Скачать книгу

mówią: „Chcę się dobrze bawić!”, ale rozumieją przez to: Chcę, żeby zależało mi na tyle, aby angażować się w to, czego się ode mnie oczekuje, na takim samym poziomie jak wtedy, kiedy gram w gry wideo.

      Wolelibyśmy usłyszeć: Chcę nauczyć się geometrii. Mimo to zadowalamy się słowami: „Muszę nauczyć się geometrii, żeby dostać się na studia”. Ale jak możemy wprowadzić trochę więcej szczerego zapału do obowiązków?

      Pierwszorzędny program nauczania nużącego przedmiotu niekoniecznie stanowi rozwiązanie; jest równie kuszący jak gromadzenie zapasów od rana do wieczora. Lepiej zainwestować czas w rozważania nad tym, w jaki sposób uczą się twoje dzieci, zamiast nad tym, czego je nauczyć. Proces kształcenia możliwy jest nie dzięki lepszym programom, ale dzięki lepszym doświadczeniom, które reformator szkolnictwa, William A. Reinsmith, nazywa „bliskością edukacyjną”[1].

      Okazuje się, że istnieje zbiór zasad, które pomagają dzieciom się uczyć – powodują one bliską relację między najróżniejszymi przedmiotami, umiejętnościami i tematami. Wiem, że wdrażanie długich list nie zachęca. Ale nie martw się. Masz mnie! A ja zamierzam zaproponować prosty system rozprawienia się z tym gigantem krok po kroku.

      Szczęśliwie udało mi się podzielić te zasady na trzy grupy, z których każda uwzględnia cztery supermoce edukacji. Nie musisz używać ich wszystkich w odniesieniu do każdego przedmiotu codziennie aż do końca świata i o jeden dzień dłużej. Przeglądaj kolejne rozdziały, kiedy poczujesz, że wciągają cię ruchome piaski nudy albo buntu. Zacznij od testowania jednej supermocy na miesiąc. Czy udało ci się wyrównać oddech? Świetnie!

      Oto dwanaście supermocy:

      ◆ cztery supermoce czarowania: niespodzianka, tajemnica, ryzyko i przygoda,

      ◆ cztery supermoce nauki: ciekawość, kooperacja, kontemplacja i celebrowanie,

      ◆ cztery porty wejścia: umysł, ciało, serce i duch.

      JAK ZROBIĆ UŻYTEK Z CZĘŚCI DRUGIEJ

      Przeczytaj. Polub. Zastosuj. W ramach przyspieszonego kursu korzystaj z jednej supermocy tygodniowo (co da dwanaście tygodni). Jeśli jesteś typem, który nie znosi planować (to tak jak ja, przyjacielu!), czerp z tych rozdziałów wtedy, kiedy ci wygodnie.

      ZASADA „JEDEN NARAZ”

      Działaj wolno, żeby nabrać rozpędu. Kiedy wprowadzasz nowości w swojej szkole domowej, ograniczaj się do jednej naraz.

      1. Przygotuj się. Wybierz jeden przedmiot / jedną koncepcję / jeden program / jedną zasadę. Następnie poćwicz, zdobądź odpowiednie materiały, zrób kopie, zorganizuj się, rozważ różne pomysły, przeczytaj instrukcje. Poznaj „tę nowość”. Znajdź chwilę w ciągu dnia. W tym okresie możesz zatrudnić nianię do pomocy albo posadzić dzieci przed telewizorem. Zrób sobie prezent w postaci czasu na przygotowanie, kiedy jesteś w szczytowej formie.

      2. Wykonaj. Zaplanuj sobie dzień wolny od wszelkich innych zobowiązań (żadnych wizyt u dentysty, gotowania dla przyjaciółki, która właśnie urodziła, żadnych lekcji w ramach kooperatywy). Zrezygnuj z innych lekcji – matematyki, historii i łaciny – i skup się tylko na tym, co cię akurat interesuje. Wyłącz telefon, komputer i nikogo nie wpuszczaj do domu.

      3. Delektuj się. Ciesz się chwilą. Skup się na reakcjach swoich dzieci. Obserwuj je; zwróć uwagę, czy się angażują. Nie myśl z wyprzedzeniem o tym, co zrobisz jutro albo za tydzień. Rozsmakuj się w tym doświadczeniu.

      4. Odtwórz. Tydzień później dobrze zastanów się nad tym, co działo się podczas tamtej chwili przeżywanej zgodnie z zasadą „jeden naraz”. Porozmawiaj o tym. Zapytaj, co zapamiętały twoje dzieci. Wspólne wspominki tworzą ciepłą atmosferę w szkole domowej i kształtują kulturę twojej rodziny.

      Kiedy wprowadzasz do szkoły domowej po jednym elemencie naraz, tworzysz przestrzeń dla kolejnego. Zachowujesz energię na czerpanie przyjemności z dodatkowych programów albo praktyk, jeśli traktujesz każdy z nich na zasadzie „jeden naraz”. Zapewniasz swoim dzieciom edukację charakteryzującą się jakością, a nie pośpiechem. Dzięki temu dzieci zaczną wierzyć, że kiedy prezentujesz im nową koncepcję, najprawdopodobniej jest ona dobra. Takie radosne doświadczenia budują zaufanie. I pamiętaj, że czasami najbardziej wyjątkowe i głębokie z chwil spędzanych z twoimi dziećmi zdają się nie mieć żadnej wartości edukacyjnej.

      ROZDZIAŁ 4

      CZTERY MOCE CZAROWANIA

      Niespodzianka, tajemnica, ryzyko i przygoda

      Spora część nauczania i uczenia się dotyczy aspektów praktycznych – pragmatycznych, użytecznych porad: «tak to się robi». Znaczny udział naszej wiedzy pedagogicznej jest empiryczny, oparty na dowodach i logicznie spójny. Ale nic z tego nie tłumaczy tych magicznych, tajemniczych momentów [w procesie kształcenia], które sprawiają, że po plecach przechodzą nam ciarki, a serce zaczyna mocniej bić.

      MARYELLEN WEIMER, THOSE MAGICAL AND MYSTERIOUS LEARNING MOMENTS

      Naszą wirującą kulą ziemską rządzą cztery podstawowe prawa fizyki – moce, o których się nie uczyłam, a mimo to jedna z nich dzień po dniu przytwierdza moje stopy do podłoża, za co jestem ogromnie wdzięczna. Na tej samej zasadzie podróż w świat odważnej edukacji umożliwiają cztery moce czarowania. Możesz nie zdawać sobie sprawy, w jakim stopniu poprawiają twoje życie, nawet teraz. Od czasu do czasu zdarzy ci się wpaść na orbitę jednej z tych sił zapewniających magiczny pył, a wtedy twoje życie wyda ci się nagle turbodoładowane, rozkoszne, a nawet seksowne. Potem, nie z twojej winy, radość i optymizm rozpłyną się w powietrzu, a ty będziesz się zastanawiać, dlaczego popsuto ci całą zabawę.

      Każda komedia romantyczna, bajka i każdy park rozrywki zależą od czterech mocy czarowania: niespodzianki, tajemnicy, ryzyka i przygody. Zakochanie, poród, podróż do nowego kraju, przejażdżka na rollercoasterze – wszystkie te doświadczenia generują pokłady zadziwienia i miłości. A istoty ludzkie łakną czarów.

      Edukacja naszych dzieci idzie w parze z całym ładunkiem fantazji, bez względu na to, czy płacisz za szkołę prywatną, męczysz lokalne władze o przydzielenie ci odpowiedniego nauczyciela dla twojej pociechy, czy też podejmujesz się trudnego zadania polegającego na wyedukowaniu dziecka w domu. Rodzice, z którymi rozmawiam, pielęgnują swoje wizje szczęśliwych, zmotywowanych uczniów realizujących zróżnicowane programy szkolne i zainteresowania. Nauczyciele domowi oczekują od swoich dzieci, że prześcigną rówieśników uczących się w szkołach, i zakładają, że robią coś źle, jeśli nie każdy dzień obfituje w naukowe podboje i optymizm. Oczywiście! Ponieważ kiedy mierzysz tak wysoko – marzysz o szczerozłotej edukacji pociech – każda przeszkoda wydaje się nie do pokonania, niczym ciernisty gąszcz strzegący śpiącej królewny.

      STYL ŻYCIA, A NIE PROGRAM

      Edukacja domowa, którą goszczę pod moim dachem i poznaję od ponad trzydziestu lat, nie jest samodzielnym tworem, „czymś” niezależnym od funkcjonowania rodziny. To styl życia w konkretnym gospodarstwie (mieszkaniu, domu czy też jurcie) – pielęgnowany całą dobę, trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku – gdzie brakuje skarpet do pary, ośmiolatek moczy się w nocy, a podręcznik do matematyki przepada bez wieści. Nie można zrobić sobie od niego przerwy, nawet jeśli postanowisz poświęcić całe lato na zgłębianie wiedzy o basenach pływowych, zamiast ćwiczyć tabliczkę mnożenia. Edukacja domowa trwa bez względu na to, czy trzymasz rękę na pulsie, czy nie. Proces nauki jest naturalny i nieunikniony. To, czego się nauczysz, jest twoje!

      Odkryłam, że edukacja w

Скачать книгу