ТОП просматриваемых книг сайта:
Dziedzictwo templariuszy. Steve Berry
Читать онлайн.Название Dziedzictwo templariuszy
Год выпуска 0
isbn 978-83-8110-057-1
Автор произведения Steve Berry
Жанр Поэзия
Издательство OSDW Azymut
– Niech się pani nie rusza – powiedział do niej Malone po duńsku.
Spoglądał badawczo na człowieka w czerwonej kurtce. Wyraz rozpaczy wciąż przebijał z ciemnych, teraz niemal pełnych żalu oczu złodzieja. W jaskrawym świetle słońca Malone dostrzegł na twarzy tamtego kropelki potu. Wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi nie powinien posuwać się ani o milimetr naprzód. Odgłosy kroków dobiegające z dołu sygnalizowały, że za parę chwil zjawi się tu policja.
– Może trochę byś ochłonął? – zapytał, na próbę po angielsku.
W oczach Czerwonej Kurtki dostrzegł iskierkę zrozumienia, ale nóż ani drgnął. Wzrok złodzieja pobiegł ku niebu, a potem wrócił. Wydawało się, że brak mu pewności siebie, lecz to niepokoiło Malone’a jeszcze bardziej. Desperaci zwykle popełniają desperackie czyny.
– Odłóż nóż. Policja już tu idzie. Nie ma stąd wyjścia.
Czerwona Kurtka znów skierował wzrok ku niebu, potem skoncentrował spojrzenie na człowieku, który go ścigał. Malone patrzył na niego, targany niepewnością. O co mogło mu chodzić? Złodziej torebek, który ucieka na szczyt trzydziestometrowej wieży, skąd nie ma drogi ucieczki?
Kroki wyraźnie się zbliżyły.
– Policja już tu jest.
Czerwona Kurtka cofnął się ku żelaznej balustradzie, lecz wciąż mocno trzymał starszą panią. Malone czuł, że zapada jakaś ostateczna decyzja.
– Stąd nie ma ucieczki – powtórzył dobitnie.
Złodziej zacisnął uchwyt na torsie kobiety, potem chwiejnym krokiem cofnął się, teraz już opierając się plecami o zewnętrzną balustradę. Za nim i jego zakładniczką znajdowała się już tylko przepaść.
Panika zniknęła z jego oczu, ustępując miejsca spokojowi. Pchnął kobietę do przodu, a Malone chwycił ją, zanim straciła równowagę. Czerwona Kurtka przeżegnał się i z torebką Stephanie w dłoni przeskoczył nad balustradą, wykrzykując jedno słowo: „Beauseant”. Spadając, poderżnął sobie gardło.
Gdy w bramie pojawiła się policja, starsza pani się rozpłakała.
Malone puścił ją i podbiegł do balustrady.
Czerwona Kurtka leżał na bruku trzydzieści metrów niżej.
Malone odwrócił się i spojrzał ku niebu, na maszt flagowy zamontowany na szczycie obserwatorium. W nieruchomym powietrzu zwisała tam luźno duńska flaga z białym krzyżem na czerwonym tle.
Na co patrzył tamten złodziej? I dlaczego skoczył z wieży? Malone jeszcze raz spojrzał na dół i zobaczył, jak Stephanie przepycha się łokciami przez tłum gapiów, który zdążył się już zgromadzić wokół ciała Czerwonej Kurtki. Jej skórzana torebka leżała oddalona o jakiś metr od martwego mężczyzny. Malone patrzył, jak kobieta ją podnosi, a potem znika w ciżbie. Podążał wzrokiem za Stephanie, gdy przepychała się przez tłum i oddalała jedną z uliczek odchodzących od Rotundy, zmierzając w stronę ruchliwego Strøgetu. Nie obejrzała się ani razu.
Pokręcił głową, zastanawiając się nad jej pośpiesznym odejściem.
– Co, do diabła? – mruknął pod nosem.
DWA
Stephanie była w szoku. Od dwudziestu sześciu lat pracowała w Departamencie Sprawiedliwości, od piętnastu kierowała biurem Magellan Billet i nauczyła się, że jeśli coś stoi na czterech nogach, ma trąbę i pachnie orzeszkami ziemnymi, jest to z całą pewnością słoń. Nie trzeba zwieszać mu tabliczki z napisem. Innymi słowy, oznaczało to, że mężczyzna w czerwonej kurtce na pewno nie był złodziejem torebek.
Musiał zatem być kimś innym.
To znaczyło z kolei, iż ktoś orientował się w jej sprawach.
Stephanie widziała, jak złodziej skacze z wieży – właściwie po raz pierwszy była świadkiem czyjejś śmierci. Przez lata słuchała, jak mówią o tym jej agenci, ale istnieje ogromna różnica między czytaniem raportów a patrzeniem, jak ktoś umiera. Ciało grzmotnęło o bruk z głuchym, mdlącym odgłosem. Czy ten człowiek zeskoczył? Czy też Malone zmusił go do tego? Czy tam na górze doszło do walki? Czy ten mężczyzna coś powiedział, zanim podjął ów ostateczny krok?
Przyjechała do Danii w jednym tylko celu i postanowiła przy okazji złożyć wizytę Cottonowi Malone. Przed wieloma laty należał do tych, których wybrała do pierwszej dwunastki Magellan Billet. Znała jego ojca i obserwowała szybką karierę syna. Ucieszyła się, kiedy Cotton przyjął jej ofertę i przeszedł z prokuratury marynarki wojennej JAG do Departamentu Sprawiedliwości. W miarę upływu czasu wyrósł na jej najlepszego agenta. Zareagowała też głębokim przygnębieniem, kiedy przed rokiem zdecydował się odejść.
Nie widziała się z nim od tamtego czasu, chociaż parę razy rozmawiali przez telefon. Kiedy ruszył w pościg za złodziejem, zwróciła uwagę, że wysoka sylwetka Malone’a wciąż zachowała sprawność, a jego gęste, faliste włosy wciąż mają kolor jasnej sieny, podobny do barwy starych domów otaczających ją teraz. Przez blisko dwanaście lat pracy dla Stephanie zawsze był bezpośredni i niezależny. Dlatego właśnie stał się tak dobrym agentem – tym, któremu zaufała. Właściwie był kimś więcej niż jej pracownikiem.
Był też jej przyjacielem.
Nie znaczyło to jednak wcale, że życzyła sobie, by mieszał się w jej sprawy.
Pościg za mężczyzną w czerwonej kurtce pasował do Malone’a, ale jednocześnie oznaczał komplikacje. Złożenie mu wizyty teraz oznaczałoby zadawanie pytań, na które nie miała wcale zamiaru udzielać odpowiedzi.
A zatem stary przyjaciel będzie musiał zaczekać na następną okazję.
Malone wyszedł z Rotundy i ruszył w ślad za Stephanie. Kiedy zszedł ze szczytu, personel pogotowia zajmował się już parą starszych ludzi. Mężczyzna wciąż chwiał się na nogach po uderzeniu w głowę, ale nie groziło mu nic poważnego. Kobieta nie wyszła jeszcze z szoku i Malone słyszał, jak jeden z sanitariuszy nalega, by zabrać ją do oczekującego w pobliżu ambulansu.
Ciało Czerwonej Kurtki leżało na ulicy, pod jasnożółtym prześcieradłem. Policjanci zajmowali się teraz usuwaniem ludzi z miejsca tragedii. Przepychając się przez tłum, Malone patrzył, jak ktoś podnosi prześcieradło, a policyjny fotograf przystępuje do pracy. Złodziej podciął sobie gardło. Zakrwawiony nóż leżał niedaleko ręki wykręconej pod nienaturalnym kątem. Krew wciąż płynęła z poderżniętej szyi, tworząc ciemną kałużę na brukowej kostce. W czaszce widniały wgniecenia, tułów był pogruchotany, a nogi rozrzucone tak, jakby nie miały kości. Jeden z policjantów polecił Malone’owi, aby nie opuszczał miejsca zdarzenia. Chcieli go przesłuchać. Teraz jednak musiał odnaleźć Stephanie.
Wyszedł z tłumu gapiów i spojrzał ponownie w popołudniowe niebo, gdzie wysoko stojące słońce wciąż jeszcze świeciło z rozrzutnym przepychem. W zasięgu wzroku nie widać było nawet chmurki. Zapowiadała się idealna noc na oglądanie gwiazd, lecz nikt tego wieczoru nie będzie mógł odwiedzić obserwatorium na szczycie Rotundy. Nie. Obiekt został zamknięty na tę noc, ponieważ z wieży zeskoczył samobójca.
Kim mógł być ten desperat?
Myśli Malone’a stanowiły mieszaninę zdziwienia i niepokoju. Wiedział, że powinien teraz wrócić do swojej księgarni i zapomnieć o Stephanie Nelle oraz o tym, co ją tu sprowadziło. Jej sprawy przestały być jego sprawami. Wiedział też jednak, że nie zapomni.
Coś tutaj się działo, i to