ТОП просматриваемых книг сайта:
Józef Beck. Mariusz Wołos
Читать онлайн.Название Józef Beck
Год выпуска 0
isbn 9788308071274
Автор произведения Mariusz Wołos
Жанр Биографии и Мемуары
Издательство PDW
Mimo rozmaitych protestów po trzech miesiącach intensywnych konsultacji w czworokącie stolic: Rzym–Londyn–Paryż–Berlin, 15 lipca 1933 roku układ został podpisany[99]. Liczył sześć ogólnikowych artykułów, nie w nich jednak rzecz, tylko w przyzwoleniu na zmianę ustroju stosunków międzynarodowych, które przynosił. Wywołał duże protesty – w Polsce może najmocniejsze. Osłabił dotkliwie prestiż Ligi Narodów i ugodził w reputację Francji jako głównego mocarstwa, które broni ładu wersalskiego. Nieratyfikowany przez Niemcy (dla których był zbyt minimalistyczny) i przez Francję, upadł i przeszedłby do historii jako epizod z dziejów dyplomacji, gdyby nie to, że stał się zapowiedzią porozumienia, które znamy pod nazwą ugody monachijskiej zawartej pięć lat później.
Takiego losu groźnego projektu nie można było brać w rachubę wtedy, kiedy informowała o nim europejska prasa. W pierwszym momencie sprawiał on wrażenie przygotowywania prawdziwej rewolucji w polityce międzynarodowej powojennej Europy. Rozmawiając prywatnie z cytowanym już Libickim, minister Beck czynił bardzo pesymistyczne spostrzeżenia: „Sytuacja jest dziś tak poważna, jakiej nie mieliśmy od chwili odzyskania niepodległości. Jesteśmy właściwie jedyni, którzy organizujemy opozycję serio przeciw paktowi 4-ech, czytaj rewizji traktatów. Niemcy chcą się targować, co nie znaczy żeby mogli wziąć siłą korytarz. My nie chcemy rozmawiać w ogóle, mimo różnych propozycji”. I konkludował: „Na wypadek wojny dziś jednostronnej polsko-niemieckiej, najprawdopodobniej pozostawionoby [sic] obu partnerów samych, gdyż i silna Polska i silne Niemcy nie są pożądane”[100].
Zaangażowanie brytyjskie w inicjatywę Mussoliniego musi zwracać uwagę historyka, ale trzeba też jeszcze wspomnieć, że w tym samym czasie, kiedy powstał włoski projekt, w londyńskim Foreign Office Robert Hankey przygotował specjalne memorandum[101]. Podnosiło ono konieczność rewizji granicy polsko-niemieckiej, optując za najpraktyczniejszym rozwiązaniem pozostawiającym Pomorze Gdańskie przy Polsce, przy czym przez to terytorium poprowadzono by specjalną autostradę „w pełnym posiadaniu Rzeszy Niemieckiej”[102]. Oczywiście Wolne Miasto wróciłoby do Rzeszy. Nie wiemy, czy Niemcy dowiedzieli się o tym planie. Jedno wszakże jest pewne – memorandum Hankeya stanowi dokładną prefigurację transakcji, jaką Niemcy spróbują wymusić na Polsce w okresie między październikiem 1938 a marcem 1939 roku. Łatwo więc dostrzec iunctim między tą sprawą a ofertą Mussoliniego.
Warto dodać jeszcze coś. W raporcie z 24 listopada 1932 roku ambasador przy Stolicy Apostolskiej Władysław Skrzyński przekazał Beckowi groźne ostrzeżenia, pisząc, że faszystowski przywódca Włoch uważa, iż tak jak kiedyś Bałkany, tak obecnie polski korytarz do morza staje się powodem do wojny[103]. W styczniu 1933 roku Beck wysłał swego mianowanego 6 grudnia 1932 zastępcę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jana Szembeka do Rzymu. Rozmawiał on z Mussolinim, ale ten niewątpliwie nie wyjawił mu tego, że Polska jest na liście przyszłych ofiar paktu czterech, gdyż nie mógł nie zdawać sobie sprawy, że Niemcy nie pójdą na to rozwiązanie, nie uzyskując obietnicy korzyści terytorialnych kosztem Polski. Jak doniósł 19 stycznia z Warszawy ambasador Laroche, szef włoskiego rządu zdradził Szembekowi tylko dwie rzeczy: że Niemcy dostaną Gleichberechtigung w zbrojeniach i że traktat z Trianon należy zrewidować[104]. Z 21 marca pochodzi ważki raport tego samego dyplomaty dla ministra spraw zagranicznych w Paryżu, w którym pada stwierdzenie, że Beck pozostaje „bardzo źle usposobiony” do koncepcji premiera MacDonalda, dostrzegając jego ignorancję w sprawach kontynentalnych[105]. Trzy dni później pojawiła się informacja, że polski minister spraw zagranicznych chce udać się do Paryża, aby przeprowadzić tam rozmowy na Quai d’Orsay, w siedzibie francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych[106]. Do wizyty jednak nie doszło, o czym meldował Laroche z Warszawy już 27 marca[107]. Nie wiemy, czy była to autonomiczna decyzja Becka w tej sprawie, czy też wynikała ona z polecenia Piłsudskiego.
O ile odwołanie wizyty w Paryżu było krokiem manifestującym niezadowolenie z postawy alianta-protektora, o tyle dużo mocniejszym posunięciem pozostaje demonstracyjna rezygnacja mianowanego ambasadorem w Rzymie senatora Jerzego Potockiego[108]. Wydaje się logiczne, że Piłsudski postanowił w ten sposób uderzyć w najsłabszego z partnerów paktu czterech.
W instrukcji dla ambasadora w Londynie Konstantego Skirmunta z 23 marca 1933 roku Beck przedstawił pierwszą swoją prostą i lakoniczną ocenę projektu. Określił go mianem porozumienia, które jest „sprzeczne z interesem Polski”[109]. Nie miał wątpliwości, że chodzi tu o powołanie do życia „zespołu wielkich mocarstw, które w formie dyrektoriatu międzynarodowego miałyby innym narzucić swą wolę”[110]. Umowa tak pomyślana musi pozostawać w sprzeczności z paktem Ligi Narodów – jego duchem i literą. Tę też myśl wyraził inspirowany przez MSZ komunikat z 1 kwietnia 1933 roku ogłoszony przez „Gazetę Polską”.
Rozmowa Becka z Laroche’em 5 kwietnia 1933 roku w Pałacu Brühla jest bardzo znamienna, a sporządzona na jej podstawie polska notatka dostarcza nam sposobności, by poznać myśl polityczną polskiego ministra spraw zagranicznych. Mówił on: „1) Polska nie zgodzi się pod żadnym pozorem na [takie] traktowanie jej spraw, choćby nawet była zaproszona do obrad (pas de strapontin), 2) że Polska nie dopuści do jakiejkolwiek decyzji czynników trzecich w sprawach ją obchodzących, 3) że Zachód symplifikuje nieco opinię Polski w tej materii. Ogólnie panuje tam zdanie, że Polska boi się o «korytarz». Otóż stwierdzić trzeba, że nasze stanowisko w sprawie koncertu nie ma z tym nic wspólnego. Co do kwestii rewizjonizmu, jako zasady, wstrzymujemy się w zupełności od głosu, nie chcemy bowiem tak jak Mussolini zbawiać Europę. Lecz jeżeli ktokolwiek z własnej inicjatywy, lub zachęcony przez innych, zechce naruszyć jeden metr kwadratowy naszego terytorium, to przestaną rozmawiać ambasadorowie, a głos zabiorą armaty. Ta sprawa więc jako problem dla nas nie egzystuje. Zagadnienie paktu należy zatem traktować zupełnie osobno. 4) Pakt czterech mocarstw przekreśla dorobek Ligi Narodów i w wypadku jego podpisania w jakiejkolwiek formie, Polska będzie zmuszona zrewidować swój stosunek do Ligi”[111]. Minister przedstawił zatem Laroche’owi konkretne ostrzeżenia. Zaznaczył, że „dokumentacja co do siły odpornej Polski jest daleko dokładniejsza w Berlinie, aniżeli w Paryżu”. Oczywiście decyzję zostawił Francuzom, bowiem „Rząd francuski ma wiele elementów do decyzji, dont il est le maître. Nie można oczywiście mieć wszystkiego naraz. Jeśli Francja zyska na innych polach, które by się jej wydawały ważniejsze, to straci wiele ze swych wpływów na wschodzie Europy. Nie chodzi nam zatem o wpływanie na zmianę decyzji Francji, ale Rząd francuski powinien wiedzieć, że uznając zasady paktu 4-ch mocarstw, działa przeciw najbardziej istotnym interesom Polski”[112].
Wyjątkowa jest klarowność tej deklaracji, bo też Beck najmocniej ze wszystkich polityków ówczesnej Europy sprzeciwiał się próbie sztucznej rekonstrukcji „koncertu mocarstw” w postaci paktu czterech. W szczytowej formie wyraża ona odrzucenie koncepcji dyktatu „możnych tego świata”, gdyż terytorialny stan posiadania to imponderabilia, a więc wartość, która nie ma ceny. Państwo, które zrzeka się części swego stanu posiadania, zazwyczaj – wcześniej czy później – traci również niezawisłość.
Na początku kwietnia 1933 roku ambasador francuski zastanawiał się głośno, jak daleko pójdzie Polska w swoim sprzeciwie wobec rewizjonizmu traktatowego. Czy obawa przed znalezieniem się w izolacji, a zatem sam na sam w obliczu Niemiec, zmityguje pierwotny ostry sprzeciw? Uważał, że „to możliwe, ale wątpliwe”. Laroche dorzucił jeszcze jedną ważną myśl. Pisał, że cały naród polski pozostaje zjednoczony, gdy idzie o odrzucenie żądań jakichkolwiek ustępstw terytorialnych pod presją zagranicy[113]. Tak istotnie było – mimo głębokich i ostrych podziałów w społeczeństwie II Rzeczypospolitej.
Dopiero