Скачать книгу

płk. Rómmla, który obdarzył go zaufaniem, nie zważając na to, iż wywodzi się z formacji legionowych, a nie z armii rosyjskiej. Dowodzi to nie tylko sporej dozy otwartości dowódcy, ale i nieprzeciętnych zdolności i niemałych umiejętności Becka w zakresie spraw wojskowych, które potrafił wykorzystać w zupełnie nowym, nieznanym sobie otoczeniu. W praktyce „Halicki” wykonywał obowiązki szefa Sztabu Brygady[122]. To właśnie Beck kontrasygnował rozkazy wydawane przez płk. Rómmla[123]. Własną ręką szkicował również ordre de bataille jednostki (m.in. zachowały się sporządzone przez niego w Zabużu 22 maja 1918 roku schematy z podpisem „J. Halicki”)[124], a 5 czerwca przygotował podane wyżej szczegółowe zestawienie stanu liczbowego oddziałów wchodzących w skład jednostki, materiału artylerii konnej (wciąż 12 dział i 1080 pocisków do dział polowych oraz zaledwie 24 do dział górskich), samochodów („12 lekkich, 3 pancerne, 20 ciężarowych”)[125].

      Co ciekawe, Beck wraz z płk. Rómmlem opracował plan przeprowadzenia Lekkiej Brygady do I Korpusu Polskiego stojącego na Białorusi w rejonie Bobrujska. Akcja byłaby ryzykowna, bo zamierzano pozostawić tabory i przebijać się tylko siłami zdolnymi do szybkiego przemieszczania się, ale zarazem zgodna z dyrektywami szefostwa KN 3. 21 maja 1918 roku płk Rómmel wraz z „Halickim” przygotowali dwa dokumenty adresowane do gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego, dowódcy I Korpusu. W pierwszym z nich sformułowano prośbę o przyjęcie Oddzielnej Lekkiej Brygady pod komendę gen. Dowbor-Muśnickiego w związku ze stanowczą deklaracją gen. Osińskiego, że nie uważa on jednostki dowodzonej przez płk. Rómmla za podległą jego komendzie. W dokumencie szczegółowo przedstawiono także stan Oddzielnej Lekkiej Brygady, skrupulatnie wymieniając liczbę oficerów, żołnierzy, koni, dział i samochodów. W drugim, obszerniejszym piśmie zatytułowanym „Raport” Rómmel i Beck przedstawili losy jednostki, w tym udział w kwietniowych walkach z ukraińskimi chłopami, akcentując z jednej strony coraz bardziej stanowcze żądania rozbrojenia Polaków wysuwane przez Austriaków, z drugiej zaś – chęć dalszej służby ojczyźnie. Dokumenty miał dostarczyć gen. Dowbor-Muśnickiemu kawalerzysta por. Bronisław Peretjatkowicz, któremu powierzono obowiązki oficera łącznikowego pomiędzy I Korpusem i Lekką Brygadą[126]. Tyleż ambitny, co ryzykowny pomysł przebijania się na Białoruś upadł w momencie kapitulacji I Korpusu, co nastąpiło w ostatnich dniach maja 1918 roku[127].

      Losy pozostawionej na łaskę i niełaskę Austriaków Lekkiej Brygady były już wówczas przesądzone. W nocy z 9 na 10 czerwca Polacy zostali otoczeni przez dywizję Węgrów wyposażonych w artylerię i karabiny maszynowe ustawione na pozycjach do strzału. Rano zjawili się parlamentariusze, którzy zasłaniali się rzekomym zaleceniem Rady Regencyjnej o tej treści, aby bez większych targów uzyskać zgodę na demobilizację. Polacy znów zwołali naradę dowódców. Oficerowie brygady nie bez słuszności domniemywali, że jest to decyzja Niemców realizowana przez Madziarów i Austriaków, która wpisywała się świetnie w znany już scenariusz likwidacji Korpusów Polskich I i II. Podjęcie walki byłoby szaleństwem. Zdecydowano się podpisać umowę o demobilizacji, której warunki były honorowe. Oficerowie mieli prawo zatrzymać broń, a nawet dalej nosić mundur za zgodą „Naczelnego Komendanta Polskiej Siły Zbrojnej”[128]. Tłumacząc konieczność przyjęcia ultimatum postawionego przez emisariuszy armii austro-węgierskiej, płk Rómmel pisał: „Ciężkie losu koleje, które dotknęły I i II korpusy Wojsk Polskich, sięgnęły i nas. Wobec przewagi zbyt widocznej, wobec konieczności zaoszczędzenia krwi Polskiej, a głównie – wobec jasno wyrażonej woli Najdostojniejszej Rady Regencyjnej, za stosowne uznałem przyjąć ultimatum, które nam przez Naczelną Komendę Armii C. i K. Austro-Węgierskich zostało postawione w dniu dzisiejszym”[129].

      10 czerwca 1918 roku oznaczał dla Becka koniec niemal trzymiesięcznej służby w III Korpusie i zarazem pierwszego etapu wyprawy na Wschód w charakterze emisariusza POW[130]. Zadań postawionych przez kierownictwo organizacji nie udało mu się wypełnić, bo też ich realizacja nie była możliwa. Przekonał się o tym na własnej skórze „Barta”. Pułkownik Rómmel został internowany. Jego późniejszy stosunek do Becka był życzliwy i niepozbawiony szacunku. Kiedy w 1921 roku powołano komisję mającą rozpatrywać wnioski o odznaczenia dla byłych żołnierzy III Korpusu, nie kto inny jak właśnie Rómmel wśród kilku innych kandydatów zaproponował do jej składu także bohatera tej książki. Propozycję uzasadniał udziałem Becka w walkach i rozeznaniem wśród osób, które na odznaczenia zasługiwały[131].

      W momencie kapitulacji i demobilizacji III Korpusu nie wszyscy zamierzali oddać się w ręce Austriaków. Beck postanowił kontynuować swoją działalność konspiracyjną. Ryzyko było potrójne. W umowie o demobilizacji zastrzeżono wyraźnie, że każdy przeciwny jej postanowieniom zostanie potraktowany jak jeniec wojenny i odesłany do Austro-Węgier, a jego broń stanie się zdobyczą wojenną. Nie było to jeszcze nic strasznego, bowiem dopiero odkrycie przez władze austriackie, że por. Halicki to nie kto inny jak dezerter z pułku honwedów w Sopron, groziło Beckowi postawieniem przed sądem wojskowym i daleko idącymi konsekwencjami. Najgorszy los mógłby go jednak spotkać z rąk ukraińskich chłopów. Gdyby się zorientowali, że pojmali przebranego oficera polskiego, który dwa miesiące wcześniej uczestniczył w walkach przeciwko nim pod Niemirowem i Grzywaniem, najpewniej byłoby to równoznaczne z wyrokiem śmierci wykonanym bez żadnego sądu. Beck i tak był w lepszej sytuacji niż trzy miesiące wcześniej, kiedy to przedzierał się na Ukrainę sam. Tym razem towarzyszyli mu mjr Włodzimierz Kownacki z kawalerii i por. Jan Świerczyński z artylerii. Obaj pochodzili z zaboru rosyjskiego i co ważniejsze, dobrze znali kresowe realia. Dla „Halickiego” punktem docelowym był Kijów wraz ze znajdującą się tam KN 3. Beck dotarł tam po przejściu austriackiego kordonu otaczającego III Korpus i krótkim zapewne pobycie w folwarku Kownackich. Przypuszczalnie około połowy czerwca 1918 roku zameldował się kierującemu pracami organizacyjnymi KN 3 kpt. Leopoldowi Kuli[132].

      W końcu maja 1918 roku komendanci POW na Wschodzie oraz żołnierze byłych Korpusów I i II na zwołanej w Kijowie naradzie ustalili, że będą kontynuować działalność przeciwko państwom centralnym, ale nie zarzucą również pomysłów formowania oddziałów polskich na terenie byłego Imperium Rosyjskiego. Po rozbiciu przez Niemców i Austriaków korpusów polskich do dotychczasowych zadań doszło jeszcze udzielanie pomocy żołnierzom z rozbrojonych formacji, kierowanie ich do innych jednostek lub do pracy konspiracyjnej, a nawet wysyłanie do Armii Polskiej we Francji, chociaż kpt. Kula stanowczo sprzeciwiał się pomysłom odsyłania nad Sekwanę wszystkich chętnych do dalszej walki. Nie bez słuszności uważał, że polskie formacje wojskowe powinny powstawać jak najbliżej kraju, aby w odpowiednim momencie były gotowe do dalszej walki o niepodległość. W grę wchodziły takie tereny jak południowa Rosja, Murmań czy nawet Syberia. Nie zapomniano także o Moskwie, dokąd zaczęto posyłać przybyłych z kraju emisariuszy POW. Za gen. Józefem Hallerem ruszył tam Wieniawa, używający w tym czasie pseudonimu „dr Julian Marjański”, który zamierzał namówić osławionego walką ze wszystkimi trzema zaborcami byłego dowódcę II Brygady i II Korpusu, by ten pozostał w Rosji i przejął komendę nad polskimi oddziałami. Dzięki swoim przedwojennym kontaktom z Paryża Długoszowski nawiązał relacje z oficerem wywiadu francuskiego kpt. Pierre’em Laurentem, a za jego pośrednictwem z attaché wojskowym gen. Jeanem Lavergne’em. Tym samym droga do rozmów z przedstawicielami ententy została otwarta. Do Moskwy podążyli zatem w celach politycznych emisariusze Konwentu Organizacji A Michał Sokolnicki i Andrzej Strug. POW chciała podjąć aktywną działalność wszędzie tam, gdzie istniała możliwość sformowania polskiego oddziału[133]. Plany te determinowały dalsze losy Becka.

      W ślad za Wieniawą kpt. Kula zdecydował się wysłać trzech byłych oficerów legionowych, mjr. Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza, dobrze nam znanego Zwisłockiego i właśnie Becka, w głąb Rosji, by kontynuowali wojskową pracę organizacyjną. W Moskwie mieli się oni porozumieć z miejscową komórką POW, zapoznać z aktualną sytuacją i podjąć dalsze działania[134]. Wedle późniejszej relacji Sokolnickiego Beck i Zwisłocki mieli być wojskowymi doradcami jego i Struga

Скачать книгу