ТОП просматриваемых книг сайта:
Józef Beck. Mariusz Wołos
Читать онлайн.Название Józef Beck
Год выпуска 0
isbn 9788308071274
Автор произведения Mariusz Wołos
Жанр Биографии и Мемуары
Издательство PDW
Z dyplomatami, zarówno pozostającymi w służbie czynnej, jak i mającymi najlepsze lata za sobą, Beck spotykał się również na gruncie prywatnym. Były wśród nich postacie znamienite, by wymienić byłego szefa polskiej dyplomacji Aleksandra Skrzyńskiego czy ambasadora Laroche’a. W tym czasie bohater książki nie zajmował jeszcze przy stole miejsca centralnego, ale raczej sadzany był – by zacytować Lechonia – en bout de table (na końcu stołu)[96].
W trakcie czteroletniej pracy na stanowisku szefa Gabinetu Ministra Spraw Wojskowych Beck w taki czy inny sposób partycypował w ważnych wydarzeniach rozgrywających się w Polsce. Niekiedy były to sprawy głośne, odbijające się szerokim echem i opisywane wielokrotnie w literaturze przedmiotu. Bezsprzecznie należało zaś do nich zaginięcie gen. Włodzimierza Ostoi-Zagórskiego w sierpniu 1927 roku. Ten zdeklarowany przeciwnik Piłsudskiego i jego obozu zniknął bez śladu w Warszawie zaraz po wypuszczeniu go z więzienia na wileńskim Antokolu, gdzie został osadzony po zamachu majowym. Jerzy Rawicz w swojej sensacyjnej książce napisał nawet, że to Beck zastrzelił Zagórskiego w Belwederze za czynne znieważenie Marszałka, czego jakoby miał być świadkiem[97]. Biograf generała Piotr Kowalski wersję tę odrzuca jako niemającą potwierdzenia w źródłach, wkładając ją „między bajki”[98]. O udziale Becka w zabójstwie Zagórskiego wspominał również Wincenty Witos. Obok mjr. Wendy i ppłk. Miedzińskiego miał on być jednym z trzech zabójców, którzy nie tylko dokonali zbrodni, ale też zacierali jej ślady. Ciało ofiary miało zostać porąbane na kawałki, włożone do worka obciążonego kamieniami i wrzucone do Wisły[99]. Ta niczym niepotwierdzona wersja wyszła spod pióra politycznego przeciwnika piłsudczyków, szefa rządu obalonego siłą w maju 1926 roku, niewątpliwie pokrzywdzonego kilka lat później podczas procesu brzeskiego i zmuszonego do opuszczenia kraju. Również gen. Rozwadowski w rozmowach z krewnymi kierował pod adresem Becka oskarżenia o udział w zabójstwie Zagórskiego[100]. W źródłach znaleźć można i inne relacje na temat zaginięcia generała, dotyczące Becka. Wedle autora lub autorów maszynopisu pochodzącego z okresu po 1939 roku i zachowanego w spuściźnie mjr. Marcelego Kyci, zagorzałego przeciwnika piłsudczyków, przywieziony do Belwederu generał po tym, jak usłyszał serię obelg, miał uderzyć w twarz Piłsudskiego. Wywiązała się bójka pomiędzy Zagórskim z jednej strony a mjr. Wendą i kpt. Lucjanem Miładowskim – z drugiej, którą przerwał najpierw cios w głowę zadany generałowi szablą przez Wieniawę-Długoszowskiego, a zaraz potem strzał z pistoletu w plecy. Strzelać miał Beck lub Wenda. Zawiniętego w płaszcze rannego Zagórskiego wywieziono samochodem do lokalu Związku Strzeleckiego na Powiśle, później zaś przetransportowano na ulicę Czerniakowską. Tam został dobity w nocy z 5 na 6 sierpnia 1927 roku. Tułów ofiary, oblany wcześniej kwasem, aby nie można było zidentyfikować zwłok, wrzucono jakoby do Wisły koło Wilanowa, a odcięte kończyny zakopano, zacierając dokładnie ślady zbrodni. W dokumencie znaleźć można i drobiazgowy opis zachowania Becka, nazywanego niezgodnie z prawdą adiutantem Piłsudskiego, który miał być informowany o wywiezieniu i zabójstwie Zagórskiego. Młody oficer ponoć spóźnił się wieczorem na raut do Hotelu Angielskiego, podczas którego mocno się upił i nie krył trawiących go wyrzutów sumienia[101]. Fantastyczny opis niewiadomego pochodzenia trudno uznać za wiarygodny, ale dowodzi on, że jeszcze na emigracji sprawa zaginięcia gen. Zagórskiego wywoływała spore zainteresowanie. Jedno jest w tej relacji godne podkreślania – z pewnością Beck i Wieniawa byli gotowi własną piersią zasłonić otaczanego czcią Komendanta.
Jeszcze inną wersję podał niemiecki dziennikarz, publicysta i zarazem pisarz, długoletni korespondent „Vossische Zeitung” w Polsce Friedrich Wilhelm von Oertzen w książce Das ist Polen (w rozdziale o nieco sensacyjnie brzmiącym tytule Der Staat der Obersten – „Państwo pułkowników”). Wedle tego autora Miedziński wraz z Beckiem w warszawskiej łaźni chcieli uzyskać od Zagórskiego przyrzeczenie, że w przyszłości nie będzie zwalczał Piłsudskiego. Spotkali się jednak z odmową. Wówczas Miedziński miał dwukrotnie strzelić do Zagórskiego, a Beck dobić go jeszcze jednym wystrzałem[102]. Tę wersję rozpowszechnił w swoich pamiętnikach Herman Lieberman, zwracając przy tym uwagę, że wymienieni w książce Oertzena polscy oficerowie nie złożyli dementi i nie „dochodzili swojego honoru w drodze sądowej”, gdy tymczasem podjęto kroki przeciwko Francuzom, którzy w czasach rządu Édouarda Herriota, a zatem również w 1932 roku, prowadzili w prasie kampanię przeciwko Beckowi, do czego jeszcze wrócimy. Z drugiej strony sam Lieberman nie wykluczał wszak „bujnej wyobraźni” niemieckiego autora[103]. Być może Beck i Miedziński nie zdecydowali się wystąpić na drogę sądową przeciwko Oertzenowi, gdyż dobrze wiedzieli, że skupi to uwagę opinii publicznej na rozsiewanych przezeń plotkach i kalumniach, a same oskarżenia kierowane pod ich adresem uznawali od początku za tak fantastyczne, że niegodne jakiejkolwiek reakcji. Sprawa uwikłania bohatera książki w zabójstwo Zagórskiego nie umknęła jednak uwadze dyplomacji niemieckiej[104].
Była jeszcze inna wersja, wedle której ofiarę wrzucono do Niemna w drodze z Wilna do Warszawy, ale miał tego dokonać niezwykle oddany Piłsudskiemu żandarm Stanisław Koryzma, który został zastrzelony w grudniu 1928 roku w parku belwederskim[105]. W swoich dziennikach gen. Kordian Józef Zamorski odnotował w kwietniu 1934 roku, że nawet Edward Śmigły-Rydz, szczery przecież stronnik Marszałka, już wkrótce wpływowa postać w obozie władzy, był przekonany o udziale Becka i Wendy w zgładzeniu znienawidzonego przez piłsudczyków generała[106]. Jeszcze po wielu latach, przebywając już na emigracji, gen. Zamorski w listopadzie 1949 roku zapisał w swoim dzienniku: „Ku mojemu przerażeniu Piskor wywalił, że Zagórski wezwany i przywieziony do Belwederu obraził Komendanta. [Józef] Beck obecny przy tym rzucił się na niego. Na pomoc przyszedł [Zygmunt] Wenda i obaj Zagórskiego udusili. Trupa wywieziono samochodem [Janusza Jagryma-] Maleszewskiego do Brześcia. Przeniesiony tam na komendanta twierdzy [Jan] Jur-Gorzechowski Zagórskiego w kwasie siarkowym rozpuścił. To potwierdza moje przypuszczenia, że Jur w tej sprawie brał udział, z czym zresztą się nie krył zbytnio, bo o tym kwasie wiedział [Władysław] Bończa-Uzdowski i przy kartach dogadywał Jurowi. Zresztą Jur, jak podkreślił, to bąkał nieraz na ten temat do bardziej zaufanych kolegów. Nie wiedziałem tylko, że zabili go tamci dwaj. W ten sposób zagadka dla mnie rozwiązana. Ja wiedziałem na pewno, że Zagórski zginął w Belwederze – sądziłem jednak, że zabił go [Franciszek] Sobolta. Zrozumiała teraz dla mnie śmierć żandarma Koryzmy, którego mniejsza już o to kto zabił, ale zabił go za to, że coś w tej sprawie wiedzieć musiał”[107]. Relację tę przytaczamy, ponieważ w przeciwieństwie do źródeł cytowanych wyżej pochodzi ona od piłsudczyka, który zajmował wysoką pozycję w hierarchii władzy i miał dostęp do ówczesnej jej elity, a co najważniejsze – był traktowany i w międzywojniu, i na emigracji jako ktoś, komu można powierzać tajemnice przeszłości. Wbrew słowom autora nie sposób jednak uznać jego przekazu za świadectwo ostatecznie wyjaśniające zagadkę zniknięcia Zagórskiego, choćby ze względu na datę jego powstania – z górą dwadzieścia lat po opisywanych wydarzeniach.
Badający zaginięcie Zagórskiego Zbigniew Cieślikowski w swojej książce stawia z kolei tezę, że Beck jeszcze w sierpniu 1927 roku skierował całe śledztwo na fałszywe tory. Wystosował bowiem do szefa Departamentu Sprawiedliwości Ministerstwa Spraw Wojskowych i naczelnego prokuratora wojskowego gen. dr. Józefa Dańca pismo, w którym