Скачать книгу

traktat wersalski jest przez nie traktowany jedynie jako doraźnie ograniczający możliwości niemieckiej ekspansji. Było to zbieżne z planami francuskich kół politycznych, które z kolei dążyły do przeciwstawienia brytyjskiej hegemonii bloku państw kontynentalnych powiązanych z III Republiką. Jako czynnik dodatkowy, inspirujący działania w tym zakresie, Beck wskazywał nieufność Stanów Zjednoczonych wobec Francji. Przygotowania francuskiego sojusznika do konferencji w Genui oceniał jednak krytycznie. Zwracał uwagę na panujący w Paryżu pesymizm odnośnie do możliwości przeprowadzenia przez Francuzów jakiegoś ambitnego programu podczas zbliżającej się konferencji. Przyczynę takiego stanu rzeczy widział w oglądaniu się Francuzów na Londyn i w prowadzonych przez nich pertraktacjach z Wielką Brytanią zmierzających do zawarcia traktatu gwarancyjnego, co ustawiało ich w roli jeśli nie petenta, to przynajmniej słabszego partnera, któremu bardziej zależy na szczęśliwym sfinalizowaniu negocjacji i który w większym stopniu skłonny będzie do ustępstw[159]. Tym samym dostrzegał, że punkt ciężkości w zakresie podejmowania strategicznych decyzji przenosi się coraz wyraźniej nad Tamizę. W przededniu konferencji genueńskiej Beck donosił swoim przełożonym o wielkim zaniepokojeniu panującym we francuskich kręgach wojskowych w związku z możliwością wysunięcia kwestii rozbrojenia na lądzie. Gen. Weygand, od którego pochodziły te informacje, nie wykluczał, że w Genui ową sprawę podnieść mogą dyplomaci sowieccy, a ich propozycja zyska poparcie Wielkiej Brytanii, co postawi Francję w trudnej sytuacji. Dlatego francuski generał sugerował współdziałanie na tym polu Paryża ze wschodnimi sojusznikami. W przesłanym do Warszawy raporcie Beck wyraził jednak obawę, że nastroje panujące we francuskim rządzie zniweczą tego typu wysiłki[160]. Ten jego pesymizm co do skuteczności działań Francuzów na arenie międzynarodowej, wyrażony przecież krótko po objęciu paryskiej placówki, godny jest podkreślenia. Widać go zresztą dosłownie na każdym kroku. Beck z uwagą przyglądał się relacjom między Paryżem a Londynem w kontekście spraw polskich i szerzej – Europy Środkowej. Jeszcze w styczniu 1922 roku informował przełożonych o postulatach zawartych we francuskim projekcie wspomnianego wyżej traktatu gwarancyjnego. Wedle uzyskanych informacji rząd w Paryżu polecił swemu ambasadorowi w Londynie, by podczas rozmów z Brytyjczykami uwzględnił kwestię zabezpieczenia dla Polski i Czechosłowacji, zwłaszcza gdy chodzi o interpretację określenia agression non provoqué (niesprowokowana agresja). Rozszerzenie owych gwarancji na Rzeczpospolitą spotkało się jednakże z oporami strony brytyjskiej, co dobrze oddawało ówczesny stosunek londyńskich elit politycznych nie tylko do Polski, ale też do francuskiej polityki w Europie Środkowo-Wschodniej. Co więcej, polski attaché wojskowy odradzał podnoszenie podczas konferencji genueńskiej sprawy traktatu ryskiego z 1921 roku, czyli innymi słowy – kwestii uznania przez mocarstwa zachodnioeuropejskie granicy polsko-sowieckiej. Nietrudno się domyślić, że w jego pojęciu nastroje panujące w Paryżu oraz Londynie spowodować mogły klęskę polskich zabiegów o uznanie granicy ryskiej, na czym Warszawie bardzo wówczas zależało. Akcentował brytyjskie obiekcje „zwłaszcza odnośnie do terenów między linją Curzon’a a linją traktatu ryskiego”[161]. W tej ocenie Beck się nie pomylił, co potwierdził późniejszy rozwój wydarzeń. Attachat dostrzegał jeszcze inne źródło niechęci Brytyjczyków do uznania granicy ryskiej – chodziło o aktywność emigracji rosyjskiej, która w tej sprawie znajdowała posłuch i zrozumienie nad Tamizą[162]. Francja, Wielka Brytania i Włochy uznały granicę polsko-sowiecką dopiero w marcu 1923 roku, zatem niemal rok po konferencji genueńskiej.

      Z kolei zerwanie konferencji w Lozannie na początku 1923 roku polski attaché nazwał „taktyczną przegraną Francji”[163]. Niezdecydowanie, brak dalekosiężnych planów, uzależnianie stanowiska Paryża od postawy Londynu, spychanie przez Francuzów stosunków z sojusznikami na plan dalszy wobec relacji z mocarstwami stanowiły w opinii Becka coraz bardziej wyraziste cechy francuskiej polityki zagranicznej determinowanej w niemałym stopniu także i przez sytuację wewnętrzną. Zarówno te czynniki, jak i wzmagający się pacyfizm ograniczały rolę armii francuskiej, całkowicie podporządkowanej sferom politycznym[164]. Polski attaché wojskowy z dezaprobatą pisał o postępowaniu Francuzów, którzy nie poinformowali Warszawy o zamiarze okupowania w początkach 1923 roku Zagłębia Ruhry. Fakt ten rzucał cień na lojalność sojuszników i wartość przymierza z Rzecząpospolitą. Płynęły z niego niezbyt optymistyczne wnioski na przyszłość[165]. Wcale nie oznacza to, że Beck już wcześniej nie informował Warszawy o możliwości zajęcia przez Francuzów Zagłębia Ruhry. Uczynił to w grudniu 1922 roku. Wskazywał przy tym, że sprawa uzyskania od Niemiec reparacji była głównym hasłem premiera Raymonda Poincarégo. Nie miał jednak złudzeń co do małej skuteczności tak radykalnego kroku oraz tego, że nie przyniesie on Francji większych korzyści[166]. I w tym wypadku późniejszy bieg wydarzeń potwierdził opinię Becka. Okupacja Zagłębia Ruhry przez wojska francuskie i belgijskie nie przyniosła efektów w postaci spłat niemieckich reparacji, zantagonizowała za to relacje i na linii Paryż–Berlin, i Paryż–Londyn. Okazała się po prostu klęską. Świadczyła wszakże o twardym kursie Poincarégo wobec Republiki Weimarskiej.

      Beck liczył się nie tylko z możliwością podpisania francusko-czechosłowackiej konwencji wojskowej, ale też z towarzyszącymi temu naciskami Paryża na Warszawę w celu zawarcia podobnego układu pomiędzy Polską a Czechosłowacją[167]. Już podczas pierwszej wizyty u szefa Oddziału II francuskiego Sztabu Generalnego ppłk. Maurice’a Fourniera usłyszał stanowcze słowa na temat zawarcia polsko-czechosłowackiej umowy wojskowej[168]. Bacznie przyglądał się wszelkim kontaktom na linii Paryż–Praga. W konkluzji jednego z raportów pisał: „Wobec powyższej sytuacji zająłem stanowisko następujące: konwencja wojskowa [polsko-czechosłowacka] nastąpić może dopiero po ustaleniu i ratyfikacji umów politycznych. Wobec niepopularności tej sprawy w szerokich masach społeczeństwa polskiego, na skutek poczynionych ujemnych doświadczeń, przypuszczam, że te rzeczy wymagają dłuższego czasu. Uważając zbliżenie wojskowe, po uprzednim załatwieniu spraw politycznych, za rzecz możliwą sądzę jednak, że z punktu widzenia militarnego korzystne jest ono raczej dla Czech niż dla Polski”[169]. Ta wstrzemięźliwa postawa Becka wobec zbliżenia z południowym sąsiadem jest symptomatyczna. Była ona charakterystyczna dla otoczenia Piłsudskiego zarówno w interesującym nas okresie, jak i później. W innym raporcie Beck sugerował, że francuskie kręgi wojskowe, w tym gen. Weygand, poprzez nacisk na Polskę w sprawie konwencji z Czechosłowacją chcą sobie ułatwić sytuację w targach z własnym rządem[170]. Na podstawie skądinąd lakonicznego zapisu trudno jednoznacznie wyrokować, czy miał na myśli dość instrumentalne traktowanie przez francuskich wojskowych wschodnich aliantów.

      Jeśli chodzi o relacje pomiędzy Polską a Rumunią, Beck był z kolei przekonany, że punkt widzenia francuskich wojskowych był tożsamy z punktem widzenia polskiego Sztabu Generalnego. Nie mylił się. Sztabowcom francuskim rzeczywiście zależało na zacieśnieniu polsko-rumuńskich więzi sojuszniczych i sami próbowali nawet inspirować w tym zakresie Warszawę oraz Bukareszt. Na początku czerwca 1922 roku polski attaché wojskowy otrzymał od gen. Weyganda pismo, w którym wręcz podkreślano konieczność wzmocnienia kontaktów wojskowych pomiędzy Polską a Rumunią w obliczu zagrożenia sowieckiego; wyrażano jednocześnie obawę co do możliwości odseparowania obu państw na wypadek przesunięcia się Armii Czerwonej ledwie o 50 kilometrów na zachód[171]. Z większą nieufnością Beck odnosił się do działań francuskich polityków i dyplomatów. Był wyraźnie wyczulony na pogłoski o naciskach Paryża na rumuńskiego partnera w celu unormowania stosunków na linii Bukareszt–Moskwa, a może nawet zbliżenia między Rumunią a Związkiem Sowieckim[172]. Wiedział, że Polska może na takiej ewentualności tylko stracić. Różnicowanie postawy wobec Rzeczypospolitej francuskich kręgów wojskowych z jednej strony, a kół politycznych i dyplomatycznych – z drugiej, w ówczesnych poglądach Becka odnieść można nie tylko do relacji polsko-rumuńskich, ale i do wielu innych zagadnień.

      W raporcie z 21 lutego 1922 roku Beck pomieścił wymowne słowa: „W porozumieniu z p. Łukasiewiczem stwierdzić muszę, że mimo podpisania umów handlowych i uznania

Скачать книгу