Скачать книгу

zdaje się na przybytek luterański, architektura natomiast nosiła wyraźnie francuskie piętno.

      Czuła złość z powodu utraty książki. Sądziła, że zdobędzie ją za kwotę rzędu trzystu koron, czyli mniej więcej pięćdziesięciu dolarów. Anonimowy kupiec zapłacił jednak ponad osiem tysięcy dolarów za niepozorny krajoznawczy opis południowej Francji, napisany ponad sto lat temu.

      I znów ktoś wiedział o jej sprawach.

      Być może to właśnie ta osoba czekała na nią? Dwaj mężczyźni, którzy podeszli do niej po licytacji, oznajmili, że wszystko się wyjaśni, jeśli uda się na spacer do katedry i odnajdzie tam kaplicę Chrystiana IV. Uznała tę eskapadę za niezbyt rozsądną, ale jaki miała wybór? Dysponowała ograniczonym czasem, a tyle miała do zrobienia!

      Zgodnie ze wskazówkami, obeszła westybul kościoła. W nawie głównej po prawej stronie odprawiano mszę. W ławkach zasiadało około pięćdziesięciu wiernych. Muzyka z organów rozbrzmiewała we wnętrzu z metaliczną wibracją. Stephanie odnalazła kaplicę Chrystiana IV i weszła przez misternej roboty kratowaną furtę.

      W środku czekał na nią niski mężczyzna o rzadkich, rozwichrzonych włosach koloru stalowoszarego, przylegających do czaszki niczym czapka. Jego pokryta zmarszczkami twarz była świeżo ogolona. Ubrany był w jasne bawełniane spodnie i koszulę z rozpiętym kołnierzykiem oraz skórzaną kurtkę. Kiedy Stephanie podeszła bliżej, zauważyła w jego ciemnych oczach wyraz chłodu i podejrzliwości. Być może wyczuł jej niepokój, gdyż jego twarz złagodniała. Zdobył się nawet na rozbrajający uśmiech.

      – Jak to miło poznać panią, pani Nelle.

      – Skąd pan wie, kim jestem?

      – Miałem sposobność dobrze poznać prace pani męża. Był wielkim naukowcem i zajmował się kilkoma dziedzinami, które mnie interesują.

      – Jakimi? Mój mąż zajmował się wieloma zagadnieniami.

      – Główny obiekt moich zainteresowań stanowi Rennes-le-Château. Pani mąż napisał książkę na temat tak zwanego „wielkiego sekretu” tego miasteczka oraz terenów je otaczających.

      – Czy pan jest osobą, która mnie przelicytowała?

      Złożył ręce w udawanej pokorze.

      – Nie, dlatego właśnie poprosiłem panią o rozmowę. Miałem przedstawiciela, który licytował w moim imieniu, ale (podobnie jak pani, jestem pewien) zostałem zszokowany końcową ceną.

      Potrzebując chwili na zastanowienie, Stephanie obeszła królewski grobowiec. Monstrualne obrazy wielkości ściany, wykonane techniką trompe l’oeil, stwarzającą wrażenie trójwymiarowości, zakrywały olśniewające marmurowe mury. Pięć ozdobnych sarkofagów wypełniało środek wysokiego pomieszczenia zwieńczonego łukami.

      Mężczyzna wskazał na jeden z nagrobków.

      – Christian IV jest uważany za największego duńskiego monarchę, podobnie jak Henryk VIII w Anglii, Franciszek I we Francji oraz Piotr Wielki w Rosji. Całkowicie zmienił ten kraj, jego dziedzictwo jest widoczne w każdym miejscu.

      Jej jednak nie interesowała lekcja historii.

      – Czego pan chce?

      – Pozwolę sobie coś pani pokazać.

      Podszedł do metalowej kraty znajdującej się przy wejściu do kaplicy. Stephanie podążyła za nim.

      – Legenda mówi, że sam diabeł zaprojektował tę furtkę. To dzieło jest wyjątkowe. Przedstawia monogram króla i królowej oraz mnogość baśniowych stworów. Lecz proszę dokładnie obejrzeć dół kraty.

      Dostrzegła słowa wygrawerowane na dekoracyjnych metalowych prętach.

      – Napis ten głosi – podjął mężczyzna – Caspar Fincke bin ich genannt, dieser Arbeit binn ich bekannt. „Caspar Fincke moje imię brzmi, dzieło to przyniosło sławę mi”.

      Stephanie spojrzała na swego rozmówcę.

      – Do czego pan zmierza?

      – Na szczycie Rotundy w Kopenhadze, tuż przy jej zewnętrznej krawędzi, znajduje się inna krata. Jest również dziełem Finckego. Krata ta jest niska, żeby oczy mogły podziwiać dachy miasta, ale umożliwia również skok z wieży.

      Zrozumiała.

      – Ten człowiek, który skoczył dzisiaj z wieży, pracował dla pana?

      Skinął głową.

      – Dlaczego zginął?

      – Żołnierze Chrystusa toczą walkę w imię Pana, bez wahania wycinając w pień wroga; nie boją się też własnej śmierci.

      – On popełnił samobójstwo.

      – Kiedy śmierć trzeba zadać lub ją przyjąć, nie ma w niej zbrodni, lecz jedynie wielka chwała.

      – Nie wie pan, jak odpowiedzieć na moje pytanie.

      Uśmiechnął się.

      – Po prostu zacytowałem wielkiego teologa, który napisał te słowa przed ośmiuset laty. Święty Bernard z Clairvaux.

      – Kim pan jest?

      – Proszę mówić do mnie Bernard.

      – Czego pan chce?

      – Dwóch rzeczy. Po pierwsze, książki, którą oboje straciliśmy w trakcie licytacji. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie może jej pani dostarczyć. Druga rzecz znajduje się w pani posiadaniu. Została wysłana do pani pocztą jakiś miesiąc temu.

      Zachowała stoicki spokój. Ten człowiek rzeczywiście znał jej sprawy.

      – A co znajdowało się w środku?

      – Ach, to ma być test. Chce pani ocenić moją wiarygodność. W porządku. W przesyłce, którą pani otrzymała, znajdował się dziennik, niegdyś należący do pani męża; osobiste zapiski, które prowadził aż do czasu przedwczesnej śmierci. Zdałem?

      Nie odpowiedziała.

      – Chcę mieć ten dziennik.

      – Dlaczego jest taki ważny?

      – Wielu nazywało pani męża dziwakiem. Odmieńcem. Człowiekiem New Age’u. Środowisko akademickie kpiło sobie z niego, a prasa pisywała o nim w prześmiewczym tonie. Lecz ja nazywam go bystrym uczonym. Potrafił dostrzec rzeczy, których nikt inny nie widział. Niech pani spojrzy na to, co osiągnął. Zapoczątkował całe to współczesne zainteresowanie Rennes-le-Château. Jego książka pierwsza zwróciła uwagę świata na cuda związane z tym miejscem. Sprzedał pięć milionów egzemplarzy na całym świecie. To prawdziwe osiągnięcie.

      – Mój mąż sprzedał wiele książek.

      – W sumie czternaście tytułów, o ile się nie mylę, ale żaden nie odniósł takiego sukcesu jak pierwszy, Skarby Rennes-le-Château. Dzięki niemu opublikowano setki książek poświęconych temu tematowi.

      – Dlaczego uważa pan, że jestem w posiadaniu dziennika męża?

      – Oboje dobrze wiemy, że notes byłby już w moich rękach, gdyby w sprawy nie wmieszał się mężczyzna o nazwisku Cotton Malone. O ile wiem, pracował kiedyś dla pani.

      – W charakterze?

      Wydawało się, że ten człowiek rozumie, iż ona wciąż wystawia go na próbę.

      – Jest pani wysokim urzędnikiem państwowym, zatrudnionym w Departamencie Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych. Stoi pani na czele agencji o nazwie Magellan Billet. Pracuje w niej dwunastu prawników specjalnie przez panią dobranych, którzy działają pod pani osobistym nadzorem i zajmują się, że tak powiem, wrażliwymi tematami.

Скачать книгу