Скачать книгу

trudności. Po dotarciu do Moskwy Beck i Tokarzewski spotkali się z wybitnym działaczem socjalistycznym Kazimierzem Pużakiem, który jako członek Komisariatu do spraw Polskich miał dobre kontakty z przywódcami bolszewickimi. Wedle informacji podanych wiele lat później przez ministra Jerzego Ścibora wystarał się on dla Becka i Tokarzewskiego o polecenie wyjazdu do Orła, gdzie w tym czasie gromadzili się żołnierze narodowości polskiej. Bohater książki miał otrzymać nominację na dowódcę pułku, a jego kompan jako starszy stopniem – na dowódcę całej brygady. Dokumenty miały być opatrzone podpisami wszechwładnego Lwa Trockiego, a zatem stanowiły nie byle jaki glejt, może nawet najlepszy, jaki wówczas można było zdobyć[137]. Możliwe jednak, że pisana z górą czterdzieści lat po wydarzeniach i zapewne zasłyszana od kogoś relacja Ścibora nie była ścisła, ponieważ sam Pużak sprawę pomocy dla polskich żołnierzy przybywających do rosyjskiej stolicy, w tym emisariuszy POW, przedstawił inaczej: „Wyłoniła się paląca potrzeba lokowania ich, no i obdzielenia odpowiednimi dokumentami. Tę sprawę załatwiało się prosto aż do śmieszności. Mandat delegacyjny opiewał, że okaziciel z ramienia P.P.S. jedzie tam i tam – poczym figurowała ogromna pieczęć Centralnego Kom[itetu] wyk[onawczego] P.P.S. w Rosji po polsku i po rosyjsku w otoku. Ten prawdziwy hieroglif otwierał wszędzie drogę i dostęp do wszelkich instytucji sowieckich. Wielu nie rozumiało napisu, ale będąc władzą nie przyznawało się do tego. A wielu po prostu nie fatygowało się czytać, gdyż sama wielkość «pieczati» – budziła respekt”[138].

      Najpewniej taki właśnie dokument otrzymał Beck, choć w przeciwieństwie do Tokarzewskiego i Wieniawy Pużak nie wymienił go w swojej relacji z nazwiska. Jeszcze przed wyjazdem do Orła Tokarzewski i Beck spotkali się ze Stefanem Hubickim, późniejszym generałem Wojska Polskiego, działającym w Moskwie z ramienia POW. Do ich spotkania doszło zapewne w pierwszej połowie lipca 1918 roku[139]. Jak widać, sieć organizacji funkcjonowała dobrze, choć aresztowanie Wieniawy w końcu czerwca 1918 roku było dowodem na to, że i bolszewicki aparat represji przeciwko POW w Moskwie działał coraz sprawniej. Wedle niektórych źródeł akcja wymierzona w piłsudczyków inspirowana była przez Niemców, a dokładniej – ambasadora w Rosji Sowieckiej Wilhelma von Mirbacha, który w ten sposób chciał storpedować działania zmierzające do formowania oddziałów polskich przeciwko państwom centralnym. Była ona na rękę i bolszewikom, którzy między innymi przez aresztowanie Długoszowskiego chcieli wymusić na Polakach wstępowanie w szeregi Armii Czerwonej, nie godząc się tym samym na tworzenie oddziałów narodowych. W polityczne zawiłości Beck się jednak nie angażował. Rozmowy w tym zakresie prowadzili stojący znacznie wyżej w hierarchii peowiackiej i piłsudczykowskiej Hołówko, Sokolnicki oraz Strug[140]. Dwaj ostatni z wymienionych przeprowadzili w pierwszej połowie lipca 1918 roku w Moskwie szereg rozmów w konsulacie francuskim ze wspomnianym już gen. Lavergne’em i konsulem generalnym Josephem-Fernandem Grenardem. Snuli dość fantastyczne wizje dotyczące wpływów obozu piłsudczykowskiego na terenie Austro-Węgier, które mogłyby zostać wykorzystane do rozkładu monarchii Habsburgów, a nawet wywołania rewolucji na terenach okupowanych przez Austriaków. Jej rozpoczęcie planowano wszakże dopiero na luty–kwiecień 1919 roku. Bardziej realnie brzmiały słowa na temat przekazania entencie informacji zbieranych przez POW na temat stanu i kondycji oddziałów niemieckich oraz austriackich na ziemiach polskich i na froncie włoskim. Z ust emisariuszy Konwentu Organizacji A padły też obietnice podjęcia akcji dywersyjnej przeciwko liniom komunikacyjnym wykorzystywanym przez wojska państw centralnych. Sokolnicki nie wahał się prosić Francuzów o wsparcie finansowe na „całość potrzeb na przygotowanie racyonalne rew[olucji]”. Padły konkretne sumy – większe ze strony Polaków, znacznie mniejsze ze strony Francuzów. Nie wiadomo, czy pieniądze faktycznie zostały wówczas przekazane obozowi piłsudczykowskiemu. Do sprawy tej jeszcze wrócimy.

      Francuzi nie mogli zrozumieć, dlaczego piłsudczycy oraz narodowi demokraci w przełomowych chwilach dziejów nie potrafili znaleźć wspólnego języka i iść razem ku temu samemu celowi, jakim była niepodległa Polska. Sokolnicki dość mgliście zapewniał, że porozumienie z Komitetem Narodowym Polskim, z Romanem Dmowskim na czele, jest na wyciągnięcie ręki, a reprezentanci jego obozu gotowi są udać się do Paryża, aby je sfinalizować[141].

      Tymczasem Beck miał się przedostać do Orła jako były jeniec 4. Pułku austriackiej piechoty (tzw. Deutschmeistrów), w czym pomóc miała mu biegła znajomość języka niemieckiego z wiedeńskim akcentem. W takim charakterze miał występować, w razie gdyby wpadł w ręce bolszewików[142].

      Orzeł nieprzypadkowo był miejscem zbierania się Polaków. Jedna z najważniejszych postaci w mieście to wiceprzewodniczący, a od września 1918 roku przewodniczący Komitetu Wykonawczego miejscowej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich Jan Kwapiński, działacz Polskiej Partii Socjalistycznej wypuszczony z carskiego więzienia dzięki rewolucji lutowej. W swoich pamiętnikach pisał po latach, że polscy socjaliści faktycznie rządzili w Orle[143]. Większość z nich stanowili właśnie byli więźniowie polityczni tutejszej tiurmy, wśród których nie brakowało obytych z bronią członków Organizacji Bojowej PPS. W mieście istniała również polska organizacja harcerska, w której szeregach działali między innymi Witold Pilecki – podczas drugiej wojny światowej więzień Auschwitz, autor raportów o zagładzie Żydów, zamordowany przez komunistów w 1948 roku, i Tadeusz Żenczykowski – później publicysta, polityk, szef Wydziału Propagandy Armii Krajowej. Po zawarciu traktatu brzeskiego do miasta zaczęli napływać z zachodnich prowincji Imperium Rosyjskiego także Żydzi i Łotysze. Nie brakowało i rozmaitych poszukiwaczy przygód czy zwykłych bandytów, którzy byli plagą ówczesnej rewolucyjnej Rosji. Bandytyzm, czasami dobrze skrywany za partyjną czy ideologiczną frazeologią, dawał się mocno we znaki również mieszkańcom Orła. Skupieni w mieście Polacy i inni członkowie Rady Delegatów postanowili podjąć walkę z przestępcami. W ich dyspozycji znajdowało się około 150 żołnierzy i 50 uzbrojonych cywili, w tym 30 członków PPS. Po rozgromieniu bandytów przystąpiono do formowania oddziału polskiego, którego trzon stanowili przybyli do Orła żołnierze zdemobilizowani z rozmaitych formacji i uzbrojeni w glejty otrzymane od Pużaka, a także byli legioniści uwolnieni z miejscowego obozu jenieckiego oraz mieszkający w mieście Polacy, przeważnie uciekinierzy z ziem Królestwa Polskiego. Zaczął on działać pod szyldem POW. Kluczową rolę w jego utworzeniu odegrali były sierżant I Brygady Legionów Józef Skwarnicki oraz prezes Związku Młodzieży Polskiej w Orle Stanisław Swianiewicz, w przyszłości świadek zbrodni katyńskiej, któremu udało się nawiązać kontakty z moskiewską komórką POW reprezentowaną przez ppor. Włodzimierza Stanisława Sekundę, a także z reprezentantami Rady Polskiej Zjednoczenia Międzypartyjnego. W szkoleniu pomagał były oficer rosyjski Julian Skokowski. Wedle zachowanych źródeł przez szeregi oddziału, najpierw planowanego jako pluton, potem kompania, przeszło około czterdziestu członków i sympatyków POW[144]. Komenda odbywała się w języku polskim, a Kwapiński uzyskał gwarancje, że oddział nie będzie wykorzystywany do walk wewnętrznych, zwłaszcza zaś do tłumienia rozruchów chłopskich. Jego komisarzem politycznym został Stanisław Berger z PPS, były więzień carski. Oddział, na wyrost nazywany w niektórych źródłach i opracowaniach batalionem, a nawet pułkiem, nosił imię Józefa Montwiłła-Mireckiego. Pierwszy jego komendant został zawieszony z powodu malwersacji. Wtedy właśnie zjawił się w Orle por. Beck, któremu Kwapiński zaproponował objęcie komendy nad jednostką. Propozycja została przyjęta. Trudno dziś ustalić datę tego zdarzenia. Musiało to być latem 1918 roku, najpewniej w sierpniu. W spisanych znacznie później źródłach pamiętnikarskich pojawia się mało prawdopodobna informacja o tym, jakoby to właśnie Beck – „Halicki” miał „nawrócić” oddział przesiąknięty już ideologią komunistyczną na służbę ojczyźnie i podporządkować go POW[145]. Biorąc pod uwagę dyscyplinę, orelska kompania w opinii Kwapińskiego należała do najpewniejszych. Szeregowcy uzbrojeni byli w karabiny, oficerowie w rewolwery. Na wyposażeniu były też kulomioty, czyli karabiny maszynowe, a nawet trzy działa polowe. Z jednostką wiązano pewne plany polityczne. Otóż w momencie wystąpienia Ukraińskiej Republiki Ludowej, z atamanem Symonem Petlurą

Скачать книгу