ТОП просматриваемых книг сайта:
Dziedzictwo templariuszy. Steve Berry
Читать онлайн.Название Dziedzictwo templariuszy
Год выпуска 0
isbn 978-83-8110-057-1
Автор произведения Steve Berry
Жанр Поэзия
Издательство OSDW Azymut
Ścisłe przestrzeganie tajemnic początkowo trzymało zakon na uboczu, a w końcu zachęciło oszczerców. Król Francji Filip IV, widząc ogrom bogactwa templariuszy, w 1307 roku aresztował wielu braci. Inni monarchowie poszli w jego ślady. Nastąpiło siedem lat oskarżeń, tortur i sądowych procesów. Papież Klemens V rozwiązał formalnie zakon w 1312 roku. Ostateczny cios nadszedł 18 marca 1314 roku, kiedy ostatni Wielki Mistrz, Jakub de Molay, został spalony na stosie.
Malone wciąż czytał. Coś nie dawało mu spokoju. Coś, co przeczytał, kiedy za pierwszym razem przeglądał książkę przed paroma tygodniami. Kiedy wertował ją strona po stronie, czytał o tym, jak jeszcze przed rozbiciem w 1307 roku zakon stworzył strukturę biegłą w żeglarstwie, zarządzaniu posiadłościami ziemskimi, hodowli zwierząt, uprawie roślin oraz – co najważniejsze – w finansach. Gdy Kościół zabronił powadzenia badań naukowych, templariusze uczyli się od wrogów, Arabów, których kultura sprzyjała niezależnemu myśleniu. Rycerze zakonni ukryli też, podobnie jak czynią to dzisiejsze banki, w licznych skarbcach ogromne dobra. W książce zamieszczono nawet średniowieczny francuski wiersz, trafnie opisujący bogatych templariuszy i ich nagłe zniknięcie:
Bracia, na Temple panowie,
bogaci w klejnoty i złotogłowie.
Gdzież się oni podziali?
Mocarze tego świata dotąd nie śmieli
odebrać im niczego,
nie było takiego odważnego.
Zawsze tylko kupowali,
nigdy zaś nie sprzedawali.
Historia nie obeszła się z zakonem łaskawie. Chociaż zdołali pobudzić wyobraźnię poetów i kronikarzy – rycerze świętego Graala w Parsifalu byli templariuszami, podobnie jak demoniczni antybohaterowie w powieści Ivanhoe pióra Waltera Scotta – ponieważ krzyżowcy stali się symbolem europejskiej agresji i imperializmu, templariuszy utożsamiono z brutalnym fanatyzmem.
Malone przeglądał dalej książkę, aż w końcu znalazł ustęp, który utkwił mu w pamięci podczas jej pierwszej lektury. Wiedział, że znajdzie to miejsce. Pamięć nigdy go nie zawodziła. Fragment ten mówił o tym, jak na polu walki templariusze zawsze wznosili do góry chorągiew podzieloną na dwa pola: czarne, symbolizujące grzech, który bracia zostawili z sobą, oraz białe, odwołujące się z kolei do nowego życia w szeregach zakonu. Flagę nazywano francuskim słowem, które oznaczało stan uniesienia, szlachetności i chwały oraz stanowiło zawołanie bojowe zakonnych rycerzy.
Beauseant. Pełen chwały.
Dokładnie to słowo wykrzyknął Czerwona Kurtka, kiedy skoczył z Rotundy w Kopenhadze.
Co tu się działo?
W Malonie obudziły się uśpione instynkty. Uczucia, o których sądził, że ucichły po roku emerytury. Dobrzy agenci byli dociekliwi i ostrożni. Jeśli zapominali o jednym lub o drugim, prędzej czy później coś im umykało, a to mogło doprowadzić do katastrofy. On sam popełnił taki błąd przed laty, wypełniając jedną z pierwszych misji, a jego niecierpliwość kosztowała życie najemnego agenta. Nie miała to być ostatnia osoba, za której śmierć był odpowiedzialny, ale była pierwsza, Malone zaś nigdy nie zapomniał swojego niedbalstwa.
Stephanie znalazła się w tarapatach. Nie ulegało to wątpliwości. Kazała mu trzymać się z daleka od swoich spraw, a zatem ponowna rozmowa z nią byłaby bezsensowna. Ale być może Peter Hansen okaże się bardziej skłonny do udzielenia informacji.
Malone spojrzał zegarek. Pora była późna, ale Hansen słynął z nocnego trybu życia i zapewne jeszcze nie spał. Jeśli będzie inaczej, po prostu go obudzi.
Odłożył książkę na bok i ruszył w stronę drzwi.
JEDENAŚCIE
– Gdzie jest dziennik Larsa Nelle? – spytał de Roquefort.
Peter Hansen, wciąż trzymany mocno przez dwóch mężczyzn, podniósł na niego wzrok. De Roquefort wiedział, że przed laty antykwariusz ściśle współpracował z mężem Stephanie Nelle. Kiedy odkrył, że wybiera się ona do Danii, by wziąć udział w aukcji w Roskilde, w głowie zaświtała mu myśl, by skontaktować się z Hansenem. Dlatego też jako pierwszy dotarł do księgarza.
– Stephanie Nelle zapewne wspomniała coś o dzienniku męża?
Antykwariusz pokręcił głową.
– Nic. Ani słowem.
– Kiedy Lars Nelle jeszcze żył, czy mówił coś o prowadzeniu dziennika?
– Nigdy.
– Czy pojmuje pan swoją sytuację? Wydarzenia nie potoczyły się zgodnie z moimi życzeniami. Co gorsza, okłamał mnie pan.
– Wiem jedynie, że Lars sporządzał drobiazgowe notatki – w głosie Hansena zabrzmiała rezygnacja.
– Chciałbym usłyszeć więcej.
Księgarz zdawał się szykować do czegoś.
– Niech oni mnie puszczą.
De Roquefort pozwolił głupcowi uznać, że ma przewagę. Kazał swoim ludziom puścić Hansena. Księgarz szybko pociagnął głęboki łyk piwa, po czym odstawił kufel.
– Lars napisał dużo książek o Rennes-le-Château. Te wszystkie wzmianki o zaginionych pergaminach, ukrytej geometrii i nierozwiązanych zagadkach przyczyniły się do sprzedaży pokaźnych nakładów – podjął, starając się odzyskać panowanie nad sobą. – Sugerował najcudowniejsze skarby, jakie był w stanie wymyślić. Złoto Wizygotów, bogactwa templariuszy, dobra zagrabione katarom. „Bierz nić i tkaj pled”, tak zwykł mawiać.
De Roquefort wiedział wszystko o Rennes-le-Château, małej osadzie na południu Francji, istniejącej od czasów Rzymian. W drugiej połowie XIX wieku pewien duchowny wydał olbrzymie sumy na renowację miejscowego kościółka. Kilkadziesiąt lat później rozeszły się plotki, że ów ksiądz sfinansował te prace dzięki wielkim skarbom, które znalazł. Lars Nelle dowiedział się o tym intrygującym miejscu trzydzieści lat temu i napisał książkę, która stała się światowym bestsellerem.
– Więc niech mi pan powie, co jest zapisane w dzienniku – powiedział. – Czy znajdują się w nim informacje inne od zawartych w publikacjach książkowych?
– Mówiłem panu, że nie wiem nic o dzienniku. – Hansen wziął kufel i pociągnął kolejny łyk. – Ale znając Larsa, wątpię, czy powiedział światu wszystko w tych książkach.
– I co on takiego ukrywał?
Chytry uśmieszek przebiegł po ustach Duńczyka.
– Jakby pan tego nie wiedział! Ale zapewniam pana: nie mam pojęcia. Ja wiem jedynie to, co wyczytałem w książkach Larsa.
– Na pańskim miejscu nie posuwałbym się do żadnych domysłów.
Hansen wydawał się niewzruszony.
– Więc niech mi pan wyjawi, czemu ta książka jest tak ważna? Nie ma w niej nawet mowy o Rennes-le-Château.
– Jest kluczem do wszystkiego.
– Jakim cudem wolumin, który niczym się nie wyróżnia i liczy sobie ponad sto pięćdziesiąt lat, może być kluczem do wszystkiego?
– Często najprostsze rzeczy okazują się najważniejsze.
Antykwariusz sięgnął po papierosa.
– Lars był dziwnym człowiekiem. Nigdy nie potrafiłem go rozgryźć. Miał obsesję na punkcie tej całej sprawy z Rennes. Kochał to