ТОП просматриваемых книг сайта:
Dziedzictwo templariuszy. Steve Berry
Читать онлайн.Название Dziedzictwo templariuszy
Год выпуска 0
isbn 978-83-8110-057-1
Автор произведения Steve Berry
Жанр Поэзия
Издательство OSDW Azymut
Kradzież własności zakonu jest karana banicją.
Seneszal musiał jednak podjąć to ryzyko.
TRZYNAŚCIE
23.50
Malone nie ryzykował i wyszedł z kościoła tylnymi drzwiami za zakrystią. Ani myślał troszczyć się o los dwóch nieprzytomnych mężczyzn. Teraz musiał jak najszybciej dotrzeć do Stephanie, i niech diabli wezmą jej opryskliwość. Najwyraźniej mężczyzna z katedry, ten sam, który zamordował Petera Hansena, też miał problemy. Ktoś pozbawił przytomności dwóch jego ludzi. Malone nie miał pojęcia, kim jest ów ktoś ani dlaczego to zrobił, ale był wdzięczny swemu wybawcy. Bez jego pomocy opuszczenie krypty mogłoby okazać się naprawdę kłopotliwe. Przeklinał sam siebie za to, że wmieszał się w to wszystko, ale teraz było już za późno, by się wycofać. Wszedł do gry – bez względu na to, czy to mu się podobało, czy nie.
Szedł okrężną drogą ze Strøgetu i w końcu ruszył w kierunku Kongens Nytorv, typowego ruchliwego miejskiego placu otoczonego okazałymi gmachami. Wyostrzył zmysły i rozglądał się dookoła, wypatrując ewentualnych ogonów, lecz nikt za nim nie szedł. O tak późnej porze ruch na placu był nieduży. Na Nyhavn, barwnej promenadzie z domami o dwuspadowych dachach, biegnącej na wschód od placu, wciąż otwarte były restauracje z ogródkami, w których grała wesoła muzyka.
Malone szedł pospiesznie chodnikiem w stronę hotelu d’Angleterre. Jasno oświetlony siedmiokondygnacyjny budynek stał frontem do morza i ciągnął się przez całą przecznicę. Elegancki hotel postawiono w osiemnastym stuleciu, a jego pokoje często udzielały gościny królom, cesarzom i prezydentom.
Malone wszedł do przedsionka i minął recepcję. Z głównego holu dobiegała cicha melodia, kręciło się tu kilku spóźnionych klientów. Na marmurowym blacie stał rząd wewnętrznych telefonów. Malone skorzystał z jednego z nich, by zadzwonić do pokoju Stephanie Nelle. Dzwonek odezwał się trzy razy, zanim odebrała.
– Wstawaj – powiedział Malone.
– Czy ty mnie w ogóle słuchałeś, Cotton? – W jej głosie wciąż brzmiał ten sam zbywający ton, którym przemawiała do niego w Roskilde.
– Peter Hansen nie żyje.
Przez chwilę milczała.
– Jestem w pokoju numer sześćset.
Malone wszedł do pokoju. Stephanie miała na sobie hotelowy szlafrok. Opowiedział jej o wszystkim, co się właśnie wydarzyło. Słuchała w milczeniu, tak jak w ciągu tych wszystkich lat, kiedy składał jej raporty. Na jej zmęczonej twarzy dostrzegł jednak poczucie porażki i miał nadzieję, że zapowiada to zmianę nastawienia.
– Czy teraz pozwolisz, żebym ci pomógł? – zapytał.
Przyglądała mu się badawczo oczyma, które – jak często miał okazję zauważyć – zmieniały odcień zależnie od jej nastroju. Do pewnego stopnia przypominały Malone’owi oczy jego własnej matki, chociaż Stephanie była starsza od niego zaledwie o kilkanaście lat. Wcześniejszy gniew nie wypływał z jej charakteru. Nie lubiła popełniać błędów i nie znosiła sytuacji, kiedy ktoś jej te błędy wytykał. Jej talent nie polegał na gromadzeniu informacji, lecz na ich analizowaniu i ocenie – była skrupulatnym organizatorem, który obmyślał i planował z przebiegłością lamparta. Malone wiele razy widywał, jak podejmowała trudne decyzje bez chwili wahania – na jej chłodnej ocenie polegali zarówno prokuratorzy generalni, jak i prezydenci – zastanawiał się więc, czy obecne wahanie wpłynie na jej zazwyczaj trzeźwą ocenę sytuacji.
– Wystawiłam im Hansena – mruknęła pod nosem. – W katedrze nie wyprowadziłam tego faceta z błędu, kiedy zasugerował, ze Hansen ma dziennik Larsa.
Zrelacjonowała Malone’owi przebieg tamtej rozmowy.
– Opisz tego człowieka.
Spełniła jego prośbę.
– To ten sam facet, który zaczął strzelaninę i który potem zastrzelił Hansena – skwitował.
– Człowiek, który skoczył z Rotundy, pracował dla niego. Miał ukraść mi torebkę, w której trzymałam dziennik Larsa.
– Potem zjawił się na aukcji, pewien, że ty też tam będziesz. Kto wiedział o tym, że się na nią wybierasz?
– Jedynie Hansen. W biurze wiedzą tylko, że jestem na wakacjach. Mam ze sobą telefon satelitarny, ale powiedziałam w firmie, żeby mi nie przeszkadzano, chyba że świat będzie się walić.
– Skąd dowiedziałaś się o aukcji?
– Przed trzema tygodniami nadeszła paczka z Awinionu we Francji. W środku znajdował się list i dziennik Larsa – odparła i przerwała na moment. – Nie widziałam tego notesu od lat.
Malone zdawał sobie sprawę, że w normalnej sytuacji był to temat zakazany. Lars Nelle odebrał sobie życie przed jedenastoma laty – znaleziono go wiszącego na moście w południowej Francji. W jego kieszeni była kartka ze słowami: „ŻEGNAJ, STEPHANIE”. Jak na uczonego, który napisał wiele książek, takie proste pożegnanie wydawało się niemal obrazą. Chociaż Stephanie żyła z mężem w separacji, ciężko przeżyła tę stratę, a Malone przypominał sobie, jak trudne były dla niej miesiące po śmierci Larsa. Nigdy nie rozmawiali na ten temat, a zatem jej wzmianka była czymś niezwykłym.
– Jaki dziennik? – zapytał.
– Lars fascynował się tajemnicami związanymi z Rennes-le-Château…
– Wiem. Czytałem jego książki.
– Nigdy o tym nie wspominałeś.
– Nigdy nie pytałaś.
Wydawało się, że Stephanie wyczuwa jego irytację. Wydarzyło się dużo, a żadne z nich nie miało czasu na zbędne pogaduszki.
– Lars sformułował interesujące i dobrze uzasadnione teorie na temat tego, co może się kryć w Rennes-le-Château lub w jego okolicach – wyjaśniła. – Wiele z tych przemyśleń zachował dla siebie, notując je w dzienniku, który zawsze trzymał przy sobie. Kiedy umarł, sądziłam, że dziennik trafił w ręce Marka.
Kolejny niezręczny temat. Mark Nelle był historykiem średniowiecza, absolwentem Oksfordu i wykładowcą na uniwersytecie w Tuluzie, w południowej Francji. Pięć lat temu zaginął w Pirenejach. Lawina. Jego ciała nigdy nie znaleziono. Malone wiedział, że tragedię tę pogłębił fakt, iż Stephanie i jej syn nie byli sobie zbyt bliscy. W rodzinie Nelle’ów przelało się wiele złej krwi, chociaż to absolutnie nie była jego sprawa.
– Ten przeklęty dziennik był niczym duch, który powrócił, by mnie nękać – kontynuowała Stephanie. – Napisany własnoręcznie przez Larsa. Dołączony do przesyłki list informował mnie o zbliżającej się aukcji oraz o możliwości zdobycia książki. Przypominałam sobie, że Lars wspominał kiedyś o niej, a w dzienniku znalazłam też wzmianki na ten temat. Dlatego przyjechałam tu, by ją kupić.
– I żadne ostrzegawcze dzwonki nie rozdzwoniły się w twojej głowie?
– A dlaczegóż miałyby się rozdzwonić? Mój mąż nie miał nic wspólnego z moją pracą. Prowadził nieszkodliwe poszukiwania rzeczy nieistniejących. Skąd miałam wiedzieć, że są w to wmieszani ludzie, którzy nie zawahają się przed zabójstwem?
– Ten człowiek, który wyskoczył z Rotundy, stanowił chyba dostatecznie jednoznaczne ostrzeżenie. Już wtedy powinnaś zwrócić się do mnie.
– Muszę