Скачать книгу

umiał narzucać swoją wolę podwładnym, a równocześnie był dobrym i sympatycznym kolegą. Szybko więc uzyskał stopień oficerski w artylerii drugiej brygady Legionów Polskich i zdobył cenne odznaczenie bojowe, krzyż Virtuti Militari”[67].

      W armii austro-węgierskiej

      W przeciwieństwie do innego Galicjanina, a swojego późniejszego przyjaciela, kawalerzysty i adiutanta Piłsudskiego por. Bolesława Długoszowskiego (ps. „Wieniawa”), ppor. Józef Beck nie został zaliczony do kategorii zwolnionych w trybie administracyjnym przez generała-gubernatora okupowanej przez wojska niemieckie części Królestwa Polskiego Hansa Hartwiga von Beselera. Oficerowie zwolnieni „na własną prośbę” mieli zostać zaliczeni do innej kategorii. Wśród artylerzystów było ich trzynastu, w tym młody Beck. Dokładnie taka sama liczba oficerów z regimentów należących do I Brygady, czyli 1. i 5. Pułków Piechoty, zadeklarowała chęć wstąpienia do armii austro-węgierskiej[68]. Był to rezultat nakazanego odgórnie przez Piłsudskiego protestu zwieńczonego kryzysem przysięgowym w Legionach. Jak wynika z tego porównania, wśród artylerzystów duża grupa sympatyzowała z kolegami z I Brygady.

      Dymisja oficerów z Legionów i odkomenderowanie „na własną prośbę” do armii austro-węgierskiej poddanych Habsburgów wbrew pozorom nie były wcale takie łatwe do zrealizowania. Tydzień po tym, jak Beck zakończył służbę w Legionach, ich Komenda otrzymała rozkaz ustalenia szarż zwolnionych oficerów, którzy nie posiadali stopni austriackich. Problem polegał na tym, że szarże legionowe Austriacy traktowali jedynie jako obowiązujące prowizorycznie na czas wojny. Nie przenoszono ich zatem automatycznie do cesarsko-królewskiej armii. Odejście z szeregów legionowych nie było wszak tożsame z degradacją do stopnia szeregowca. Dlatego też podjęto decyzję, aby oficerom legionowym, którzy nie posiadają szarż oficerskich austriackich, przydzielić prowizorycznie stopnie podoficerskie: sierżanta w piechocie, wachmistrza w kawalerii i – konsekwentnie jako jego odpowiednik – ogniomistrza (Feuerwerker) w artylerii[69]. W takim też stopniu Beck, zaprawiony już oficer frontowy, rozpoczął swoją ledwie kilkumiesięczną służbę w armii austro-węgierskiej. Ostatecznie został zakwalifikowany jako Einjährig-Freiwilliger Feuerwerker, czyli jednoroczny ochotnik ogniomistrz. Był to stopień przysługujący tym, którzy mieli co najmniej maturę i ochotniczo zgłosili się do służby wojskowej. Biorąc pod uwagę dotychczasowe wykształcenie Becka i zgłoszenie się do austriackich szeregów „na własną prośbę”, wszystko było zgodne ze stanem faktycznym. Beck jako ów jednoroczny ochotnik ogniomistrz podpisywał oficjalne dokumenty[70].

      Austriacy skierowali go najpierw do Radymna, gdzie przeprowadzający reorganizację gen. Schilling usiłował raz jeszcze, acz bezskutecznie, złamać opór oficerów legionowych, próbując przekonać ich do orientacji austriackiej lub przynajmniej austro-polskiej. Zwolennicy tej ostatniej wciąż stali wiernie u boku Habsburgów, licząc na włączenie Królestwa Polskiego, a może i innych ziem zaboru rosyjskiego, do Austro-Węgier, rozciągnięcie nań autonomii, a w przyszłości może nawet przekształcenie monarchii dualistycznej w trialistyczną – Austro-Węgro-Polskę. Dla piłsudczyków rozwiązanie takie było absolutnie nie do przyjęcia. Świadomi rosnącej słabości habsburskiej monarchii, dążyli bowiem do uzyskania niepodległego państwa bez jakichkolwiek związków z mocarstwami zaborczymi. Po krótkim epizodzie w Radymnie Beck trafił do stolicy Galicji jako podlegający poborowi do wojska[71]. Wedle zapisu w dzienniku jednego ze świadków owych wydarzeń – podobnie zresztą jak jego pułkowi koledzy Schaetzel czy Jerzy Englisch – jeszcze z górą miesiąc po formalnym zwolnieniu z Legionów przechadzał się on po Lwowie w legionowym mundurze[72].

      Jak większość swoich kolegów – byłych oficerów legionowej artylerii, którzy nie chcieli służyć w Polskim Korpusie Posiłkowym, Beck został skierowany ze Lwowa do szkoły artyleryjskiej. Najwyraźniej austriackie władze wojskowe nie zamierzały wcielać politycznie podejrzanych poddanych do batalionów karnych. Wręcz przeciwnie, dały im możliwość zdobycia dodatkowych kwalifikacji i wiedzy w zakresie spraw militarnych, a nawet nie zamykały drogi do dalszej kariery w szeregach armii. Beck trafił na kurs do Kaiserliche und königliche Vereinigte Reserve-Offiziers-Schule für Feld und Gebirgs-Artillerie in Pozsony. Za tą długą i nieco skomplikowaną nazwą kryje się C.K. Zjednoczona Szkoła Oficerów Rezerwy Artylerii Polowej i Górskiej w Bratysławie. Ponieważ miasto to znajdowało się na terenie ówczesnych Węgier, używano też węgierskiej nazwy Pozsony, niekiedy jednak zamiennie z niemieckim Pressburg.

      Na kurs do Bratysławy skierowano kilkunastu byłych oficerów legionowej artylerii, którzy złożyli podanie o dymisję. Poza Beckiem znaleźli się tam między innymi kpt. Przemysław Barthel de Weydenthal i por. Kazimierz Schally (którzy niebawem podobnie jak on zostaną wysłani w charakterze emisariuszy Polskiej Organizacji Wojskowej na Wschód), syn byłego komendanta Legionów por. Antoni Durski-Trzaska czy ppor. Tadeusz Frank de Flottenschild Wiszniewski. Ten ostatni to były dezerter z armii austriackiej, którą porzucił dla Legionów; w przyszłości już jako podpułkownik Wojska Polskiego znajdzie się wśród ofiar walk na ulicach Warszawy w okresie zamachu majowego. W grupie kursantów byli również przyszli dyplomaci, służący w czasach II Rzeczypospolitej najczęściej na stanowiskach attaché wojskowych: ppor. Wojciech Fyda, ppor. Tadeusz Schaetzel, ppor. Tadeusz Zwisłocki i chor. Roman Michałowski. Szkolenie trwało od listopada 1917 do stycznia 1918 roku[73]. Zdecydowana większość wymienionych miała za sobą całą epopeję legionową, od sierpnia 1914 roku. Wielu posiadało wysokie odznaczenia austriackie, które mogli nosić tylko oficerowie, i bogate doświadczenie bojowe. Tymczasem przyszło im zasiąść w ławach szkolnych obok około czterdziestu młodzieńców, którzy ledwie ukończyli średnie szkoły i mieli być przeszkoleni na oficerów rezerwy. Komendant kursu kpt. Scharabon szybko się zorientował, że ma do czynienia z grupą doświadczonych byłych oficerów frontowych. Nieświadom najpewniej ich statusu jako „politycznie podejrzanych”, wyszedł z inicjatywą wystosowania petycji do Ministerstwa Wojny, w sprawie przywrócenia Polakom stopni oficerskich. Znalazł nawet poparcie dla tego pomysłu ze strony miejscowego dowódcy brygady artylerii. Rzecz jasna, zabiegi te spełzły na niczym. Z ministerstwa przyszła odpowiedź odmowna, nadto uzupełniona niedwuznaczną sugestią, aby bacznie przyglądać się byłym oficerom legionowym ze względu na ich polityczne orientacje. Nakazano, aby koniecznie odbyli oni szkolenie w trybie normalnym wraz z pozostałymi kursantami. Kapitan Scharabon „przy kieliszku dobrego wina węgierskiego” nie omieszkał podzielić się tymi informacjami z Polakami, pomimo że miały one charakter ściśle poufny[74].

      Pobyt w Szkole Oficerów Rezerwy w Bratysławie wyraźnie Beckowi doskwierał. 27 grudnia 1917 roku skierował on na ręce dowódcy Polskiego Korpusu Posiłkowego gen. Schillinga podanie o przeniesienie do tejże formacji, która nie była niczym innym jak kontynuacją Legionów Polskich. Jednocześnie zwrócił się z prośbą o wysłanie go na bezpłatny urlop, skrupulatnie powołując się na obowiązujące przepisy. Podanie Becka zostało odrzucone[75]. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że formułując taką prośbę, zachował się nieracjonalnie. Ledwie bowiem miesiąc wcześniej podczas poufnych spotkań przedstawicieli pułków legionowych nie kto inny jak Wieniawa, traktowany przecież przez kolegów jako powiernik przebywającego wówczas w magdeburskim więzieniu Piłsudskiego, wypowiedział znamienne słowa: „Dziś społeczeństwo już wie, że my walczymy o wojsko, o niepodległość – więc dziś my wracając z powrotem do Legionów bez uzyskania czegośkolwiek zdezorjentowalibyśmy zupełnie opinię publiczną, co byłoby dla naszej sprawy fatalnem”[76].

      Zabiegi podejmowane przez członków poselskiego Koła Polskiego w Wiedniu, aby władze austriackie stworzyły możliwości powrotu do szeregów wojskowych oficerom i żołnierzom zwolnionym z Legionów, jak na razie nie przynosiły rezultatu. Miały w tym pomóc ustępstwa na rzecz sprawy polskiej i podporządkowanie byłych Legionów władzy narodowej. Mając na względzie poruszone powyżej kwestie, podanie Becka należy rozpatrywać najpewniej jako próbę wydostania się z armii austro-węgierskiej, ale bynajmniej nie po to, aby wiernie służyć

Скачать книгу