Скачать книгу

stan pewnej tymczasowości, a chargé d’affaires Otmara Łazarskiego zastąpił 22 maja już jako poseł nadzwyczajny i minister pełnomocny Stanisław Łepkowski. Podobnie było w Oslo. Tam 30 czerwca chargé d’affaires Leszek Malczewski został zastąpiony przez posła Władysława Neumana. Dodajmy, że chargé d’affaires w hierarchii dyplomatów stoi niżej niż poseł nadzwyczajny i minister pełnomocny. Zarówno na Węgrzech, jak i w Norwegii Polska posiadała placówki dyplomatyczne w randze poselstw, na których czele stali wcześniej właśnie posłowie. Było to zatem przywrócenie stanu poprzedniego, ale i zaakcentowanie wagi obu placówek w polityce Warszawy. 16 czerwca posła w Hadze Stanisława Kętrzyńskiego zastąpił Wacław Babiński, 1 sierpnia zaś na identycznym stanowisku w Kopenhadze Jana Zygmunta Michałowskiego piłsudczyk i historyk w jednej osobie Michał Sokolnicki. Dodajmy, że nie były to zmiany tylko tymczasowe. Sokolnicki pracował w Danii do 1936 roku, kiedy to awansował i został ambasadorem w Turcji. Łepkowski po powrocie z placówki w tym samym roku został szefem Kancelarii Cywilnej Prezydenta Rzeczypospolitej. Babiński i Neuman działali na swoich stanowiskach jeszcze podczas drugiej wojny światowej. W 1932 roku, do czasu objęcia przez Becka teki ministra spraw zagranicznych, doszło do jeszcze kilku istotnych zmian na placówkach dyplomatycznych. W trakcie pełnienia służby 31 marca 1932 roku zmarł w Bernie delegat Rzeczypospolitej przy Lidze Narodów w randze posła nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego Franciszek Sokal. Następnego dnia zastąpił go czasowo jako chargé d’affaires Tadeusz Gwiazdoski[203].

      Więcej kontrowersji wywołała sprawa odwołania komisarza generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku Henryka Strasburgera. Dyplomata ten już u schyłku lat dwudziestych niezbyt dobrze radził sobie z rozwiązywaniem konfliktów polsko-niemieckich na terenie Wolnego Miasta, za co był atakowany między innymi przez jednego z przywódców tamtejszej Polonii Zygmunta Moczyńskiego. Strasburger z narastającą niechęcią odnosił się do jakichkolwiek ustępstw Polski w Gdańsku, co skutecznie ograniczało możliwości jego pracy dyplomatycznej. Michał Łubieński w swoich pamiętnikach określił ośmioletni okres działalności Strasburgera w Wolnym Mieście mianem pieniaczej polityki. Komisarz generalny poprosił ministra Zaleskiego o dymisję już w kwietniu 1931 roku. Nie została ona wówczas przyjęta, a dyplomacie udzielono urlopu. Nie kto inny jak właśnie Beck próbował przekonać Strasburgera, aby zmienił swoje dotychczasowe metody działania. W odpowiedzi usłyszał, że wszelkie środki prawne wobec Gdańska, zwłaszcza zaś w kwestii obrony ludności polskiej wobec narastających tendencji hitlerowskich, zostały przez Strasburgera wyczerpane. Doszło przy tym do rozbieżności w sprawie założenia na terenie Wolnego Miasta Związku Strzeleckiego – za czym opowiadał się komisarz generalny, a czemu przeciwny był wiceminister. Ową patową sytuację można było rozwiązać drogą dymisji, ponieważ Strasburger w niemałym stopniu sam sobie zablokował dalszą pracę na trudnym gdańskim terenie. W lutym 1932 roku komisarz generalny po raz wtóry złożył dymisję, którą tym razem przyjęto. Wiele lat później, zeznając przed komisją powołaną w związku z wynikiem kampanii wojennej 1939 roku, powiedział, stawiając się w roli ofiary obozu pomajowego: „Moja dymisja spowodowana była przyczynami polityki wewnętrznej, nigdy jednak mi nie powiedziano, dlaczego do niej doszło. Byłem zwalczany na miejscu w Gdańsku przez tamtejszą grupę sanacyjną, kierowaną przez posła Moczyńskiego, prezesa Związku Polaków i komendanta tamtejszego Strzelca, Muszkiet-Królikowskiego, sekretarza tegoż Związku”[204].

      Do Gdańska wysłany został Kazimierz Papée, dotychczasowy konsul generalny w Królewcu, którego raporty wysoko oceniano w Warszawie – a uwaga ta dotyczy i samego Piłsudskiego. Awans ten stanowił rzadki jeszcze wówczas przykład przejścia ze służby konsularnej do dyplomacji, co mieściło się w opisanych wyżej staraniach Becka zmierzających do zacierania różnic pomiędzy tymi sferami aktywności MSZ. W starszej literaturze przedmiotu nominację tę interpretowano jako zmianę metod działania Warszawy wobec Wolnego Miasta, inaczej mówiąc: przejście od taktyki perswazji do formy ostrzejszej, czyli faktów dokonanych[205]. Trudno zgodzić się z takim stanowiskiem, dyktowanym w głównej mierze znajomością późniejszych wydarzeń, które nastąpiły ledwie kilka miesięcy po desygnowaniu nowego komisarza generalnego, o czym będzie jeszcze mowa. Dodajmy, że Papée sprawował swoją funkcję w Gdańsku do grudnia 1936 roku, potem był posłem w Pradze, a krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej został ambasadorem przy Stolicy Apostolskiej[206]. Za sprawą Becka w pierwszych tygodniach po objęciu przez niego stanowiska podsekretarza stanu ze służbą rozstało się jeszcze dwóch, skądinąd doświadczonych, a wciąż młodych wiekiem, dyplomatów. Pierwszym z nich był znany z ciętego języka Roman Knoll, dobry znawca zagadnień sowieckich, od 1928 roku poseł w Berlinie, który podjął akcję organizowania zamieszkujących Niemcy mniejszości narodowych, z Polakami na czele. Początkowo spotkała się ona z aprobatą i poparciem finansowym MSZ, lecz Beck był jej przeciwny. W grudniu 1930 roku Knoll został nie tylko odwołany z placówki, ale też przeniesiony w stan spoczynku jako osoba kontestująca metody nowego wiceministra. W Warszawie negatywnie oceniano też jego rosnący krytycyzm wobec obozu pomajowego[207]. Wedle świadectwa przekazanego przez Wacława Alfreda Zbyszewskiego, pochodzącego jakoby od ministra Zaleskiego, poseł w Berlinie napisał list do Piłsudskiego z żądaniem odwołania Becka. Jeśli rzeczywiście tak było, to Knoll, mimo całej swojej inteligencji i bystrości umysłu, wykazałby się kompletną nieznajomością relacji łączących bohatera tego tekstu z Marszałkiem, a co za tym idzie – realiów, w jakich sam się znalazł. To właśnie on miał być autorem słów: „najazd bandytów na przytułek idiotów” odnoszących się do napływu oficerów do MSZ po zamachu majowym[208]. Głęboka zadra jednak pozostała. Jeszcze po latach dyplomata i historyk Jan Karski pisał: „Knoll nienawidził Becka prawie chorobliwie”[209]. Drugim usuniętym ze służby dyplomatą był Aleksander Ładoś związany z ruchem ludowym, ongiś uczestnik pertraktacji ryskich, a od 1927 roku konsul generalny w Monachium. Został odwołany z dniem 30 kwietnia 1931 roku i do służby dyplomatycznej powrócił dopiero podczas drugiej wojny światowej jako chargé d’affaires ad interim w Szwajcarii. Zasłużył się na tej placówce ratowaniem Żydów[210].

      Warto dodać, że mając świadomość wysokiej pozycji Becka w obozie władzy, do wiceministra zwracali się o poparcie starań w uzyskaniu posady nie tylko dyplomaci. Za przykład posłużyć może znany dziennikarz, publicysta i pisarz Kazimierz Smogorzewski, który zabiegał o pośrednictwo w staraniach o stanowisko paryskiego korespondenta prorządowej „Gazety Polskiej”, przypominając swoją kombatancką przeszłość oraz szereg publikacji ogłoszonych w języku francuskim o Piłsudskim, Legionach i orientacji aktywistycznej podczas Wielkiej Wojny. Zapewniał przy tym, że jako paryski korespondent endeckiej „Gazety Warszawskiej” w latach 1919–1924 „nigdy nie napisał słowa przeciwko Wodzowi obozu niepodległościowego”[211]. Zabiegi te zakończyły się, można by rzec, połowicznym sukcesem. W 1933 roku Smogorzewski rzeczywiście został korespondentem „Gazety Polskiej”, tyle że w Berlinie, gdzie pracował do sierpnia 1939 roku, pozostając w bliskich kontaktach z polskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych[212].

      Trudno mówić o tym, by Beck, mając za pośrednictwem Drymmera personalia MSZ w swoich rękach, dokonał w latach 1930–1932 czystek kadrowych czy też by usunął ze służby pokaźne grono niechętnych sobie dyplomatów. Ten ostatni casus może dotyczyć co najwyżej Knolla, Ładosia i Strasburgera, przy czym w pierwszym oraz ostatnim wypadku doszło do poważnej różnicy zdań odnośnie do taktyki i sposobów działania na powierzonych owym urzędnikom odcinkach. Wielu pracowników MSZ, z którymi Beck nie miał wcześniej bliższych kontaktów i których zastał w resorcie, stało się jego najbliższymi współpracownikami, by wymienić choćby Lipskiego, Raczyńskiego czy Romana. Naturalną sprawą było i to, że sprowadził on do ministerstwa swoich zaufanych ludzi, takich jak Próchnicki czy Sokołowski.

      Należy odnotować, że w okresie pracy na stanowisku wiceszefa resortu spraw zagranicznych Beck uczestniczył w spotkaniach czołowych polityków obozu pomajowego. Było to zgodne z zaleceniem Piłsudskiego wystosowanym po ustąpieniu Becka z funkcji wicepremiera. Uczestniczył w identyfikacji i rozwiązywaniu

Скачать книгу