta również znajdzie się pod naszą okupacją. Zostaliście uwięzieni w Azylu. Wasza Flota jest zdziesiątkowana. Nawet z Atlasem nie zdołacie wybudować nowej na czas, aby przeszkodzić nam w przedostaniu się do Azylu i zniszczeniu was ostatecznie.

      Anna wytrzeszczyła oczy, oddech miała płytki i nerwowy. Uniosła rękę do ust, potem opuściła na podołek. Dłoń jej drżała. Głos się jej rwał, gdy się odezwała.

      – Może i zniszczyliście nasze okręty, panie Hudis, ale obawiam się, że przecenia pan siłę floty, jaka pozostała Dominium, i nie docenia naszej. Na Atlasie można wybudować okręt w ciągu tygodnia. A reszta naszej Floty wkrótce zakończy naprawy, włącznie z tym okrętem. Dominium mogło nas wziąć z zaskoczenia, ale nawet z taką przewagą nie zdołało nas zniszczyć.

      Hudis znowu uśmiechnął się w duchu. Przesadziła z blefem. Stwierdzenie, że Atlas może wybudować okręt co tydzień, było niewiarygodne. Czyżby ta królowa bez tronu próbowała coś ukryć? Czyżby Atlas został mocno uszkodzony podczas walk? I ta wzmianka o naprawach okrętów? Może siły Victorii zostały osłabione bardziej, niż doniesiono w meldunkach? Czyżby wszystkie okręty bojowe Wiktów zostały zniszczone? Może – ale tylko może – flota Dominium powinna zaatakować już teraz, a nie czekać cztery miesiące na powstanie kolejnej Floty Bojowej.

      – Wasza Wysokość – powiedział beznamiętnie – mamy wielką flotę i możliwość konstruowania okrętów szybciej niż wy. Jeżeli stawicie opór, przeprowadzimy po prostu inwazję na Azyl i ci dobrzy ludzie, którzy udzielili wam schronienia, zginą przez wasz upór.

      Królowa Anna drgnęła na tronie, zerknęła na sir Henry’ego, jakby szukała wsparcia.

      – Wydaje się panu, że jest niepokonany, panie Hudis. Wiemy o stoczni imienia Potęgi Ludowej. To bardzo stara konstrukcja, prawda? Niezbyt dobrze broniona, o ile pamiętam. Jeżeli ją zniszczymy, Dominium nie zdoła zbudować nowej przez wiele lat. Niech pan nam nie grozi, panie Hudis. – Urwała i nerwowo splotła dłonie. – Proponuje pan rozejm, ale żąda, abyśmy się całkowicie rozbroili. A jeśli będziemy bezbronni, jakie gwarancje dostaniemy, że Dominium dotrzyma słowa?

      Hudis nie posiadał się ze szczęścia. Królowa Anna chciała gwarancji! Zamierzała rozważyć nawet rozbrojenie Floty!

      „Mój Boże, to jeszcze głupiutkie dziecko” – pomyślał. A potem przypomniał sobie jeszcze jej słowa o stoczni. W głębi duszy wyszczerzył się z satysfakcją. Wiktowie nie mieli pojęcia o drugiej stoczni Dominium na Siegestorze. Choćby dla tej wiedzy warto było odbyć to spotkanie.

      – Jakich gwarancji życzycie sobie, Wasza Wysokość? – zapytał sceptycznie.

      Anna zerknęła na sir Henry’ego, a ten odpowiedział:

      – Przede wszystkim nadzoru sił pokojowych z Darwina w sektorze Azylu, żeby pilnowały dotrzymania rozejmu. Chcemy też gwarancji, że cywilom na Kornwalii nie stanie się krzywda.

      Hudis udał, że się zastanawia.

      – Wasza Wysokość, przyjęcie tych warunków oczywiście przekracza moje kompetencje, ale mogę zapewnić, że naczelnik ludowy nie ma powodu krzywdzić cywilów na Kornwalii. Jednakże nie będzie zadowolony z żądania obecności sił pokojowych z Darwina na niepodległym terytorium Dominium.

      – To nie terytorium Dominium, panie Hudis! – syknęła Anna. – To sektor Victorii!

      Hudis wbił w nią obojętny wzrok.

      – Nie, Wasza Wysokość, to był sektor Victorii, ale teraz to część obszaru Dominium Zjednoczenia Ludowego. Takie są fakty, Wasza Wysokość, i to się nie zmieni za waszego życia. – Ponownie skłonił się lekko. – Przekażę waszą prośbę naczelnikowi ludowemu, a potem przyniosę jego odpowiedź. Tymczasem jednak, jeżeli cenicie sobie dobre samopoczucie swoich dawnych poddanych na Kornwalii i Christchurch, doradzam, żebyście powstrzymali się od jakichkolwiek wrogich działań, dopóki warunki rozejmu nie zostaną ostatecznie ustalone.

      Po tych słowach odwrócił się i ruszył do wyjścia. Gdy był już w drzwiach sali, królowa Anna zerwała się na równe nogi.

      – Gwarancje! – krzyknęła piskliwie. – Słyszysz mnie, Hudis? Muszę mieć gwarancje, że moim ludziom nic się nie stanie!

      Hudis wyszedł, jakby jej nie słyszał. Na korytarzu nikt nie dostrzegł jego uśmiechu.

      Gdy tylko zniknął z pola widzenia, królowa usiadła i obojętnie skrzyżowała nogi. Oparła dłonie na podłokietnikach, palec wskazujący zaczął wybijać powolny rytm. Twarz miała beznamiętną. Hiram Brill zerknął na nią, potem na sir Henry’ego.

      – Cóż… – Sir Henry w zamyśleniu pokiwał głową. – Myślę, że poszło całkiem nieźle.

      – Tak – zgodziła

Скачать книгу