Скачать книгу

wojskowej Becka w wolnej Polsce. Otóż rozkaz dotyczący formowania 1. Baterii Artylerii Konnej został wydany 11 listopada 1918 roku jeszcze przez Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej w Lublinie, na którego czele stał Ignacy Daszyński. Zadanie spadło na barki kpt. Witolda Właszczuka, którego wspierał jako pierwszy oficer baterii i zarazem zastępca por. Jan Dunin-Wąsowicz. To właśnie ci oficerowie, a zwłaszcza drugi spośród wymienionych, rozpoczęli formowanie oddziału. Beck mógł włączyć się do akcji dopiero później. Kapitan Właszczuk 3 grudnia został oddelegowany do innych zadań, a komendę nad oddziałem przejął kpt. Gustaw Kiwerski. Co więcej, pomiędzy 19 a 27 grudnia 1918 roku nowo tworzona formacja wojskowa zmieniła nazwę, początkowo na 3. Baterię Artylerii Konnej, a następnie na 3. Konną Baterię. Do jej formowania wykorzystano sprzęt pozostawiony przez Austriaków, w tym cztery nie najnowsze armaty polowe 90 mm wzór 1875. Niemałą część kadry oficerskiej i podoficerskiej stanowili żołnierze wywodzący się z 1. Pułku Artylerii Legionów Polskich. Wśród szeregowców zaś nie brakowało inteligenckiej młodzieży z Lubelszczyzny. W baterii panował duch legionowy[5]. Oddajmy głos Wincentemu Solkowi, byłem legionowemu ułanowi, który w taki sposób opisał owe wydarzenia: „Miesiąc minął jak z bicza trzasnął, ochotnicy z cywilów stali się już żołnierzami i nowy nasz dowódca, porucznik Beck, legionowy oficer artylerii, zapowiada wymarsz pod Lwów. Mija jeszcze tydzień na ostatecznych przygotowaniach i w przeddzień świąt Bożego Narodzenia jesteśmy gotowi do wymarszu w pole, jako półbateria konna. W wieczór poprzedzający wymarsz urządzamy koleżeńską kolację na pożegnanie Lublina, a rano ładujemy się na pociąg. Wieczorem jesteśmy już w Hrubieszowie, skąd wkrótce udajemy się nad Bug do Dołhobyczowa, przydzieleni do grupy gen. [Jana] Romera, operującego przeciwko Ukraińcom”[6].

      Z cytowanych wyżej słów wynika, że Beck nie dowodził całą 3. Konną Baterią, lecz jedynie półbaterią, a dokładnie: najpierw tylko 1. Plutonem. Do Hrubieszowa dotarł wraz ze swoimi podkomendnymi 22 grudnia 1918 roku – został tam przydzielony do grupy pod dowództwem ppłk. Władysława Beliny-Prażmowskiego i skierowany do majątku Dołhobyczów. 6 stycznia 1919 roku do Becka dołączył 2. Pluton 3. Konnej Baterii. Dowództwo nad całością połączonych sił przejął kpt. Kiwerski[7].

      Dla Becka rozpoczął się kilkutygodniowy okres służby frontowej w początkowej fazie walk o granicę wschodnią II Rzeczypospolitej. W pierwszych dniach pobytu na linii dowodzony przez niego pluton był niepokojony alarmami nocnymi. 2 stycznia uczestniczył w akcji bojowej, której celem było zdobycie Sulimowa i Waręża położonych na południe od Dołhobyczowa, dwa dni później zaś ostrzeliwał wieś Uhrynów znajdującą się na wschód od pozycji zajmowanych przez Polaków. W dalszych walkach uczestniczyły już oba plutony pod dowództwem kpt. Kiwerskiego. W nocy z 7 na 8 stycznia artylerzyści zajęli pozycje bojowe na drodze łączącej Oszczów z Honiatynem, wspierając atakującą piechotę. Ukraińcy ściągnęli w ten rejon swoją artylerię, która celnym ogniem raziła pododdziały 3. Konnej Baterii. Straty na szczęście nie były zbyt duże. Po kilkudniowych dość intensywnych walkach artylerzystów odesłano do Kadłubisk, gdzie pełnili służbę alarmową. Stacjonowali tam do 20 stycznia, kiedy to odesłano ich na odpoczynek do Hrubieszowa[8].

      Właśnie na postoju w Kadłubiskach, najpewniej 15 stycznia 1919 roku, zjawił się por. Dunin-Wąsowicz, który przywiózł Beckowi rozkaz przekazania dowództwa oddziału innemu oficerowi i stawienia się w Belwederze na spotkanie z Piłsudskim. Józef nie miał pojęcia o celu swojej podróży do Warszawy[9].

      Wedle przekazu cytowanego wielokrotnie Konrada Wrzosa Beck zameldował się pierwszy raz w życiu w Belwederze w lutym 1919 roku. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można stwierdzić, że musiał to być sam początek tego miesiąca. Wskazuje na to dalszy rozwój wydarzeń. Naczelnik Państwa, znający pochlebne opinie wystawiane naszemu bohaterowi w okresie wyprawy tego ostatniego na Wschód, zamierzał mianować Becka adiutantem misji wojskowej wysyłanej do Bukaresztu, nie kryjąc bynajmniej, że traktuje go jako zaufanego człowieka i „swojego” oficera. Na czele delegacji postawiono gen. Roberta Lamezana de Salinsa. Celem wyprawy były nie tylko rozmowy z władzami rumuńskimi na temat przepuszczenia do Polski znajdującej się wówczas w okolicach Odessy 4. Dywizji Strzelców Polskich dowodzonej przez gen. Lucjana Żeligowskiego, ale też nawiązanie kontaktów z Francuską Misją Wojskową w Rumunii, z gen. Henri-Mathiasem Berthelotem na czele – chodziło o omówienie stosunku państw ententy do bolszewików i Ukraińców[10]. Wybór Becka do składu misji nie był przypadkowy. Wynikał z kilku przyczyn. Po pierwsze, miał on całkiem spore i świeże doświadczenia z misji na Wschód, gdzie na własne oczy mógł się przekonać o stosunku bolszewików oraz Ukraińców do Polaków i polskich formacji wojskowych. Po wtóre, dysponował już pewnym, choć skromnym bagażem doświadczeń z pertraktacji prowadzonych z Francuzami w Jassach. Po trzecie wreszcie – czego bynajmniej nie wolno bagatelizować – Piłsudski całe grono zaufanych współpracowników i oficerów posłał lub zamierzał wkrótce posłać do Paryża, gdzie trwała konferencja pokojowa skupiająca uwagę całego świata. Nad Sekwanę wyjechali między innymi Leon Wasilewski, Stanisław Patek, Michał Sokolnicki, Kazimierz Dłuski, Władysław Baranowski, Bolesław Wieniawa-Długoszowski, January Grzędziński, Roman Michałowski, Tadeusz Zwisłocki. W tym miejscu należy poczynić ważne zastrzeżenie: fakt, że to właśnie Becka wysłano do Bukaresztu, nie wynikał z braku innego kandydata. Chodziło raczej o poszerzanie kręgu zaufanych oficerów, którym Piłsudski dawał szansę sprawdzenia się podczas zagranicznych misji. Nie będzie zatem przesadą stwierdzenie, że Beck nieoczekiwanie dla siebie stanął przed możliwością zdawania wyjątkowego egzaminu, po którego zaliczeniu mógł awansować do elitarnego grona bliskich współpracowników Naczelnika Państwa.

      Misja wojskowa gen. Lamezana de Salinsa przybyła do Bukaresztu 13 lutego 1919 roku (wedle niektórych źródeł dwa dni później). Jej szef określany był w źródłach mianem attaché wojskowego „wysłanego przez rząd polski w Warszawie”[11]. Przystąpiono do rozmów z gen. Berthelotem. 17 lutego Beck sporządził raport na ich temat. Jak podkreślił na wstępie, francuski generał przyjął Polaków bardzo uprzejmie, wbrew obawom, jakoby sprzyjał Ukraińcom. Opinie gen. Berthelota i oficerów z jego otoczenia o możliwości prowadzenia przez ententę aktywnej polityki na wschodzie Europy były jednak negatywne. Dotyczyło to akcji zarówno przeciwko bolszewikom, jak i Ukraińcom, z którymi przedstawiciele koalicji nolens volens prowadzili negocjacje. Beck słusznie konstatował, że Francuzi dysponują „na całym południowo-wschodnim terenie” Europy zaledwie jakimiś czterema dywizjami, a armia rumuńska znajduje się w opłakanym stanie. Drogę do zmiany tej sytuacji i szansę na podjęcie aktywnych działań widział w bezpośrednim oddziaływaniu na Paryż, choć niedwuznacznie dawał do zrozumienia, że łatwe to nie będzie, bo we francuskiej stolicy górę brały „doktrynersko-teoretyczne kombinacje polityczne”. W podsumowaniu stwierdził lakonicznie, acz celnie: „teoretyczną przychylność bezwzględnie mamy, ale praktyczne jej znaczenie bardzo słabe”. Przy okazji pochwalił sposób prowadzenia rozmów przez gen. Lamezana[12]. Być może uwaga ta wynikała z prośby Piłsudskiego, aby podczas misji obserwował również swojego bezpośredniego przełożonego. Wiadomo, że w trakcie rozmów z gen. Berthelotem podjęto jeszcze szereg innych kwestii, w tym technicznego wsparcia ze strony ententy dla armii polskiej w postaci uzbrojenia i umundurowania, pomocy w zawarciu rozejmu z Ukraińcami, wreszcie informowania Warszawy o negocjacjach prowadzonych z atamanem Petlurą, przywódcą Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL), z którą Polacy toczyli wówczas walki jako sojuszniczką Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (po akcie zjednoczenia obu państw ukraińskich 20 stycznia 1919 roku dla tej ostatniej formalnie obowiązywała nazwa – Zachodnioukraińskie Obwody URL). Gen. Berthelot wiele obiecać nie mógł. Nie wykluczał wysłania do Polski oficera łącznikowego, który przedstawi stan pertraktacji z Petlurą; zgodził się także na dostawy zaopatrzenia dla dywizji gen. Żeligowskiego, a nawet na ułatwienia w zakresie werbunku do niej Polaków przebywających na terenie Rumunii. Ta ostatnia sprawa znalazła pomyślny finał i za zgodą Rumunów w Bukareszcie, Czerniowcach i Kiszyniowie otwarto biura werbunkowe[13].

      Nie

Скачать книгу