ТОП просматриваемых книг сайта:
Józef Beck. Mariusz Wołos
Читать онлайн.Название Józef Beck
Год выпуска 0
isbn 9788308071274
Автор произведения Mariusz Wołos
Жанр Биографии и Мемуары
Издательство PDW
Pomysły Piłsudskiego w sprawach gdańskich, które w życie wcielał Beck, szły dalej. Marszałek uważał, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wyodrębnienie od samego miasta portu, którego Polska była współwłaścicielem. Byłoby to jednoznaczne z pomniejszeniem kompetencji Senatu Wolnego Miasta na rzecz Rady Portu. Trudno sobie wyobrazić, aby myślenie Becka zmierzało w innym kierunku[362]. Wyprzedzając nieco bieg wydarzeń, warto dodać, że bohater tego tekstu już jako minister spraw zagranicznych planował wyjąć spod kurateli Ligi Narodów zarówno ochronę praw mniejszości narodowych, jak i sprawy gdańskie. Minister Zaleski w złożonym w 1941 roku zeznaniu wyraził się negatywnie o takim kursie działania, akcentując niebezpieczeństwo negocjowania spraw Gdańska w cztery oczy w Niemcami nieskrępowanymi zobowiązaniami międzynarodowymi. Zwracał przy tym uwagę na groźną dla Polski rezygnację z udziału w tego rodzaju pertraktacjach państw zachodnich, sugerując, że można było przynajmniej niekiedy liczyć na ich wsparcie czy choćby współudział w rozmowach. Prawdą jest jednak, że w latach trzydziestych Polska nie mogła liczyć na efektywne wsparcie dla swoich postulatów na forum Ligi Narodów. Różnica w sposobach działania między Zaleskim a Beckiem stawała się coraz wyraźniejsza. Sprawa gdańska doskonale to obnażała. Beck był coraz bardziej kojarzony z twardym, można by rzec, żołnierskim podejściem w polityce międzynarodowej, któremu niekoniecznie towarzyszyła dyplomatyczna finezja. Liczyła się wszak skuteczność. Na arenie międzynarodowej i w Polsce utrwalała się opinia o nim jako o „bezkompromisowym rzeczniku «linii» marszałka Piłsudskiego”[363].
Jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia odnosząca się do relacji ministra Zaleskiego z podsekretarzem stanu Beckiem w ostatnim okresie ich współpracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, która wcześniej układała się całkiem dobrze. W swoich późniejszych notatkach minister Zaleski niedwuznacznie sugerował, że był zaskoczony akcją „Wichra” w Gdańsku, tak jakby w ogóle o niej wcześniej nie wiedział. Dodawał przy tym, że o wpłynięciu polskiego okrętu do portu dowiedział się w Genewie z prasy[364]. Tymczasem Beck po latach napisał: „Z upoważnienia Marszałka ostrzegłem ministra Zaleskiego o zamierzonej demonstracji osobiście, lecz mimo to minister Zaleski przejął się bardzo nerwowością, jaka zapanowała w Genewie na wiadomość o wydarzeniu i wydaje się, że fakt ten przyspieszył jego prośbę o dymisję w październiku 1932 roku”[365]. Trzeba tę kwestię uściślić, odwołując się do dokumentów. 18 czerwca 1932 roku szef polskiej dyplomacji wystosował do Warszawy, a faktycznie do Becka, telegram w sprawie wpłynięcia „Wichra” do portu gdańskiego. Napisał w nim, że podsekretarz stanu nie tylko eskapadę polskiego okrętu wcześniej z nim omawiał, ale wręcz ją „projektował”. Różnica polegała wyłącznie na tym, że wedle znanego Zaleskiemu planu „Wicher” miał pozostać na redzie bez wpływania do portu. Później plan ten zmieniono bez informowania o tym szefa polskiej dyplomacji, który domagał się teraz od Becka przesłania do Genewy prawnych argumentów, jakimi się kierowano, modyfikując pierwotny pomysł. Co więcej, Zaleski akcję ograniczającą się do pozostania „Wichra” na redzie uznał za „pożyteczną demonstrację”, gdy tymczasem to właśnie jego wejście do portu spowodowało komplikacje międzynarodowe[366]. Tymi „prawnymi argumentami” były wola i rozkaz Piłsudskiego. Faktem jest zatem, że przebywający wówczas w Genewie minister nie został zawczasu poinformowany nie tyle o całej sprawie, ile o jej istotnych szczegółach. Już post factum, późnym popołudniem lub wieczorem 15 czerwca, Beck przesłał mu telegram zawierający szczegóły na temat pobytu „Wichra” w porcie gdańskim, chyba jednak wyprzedzając docierającą do Genewy czy wydawaną w tym mieście prasę[367]. Czy wiele to zmienia? Raczej nie. I w tym wypadku Zaleski miał prawo poczuć się jak człowiek odsuwany od kluczowych decyzji, mimo że ze względu na zajmowane stanowisko predestynowany był do udziału w ich podejmowaniu, a na pewno skazany na tłumaczenie się z zaistniałej sytuacji na forum międzynarodowym. Musiał zatem odczuć, że traci realny wpływ na bieg wydarzeń w zakresie kształtowania polityki zagranicznej. Trudno natomiast spekulować, czy pozostanie „Wichra” na redzie nie wywołałoby podobnej burzy jak jego wpłynięcie do portu. Na pewno jednak nie przyniosłoby tak spektakularnego efektu, jakiego życzyli sobie Piłsudski i Beck.
Wróćmy jeszcze do sporu polsko-gdańskiego. 13 sierpnia 1932 roku w siedzibie Wysokiego Komisarza Ligi Narodów w Wolnym Mieście podpisano protokół w sprawie ułatwień portowych dla polskiej marynarki wojennej, na mocy którego Polska uzyskała prawo traktowania Gdańska jako port d’attache. Senat i komisarz generalny Rzeczypospolitej podpisali ponadto protokoły w sprawie przeciwdziałania bojkotowi firm oraz towarów i wrogim wystąpieniom wymierzonym w obywateli obu umawiających się stron. Była w tym zasługa Zaleskiego, który sprawę odpowiednio poprowadził w Genewie. Jak to czasami bywa, za pierwszymi, przeważnie nerwowymi reakcjami dyplomacji brytyjskiej czy francuskiej przyszły refleksje bardziej wyważone i powściągliwe. Nad Tamizą i Sekwaną w incydencie z „Wichrem” rychło dostrzeżono aspekty pozytywne. Skutkowało to zawarciem wymienionych wyżej protokołów, co należy uznać za sukces Piłsudskiego i polskiej dyplomacji pomimo zastosowania, delikatnie rzecz ujmując, niekonwencjonalnych metod. Sam Zaleski traktował porozumienia w kategoriach niezbędnego minimum, na jakie rząd polski mógł się zgodzić, i daleki był od przeceniania ich znaczenia[368].
Sprawa dymisji ministra Zaleskiego i mianowania szefem polskiej dyplomacji Józefa Becka była już przedmiotem wnikliwych badań historyków[369]. Do ich ustaleń, na które poniżej się powołujemy, wnieść można już niewiele nowego. Spróbujmy zatem skoncentrować się na najważniejszych faktach i ich interpretacji.
Jak już wspomniano, informacja o objęciu przez Becka kierownictwa Ministerstwa Spraw Zagranicznych po mianowaniu go podsekretarzem stanu w tym resorcie była szeroko kolportowana i raczej jej nie kwestionowano. W swoich pamiętnikach bohater tej książki napisał, że zmiana na stanowisku szefa polskiej dyplomacji była „w zasadzie” przewidywana w rozmowach Piłsudskiego z Zaleskim, ale dopiero na początku 1933 roku[370]. Ten ostatni stanowczo zaprzeczył zarówno jakimkolwiek wcześniejszym ustaleniom w tym względzie, jak i samej dacie. Co więcej, Zaleski zasugerował, że nie kto inny jak Beck musiał tę datę z Marszałkiem bez jego wiedzy ustalać[371]. Przy braku innych, wiarygodnych i niepodważalnych źródeł na ten temat kwestii ewentualnego wcześniejszego umówienia i daty dymisji rozstrzygnąć się zapewne nie da. Snuć można co najwyżej domysły lub spekulować, dlaczego Beck i Zaleski pozostawili w tej materii zupełnie sprzeczne relacje. Jedno nie ulega wszak wątpliwości: osobą władną rozstrzygnąć, kto i kiedy zostanie ministrem spraw zagranicznych, był tylko i wyłącznie Piłsudski.
Decyzja o podaniu się do dymisji wyszła od Zaleskiego. Wybór terminu nie był przypadkowy. Jak pamiętamy, na początku października 1932 roku doszło do ponownego wyboru Polski do Rady Ligi Narodów, na czym bardzo zależało szefowi dyplomacji pilnującemu sprawy na miejscu w Genewie. Był to zresztą niezaprzeczalny triumf Zaleskiego. Jak się miało okazać – ostatni na zajmowanym od ponad sześciu lat stanowisku. Już po powrocie do Warszawy 26 października minister spraw zagranicznych rozmawiał o zakończeniu swojej misji z Piłsudskim. Spotkanie odbyło się w obecności Becka, ponieważ od czasu objęcia przezeń stanowiska podsekretarza stanu Marszałek życzył sobie, aby szef dyplomacji omawiał z nim sprawy polityki zagranicznej zawsze z udziałem wiceministra. Już sam ten fakt był dla Zaleskiego wyraźną wskazówką, że Beck szykowany jest na jego następcę. Ani Knoll, ani Wysocki, zajmujący wcześniej stanowisko podsekretarzy stanu, w spotkaniach Zaleskiego z Piłsudskim nie uczestniczyli. Trzy dni później minister wrócił do kwestii dymisji w rozmowie z premierem Aleksandrem Prystorem, motywując swój krok względami personalnymi. Wreszcie 1 listopada o godzinie 18.00 doszło do drugiej rozmowy z Piłsudskim, która tym razem odbyła się w cztery oczy. W jej trakcie Zaleski podał istotne powody, dla których powziął zamiar ustąpienia z ministerialnego stanowiska. Od zamachu majowego wszystkie decyzje związane z mianowaniem i odwoływaniem ministrów zależne były od woli Piłsudskiego, nawet jeśli nie zajmował on stanowiska szefa rządu.