Скачать книгу

iż nigdy się nie spotkaliśmy.

      – Sporo o panu wiem.

      – Czy to znaczy, że w archiwach Magellan Billet macie moje akta?

      – Pańskie nazwisko pojawia się w najdziwniejszych miejscach. Nazywamy pana podejrzaną osobą o międzynarodowych kontaktach.

      Twarz starego człowieka wykrzywiła się w grymasie, jak gdyby kazano mu odprawić bolesną pokutę.

      – Uważa mnie pani za terrorystę lub przestępcę.

      – A jest pan pierwszym czy drugim?

      Duńczyk spojrzał na Stephanie z nagłym zaciekawieniem.

      – Mówiono mi, że dysponuje pani geniuszem pozwalającym wymyślać wielkie rzeczy oraz pracowitością, dzięki której je pani realizuje. To dziwne, że przy takich zdolnościach zawiodła pani całkowicie w roli żony i matki.

      W oczach kobiety natychmiast pojawiło się wzburzenie.

      – Nic pan o mnie nie wie.

      – Wiem, że pani i Lars nie byliście ze sobą razem przez kilka lat przed jego śmiercią. Wiem, że różniliście się w bardzo wielu kwestiach. Wiem również, że drogi pani i pani syna także się rozeszły

      Na policzkach Stephanie pojawił się rumieniec furii.

      – Niech pan idzie do diabła!

      Thorvaldsen zdawał się niewzruszony jej wybuchem.

      – Jest pani w błędzie, Stephanie.

      – W jakiej kwestii?

      – W wielu kwestiach. Nadeszła pora, by poznała pani prawdę.

      De Roquefort odnalazł posiadłość dokładnie tam, gdzie się spodziewał na podstawie zdobytych informacji. Kiedy się dowiedział, kto współdziałał z Peterem Hansenem przy kupnie książki, zgromadzenie pełnego dossier tej osoby zajęło jego adiutantowi zaledwie pół godziny. Teraz, kiedy Francuz spoglądał na okazały dom należący do Henrika Thorvaldsena, który przelicytował wszystkich, doszedł do wniosku, że fakty zaczynają łączyć się w logiczną całość.

      Thorvaldsen był jednym z najbogatszych obywateli Danii, a korzenie jego rodu sięgały czasów wikingów. Posiadał imponujące udziały w licznych korporacjach. Oprócz Adelgate Glasvaerker, miał akcje brytyjski banków, polskich kopalni, niemieckich fabryk oraz przedsiębiorstw transportowych innych europejskich krajów. Na kontynencie, gdzie stare pieniądze oznaczały miliardy, Henrik Thorvaldsen znajdował się w czołówce list najbogatszych ludzi. Był dziwakiem, introwertykiem, który z rzadka tylko opuszczał swoją rezydencję. O jego hojności na polu działalności charytatywnej krążyły legendy – dotyczyło to w szeczególności osób, które przeżyły Holocaust, organizacji antykomunistycznych, a także międzynarodowych akcji pomocy medycznej.

      Thorvaldsen miał sześćdziesiąt dwa lata i mógł pochwalić się zażyłymi stosunkami z duńską rodziną królewską, zwłaszcza z samą królową. Jego żona i syn już nie żyli – żona zmarła na raka, syn natomiast zginął przed rokiem, pełniąc misję w duńskiej placówce dyplomatycznej w Mexico City. Człowiekiem, który zastrzelił zabójcę syna, był amerykański prawnik i agent służb specjalnych Cotton Malone. Istniało też powiązanie z Larsem Nelle, chociaż nie miało ono charakteru pozytywnego, gdyż Thorvaldsenowi przypisywano niezbyt pochlebne i publiczne komentarze wypowiadane na temat osoby kontrowersyjnego naukowca. Przed piętnastoma laty w Bibliotece Sainte-Genevieve w Paryżu doszło też do niemiłego incydentu, a dokładnie do gwałtownej wymiany zdań, o której francuska prasa szeroko się rozpisywała. Wszystko to mogło tłumaczyć fakt, dlaczego Henrik Thorvaldsen okazał zainteresowanie ofertą Petera Hansena, chociaż nie do końca.

      De Roqeufort zamierzał dowiedzieć się wszystkiego.

      Rześkie powietrze znad Morza Północnego napływało znad ciemnej teraz toni cieśniny Øresund, a ulewny deszcz przemienił się w mżawkę. Dwójka akolitów stała obok szefa, dwaj pozostali siedzieli w samochodzie zaparkowanym przed rezydencją, wciąż jeszcze nieco zamroczeni środkiem, który im zaaplikowano w krypcie. De Roquefort zachodził w głowę, kto mógł wtrącić swoje trzy grosze. Przez cały dzień nie wyczuł ani razu, żeby ktokolwiek deptał mu po piętach, a jednak ktoś potajemnie śledził jego ruchy. Ktoś na tyle wyrafinowany, żeby posłużyć się pociskami usypiającymi.

      Ale wszystko po kolei. Szedł teraz w kierunku żywopłotu, który rósł przed frontem rezydencji. Światło świeciło się w jednym z pokoi na parterze, z którego za dnia zapewne rozciągał się uroczy widok na morze. Francuz nie zauważył żadnych strażników, psów ani systemu alarmowego. Osobliwe, choć nie zaskakujące.

      Podszedł do okna, z którego padało światło. Zauważył auto zaparkowane na podjeździe i zastanawiał się, czy szczęście wreszcie się do niego uśmiechnęło. Ostrożnie zajrzał do środka i zobaczył Stephanie Nelle oraz Cottona Malone rozmawiających ze starszym mężczyzną.

      Uśmiechnął się. Fortuna rzeczywiście zaczęła mu znowu sprzyjać.

      Na dany znak jeden z jego ludzi wyciągnął nylonową torbę. Rozsunął zamek błyskawiczny i wyjął mikrofon. Ostrożne przymocował gumową przyssawkę do narożnika zmoczonej deszczem szyby. Najnowszy odbiornik umieszczony we wnętrzu nylonowej torby pozwalał teraz usłyszeć każde słowo wypowiedziane w jadalni.

      De Roquefort włożył do ucha miniaturowy głośnik.

      Zanim ich zabije, musi posłuchać ich rozmowy.

      – Może jednak pani usiądzie? – zapytał Thorvaldsen.

      – Dziękuję, Herr Thorvaldsen, ale jeśli pan pozwoli, postoję – odparła Stephanie, nie kryjąc pogardy w głosie.

      Starszy pan sięgnął po dzbanek z kawą i napełnił swoją filiżankę.

      – Czy mogłaby pani zwracać się do mnie w jakikolwiek inny sposób, byle nie per „Herr”? – poprosił, odstawiając naczynie. – Nie znoszę wszystkiego, co chociaż odrobinę wiąże się z niemieckością.

      Malone obserwował, jak Stephanie przejmuje kontrolę nad rozmową. Jeśli Henrik był „podejrzaną osobą” w archiwach Magellan Billet, ona na pewno wiedziała, że dziadek Thorvaldsena, jego wujowie, ciotki i kuzynostwo padli ofiarą nazistowskiej okupacji Danii. Nie spodziewał się jednak zaniechania ataku z jej strony, ale dostrzegł, że wyraz jej twarzy łagodnieje.

      – W takim razie: Henrik.

      Thorvaldsen wrzucił kostkę cukru do filiżanki.

      – Pani poczucie humoru jest znane – rzucił, mieszając cukier. – Dawno temu zrozumiałem, że wszystkie rzeczy można poukładać, rozmawiając przy filiżance kawy. Dowie się pani od kogoś znacznie więcej na temat jego prywatnego życia po wypiciu filiżanki kawy niż po wychyleniu wielkiej butli szampana czy kwarty porto.

      Malone wiedział, że Henrik potrafi łagodzić nastrój rozmówcy, opowiadając banały, a jednocześnie oceniając sytuację. Teraz pociągnął łyk kawy z buchającej parą filiżanki.

      – Jak już nadmieniłem wcześniej, Stephanie, nadeszła pora, by poznała pani prawdę.

      Podeszła do stołu i usiadła naprzeciwko Malone’a.

      – W takim razie, na Boga, niech pan skoryguje moje wcześniejsze uprzedzenia wobec pańskiej osoby.

      – Czy mogłaby je pani sprecyzować?

      – Zajęłoby to trochę czasu. Ale wymienię tylko te najważniejsze. Trzy lata temu współdziałał pan z syndykatem zajmującym się kradzieżą dzieł

Скачать книгу