Скачать книгу

dość kategorycznie sugerował zachowanie większej samodzielności wobec Paryża. Postulowany przez Becka modus operandi wobec francuskiego sojusznika znalazł zastosowanie wiele lat później. Trudno uznać to za przypadek. Jednakże zgłoszona przez niego w 1922 roku propozycja nie zyskała aprobaty przełożonych i konsultowano się z Francuzami na temat konwencji wojskowej z Finlandią.

      W półprywatnym liście do Matuszewskiego (zaczynającym się od słów „Kochany Pułkowniku”) z marca 1922 roku informował o tym, że dysponuje już pewnym zasobem obserwacji i wniosków na temat stosunku Francji do Polski. Były one zbieżne z tym, co nazwał „słusznością zasadniczych poglądów”, a zatem przeważnie krytycznymi opiniami o francuskim aliancie sformułowanymi już wcześniej w kręgu współpracowników Piłsudskiego. Nie miał wątpliwości, że znaczenie polityczne Rzeczypospolitej nad Sekwaną było słabe i próby oddziaływania tą drogą na sojusz wojskowy łączący oba państwa okazałyby się bezskuteczne. Sam alians, który dopiero co wszedł w życie, również oceniał Beck z dużą dozą krytycyzmu. Nie miał wątpliwości, że konwencja wojskowa jest uzależniona od zmian dokonujących się w armii francuskiej. Te z kolei ograniczają możliwość akcji francuskiej w początkowym, nawet sześciotygodniowym, okresie potencjalnej wojny. Wynikało to zarówno z przyczyn wewnętrznych, zwłaszcza rosnącego w siłę pacyfizmu społeczeństwa francuskiego, jak i ze stosunku Paryża do innych mocarstw. Jedynym elementem determinującym myślenie Francuzów o wojnie nie były bynajmniej losy polskiego sojusznika, tylko zagrożenie niemieckie. Beck przedstawił Matuszewskiemu swoją wizję zmiany tej sytuacji, aby zapobiec „obniżeniu zakresu sojuszu wojskowego i uzyskać pomoc techniczną w czasie pokoju”. Podstawowym warunkiem było trzymanie ręki na pulsie. Aby to osiągnąć, sugerował przeprowadzenie głębokich zmian w aparacie dyplomatycznym, które nie sprowadzałyby się wyłącznie do wymiany posła w Paryżu, oraz stworzenie „samodzielnego i kompletnego” wywiadu polskiego na Niemcy. Stałby się on istotnym elementem bezpieczeństwa Rzeczypospolitej, a także ważnym argumentem w układaniu relacji z Francuzami. Tym samym postulował uniezależnienie się od francuskich źródeł wywiadowczych i traktowanie ich jedynie jako materiału uzupełniającego[174]. Propozycja ta ma swoją wagę, szczególnie w kontekście tego, co Beck robił w 1920 roku, budując alternatywną względem Francuskiej Misji Wojskowej siatkę wywiadowczą na Wschodzie[175]. Działanie to dowodzi również stałości jego poglądów. Słabo zawoalowana sugestia o konieczności zmiany posła polskiego we Francji też ma swoje znaczenie i potwierdza, że nowo mianowany attaché wojskowy czuł się wysłannikiem obozu belwederskiego. Trzeba jednak pamiętać, że została ona zgłoszona w piśmie półoficjalnym adresowanym do kolegi z tego samego kręgu piłsudczyków i mogła być co najwyżej przekazana Piłsudskiemu. Wszak to nie Matuszewski i Beck decydowali o dymisjach i przesunięciach w korpusie dyplomatycznym. Poseł Zamoyski pozostał na swoim stanowisku w Paryżu dłużej niż bohater tego tekstu. Słowa Becka wcale też nie oznaczały, że jego współpraca z szefem placówki źle się układała[176].

      Polski attaché wojskowy nie widział jakichkolwiek możliwości, aby nadać sojuszowi wojskowemu z Francją cech „zaczepności”. Tak samo nie dostrzegał szans na zabezpieczenie tym sojuszem Polski od wschodu, bo kwestie związane z Sowietami w Paryżu rozpatrywano tylko z punktu widzenia politycznego, nie zaś militarnego. Na dodatek zagrożenia bolszewickiego „nie co do siły, lecz co do formy” we Francji – zdaniem Becka – nie rozumiano, choć on sam czynił „w tej dziedzinie co mógł dla zrobienia opinii, ale idzie to b. opornie”[177]. W innym raporcie napisał, że: „o p i n i a o f i c j a l n a w ż y w o t n y m z a g a d n i e n i u p o l i t y k i p o l s k i e j d y k t o w a n a j e s t w e d l e t a k t y c z n y c h f l u k t u a c j i p o l i t y k i f r a n c u s k o-a n g i e l s k i e j. W tych warunkach narażeni będziemy zawsze na wszelkie niespodzianki. Radą na to byłaby zasadnicza zmiana sposobu stawiania sprawy z naszej strony. O ile dotychczasowy sposób biernego pytania o opinię bez jasnego postawienia kwestii i silnego nacisku musi być kontynuowany, zapytanie musi być poprzedzone dłuższym i umiejętnym przygotowaniem n a g r u n c i e p o l i t y c z n y m, g d y ż r a c j e w o j s k o w e są przy obecnych nastrojach pacyfistycznych c z y n n i k i e m p o d r z ę d n y m we Francji. Opinia wojskowa podporządkuje się zawsze [wyróżnienia – M.K., M.W.]”[178]. Nie wahał się użyć określenia: „ultra-pacyfistyczny nastrój sfer rządzących [Francją]”, a nawet był przekonany, że człowiek równie wpływowy nad Sekwaną jak marsz. Foch przygotowuje takie opinie na tematy wojskowe, jakie każe mu napisać francuski MSZ[179].

      Przy tym wszystkim należy zwrócić jeszcze uwagę na informację podaną po latach przez Jadwigę Beckową o kłopotach, jakie młody polski attaché wojskowy miał ze znalezieniem wspólnego języka z przeważnie dużo od niego starszymi francuskimi sztabowcami, którzy przejawiali skłonność do raczej protekcjonalnego traktowania Polaków. W pierwszych latach niepodległości dotyczyło to może zwłaszcza tych przedstawicieli Rzeczypospolitej, którzy jak Beck mieli „mocny kręgosłup moralny” i czuli się wysłannikami Piłsudskiego[180]. Różnica pokoleniowa i ów francuski protekcjonalizm nie były bez znaczenia dla codziennych kontaktów. Ale i wojskowi francuscy nie szczędzili polskiemu attaché krytycznych uwag. W swoich nadzwyczaj skrupulatnie spisywanych dziennikach szef francuskiego Sztabu Generalnego gen. Buat odnotował, że Beck en bon polonais lubił intrygować. A chodziło w istocie o to, że mówił on gen. Weygandowi, iż wcześniej konsultował sprawę z Buatem, a temu ostatniemu z kolei, że wcześniej widział Weyganda, z którym to czy owo uzgodnił. W związku z tym szef francuskiego Sztabu Generalnego wyprzedzająco wyraźnie akcentował w obecności Becka pełną zgodność poglądów między nim a Weygandem[181]. Owa taktyka Polaka stosowana w trakcie rozmów z francuskimi generałami godna jest podkreślenia, bo stanowi dowód jego przebiegłości, na którą Buat znalazł jednak sposób.

      Odnośnie do wykonania postanowień sojuszu wojskowego z Francją, zwłaszcza zaś przekazania Polsce obiecanej pożyczki, Beck był przekonany, że należy w tej kwestii wywierać stałe naciski wszelkimi dostępnymi środkami. Nie miał natomiast wątpliwości, że Francuzi nie będą się spieszyć z realizacją złożonych obietnic finansowych, o czym informował już w pierwszych miesiącach swojej misji. Nie pomylił się. Niemal rok później „z powodu rażącej rozbieżności” pomiędzy obietnicami składanymi przez stronę francuską a stanem faktycznym był zmuszony „wystąpić w stanowczej formie, żądając wyjaśnienia sprawy, przewlekanej w tak przykry sposób”[182]. O postępach w realizacji kredytu wojskowego na bieżąco informował Warszawę[183]. Jak dowiodły badania Henryka Bułhaka, Beck trzymał w tej kwestii rękę na pulsie, starał się oddziaływać – może bardziej pośrednio – na Francuzów i wykorzystywać wszelkie, skromne przecież, środki, jakimi dysponował, aby uzyskać obiecane wsparcie finansowe dla polskiej armii. Sugerował nawet podniesienie wysokości pożyczki z 400 milionów do miliarda franków jako akcji formalnie nietrudnej do przeprowadzenia. W jego opinii najlepszą drogą osiągnięcia wskazanych celów byłaby aktywizacja polskich kręgów politycznych, bo dyplomację charakteryzował jako nadmiernie uprzejmą, a co za tym idzie – mało skuteczną wobec Francuzów. Beck zdawał sobie sprawę, że jego możliwości przeprowadzenia tego typu zamiarów były bardzo ograniczone, gdyż naciski po linii wojskowej mogłyby zostać zinterpretowane przez niechętne Polsce środowiska francuskie jako militaryzm i odebrane jako antyfrancuska działalność obozu belwederskiego, którego był reprezentantem[184]. Trzeba przyznać, że sekundowali mu w tych zabiegach nie tylko inni piłsudczycy, ale też gen. Sikorski. Szło to jednak opornie, głównie z powodu niechętnej postawy wielu wpływowych francuskich środowisk politycznych[185]. Zabiegi o uzyskanie 400 milionów kredytu dobrze oddawały stan ówczesnych stosunków polsko-francuskich, a nadto wprawiały Becka w irytację. W jednym z raportów zwracał uwagę na sposób, w jaki przyznanie kredytu zostało przez prasę zaprezentowane francuskiej opinii publicznej, której niedwuznacznie sugerowano, że udzielono go w formie bezzwrotnego subsydium, co pozostawało w rażącej sprzeczności z trudami negocjacji o gwarancje tejże pożyczki[186]. W późniejszych latach Francuzi, nie bez pewnych perturbacji, przekazali

Скачать книгу