Скачать книгу

od razu, że jego zdaniem winno się ono znaleźć w rękach polskich. Litwę i Polskę widział jako jedno terytorium, na którym swobodnie mogłyby operować wojska polskie. Jego zdaniem w celu ułatwienia uzupełniania zaopatrzenia należało ujednolicić uzbrojenie tak Polaków, jak i Litwinów. Postulował jednolitą organizację i wyszkolenie obu armii, a ponadto poprawę komunikacji kolejowej, łączności, a nawet budowę fortyfikacji. Beck uszczegółowił zatem własne propozycje zgłoszone podczas pierwszego spotkania. Aby ustalić zasady współdziałania wojsk litewskich w warunkach pokojowych i wojennych, zasugerował zwołanie konferencji z udziałem szefów sztabów generalnych obu armii. Pułkownik Chardigny myśl tę podchwycił i oświadczył, że konferencje przedstawicieli obu armii mogłyby się odbywać periodycznie, a nawet że należałoby powołać do życia stały organ, który zająłby się opracowaniem wspólnych planów. Beck zwrócił też uwagę na konieczność określenia zobowiązań obu stron. Postawa płk. Kleščinskasa była jednak o wiele bardziej powściągliwa. Stwierdził, że w razie wybuchu wojny przeciwko Niemcom czy sowietom i tak wezmą w niej udział mocarstwa zachodnie, co rozwiąże problem dowodzenia. Wyraźnie dał więc do zrozumienia, że to nie Polacy powinni wtedy dowodzić, ale przedstawiciele ententy. Beck zasadnie kontrargumentował, że tak czy inaczej Polska i Litwa stanowić będą jeden teren operacyjny, co musi prowadzić do utworzenia wspólnego dowództwa. Innym punktem spornym była kwestia zobowiązań Litwy. Nie ulegało wątpliwości, że będzie ona broniła swojego terytorium państwowego, ale wciąż niejasna pozostawała sprawa udziału Litwinów w obronie terytorium Rzeczypospolitej. Pułkownik Kleščinskas nie był przeciwny wyznaczeniu części terytorium Polski, na jakiej mogłyby interweniować wojska litewskie. W odpowiedzi Beck napomknął o możliwości ustalenia „odcinka sąsiedniego”, przez który zapewne rozumiano pas pograniczny po stronie polskiej, ale nade wszystko zaakcentował, że Litwa nie jest w stanie samodzielnie ochronić swojego terytorium, a jego obrona nie powinna być pozbawiona elementów zaczepnych, co z kolei prowadziło do wniosku o sensowności stworzenia wspólnego centrum operacyjnego. Propozycję tę płk Kleščinskas przyjął bez entuzjazmu. Oznajmił, że powołanie wspólnego dowództwa mogłaby wymusić „potrzeba wojskowa”, czyli ofensywa wroga przeciwko obu krajom na całej linii ich granic. Pułkownik Chardigny umiejętnie starał się znaleźć wspólne punkty pomiędzy stanowiskami Becka i Kleščinskasa, które następnie spisano w końcowej części protokołu:

      „1) Porozumienie między obydwoma sztabami, zaczynając od czasu pokoju w celu opracowania wspólnego planu akcji i środków akcji.

      2) Ograniczone współdziałanie armji litewskiej z armją polską nazewnątrz [sic!] jej własnego terytorjum oraz upoważnienia dla armji polskiej do korzystania z terytorjum litewskiego.

      3) Wspólne dowództwo na wypadek wspólnych operacji obu armji pozostawiając jednak gros sił litewskich pod dowództwem litewskim”[65].

      Nie było to wiele, ale ustalenia takie mogły stanowić punkt wyjścia pertraktacji, których efektem byłoby wynegocjowanie polsko-litewskiej konwencji wojskowej. Beck zgłosił kilka uwag do tekstu protokołu, trzeźwo podkreślając, że wspólne dowództwo to nie tylko polskie dowództwo, a ograniczenie operacyjnego udziału Wojska Polskiego na terytorium litewskim będzie szkodliwe dla obu armii. Stanowczo opowiedział się przeciwko poprawce wniesionej przez płk. Kleščinskasa, uznając formułę o „ewentualnym współdziałaniu wojsk polskich z wojskami litewskimi na terytorjum Litwy” za niewystarczającą i proponując zastąpienie jej słowami: „upoważnienie dla wojsk polskich do używania terytorjum litewskiego”[66].

      Jak widać, Beck prowadził pertraktacje ze starszymi od siebie stopniem i wiekiem oficerami stanowczo, ale z wyczuciem. Twardo obstawał przy polskich tezach, doskonale wyczuwając pełną obaw postawę delegata litewskiego i koncyliacyjne stanowisko płk. Chardigny’ego. Najważniejsze było jednak to, że pomimo diametralnych różnic dzielących Polaków i Litwinów, którzy jeszcze kilka miesięcy wcześniej toczyli ze sobą walki, udało się wynegocjować w Brukseli zasady ewentualnej przyszłej konwencji wojskowej. Zostały one zresztą spisane zaraz po rozmowach Becka z płk. Chardignym i płk. Kleščinskasem[67]. 12 maja Beck poinformował przełożonych w Warszawie o zakończeniu obrad ekspertów wojskowych, kładąc nacisk na gotowość strony polskiej do ścisłej współpracy z Litwinami i Ligą Narodów, pośredniczącą w sporze między sąsiednimi krajami. Jako materiał do dyskusji nad kształtem konwencji wojskowej przesłał do Warszawy następujące streszczenie: „Umowa co do wspólnych przygotowań w dziedzinie organizacji i wyszkolenia, wspólny plan obrony, mobilizacji, koncentracji i transportów. Stała współpraca w czasie pokoju. Ograniczenie użycia wojsk litewskich poza granicami Litwy, współdziałanie Wojsk Polskich na Litwie.

      Wzajemna używalność baz terytorialnych, kolei i dróg. Jednolite Naczelne Dowództwo w czasie wspólnych operacji przy pozostawieniu gros sił litewskich pod własnym dowództwem”[68].

      Dalsze kroki w tej materii były wszak zależne od pertraktacji politycznych, które, jak wiemy, zakończyły się niepowodzeniem, a kością niezgody miała pozostać na wiele lat kwestia przynależności państwowej Wilna i Wileńszczyzny. Polsko-litewskiej konwencji wojskowej nie podpisano, a górę wzięła daleko posunięta wzajemna nieufność. Może jednak rację mają ci, którzy twierdzą, że żołnierzom łatwiej jest się porozumieć niż politykom czy dyplomatom. Albo też Beck i płk Kleščinskas prowadzili tylko grę pozorów wobec opinii międzynarodowej, a zwłaszcza Ligi Narodów, i starali się okazać choć odrobinę dobrej woli w sprawach w gruncie rzeczy drugorzędnych, mając zarazem świadomość bardzo niewielkiej szansy na rozstrzygnięcie podczas negocjacji w Brukseli spraw pierwszorzędnych[69].

      W liście z 18 maja 1921 roku adresowanym do mjr. Świtalskiego Juliusz Łukasiewicz zapowiadał wysłanie Becka następnego dnia do Warszawy „z dokładnymi raportami i ustnymi sprawozdaniami”, co miało zapobiec ewentualnym nieporozumieniom podczas posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu Ustawodawczego[70]. Dowodzi to zaufania, jakim cieszył się młody oficer wśród członków polskiej delegacji. Niewykluczone, że Beck wrócił jeszcze do stolicy Belgii. W oczekiwaniu na wyniki brukselskich pertraktacji kilkakrotnie udał się bowiem do Paryża. Nad Sekwaną miał okazję poznać marsz. Ferdinanda Focha, któremu dwa lata później będzie towarzyszył w podróży do Polski, oraz kilku wpływowych polityków francuskich, w tym premiera i zarazem ministra spraw zagranicznych Aristide’a Brianda oraz ministra wojny Jeana-Louisa Barthou[71]. Kontakty te będą owocować w przyszłości.

      Zaraz po jego powrocie z misji do Brukseli pojawił się pomysł wysłania Becka na stałą placówkę do stolicy Francji w charakterze pierwszego attaché wojskowego. Bardzo możliwe, że myśl ta wyszła od Wieniawy. Zyskała też aprobatę Piłsudskiego.

      Sprawa uzyskania dla Becka agrément władz francuskich, a następnie okoliczności odwołania go z tej placówki były wielokrotnie przedmiotem badań i skrupulatnych dociekań historyków. Działo się tak nie przez przypadek. W gruncie rzeczy chodzi bowiem o ustalenie źródeł animozji pomiędzy Francuzami a Beckiem, nie tylko rzutujących na oceny formułowane nad Sekwaną o polskim oficerze i w przyszłości ministrze spraw zagranicznych, ale też prowadzących do fantastycznych oskarżeń pod jego adresem o działalność agenturalną, które to pomówienia o wiele dziesięcioleci przeżyły bohatera tej książki (i to pomimo że historycy już dawno udowodnili bezzasadność plotek i oskarżeń wymierzonych w Becka, rozbrajając w ten sposób jego czarną legendę). Dlatego też kwestie te zostaną omówione oddzielnie, jako że wiążą się ściśle z pracą bohatera książki w polskim wywiadzie (aczkolwiek bez nadmiernego akcentowania szczegółów dostępnych dla zainteresowanych czytelników w innych publikacjach)[72].

      A zaczniemy, odwracając chronologię zdarzeń, pozwoli to bowiem pokazać prawdziwą siłę czarnej legendy Becka.

      Pod koniec sierpnia 2009 roku, w przededniu obchodów siedemdziesiątej rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, akredytowani w Moskwie polscy dziennikarze odnaleźli na oficjalnej stronie internetowej Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji

Скачать книгу