Скачать книгу

i byłego podoficera służącego wcześniej w legionowych taborach, którego imię i nazwisko najpewniej bezpowrotnie przepadło w mrokach dziejów. Aleksander Holiczenko jako przyczynę zdemaskowania Becka przez osławioną czerezwyczajkę (sowiecką policję polityczną, WCzK) wskazał natomiast dużą liczbę przepustek wydawanych przezeń dla Polaków, którym w ten sposób umożliwiał ucieczkę przed bolszewikami. „Halicki” w porę został ostrzeżony o grożącym mu niebezpieczeństwie przez Kwapińskiego i zdążył opuścić Orzeł. Po latach wspominał z humorem, że okres dowodzenia oddziałem im. Montwiłła-Mireckiego nigdy nie został mu zaliczony do czasu służby[147]. Rzeczywiście – w zachowanych dokumentach wojskowych trudno taki staż na stanowisku dowódczym w Orle odnaleźć.

      Pospieszna ucieczka z miasta nad Oką stała się także udziałem Tokarzewskiego. Obaj panowie całkiem przytomnie postanowili powrócić do Moskwy, gdzie mogli wciąż liczyć na wsparcie Pużaka i tamtejszej komórki POW. Nie przeliczyli się, tym bardziej że pogoń wysłana za nimi z Orła podążyła w kierunku południowym, ku granicy ukraińskiej, a zatem w stronę przeciwną niż faktyczna marszruta uciekinierów. Dalsze informacje na temat drugiego pobytu Becka w Moskwie są bardzo nieprecyzyjne. Wedle Ścibora za zbiegami z Orła bolszewicy wysłali listy gończe, oferując za ich aresztowanie wcale spore sumy: za Tokarzewskiego 20 tysięcy, za Becka 15 tysięcy rubli. Jak widać, proporcje zostały zachowane, bo przecież major znaczył więcej niż porucznik. Ten sam autor podał, że obaj peowiacy uzyskali po raz wtóry wsparcie od Pużaka, który zapewnił im bezpieczne mieszkanie na przedmieściach Moskwy w „daczy” należącej do członkiń rodziny rozstrzelanych oficerów rosyjskich. Jeśli tak było, to trudno uznać ten fakt za sprzyjający konspiracji, ponieważ bolszewicy obserwowali mieszkania, kwatery i domy należące do „wrogów ludów”, a za takowych uznawano rodziny oficerskie. Beck wszakże w relacji przekazanej Konradowi Wrzosowi sprawę przedstawił nieco inaczej. Co prawda, potwierdził, że ukrywali się z Tokarzewskim na moskiewskich przedmieściach, ale dla bezpieczeństwa każdą noc spędzali gdzie indziej. Jedno nie ulega wątpliwości – z jedzeniem było marnie. Wiele lat później Beck wspominał swoim współpracownikom, w tym sekretarzowi Domanowi Rogoyskiemu, że żywił się głównie… śledziami i czekoladą[148]. Tych produktów w Moskwie Anno Domini 1918 nie brakowało.

      W lecie tamtego roku stolica Rosji stawała się coraz mniej bezpieczną przystanią dla przeciwników komunizmu. 5 września 1918 roku Rada Komisarzy Ludowych po wysłuchaniu referatu Feliksa Dzierżyńskiego przyjęła postanowienie o „czerwonym terrorze”, w którym zapisano, „że sowiecką republikę należy zabezpieczyć od wrogów klasowych poprzez izolowanie ich w obozach koncentracyjnych, że [trzeba] skazać na rozstrzelanie wszystkie osoby powiązane z organizacjami białogwardyjskimi, spiskami i buntami, że należy opublikować nazwiska wszystkich rozstrzelanych, jak również podstawę skazania ich na taki wyrok”[149].

      Beck i Tokarzewski postanowili wracać do Kijowa. Planowali przedrzeć się aż na Kubań, gdzie formowały się polskie oddziały. Droga na północ, ku Murmaniowi, a potem ewentualnie do Francji czy Skandynawii, była już zamknięta. O listy polecające wystarano się ponownie u moskiewskich działaczy PPS. Najpewniej od nich obaj oficerowie otrzymali również pieniądze. Niewykluczone, że były one przeznaczone na dalszą działalność niepodległościową na terenie Rosji i pochodziły ze wspomnianych wyżej źródeł francuskich jako rezultat zabiegów Sokolnickiego oraz Struga. Beck słowem o tym nie wspomniał w relacji przekazanej wiele lat później Wrzosowi. Wedle Ścibora zaopatrzyli się jeszcze „na wszelki wypadek” w bomby gelignitowe, czyli nitroglicerynowy materiał wybuchowy[150].

      Najtrudniejszym etapem tej odbywanej koleją podróży było przekroczenie pasa neutralnego oddzielającego terytorium pozostające we władaniu bolszewików od terenów zajętych przez Ukraińców i Niemców. Odbywały się tam szczegółowa rewizja osobista i dokładne badanie każdej osoby. Szukano przede wszystkim byłych oficerów armii rosyjskiej i wszelkich osób podejrzanych, przy czym do tej drugiej kategorii mógł być zaliczony każdy, kto nie spodobał się czujnym czekistom. Kara była tylko jedna i natychmiastowa – śmierć za pobliskim wzgórzem, gdzie stał karabin maszynowy i co jakiś czas słychać było strzały. Tokarzewski i Beck nie mieli żadnych szans, żeby pozytywnie przejść rewizję, ponieważ mieli fałszywe dokumenty oraz zbyt wiele kompromitujących „fantów”. W trakcie krótkiej narady obaj panowie spierali się, kto weźmie plecak z bombami i pieniędzmi, decydując się tym samym na pewną śmierć. Oddajmy głos Ściborowi: „Tokarzewski był zdania, że do niego jako do przełożonego należy prawo decyzji, Beck zaś twierdził, że gdy on się poświęci, Tokarzewski ma szanse spełnienia swojej misji. W rezultacie postanowiono ciągnąć losy. Los padł na Tokarzewskiego, który jednak przed prawie niechybną śmiercią postanowił zaryzykować.

      Wzdłuż kolejki oczekującej na rewizję przechadzał się czekista w skórzanej kurtce z groźnie przewieszonymi na krzyż pistoletami. Twarz jego jednak, jak wydawało się Tokarzewskiemu i Beckowi, była wybitnie polska. Tokarzewski wdał się z nim w rozmowę, przy czym czekista przyznał się, że jest Polakiem. I choć początkowo niechętnie słuchał, w końcu uległ perswazjom Tokarzewskiego, że przecież ma papiery polecające i pieniądze partii, że jedzie do swoich na robotę polityczną, i tak skutecznie wstawił się za nimi, że przepuszczono ich bez rewizji i kontroli jako zaprzyjaźnionych towarzyszy partyjnych”[151].

      Trudno dziś orzec jednoznacznie, czy relacja ta jest ścisła i zgodna z faktami. Jej autor na pewno pomylił daty, pisząc, że Tokarzewski z Beckiem wyjechali z Moskwy „w końcu kwietnia lub maju”. Powrót z rosyjskiej stolicy do Kijowa wedle naszych szacunków odbywał się prawdopodobnie we wrześniu 1918 roku, choć ustalenie dokładnej daty jest problematyczne. Nie należy wszak zapominać, że w momencie ukazania się tekstu Ścibora w poczytnych „Wiadomościach” Tokarzewski miał możliwość ustosunkowania się doń i jego ewentualnej weryfikacji. Nie ma śladu, aby to uczynił. Niewykluczone, że właśnie on był źródłem informacji dla autora artykułu.

      Przed Beckiem, który ponownie otarł się o śmierć w trakcie eskapady na Ukrainę i do Rosji, droga do Kijowa stała otworem. Powrót nad Dniepr zakończył drugi etap wyprawy na Wschód, trwający zapewne około trzech miesięcy i niepozbawiony momentów dramatycznych. W tym czasie działania konspiracyjne, informacyjno-dyplomatyczne i wojskowe łatwiej już było Polakom prowadzić na terenach Ukrainy niż w Rosji pod władzą bolszewików. Ci ostatni coraz mocniej dokręcali śrubę kontroli i zarazem przemocy, kładąc podwaliny pod budowę systemu totalitarnego.

      Po przybyciu do Kijowa Beck został mianowany oficerem mobilizacyjnym KN 3[152]. Jego pobyt nad Dnieprem nie trwał jednak zbyt długo. 21 września 1918 roku dotarli tam kierujący pracami POW Rydz i Sokolnicki – ten ostatni zdążył już wrócić z Moskwy do Kijowa trasą wiodącą przez Orzeł, następnie udał się do Krakowa, skąd ponownie trafił na Ukrainę[153]. Postanowili oni kontynuować rozmowy w imieniu obozu piłsudczykowskiego nie tylko z endekami i przedstawicielami innych polskich orientacji politycznych, ale też z reprezentantami ententy. Tym razem jednak postanowiono udać się do Jass, gdzie znajdowała się czasowo siedziba władz rumuńskich, z królem Ferdynandem I na czele, i korpusem dyplomatycznym. Przebywał tam także dyplomatyczny przedstawiciel Francji w randze posła Auguste-Felix-Charles de Beaupoil hrabia de Saint-Aulaire ze swoim personelem i całkiem sporym gronem oficerów wywiadu[154]. Dla Francuzów Jassy były doskonałym miejscem obserwacji nie tylko tego, co się dzieje na terenie Rumunii, ale też wydarzeń rozgrywających się na Ukrainie, w południowej Rosji i na ziemiach polskich.

      Rydz i Sokolnicki wyjechali z Kijowa do Jass 27 września. Do delegacji został dołączony również por. Beck, już teraz dobrze zorientowany w sprawach formacji polskich na Wschodzie i aktywności POW. Była to jego pierwsza misja o charakterze dyplomatyczno-wojskowym, a miał ich wypełnić jeszcze wiele w najbliższych latach. Nie jemu wszakże, ale starszym od niego Rydzowi i Sokolnickiemu przypadła główna rola w rozmowach z Francuzami. Beck otrzymał jednakże konkretne zadanie. Było nim nawiązanie kontaktu – poprzez sztab aliancki w Jassach – z Armią

Скачать книгу