Скачать книгу

wraz z małym Józefem przebywała wówczas w Warszawie, utrzymując się z korepetycji i wspierając męża finansowo. Decyzję o jego zwolnieniu z Krestów władze carskie podjęły w marcu 1895 roku[42]. Józef Alojzy musiał znaleźć dla siebie miejsce osiedlenia poza Królestwem Polskim i ziemiami zabranymi byłej Rzeczypospolitej. Podobnie jak Tański wybrał Rygę. Niewykluczone, że wpływ na tę decyzję miały kontakty starszego brata Dionizego, który, jak pamiętamy, studiował na tamtejszej politechnice. Ryga była wówczas stolicą guberni inflanckiej. Wedle spisu przeprowadzonego w 1897 roku miasto liczyło 282 tysięcy mieszkańców, w tym ponad 13 tysięcy Polaków. Prawdopodobnie pod koniec 1895 roku do Józefa Alojzego dołączyła Bronisława wraz z synem. Beck senior nie mógł wykonywać wyuczonego zawodu prawnika, wciąż pozostawał też pod nadzorem policji, która miała prawo kontrolować jego korespondencję, przeszukiwać mieszkanie i stosować innego rodzaju szykany. Źródłem utrzymania stała się dla niego praca w charakterze nauczyciela przedmiotów humanistycznych na pensjach przeznaczonych dla dziewcząt. Wspomagany przez żonę potajemnie uczył języka polskiego w szkółce, czy może raczej w przedszkolu, które zorganizowano w domu starszego odeń o pięć lat Jana Stankiewicza, dowódcy rosyjskiej straży granicznej w Rydze, a w przyszłości generała Wojska Polskiego[43]. Wokół rodziny Stankiewiczów i Becków skupiało się życie kulturalne i towarzyskie przebywającej w mieście polskiej inteligencji, nie wyłączając oficerów armii rosyjskiej. Józef Alojzy utrzymywał również żywe kontakty z innymi polskimi zesłańcami, w tym z osobami znanymi mu z działalności politycznej w Warszawie. Niektórych, jak choćby Adolfa Kiełzę, wspierał materialnie w miarę skromnych możliwości. Pozwalały na to niezbyt duże, ale stałe środki otrzymywane z pensji nauczycielskiej. Beckowie mieli nawet służącą Niemkę. Trudno spekulować, czy wprowadzała ona syna w tajniki języka niemieckiego. Rodzinę odwiedzała w Rydze Anna Beckowa. Latem korzystano z uroków nadmorskich plaż. Mały Józio chłonął tę atmosferę i chyba nie będzie przesadą doszukiwanie się w tym ryskim okresie jego życia źródeł fascynacji morzem i żeglugą. Konrad Wrzos odnotował: „Coś musiało utrwalić się z tych wczesnych wspomnień dzieciństwa, gdyż wiemy, że pan minister, będąc z wizytą oficjalną na Łotwie, specjalnie pojechał do nadmorskiej miejscowości Melugi [najpewniej Melluži – M.K., M.W.], aby odszukać domek i plażę, gdzie spędzał wakacje z rodzicami. Klimat tego wczesnego dzieciństwa musiał być pogodny, bo minister przy każdej okazji podkreśla wartość zapasu radości życia, jaką człowiek z dzieciństwa wynosi. Rodzice jego byli ludźmi, w których ani ciężkie warunki polityczne, ani trudności materialne nie osłabiły nigdy zapału, wiary i pogody ducha. Dom państwa Becków w Rydze był ogniskiem skupiającym miejscowych Polaków, skoro nawet odległą Limanową odwiedzali później znajomi z Rygi”[44].

      Rodzice nie dawali najpewniej odczuć malcowi trudów codziennego bytowania. Tymczasem miało ono niewiele wspólnego z sielanką. Co prawda we wrześniu 1896 roku władze carskie cofnęły jawny nadzór policji wobec Becka seniora, ale nadal utrzymywały w mocy zakaz powrotu do Królestwa Polskiego[45]. Na okres pobytu w Rydze przypadło ważne wydarzenie w życiu małego Józefa. 20 listopada 1896 roku został ochrzczony w cerkwi prawosławnej w Warszawie przez popa Grigorija Wachramiejewa. Ojcem chrzestnym był student politechniki w Rydze Nikanor Merkow, zapewne znajomy rodziców. Niewykluczone, że wybór Warszawy jako miejsca chrztu syna wynikał z ukrywania przez Becków przynależności do Cerkwi prawosławnej. W małym środowisku ryskiej Polonii ujawnienie tego faktu z pewnością nie przydałoby młodym małżonkom prestiżu. W stolicy Królestwa Polskiego zaś można to było załatwić po cichu. W formie hipotezy zaryzykować można stwierdzenie, że chrzest chłopca z górą dwa lata po narodzinach, a zatem wyjątkowo późno, wynikał z niechęci i przymusu zarazem. Dziecko trzeba było bowiem obowiązkowo wychowywać w wierze prawosławnej, skoro Bronisława Beckowa została już wcześniej administracyjnie zaliczona do grona prawosławnych, a przypuszczalnie wiarę tę z konieczności przyjął też Józef Alojzy. W odniesieniu do rodzin mieszanych pod względem wyznaniowym przyjęta była zasada, że dzieci płci męskiej dziedziczyły obrządek po ojcu, a płci żeńskiej po matce. Jeśli Beck senior pozostałby rzymskim katolikiem, to i jego syna ochrzczono by w tym obrządku. Dalsze odwlekanie chrztu mogło z kolei spowodować przymus ze strony władz rosyjskich. W metryce omyłkowo zapisano przy tym datę urodzenia Józefa juniora – 23 października 1894 roku, który to błąd można też czasami spotkać w innych źródłach[46].

      Wypada zgodzić się z Pawłem Samusiem, że sprzeciw wobec obowiązku wychowywania syna w wierze prawosławnej był jedną z przyczyn opuszczenia przez Becków terytorium Imperium Rosyjskiego. Ale bynajmniej nie jedyną. Niewykluczone, że Bronisława uczestniczyła wciąż w życiu religijnym unitów, co mogło grozić daleko idącymi konsekwencjami. Gęstniała również atmosfera wokół przebywających w Rydze Polaków zajmujących się agitacją socjalistyczną wśród tamtejszych robotników. Józefowi Alojzemu zaś sprawy te nie były obojętne. Pod koniec lata 1898 roku Beckowie porzucili Rygę. Droga wiodła do Galicji, gdzie przebywał już stryj bohatera książki, Dionizy. Nie dysponujemy bliższymi danymi na temat okoliczności przekroczenia kordonu rosyjsko-austriackiego przez rodzinę Becków wraz z niespełna czteroletnim synem. Ponoć mieli przejść przez tak zwaną zieloną granicę. Być może ich wyprawę do Galicji wsparła finansowo z pobudek patriotycznych działaczka społeczna, publicystka i pedagog Cecylia Plater-Zyberk[47]. W pierwszym etapie swego życia w Galicji, przypadającym zapewne na lata 1898–1899, choć nie mamy co do tego stuprocentowej pewności, rodzina Becków zamieszkała w stołecznym Lwowie. Józef Alojzy próbował najpierw znaleźć posadę nauczyciela, ale jego wysiłki okazały się bezskuteczne. Poszukiwania mogła mu komplikować sprawa obywatelstwa i przynależności państwowej. Na początku pobytu w Galicji Beckowie raczej byli jeszcze poddanymi Romanowów, co mogło utrudniać zdobycie stałej pracy. To jednak tylko hipoteza. Wreszcie Józef Alojzy trafił na bezpłatną praktykę do Rady Powiatowej pod opiekę działacza politycznego i gospodarczego dr. Teofila Merunowicza, zresztą grekokatolika, czyli unity, który od 1877 roku był urzędnikiem Wydziału Powiatowego we Lwowie[48]. Posady tej nie mógł traktować jako docelowej, mając na utrzymaniu żonę i syna. Rozglądał się za stałą pracą. W księdze adresowej Lwowa na rok 1900 znaleźć można informację, że aplikant Rady Powiatowej Józef Beck (taka forma zapisu nazwiska) zamieszkiwał przy ul. Długosza 16[49]. Jest to o tyle ciekawe, że wedle innych źródeł już od listopada 1899 roku przebywał on w Limanowej, do czego jeszcze wrócimy. Być może opublikowane w księdze informacje dotyczyły stanu z 1899 roku, a Józef Alojzy pojechał organizować życie dla rodziny do Limanowej, zachowując jeszcze przez jakiś czas mieszkanie w galicyjskiej stolicy. Pracę na stanowisku sekretarza Rady Powiatowej w Limanowej znalazł Józefowi Alojzemu starszy brat Dionizy, który mieszkał już wówczas w Zakopanem. W ten oto sposób zaczął się trwający niemal dwa dziesięciolecia pobyt Becków w tym niedużym, pięknie położonym i szybko rozwijającym się galicyjskim mieście (w 1900 roku 1806 mieszkańców, w 1910 zaś już 2180). Był to czas wytężonej, ale i efektywnej działalności samorządowej, społecznej, gospodarczej, oświatowej, kulturalnej i publicystycznej Becka seniora – po kilku latach tułaczki przyniósł rodzinie stabilizację tak życiową, jak i finansową. Beckowie zamieszkali w drewnianym domu przy ul. Słonecznej, który przypominał dworek i był nazywany przez okolicznych mieszkańców willą Beka lub po prostu Bekówką. Tam właśnie bohater książki spędził dzieciństwo[50]. W 1900 roku Józef został wpisany do księgi chrztów parafii limanowskiej przez proboszcza ks. Kazimierza Łazarskiego. Było to równoznaczne z przyjęciem malca do Kościoła rzymskokatolickiego. Warto zacytować ów wpis: „Chłopiec ten urodził się w Warszawie. Choć rodzice dziecka urodzeni i wychowani byli w prawowitej wierze rzymskokatolickiej, wobec takiego stanu rzeczy, że prababka dziecka w linii bocznej w wierze greckokatolickiej (unickiej) urodziła się – chcąc nie chcąc, pod przymusem bezbożnych praw Cesarstwa Rosyjskiego – zmuszeni byli potomstwo swoje we wschodniogreckiej schizmie ochrzcić i wychować. Żeby zaś zbawienia duszy ich samych i potomstwa na szkodę nie narazić, zmuszeni byli przez religijne prześladowania emigrować do zaboru austriackiego”[51].

Скачать книгу