ТОП просматриваемых книг сайта:
Józef Beck. Mariusz Wołos
Читать онлайн.Название Józef Beck
Год выпуска 0
isbn 9788308071274
Автор произведения Mariusz Wołos
Жанр Биографии и Мемуары
Издательство PDW
Akcja wywołała wielkie poruszenie w Europie spragnionej pokoju i zmęczonej konfliktem polsko-niemieckim, który zresztą postrzegano na ogół jako nierozwiązywalny. Ani do starcia zbrojnego, ani do użycia siły nie doszło. Na posiedzeniu Rady Ligi Narodów Beck zapytał prezydenta Senatu Ernsta Ziehma, czy może on zagwarantować, że powzięte zostały dostateczne zarządzenia dla zapobieżenia jakiemukolwiek naruszeniu praw polskich na Westerplatte. Padła odpowiedź twierdząca[62]. Tak strona polska wymusiła na Senacie Wolnego Miasta Gdańska uchylenie wydanego 16 lutego zarządzenia o zniesieniu polskiej policji portowej na Westerplatte.
Beck był czynnym uczestnikiem przygotowania demonstracji na Westerplatte, chociaż mówić tu trzeba o akcji militarnej, nie zaś dyplomatycznej. Nasz bohater wspominał później: „Marszałek osobiście wydał rozkaz ustny i pisemny dowódcy floty w mojej obecności. Okręt miał mieć pełne wyposażenie bojowe, a dowódca miał rozkaz, aby w razie obrazy bandery zbombardować ogniem artylerii najbliższy gdański gmach urzędowy. Pojęcie obrazy bandery zostało w rozkazie ściśle sprecyzowane dla uproszczenia i ułatwienia decyzji dowódcy okrętu. Z mojej strony wysłałem p. Papée dokładne instrukcje, polecając mu natychmiast po wejściu okrętu ostrzec kategorycznie Senat, że wszelkie próby napaści lub obrazy okrętu spotkają się z bezwzględną [i] czynną reakcją”[63].
Wiosną 1933 roku konflikt polsko-niemiecki zdecydowanie się nasilił. Jak mówił w tamtym czasie Beck Konradowi Libickiemu, nastąpiło ożywienie pogłosek o „kombinacji zamiennej”, co oznaczało, że Polska rezygnowałaby z korytarza za jakieś korzyści terytorialne kosztem Litwy lub Prus Wschodnich. Warszawa miałaby dostać bliżej nieokreślone odszkodowanie za Gdynię[64]. Tego rodzaju pogłoski powracały zresztą w Europie od czasu zawarcia paktów lokarneńskich.
Historyk Piotr Wandycz przyjął jako dopuszczalne trzy interpretacje zagadnienia wojny prewencyjnej. Zgodnie z pierwszą mogła to być wymyślona ex post historia, aby przypisać Piłsudskiemu wyjątkową dalekowzroczność, tyle tylko że ex post. Druga głosiła, że może polski plan istniał realnie, lecz ofertę taką odrzucono w Paryżu, po prostu obawiając się wojny. W końcu trzecia interpretacja zakładała, że dopuścić można pogląd o misternej grze Marszałka, aby nastraszyć Hitlera i uzyskać alibi u Francuzów dla polskiej koncepcji ugody z nim. Tę trzecią koncepcję wyjaśnienia owej zagadki przyjął Wandycz jako najbardziej przekonującą[65].
Wydaje się, że można dodać jeszcze jedną interpretację.
Nie należy przypisywać Piłsudskiemu, że z góry zakładał, iż da się osiągnąć ugodę z Hitlerem. Być może przekonał się o tym z czasem, dopiero na początku maja, kiedy poseł Alfred Wysocki uzyskał przełomowe zapewnienia niemieckiego kanclerza o poszanowaniu traktatów i pokojowych stosunkach z Polską. I Marszałek, i Beck musieli być tym oświadczeniem zaskoczeni. Od połowy lat dwudziestych Piłsudski tracił złudzenia co do ofensywnego wystąpienia Francji, gdyby Polsce przyszło walczyć z Niemcami. Pytanie należy więc sformułować inaczej: czy przed 2 maja 1933 roku Piłsudski szczerze sondował Francję co do ewentualnej akcji prewencyjnej, czy też czynił takie kroki jedynie pozornie, aby Niemcy mogli się o tym dowiedzieć i poczuć strach? Dokumenty polskie nie upoważniają do formułowania twierdzeń o pozorowanych sondażach Marszałka nad Sekwaną. Nie potwierdzają też jednak faktu rozmów francuskich dotyczących koncepcji wojny prewencyjnej. Ale też pogłoski o takich staraniach Piłsudskiego krążyły już w roku 1932. Co więcej, kanclerz austriacki Engelbert Dollfuss miał ostrzegać Niemców, że Polska pójdzie na wojnę[66]. Podczas drugiej wojny światowej wiceminister spraw zagranicznych Jan Szembek pisał do ambasadora Edwarda Raczyńskiego, że „rokowań z Francją o prowadzenie zaczepnej, prewencyjnej wojny z Niemcami nigdy właściwie nie było”[67]. Ze stycznia 1933 roku pochodzi ogłoszony przed laty przez Wandycza list Becka do ambasadora w Paryżu Alfreda Chłapowskiego o delegowaniu tam z misją specjalną senatora Jerzego Potockiego. Miał on podjąć rozmowy z Francuzami, działając wszakże tak, „by nie użyć w tym wypadku zwykłej drogi dyplomatycznej”[68]. Zachowywanie tajemnicy jest tu znamienne. Potocki jednak odżegnywał się od doniesień, że rozmawiał w Paryżu o wojnie prewencyjnej, i oświadczył, że jego misja służyć miała przeciwdziałaniu machinacjom Beneša na forum Ligi Narodów[69]. Nie musi to jednak wszystkiego przesądzać. Inny dokument, jaki znamy – list radcy ambasady w Paryżu Mühlsteina do Becka – zawiera wyrażone expressis verbis stwierdzenie o europejskich pogłoskach na temat działań prewencyjnych planowanych przez Polaków. Czytamy w nim też, że wspomniana już przez nas akcja na Westerplatte to „przygotowany incydent”, co – przy całej swej zwięzłości – mówi dość wiele[70].
Historycy zgodnie akcentują niechęć Francji do działań zaczepnych. Znamienne są słowa, jakie od jednego z przedstawicieli jej elit politycznych usłyszał Mühlstein: „Nie kierujcie nas w stronę wojny. Ten kraj nie pomaszeruje”[71]. Zresztą ambasador Laroche ostrzegł Becka, że próba zastosowania metody siłowej przez Polskę będzie na rękę rewizjonistycznej propagandzie niemieckiej[72].
Rozważając zagadnienie wojny prewencyjnej, nie powinno się pomijać przygotowanych z inicjatywy Piłsudskiego zarządzeń na okoliczność wybuchu konfliktu zbrojnego. Należy tu wspomnieć o jego lipcowej decyzji z 1932 roku w sprawie dekretu o Rządzie Wojennym[73]. Do tej sprawy mamy też cenne świadectwo mjr. Mieczysława Lepeckiego, który asystował Józefowi Piłsudskiemu w czasie przygotowywania dekretu o Rządzie Jedności Narodowej i wspominał jego słowa, że nawet „gdybyśmy na niego [Hitlera] napadli, to też byłaby [to] wojna obronna”[74].
Zachowane dokumenty polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie wnoszą właściwie nic do interesującej tu nas kwestii. Nie jest jednak bez znaczenia, że ambasador w Paryżu Juliusz Łukasiewicz w swoich rozmowach politycznych w roku 1937 powoływał się na to, że Francja odrzuciła polską propozycję wojny prewencyjnej, a dowiadujemy się o tych wypowiedziach z francuskich akt wywiadu (Deuxième Bureau)[75]. Trudno przyjąć, że dyplomata ten posługiwał się informacją jawnie nieprawdziwą, bo przecież narażałby się tym samym na łatwe skontrowanie.
Dyktując swe wspomnienia w Rumunii, a więc z perspektywy siedmiu lat od tych wydarzeń, nasz bohater przytoczył słowa Piłsudskiego, który mówił mu, że „zbadał […] starannie wszelkie pro i contra oraz szansę wojny prewencyjnej” przed decyzją o szukaniu ugody z III Rzeszą. Stwierdzenie to może ktoś uznać za pozbawione większej wartości. Pamiętajmy jednak, że prowadzenie sondowań w Paryżu środkami spoza normalnego aparatu dyplomatycznego wskazuje na ich wyjątkowy charakter. Przecież gdyby polskiemu przywódcy chodziło tylko o to, aby się o nich dowiedziano w Berlinie, nie czyniłby z tych działań nadzwyczajnej tajemnicy, ale podjął je zwyczajną drogą, na przykład przez ambasadorów (Chłapowskiego i Laroche’a). Nasuwa się jeszcze pewna analogia. Otóż kiedy Marszałek pragnął zbadać nastawienie tureckiego przywódcy Kemala do Rosji Sowieckiej (również w roku 1933), nie zlecił tej misji ambasadorowi urzędującemu w Ankarze, lecz wysłał tam właśnie Jerzego Potockiego, który po latach zostawił nam ważką relację pro memoria[76].
Niemiecki badacz Harald von Riekhoff przyjął, że faktem były polskie rozważania nad wojną prewencyjnej, ale nie jej plany[77]. Stwierdzenie to wydaje się trafne. Trzeba również raz jeszcze zgodzić się z Wandyczem, że termin „wojna prewencyjna” sam w sobie pozostaje mylący, ponieważ nie istniał konkretny plan działania w rozumieniu operacyjnych dokumentów sztabowych. Niepodważalne wydaje się jedynie to, że Piłsudski sondował opinię Francji na ten temat,