Скачать книгу

2) połączenia wszystkich korpusów i wszelkich potencjalnych możliwości dla stworzenia na Wschodzie poważnych Sił Zbrojnych. Miedziński – zgodnie z decyzją Głównego Komendanta POW obejmował Komendę Naczelną na Wschodzie (K.N. 3); ja zostawałem zastępcą Komendanta i szefem sztabu Komendy. Lis – otrzymał zadanie zorganizowania roboty peowiackiej na terenie I-go Korpusu. Do pomocy przybyli inną drogą czterej oficerowie legionowi: Kazimierz Schally, Michał Gałązka, [Tadeusz] Śmigielski i [Stanisław] Siciński”[115].

      Nie był to spokojny okres w dziejach III Korpusu. 10 kwietnia we wsi Pieczary na Podolu uzbrojeni chłopi ukraińscy rozbroili niewielki tabor polskich ułanów. Następnego dnia podobny incydent wydarzył się w Rogoźnie. Łączność ze stacjonującym w Niemirowie i jego okolicach 7. Pułkiem Ułanów pod dowództwem płk. Henryka Kuncmana została zerwana. Podjęto decyzję o odsieczy. Sprawa była istotna także ze względu na zaopatrzenie, ponieważ w Niemirowie znajdowały się magazyny żywności i składy materiałów wojennych. W trakcie walk zginął płk Kuncman. 14 kwietnia do miejscowości Dzwonicha przybyły w odwodzie kompania piechoty, Legia Rycerska z Tywrowa i artyleria z Gniewania, z „Bartą” na czele. W tym ostatnim oddziale znajdował się por. Beck, który zdążył już wrócić z Kijowa. Użycie artylerii było o tyle zasadne, że partie chłopskie składały się z byłych żołnierzy armii rosyjskiej mających za sobą doświadczenie walk na froncie, były dobrze uzbrojone, dysponowały łącznością telefoniczną, a nawet ambulansem. Ich siły w rejonie Bracławia i Niemirowa szacowano nawet na piętnaście tysięcy ludzi. „Barta” wdał się najpierw w pertraktacje z Ukraińcami, którzy tymczasem ściągnęli pod Niemirów dodatkowe siły i przystąpili do ataku na miasto. Część obrońców Niemirowa została wymordowana przez Ukraińców. W pierwszym rzędzie zabijano oficerów. Dopiero 15 kwietnia oddziały pod komendą „Barty” rozpoczęły działania ofensywne. Dzięki wsparciu ognia artyleryjskiego udało się Legii Rycerskiej sforsować Boh w okolicach Kanawy i Strzelczyńców. Doszło jednak do groźnej sytuacji, ponieważ Ukraińcy spod Niemirowa obeszli od południa oddziały „Barty” i znaleźli się na tyłach polskiej artylerii. Niechybnie doszłoby do tragedii, gdyby nie okupiona wysokimi stratami szarża szwadronu ułanów. W obawie przed kolejną próbą otoczenia „Barta” nakazał odwrót do Dzwonichy, a później jeszcze dalej na północny zachód do Tywrowa. Wycofywanie się nie było łatwe, ponieważ Polacy wciąż byli atakowani przez oddziały ukraińskie. Polskim żołnierzom udało się jednak zabrać ze sobą amunicję, żywność i ekwipunek. Ostatecznie oddział „Barty” stanął w Gniewaniu, przez który przechodziła linia kolejowa łącząca Kijów z Odessą, co dawało szansę wycofania się w razie potrzeby jeszcze dalej. W dniach 16–17 kwietnia stoczono szereg potyczek z Ukraińcami. Obecność artylerii i karabinów maszynowych dawała Polakom przewagę. Obsadzone przez polskie oddziały wioski w okolicach Gniewania trzeba było jednak opuścić, ponieważ oddziały chłopów ukraińskich stawały się coraz liczniejsze. „Barta” postanowił bronić się do końca za murami gniewańskiej cukrowni. Walki trwały jeszcze 18 kwietnia, kiedy to artyleria kartaczami odparła atakujących Ukraińców. Dywizjon Rómmla odrzucił przeciwników kontratakiem „w ręcznym boju”. Odparcie ataku odsunęło zagrożenie tylko na jakiś czas. Siły ukraińskie wciąż rosły, gdy tymczasem polskie malały na skutek ponoszonych strat. Kończyła się też amunicja. Wówczas do akcji włączyli się Austriacy, którzy zaniepokojeni kilkudniowymi walkami, przysłali ze Żmerynki do Gniewania kompanię piechoty, z płk. Mieczysławem Lindem na czele. On też doprowadził do zawieszenia broni[116].

      Oddziały pod komendą „Barty” wraz z taborami przeszły 19 kwietnia do Winnicy. Doszło tam do dramatycznych wydarzeń. Pułkownik Barthel de Weydenthal opowiedział się bowiem za szukaniem porozumienia z Ukraińcami i podjęciem wspólnej walki przeciw Niemcom i Austriakom. Było to zgodne z instrukcjami POW, choć mało realne w ówczesnych warunkach. Tymczasem większość oficerów oskarżyła „Bartę” o to, że nie udzielił wsparcia obrońcom Niemirowa i nie wezwał na pomoc Austriaków. Odmówiono mu prawa do dowodzenia i stanowczo odrzucono koncepcję walki przeciwko państwom centralnym. Zderzyły się zatem dwie racje i dwa odmienne punkty widzenia. W takiej sytuacji emisariusz POW podał się do dymisji, przekazał dowództwo płk. Rómmlowi i opuścił Winnicę. Nowy dowódca zgodził się na żądania Austriaków, aby rozmieścić oddziały III Korpusu w rejonie Pików–Janów–Chmielnik na północny zachód od Winnicy. Gdyby odmówił, Polacy zostaliby natychmiast rozbrojeni. Tę ostatnią decyzję Rómmel podjął bez zgody gen. Osińskiego, który uznał ów krok za niegodny[117]. Jeszcze miesiąc później z oburzeniem pisał do „Najdostojniejszej Rady Regencyjnej w Warszawie”: „Dnia 18 kwietnia, już po zawarciu umowy, oddziały polskie otrzymały ultymatywne żądanie pod groźbą rozbrojenia od władz austrjackich wojskowych natychmiastowego przeniesienia się do rejonu Janów–Pików–Chmielnik.

      W czasie tym byłem obecny w Kijowie w celu przyspieszenia zwołania komisji dla ułożenia zasad egzystencji Wojsk Polskich na Ukrainie. Oddział, pod dowództwem pułkownika Rummla [tak w tekście – M.K., M.W.] bez mojej zgody rozkaz władz austrjackich wykonał. Dnia 22 kwietnia r.b. władze austrjackie, nie czekając na wynik obrad wspomnianej komisji, jednostronnie przedłożyły Dowódcy oddziału tzw. 3 korpusu Wojsk Polskich do podpisania deklarację dając termin 24 godziny do namysłu. […]

      Z uwagi na to, że deklaracja powyższa została podpisana bez jakiegokolwiek mandatu ze strony Rządu Polskiego i bez mojej zgody, że oddaje ona bez zastrzeżeń pomieniony oddział pod rozkazy władz austrjackich wojskowych, że jest wyraźnym dowodem braku karności wojskowej, wydałem rozkaz, że nie uważam wobec zaszłych wypadków oddział ten należącym do składu Wojsk Polskich na Ukrainie. W chwili obecnej oddział ten znajduje się w rejonie wskazanym przez władze austrjackie”[118].

      Innymi słowy, III Korpus wykluczono z szeregów wojsk polskich. Co więcej, znalazł się on pod kuratelą austriacką, czego chcieli uniknąć emisariusze POW. Jeszcze po latach wybitny piłsudczyk i historyk Wacław Lipiński pisał o „gorszących scenach winnickich”, wyraźnie stając po stronie „Barty”[119].

      Beck nie wycofał się wraz z „Bartą” i pozostał u boku płk. Rómmla. Można zaryzykować hipotezę, że nie chciał łatwo rezygnować z wykonania zadania, jakim było przeorientowanie oficerów oraz żołnierzy III Korpusu przeciwko państwom centralnym i podtrzymanie dążeń niepodległościowych. Dopóki oddział istniał, wciąż było to możliwe, nawet w tak trudnych warunkach. Trwał więc na posterunku. Może stanowiło to także dowód, że konspiracja piłsudczykowska była wielostopniowa, a zatem głębsza, niż przypuszczamy. Nie wiemy, jakie instrukcje Beck odebrał niewiele wcześniej podczas wizyty w Kijowie od przełożonych z KN 3. Nie można wykluczyć jeszcze jednej hipotezy. „Halicki”, znając już stosunki panujące w III Korpusie, zwłaszcza nastawienie oficerów i żołnierzy po ciężkich walkach z ukraińskimi chłopami, spodziewał się klęski akcji podjętej być może w najbardziej nieodpowiednim do tego momencie przez „Bartę” i nie chciał się zdekonspirować. Nie bez racji w opracowaniu na temat wojsk polskich na Wschodzie napisano: „POW obsadza przy Rumlu [tak w tekście – M.K., M.W.] w charakterze szefa sztabu por. Halickiego /Beka/, który prowadzi forsowną pracę organizacyjną i agitacyjną, aby oddziały te do walki z austryjakami przygotować”[120].

      Po przyjęciu żądań austriackich sztab III Korpusu, z płk. Rómmlem na czele, stanął w Zabużu, artyleria zaś w Uładówce. 29 kwietnia, po naradzie dowódców oddziałów, co wskazuje na kolegialne podejmowanie decyzji, postanowiono zmienić nazwę oddziału na Oddzielną Lekką Brygadę III Korpusu Polskiego. Na początku maja 1918 roku składała się ona z Oddzielnego Dywizjonu Artylerii Konnej (504 ludzi i 12 dział), 7. Pułku Ułanów, dwóch kompanii Legii Rycerskiej, oddziału szwoleżerów, szwadronu karabinów i taborów. Łącznie liczyła 1822 ludzi. Miesiąc później jej liczebność wzrosła do 121 oficerów i 2026 żołnierzy. Wśród oficerów i żołnierzy atmosfera była daleka od doskonałej. Panowało ogólne rozprężenie. W rozkazie z 17 maja 1918 roku płk Rómmel nie szczędził gorzkich słów podkomendnym, którzy

Скачать книгу