Скачать книгу

Co ciekawe, dokument ten kończyła wymowna konkluzja: „Do rzezi i deportacji [Ormian w trakcie i po zakończeniu pierwszej wojny światowej – M.K., M.W.] brak zatem stosownego przedmiotu. Wiadomości o rzeziach są stale rozpowszechniane p r z e z A n g l i ę j a k o l e ż ą c e w j e j i n t e r e s i e p o l i t y c z n y m [wyróżnienie – M.K., M.W.]”[221]. W tym wypadku Beck przyjął francuską wersję wydarzeń, która w świetle naszej dzisiejszej wiedzy na temat losów Ormian w Turcji w czasie pierwszej wojny światowej miała niewiele wspólnego z tragicznymi faktami[222]. Na marginesie jeszcze dodajmy, że Beck interesował się także polityką Francuzów wobec Syrii[223].

      Misja Becka nad Sekwaną przypadła na okres objęcia we Włoszech władzy przez faszystów z Benitem Mussolinim na czele. Krótko po marszu czarnych koszul na Rzym bohater książki dokonał analizy polityki włoskiej, zwłaszcza pod kątem spraw wojskowych. Bezbłędnie zdiagnozował proces tworzenia systemu totalitarnego przez „przenikanie ruchu faszystów w najszersze warstwy społeczeństwa” i granie na nutach wielkomocarstwowych. Nie miał wątpliwości, że faszyści będą dążyć do usunięcia słabości, która dawała o sobie znać podczas Wielkiej Wojny, a było nią niskie morale żołnierza włoskiego. W szybkim rozwoju demograficznym Italii widział przesłanki do ekspansji, i to za pomocą „militarnych dróg”. Wskazywał przy tym jej kierunki – afrykański brzeg Morza Śródziemnego oraz „pograniczne tereny europejskie”, a jako państwa stojące na jej drodze wymieniał Francję i Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców (SHS). Realizacja tychże celów musiała pociągnąć za sobą zbrojenia, także w zakresie marynarki wojennej. Beck przewidywał, że w trakcie ewentualnego konfliktu francusko-niemieckiego Włosi przyjmą postawę wrogą wobec Paryża. Co ciekawe, na zakończenie swoich rozważań na temat stosunku Francuzów do przejęcia władzy w Italii przez faszystów napisał: „Zaniepokojenie zaś opinii francuskiej wypadkami włoskimi było raczej odruchową obawą sfer republikańskich przed zamachem stanu zwłaszcza popartym przez armję”[224]. Trudno więc odmówić Beckowi przenikliwości w ocenach dalekosiężnych planów Mussoliniego. Jeszcze trudniej doszukać się z jego strony jakichkolwiek sympatii czy antypatii dla włoskich faszystów w początkowym okresie ich rządów.

      Ten krótki przegląd ówczesnych zagadnień międzynarodowych traktować można jako przykład orbity zainteresowań Becka i kierowanego przez niego attachatu. Jak widać, nieobce były mu również problemy z punktu widzenia geograficznego i merytorycznego odległe od spraw polskich, poniekąd nawet egzotyczne. Ich znajomość przydała mu się w okresie pełnienia wysokich funkcji w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

      Ważnym odcinkiem pracy paryskiego attachatu było dostarczanie polskim władzom wojskowym bieżących informacji na temat armii francuskiej i przeprowadzanych w niej reform oraz wymiana danych uzyskanych przez wywiad w warunkach stopniowego przechodzenia ze stopy wojennej na pokojową. Dotyczyły one przede wszystkim Niemiec i Związku Sowieckiego. Kwestie te były już przedmiotem badań historyków i czytelnika wypada w tym miejscu odesłać do literatury przedmiotu[225]. Beck obserwował zmiany zachodzące wówczas we francuskiej doktrynie wojennej, która ewoluowała nie tylko w stosunku do rzeczywistości sprzed Wielkiej Wojny, ale i lat 1919–1920. Zmiany szły w kierunku redukcji armii stałej „do roli i rozmiarów osłony”, bez gwarantowania odpowiedniego wyszkolenia i wyposażenia rezerw. Beck był przekonany, że ewolucja doktryny nie jest spowodowana względami operacyjnymi, ale dyktowana przyczynami politycznymi, społecznymi i gospodarczymi[226]. Słuszna to konstatacja i bardzo istotna dla dalszego rozwoju sojuszu polsko-francuskiego w jego militarnym wymiarze.

      Podczas pracy w Paryżu Beck interesował się także sprawami niemającymi wiele wspólnego z wielką polityką. Odwołajmy się znów do przykładu. W zakresie obowiązków attaché wojskowego była między innymi opieka nad kombatantami i weteranami polskimi mieszkającymi we Francji. W lutym 1923 roku Beck interweniował w sprawie uczestnika powstania styczniowego Piotra Kotowskiego, który wyraził życzenie nie tylko podróży do ojczyzny, ale też uzyskania prawa noszenia munduru polskiego i otrzymywania pensji. Nawet stosunkowo drobną przecież z punktu widzenia interesów Rzeczypospolitej kwestię pozytywnego rozpatrzenia postulatów weterana młody attaché wojskowy traktował w kategoriach „prestiżu państwowego”, zwracając przy tym uwagę przełożonych na poważne stosunki, jakie w kołach francuskich posiadał Kotowski[227].

      Stanowisko attaché wojskowego we Francji (i czasowo także w Belgii) było pierwszą stałą posadą dyplomatyczną mjr. Becka, późniejszego szefa polskiej dyplomacji. Niemal dwuletni pobyt nad Sekwaną przypadł na czas kształtowania się sojuszu polsko-francuskiego, ale także ważkich, wręcz kluczowych, wydarzeń na arenie międzynarodowej. We wczesnych latach dwudziestych minionego stulecia Paryż był interesującym i zarazem centralnym punktem, z którego można było obserwować wszystko, co miało wpływ na losy świata. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że – obok Londynu i Genewy – stanowił najlepsze miejsce do zdobywania szlifów dyplomatycznych. W liście do Wieniawy Beck opisywał francuską stolicę „jako nieporównane miasto, gdzie powaga sąsiaduje życzliwie z żartem, a wiedza z polotem”, gdzie „nie trzeba obawiać się ani dobrego dowcipu, ani dobrego patosu”, gdzie „można odprężyć nawet groźny spór i ożywić trudną debatę dobrym żartem po prostu” – miasto wreszcie, gdzie „człowiek ponury i milczący, który – wychodząc rano z domu – nie uśmiechnie się do słońca, nie zagadnie żartobliwie spotkanych domowników – uchodzić musi w oczach consièrge’a za figurę podejrzaną”[228].

      Władysław Pobóg-Malinowski w nieogłoszonym drukiem szkicu biograficznym Becka podkreślił, że pobyt nad Sekwaną w charakterze attaché wojskowego pozwolił mu poznać ten kraj i mieszkających tam ludzi, a nawet „szczerze polubić” Francuzów. Szczególnie przypadła mu do gustu francuska prowincja. Upodobał sobie Riwierę, w tym Cannes i Monte Carlo, do których później niejednokrotnie wracał na odpoczynek oraz kuracje zdrowotne[229].

      Beck dopiero uczył się dyplomacji. Analiza pisanych przez niego w stolicy Francji raportów, depesz, listów i telegramów stanowi wszakże wdzięczny materiał do prześledzenia ówczesnych poglądów młodego attaché. Wyłania się z nich postać o już ukształtowanej, wyrobionej wizji własnej ojczyzny i prowadzonej przez nią polityki zagranicznej. Beck sprzeciwiał się traktowaniu Polski przez francuskich sojuszników jak klientki, z protekcjonalną wyższością. Dbał o prestiż Rzeczypospolitej nawet w sprawach drobnych. Negatywnie odnosił się do przejawów nadmiernej jego zdaniem uprzejmości, może nawet serwilizmu niektórych przedstawicieli polskiej służby dyplomatycznej pracujących nad Sekwaną, z posłem Zamoyskim na czele. Starał się przekonać gospodarzy, że reprezentowany przez niego kraj nie jest ani ubogim krewnym, który jedynie domaga się pieniędzy na wzmocnienie armii, ani symbolem martyrologii żądającym permanentnego współczucia. Dziejów ojczystych w cierpiętniczym wydaniu po prostu nie lubił[230]. Polskę postrzegał i promował jako pełnowartościowego sojusznika, niezbędnego Francji w razie konfliktu z Niemcami, ale i stanowiącego istotną zaporę przeciwko bolszewikom oraz solidnego, stabilnego, przewidywalnego i – co może najważniejsze – samodzielnego partnera w Europie Środkowo-Wschodniej. Do polityki i postawy Francji w sprawach polskich, środkowoeuropejskich czy sowieckich wielokrotnie odnosił się krytycznie, bezbłędnie dostrzegając przesuwanie się punktu ciężkości w stosunkach międzynarodowych znad Sekwany nad Tamizę. Wiedział, że jednym z czynników utrudniających w gruncie rzeczy zacieśnienie stosunków sojuszniczych jest słaba, podrzędna względem sfer politycznych i gospodarczych pozycja armii w strukturach III Republiki. Wcale nie oznacza to, że był frankofobem. Doceniał znaczenie sojuszu z nadsekwańskim mocarstwem, mając jednocześnie świadomość silnej tęsknoty Francuzów za utraconym rosyjskim aliantem, z której mogły wynikać i faktycznie wynikały niemałe trudności dla Polski. Zgodnie z zasadą ujętą w łacińskiej maksymie pacta sunt servanda (umów należy dotrzymywać) domagał się wypełnienia zobowiązań sojuszniczych, także w zakresie obiecanej pożyczki na cele wojskowe. Sposób postrzegania Francji i Francuzów przez Becka pozostawał tożsamy z postawą przedstawicieli obozu belwederskiego, którego czuł

Скачать книгу