Скачать книгу

ów dokument za zaginiony, po tym, jak Napoleon splądrował Watykan, ale ostatnio został odnaleziony. Lars był przekonany, że zakon wciąż istnieje, podobnie zresztą jak ja.

      – W książkach Larsa Nelle napotykamy wiele odniesień do templariuszy – przyznał Malone – ale nie przypominam sobie, by chociaż raz wyraził pogląd, iż zakon wciąż istnieje.

      Thorvaldsen przytaknął.

      – Robił to celowo. Budzili bowiem i wciąż budzą ogromne kontrowersje. Składali przysięgę ubóstwa, a jednak zgromadzili ogromne skarby i niesamowitą wiedzę. Byli zamknięci w sobie, a jednocześnie świetnie sobie radzili w świecie zewnętrznym. Byli zakonnikami i wojownikami. Hollywoodzki stereotyp i templariusz to dwie sprzeczności. Z pewnością nie nadawali się na bohaterów romansów. Byli też ludźmi brutalnymi.

      Na Malonie nie zrobiło to wrażenia.

      – W jaki sposób zdołali przetrwać niezauważeni przez siedemset lat?

      – W jaki sposób jakiś owad czy inne zwierzę żyje w naturze i nikt nie zauważa jego istnienia? A jednak codziennie katalogowane są nowe gatunki.

      Niezły argument, pomyślał Malone, ale wciąż nie był przekonany.

      – A więc o co w tym wszystkim chodzi?

      Thorvaldsen oparł się wygodnie w krześle.

      – Lars poszukiwał skarbu templariuszy.

      – Jakiego skarbu?

      – Na początku panowania Filip IV zdewaluował francuską monetę, zamierzając w ten sposób pobudzić gospodarkę. Czyn ten nie cieszył się zbytnią popularnością wśród pospólstwa, które wtargnęło do królewskiego pałacu z zamiarem zgładzenia monarchy. Król zdołał jednak się wymknąć i zbiec do paryskiej Temple, gdzie znalazł schronienie u templariuszy. Wtedy to po raz pierwszy ujrzał na własne oczy bogactwo zakonu. Po latach, kiedy desperacko potrzebował funduszy, wymyślił plan oskarżenia tego bractwa o herezję. Pamiętajcie, że wszystko, co należało do heretyków, stawało się własnością państwa. Po aresztowaniach w tysiąc trzysta siódmym roku Filip przekonał się jednak, iż nie tylko skarbiec w Paryżu, ale także każdy inny skarbiec templariuszy w całej Francji jest pusty. Nie znalazł nawet złamanego talara z legendarnego skarbu Ubogich Braci Chrystusa.

      – Lars Nelle doszedł do przekonania, iż skarb ukryty jest w Rennes-le-Château? – zapytał Malone.

      – Niekoniecznie tam, ale gdzieś w Langwedocji – odparł Thorvaldsen. – Istnieje dostatecznie dużo poszlak, które zdają się uzasadniać taki wniosek. Ale templariusze postarali się, żeby dotarcie do miejsca ukrycia skarbu było trudne.

      – Cóż jednak książka, którą kupiłeś dzisiaj na aukcji, ma wspólnego z tym wszystkim? – chciał jeszcze wiedzieć Malone.

      – Eugène Stüblein piastował urząd burmistrza Fa, miasteczka położonego nieopodal Rennes. Był osobą wykształconą, muzykiem i astronomem amatorem. Jako pierwszy napisał przewodnik turystyczny po regionie, a później spod jego ręki wyszło dzieło Pierres Gravées du Langvedoc, „Inskrypcje nagrobne w Langwedocji”. Był to dosyć nietypowy tom, opisujący kamienie nagrobne znajdujące się w Rennes oraz w jego okolicach. Temat wypada uznać za dosyć osobliwy, ale całkiem popularny; południe Francji słynie z unikatowych płyt i kamieni nagrobnych. W książce znajduje się rysunek nagrobka, który przyciągnął uwagę Stübleina. Rysunek ten jest bardzo ważny, ponieważ owe kamienie nagrobne już nie istnieją.

      – Czy mogę zobaczyć to, o czym mówisz? – zapytał Malone.

      Thorvaldsen wstał z krzesła i poczłapał w stronę małego stolika. Wrócił do stołu z książką zakupioną na aukcji.

      – Dostarczono ją przed godziną.

      Malone otworzył wolumin na zaznaczonej stronie i przyjrzał się badawczo rysunkom.

      – Zakładając, że rysunek Stübleina jest precyzyjny, Lars uznał, że kamienie nagrobne stanowią klucz wskazujący drogę do skarbu. Pani mąż poszukiwał tej księgi przez wiele lat. Jedna powinna znajdować się w Paryżu, ponieważ Bibliotèque Nationale przechowuje egzemplarz każdej publikacji wydanej we Francji. Jednak, chociaż pozycja ta figurowała w bibliotecznym katalogu, okazało się, że zaginęła.

      – Czy Lars był jedyną osobą, która wiedziała o istnieniu tego egzemplarza? – zapytał Malone.

      – Nie mam pojęcia; dominowało przekonanie, że ta książka nie istnieje.

      – Gdzie się odnalazł ten egzemplarz?

      – Rozmawiałem z ludźmi z domu aukcyjnego. Pewien inżynier kolejarz, który budował linię kolejową z Carcassonne na południe w stronę Pirenejów, posiadał jeden egzemplarz. Inżynier przeszedł na emeryturę w tysiąc dziewięćset dwudziestym siódmym roku, a w tysiąc dziewięćset czterdziestym szóstym zmarł. Książka znajdowała się wśród rzeczy jego córki, która ostatnio także opuściła ziemski padół. Wnuk kolejarza wystawił ten tom na aukcję. Kolejarz interesował się Langwedocją, a w szczególności Rennes, i sam dysponował własnym spisem inwentarzowym inskrypcji nagrobnych.

      Malone nie był usatysfakcjonowany tym wyjaśnieniem.

      – Kto zatem powiadomił Stephanie o aukcji?

      – Cóż, dochodzimy do pytania wieczoru – odparł Thorvaldsen.

      Malone spojrzał na byłą szefową.

      – W hotelu wspomniałaś o liście, który przyszedł razem z dziennikiem. Masz go przy sobie?

      Sięgnęła od torebki i wyciągnęła z niej nadgryziony zębem czasu skórzany notes. Między strony wsunięta była złożona kartka jasnobrązowego papieru. Przekazała kartkę Malone’owi, a on przeczytał jej treść.

      W dniu 22 czerwca w Roskilde wystawiona zostanie na sprzedaż na aukcji książka Pierres Gravées du Langvedoc. Pani mąż poszukiwał tego dzieła. Teraz nadarza się okazja, by Pani zakończyła z powodzeniem to, co jemu się nie udało. Le bon Dieu soit loué.

      Malone przetłumaczył w myślach ostatnie zdanie ostatniej linijki. „Bogu niech będą dzięki”. Spojrzał nad stołem na Stephanie.

      – Twoim zdaniem, kto mógł być nadawcą listu?

      – Jeden z towarzyszy Larsa. Pomyślałam sobie, że któryś z jego kolegów pragnął, żeby jego dziennik znalazł się w moich rękach, i sądził, że będę zainteresowana tą książką.

      – Po jedenastu latach? – zapytał.

      – Przyznaję, że to wydaje się dziwne, ale nie przywiązywałam do tego zbytniej wagi. Jak wcześniej powiedziałam, zawsze uważałam badania Larsa za niegroźną fanaberię.

      – Dlaczego więc pani tu przyjechała? – zdziwił się Thorvaldsen.

      – Jak pan powiedział, Henrik, miałam wyrzuty sumienia.

      – A ja nie mam zamiaru ich pogłębiać. Nie znam pani, ale znałem Larsa. Był dobrym człowiekiem, a jego poszukiwania trafnie pani określiła jako niegroźną fanaberię. Mimo wszystko były jednak ważne. Jego śmierć bardzo mnie przygnębiła. Zadawałem sobie pytanie, czy było to samobójstwo.

      – Podobnie jak ja – przyznała szeptem. – Zwalałam winę na wszystkich, chcąc jakoś uzasadnić to, co się stało, ale nigdy nie pogodziłam się z faktem, że Lars popełnił samobójstwo.

      – To najbardziej właśnie wyjaśnia fakt, dlaczego znalazła się pani tutaj – stwierdził Duńczyk.

      Malone wiedział, że jego eks-szefowa przeżywa trudne chwile,

Скачать книгу