Скачать книгу

rządu Beck kierował tylko trzykrotnie, w listopadzie 1930 roku. Wcześniej czynił to Piłsudski[159]. Warto mieć to na względzie, ponieważ prawidłowość ową trudno uznać za przypadek. W pierwszych miesiącach funkcjonowania gabinetu, a zatem w czasie wielkich napięć w Polsce w związku z rozprawą z opozycją, Piłsudski pojawiał się osobiście na posiedzeniach gabinetu. Potem, kiedy emocje opadły, przekazał pałeczkę Beckowi. Można sprawę ująć jeszcze inaczej: Marszałek stopniowo i nie od razu, choć szybko wprowadzał go w nową rolę.

      Najważniejszą sprawą poruszoną w trakcie pierwszego posiedzenia gabinetu Piłsudskiego 29 sierpnia był przyjęty jednogłośnie wniosek o rozwiązanie Sejmu i Senatu, który miał być następnie przekazany prezydentowi Mościckiemu[160]. Piłsudski sprawnie i konsekwentnie realizował obmyślony wcześniej plan rozprawienia się z opozycją. Becka wyznaczył jako tego, który miał poinformować pozostałych ministrów o wynikach rozmowy Marszałka z prezydentem Mościckim[161].

      Podczas swoich posiedzeń Rada Ministrów rozpatrywała szereg spraw związanych z bieżącymi problemami funkcjonowania państwa. Spotkania zwyczajowo rozpoczynały się około godziny 17.30 i trwały dwie–trzy godziny. Wyjątkiem była Rada Gabinetowa z 29 sierpnia zwołana na godzinę 18.30. Beck, prowadząc obrady, zwyczajów tych nie zmieniał. Sporo czasu pochłaniały ministrom kwestie obsady personalnej na stanowiskach rządowych, wojewodów, wicewojewodów, starostów, kierowników centralnych urzędów państwowych, przyznawania obywatelstwa, prawa do posiadania ziemi przez obywateli innych państw czy nawet udzielanie zgody na wstępowanie obywateli polskich do Legii Cudzoziemskiej. Ważne miejsce zajmowały zagadnienia finansowe, w tym uchwalanie i przesuwanie funduszy rozmaitych resortów i urzędów oraz kłopoty wynikające ze zmiany granic administracyjnych miejscowości. Analizowano projekty prezydenckich rozporządzeń i ministerialnych zarządzeń, uchwalano wnioski płynące z poszczególnych resortów. Czasami na obrady Rady Ministrów trafiały problemy łączące się z polityką międzynarodową, zawieraniem umów z innymi państwami czy przyznawaniem odznaczeń zasłużonym dla układania relacji z Polską cudzoziemcom, jak chociażby Wielkiej Wstęgi Orderu Odrodzenia Polski rumuńskiemu ministrowi wojny gen. Nicolae Condeesco (19 listopada)[162]. Zapewne jedną z ciekawszych kwestii rozpatrywanych przez gabinet Piłsudskiego było rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej o Krzyżu i Medalu Niepodległości. 31 października ministrowie skierowali na ręce prezydenta Mościckiego wniosek w sprawie odznaczenia Krzyżem Niepodległości z Mieczami Józefa i Aleksandry Piłsudskich, Aleksandra Prystora, gen. Kazimierza Sosnkowskiego, gen. Edwarda Śmigłego-Rydza, gen. Juliana Stachiewicza, Walerego Sławka, Adama Koca i Wacława Jędrzejewicza, Krzyżem Niepodległości zaś gen. Jana Kołłątaja-Srzednickiego. Wymienieni stanowić mieli Komitet Orderu[163].

      Rzecz jasna, analiza zawartości oficjalnych dokumentów z okresu sprawowania przez Becka funkcji wicepremiera nie może dać obrazu faktycznego zakresu wykonywanych przezeń obowiązków jako członka rządu. Nieco informacji przynoszą dzienniki i pamiętniki. Już 25 sierpnia Piłsudski zastrzegł sobie pracę tylko w sprawach najważniejszych i wyłącznie z ministrami. Całą resztę „spraw codziennych” miał załatwiać w kierowanym przez niego gabinecie Beck[164]. 1 września bohater książki był obecny podczas referowania informacji o sytuacji politycznej w kraju przez wiceministra spraw wewnętrznych Stamirowskiego i naczelnika Wydziału Bezpieczeństwa w tym resorcie Kaweckiego. To Beck był organizatorem spotkania najbliższych współpracowników Marszałka, podczas którego omawiano bieżące zagadnienia, w tym dalszą taktykę zwalczania opozycji i stan przygotowań do planowanej przez Piłsudskiego od dawna zmiany konstytucji. Nie odstępował przy tym swojego Komendanta, z którym po zebraniu udał się do gabinetu premiera (29 września). 13 października Beck przyjął ministra spraw wewnętrznych gen. Składkowskiego, który poinformował go o szykowanym zamachu na życie Piłsudskiego. Śledztwo wykazało później, że były to działania symulowane przez kierownika milicji PPS w Warszawie Piotra Jagodzińskiego, który chciał w ten sposób zdemaskować policyjnego agenta. Na posiedzeniach Rady Ministrów Beck zawsze towarzyszył Piłsudskiemu, wchodząc i opuszczając wraz z nim salę obrad[165]. Zdarzało się, że włączał się w sprawy, które formalnie nie należały do jego kompetencji jako wicepremiera. Tak było 19 listopada, kiedy to spotkał się z wiceministrem wyznań religijnych i oświecenia publicznego ks. Bronisławem Żongołłowiczem, z którym omówił stosunek władz polskich do zagadnienia neounii, czyli Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-słowiańskiego w Polsce próbującego przy wsparciu Watykanu odbudować na terenach byłego zaboru rosyjskiego zlikwidowaną przez władze carskie unię. Zagadnienia te były doskonale znane Beckowi również ze względu na losy rodziny matki. Sprawa była jednak niełatwa, ponieważ stanowisko Piłsudskiego, którym zasłaniał się Beck, było jednoznaczne: „kazał zakomunikować Kurii Rzymskiej, że katolicyzm na wschodzie pokrywał się z polskością, że upadł wraz z upadkiem Państwa Polskiego. Rzym nie dostrzegał, że Unia trzymała się z Polską, z nią upadła. Dziś na tworzenie na Wschodzie hierarchii Unickiej nie może pozwolić i nie uzna unickich «sufraganów», jeżeli zostaną mianowani”[166]. W związku z tym Beck stanowczo oświadczył ks. Żongołłowiczowi, że rząd nie skieruje do Stolicy Apostolskiej żadnej noty czy pro memoria, podkreślając wolną rękę władz polskich i stanowisko Piłsudskiego w sprawie neounii znane papieżowi Piusowi XI jeszcze z okresu pobytu w Warszawie w charakterze nuncjusza apostolskiego. Przy okazji odłożenia przez Becka planowanego na wcześniejszy termin spotkania ks. Żongołłowicz z sarkazmem zapisał: „Że oni też nie mają na nic czasu”[167]. Jak widać, w ciągu owego nieco ponadtrzymiesięcznego okresu pełnienia funkcji wiceszefa rządu bohater tego tekstu był zapracowany i – jakbyśmy to dziś powiedzieli – zabiegany.

      Poza wielką polityką była i mała, zawsze przecież absorbująca i pochłaniająca czas. Do obowiązków wicepremiera, niekiedy pewnie wcale przyjemnych, należało pojawianie się na rautach i spotkaniach organizowanych przez dostojników państwowych z udziałem przedstawicieli korpusu dyplomatycznego i elity władzy[168]. Sam Beck przyjmował u siebie różne delegacje i udzielał audiencji. Za przykład niech posłuży spotkanie z reprezentantami Bratniej Pomocy z Uniwersytetu Jagiellońskiego w budynku Prezydium Rady Ministrów: „Wtorek, 14 października 1930 r. godz. 5 po poł[udniu]. – Delegacja wręczyła Panu Ministrowi obie broszury Bratniej Pomocy i zaznajomiła go z pracami młodzieży akademickiej krakowskiej, uwzględniając w pierwszym rzędzie budowę Domu Akademickiego na Oleandrach i budowę Kolonji w Szczawnicy. – Pan Minister stwierdził, że należy popierać budowę Domów akademickich bardziej nawet niż budowle kooperatyw, gdyż stanowią one najdalej idącą pomoc mieszkaniową. – Obiecał poparcie dla przedsięwzięć Bratniej Pomocy i przychylnie ustosunkował się do prośby o ufundowanie pokoju. (Audiencję uzyskał Sekretarz Prezydjum, Pan Wacław Zagórewski)”[169].

      Coraz bardziej niechętny Beckowi Zdanowski, powtarzając krążące po Polsce plotki wychodzące od „poinformowanych”, wskazywał właśnie jego – obok Matuszewskiego i gen. Sosnkowskiego – jako tych, którzy faktycznie kierowali sprawami kraju, zwłaszcza zaś walką z opozycją, a i tak byli zaskakiwani przez Piłsudskiego, bo sami nie wiedzieli, „co [siedzi] w jego głowie”[170]. Tego rodzaju diagnoza była niewiele warta. Sosnkowski wypadł z łask Marszałka kilka lat wcześniej, a Matuszewski właśnie je tracił, o czym świadczyły ostre słowa wypowiedziane na jego temat przez Piłsudskiego wraz z postawieniem mu zarzutów o uleganiu nadmiernym wpływom urzędników resortu skarbu, którym kierował[171]. Co ciekawe, Świtalski, powołując się na organ endecki, jakim była „Gazeta Warszawska”, kilka miesięcy wcześniej odnotował, że ten odłam pomajowej opozycji postrzegał sierpniowe zmiany w gabinecie przez pryzmat wprowadzenia nowych metod pracy rządu. Uwaga ta dotyczyć miała w pierwszej kolejności sposobu podejmowania decyzji dotyczących budżetu. To nie izby parlamentu czy nawet Rada Ministrów miały teraz o nim decydować, ale arbitralnie miało to czynić trzech ludzi: Piłsudski, Beck i właśnie Matuszewski[172]. Jak widać, dziennikarze endeccy nie najlepiej wyczuli intencje Marszałka, który formując swój gabinet, celował w zadania o wiele

Скачать книгу