ТОП просматриваемых книг сайта:
Dracul. Dacre Stoker
Читать онлайн.Название Dracul
Год выпуска 0
isbn 9788381432016
Автор произведения Dacre Stoker
Жанр Триллеры
Издательство PDW
Październik 1854
– Pochowany żywcem – powtórzyła cicho Matylda. – Tak powiedziała. Nie przesłyszałam się.
Chociaż była rok starsza ode mnie, spędziłem w jej towarzystwie wiele bezsennych godzin, zwłaszcza odkąd znalazłem się zamknięty w pokoju – tak jak i dzisiaj. Staliśmy przy oknie, a Matylda wskazywała palcem na zatokę.
– Mama mówiła, że ten człowiek był chory, a kiedy błagał o pomoc, tamci w odpowiedzi wykopali dół w ziemi i wepchnęli go do środka. Kto jest w stanie zrobić coś takiego? Jak można było z czystym sumieniem wziąć w czymś takim udział?
– Mama z pewnością nie powiedziałaby czegoś takiego – zaoponowałem. Wodząc oczyma za jej palcem, próbowałem przeniknąć wzrokiem mgłę kłębiącą się nad wodą.
– Powiedziała. Jeśli ją o to zapytasz, to na pewno zaprzeczy, ale powiedziała to tacie, kiedy wrócił do domu, najwyżej dwadzieścia minut temu. Przyszłam do ciebie od razu.
Usiłowałem powstrzymać uśmiech, ponieważ wiedziałem, że Matylda wysmażyła taką historyjkę po to, by dostarczyć mi rozrywki, ale mimo to uniosły mi się kąciki ust, a siostra klepnęła mnie w ramię.
– Nabijasz się ze mnie. – Zmarszczyła brwi i odwróciła się od okna.
– Mówiłaś, że gdzie do tego doszło?
Zamiast odpowiedzieć, siedziała ze wzrokiem wbitym w przeciwległą ścianę.
– Matyldo? Gdzie to się stało?
Z głębokim westchnieniem powiodła znów wzrokiem do okna.
– Na cmentarzu za kościołem Świętego Jana Chrzciciela. Powiedziała, że pochowali go wśród grobów samobójców.
– Grobów samobójców?
– Już ci o nich mówiłam – odparła ze zniecierpliwieniem Matylda. – Są ukryte po drugiej stronie cmentarza, tuż za murem, w wiecznym cieniu. Chowają tam każdego, kto odbiera sobie życie, a poza tym złodziei, przestępców i tym podobnych. Jest kilka tablic i krypt, ale głównie goła ziemia, a w niej setki posępnych grobów. Zresztą nie jest poświęcona, więc ich dusze nie zaznają spokoju. Będą potępione na wieczność.
– Po co więc chować tam kogoś chorego?
– Pytasz, czemu ten konkretny mężczyzna został tam pogrzebany żywcem?
– Skoro pochowano go żywcem, to tak naprawdę został zamordowany – wyjaśniłem. – Więc miałby prawo do pogrzebu jak każdy inny, w poświęconej ziemi.
– Nie da się ukryć trupa wśród normalnych grobów, ale pochowaj go wśród samobójców, a nikt go nie odnajdzie.
Złapał mnie atak kaszlu i odwróciłem głowę, poczekałem, aż przejdzie, i kontynuowałem:
– Jeśli mama wiedziałaby o czymś takim, poinformowałaby władze. Postąpiłaby jak należy.
– Może władze już wiedzą i po prostu ich to nie interesuje. Co kogo obchodzi, że na ulicach jest o jednego chorego mniej.
– A co na to wszystko tata? – spytałem.
Matylda przemierzyła pokój i przysiadła na skraju mojego łóżka, kręcąc na palcu loki z długich, jasnych włosów.
– Najpierw nic nie mówił i zastanawiał się nad tą historią, po czym stwierdził: „Sprawy w Dublinie mają się coraz gorzej”, a potem wrócił do czytania gazety i nie odezwał się więcej.
– Nie wierzę w ani jedno słowo, zwyczajnie zmyślasz – powiedziałem i uśmiechnąłem się spierzchniętymi ustami.
– To wszystko prawda!
– Co takiego jest prawdą?
Jak na komendę odwróciliśmy się w stronę cioci Ellen, która stała w drzwiach, trzymając tacę z drugim śniadaniem. Z gracją wkroczyła do pokoju, zdawało się, że bardziej płynie w powietrzu, niż idzie, i postawiła tacę na stoliku nocnym.
Matylda posłała mi znaczące spojrzenie, jakby chciała powiedzieć, żebym się nie wygadał, choć ja wcale nie miałem takiego zamiaru.
– Nic takiego, ciociu.
Ciocia Ellen podejrzliwie zerknęła najpierw na mnie, potem na Matyldę i znowu na mnie, po czym pochyliła się nad tacą i nalała filiżankę gorącej herbaty.
– Cóż za upiorny temat do konwersacji sobie znaleźliście. Ludzie zakopani żywcem w nieoznaczonych grobach? No wiecie co! To nie są tematy nawet dla dorosłych, a co dopiero dla takich jak wy. Właśnie, a ty dlaczego nie w łóżku? Zamarzniesz na śmierć, stercząc przy tym oknie. I co wtedy? Obawiam się, że będziemy musieli wykopać nieduży dołek wśród grobów samobójców i położyć cię tam razem z tamtym chorym. – Mrugnęła do Matyldy. – Myślisz, że znajdziesz chwilę między jedną plotką a drugą, żeby pokazać mi, gdzie jest to miejsce i skąd mogę wziąć łopatę?
Popędziłem do łóżka i zagrzebałem się w pościeli.
– Nie zrobiłabyś tego – rzuciłem.
Ciocia Ellen usiłowała zachować kamienną twarz.
– Z całą pewnością bym zrobiła. Mam chrapkę na ten twój pokój. Mój zrobił się nieco ciasny, odkąd dzielę go z niemowlęciem.
Podniosła ze stolika nocnego dzwonek i potrząsnęła nim.
– Nie będziemy musieli już tego słuchać, prawda? Cóż za radosna perspektywa!
Próbowałem wyrwać jej dzwonek z palców, ale okazała się dla mnie za szybka; chwyciłem tylko powietrze.
– Wiesz, ciociu, że nie lubię go używać, ale mama się upiera.
Matylda zmarszczyła brwi i spojrzała pytająco na ciocię.
– A więc ty też mi nie wierzysz?
Ellen położyła ręce na biodrach i westchnęła:
– Ani przez chwilę nie uwierzyłabym, że przyzwoici Irlandczycy mogliby stać i patrzeć, jak ktoś wpycha żywego człowieka do otwartego grobu na wieczne zapomnienie. Myślę, że poniosła cię wyobraźnia. Być może coś usłyszałaś, ale doprawdy wątpliwe, żeby była to taka historia. Może lepiej wykorzystałabyś swój czas, pomagając mamie w kuchni przy obiedzie, zamiast czaić się za rogiem i podsłuchiwać cudze rozmowy, które nie są przeznaczone dla twoich młodych uszu.
– A właśnie że mama to powiedziała – upierała się Matylda, nadąsana.
Ciocia Ellen westchnęła, przysiadła na łóżku obok mnie i sięgnęła smukłymi palcami do mojego czoła. Przeszedł mnie dreszcz; dotyk jej skóry był lodowaty.
– Znów masz gorączkę, młody człowieku. – Nalała wody z dzbanka do miednicy obok łóżka, zamoczyła szmatkę, wyżęła ją i położyła mi na czole. – Kładź się – poleciła.
Zrobiłem, jak kazała, i powiedziałem:
– Szare.
– Co?
– Twoje oczy są dziś szare. – Była