Скачать книгу

zasypał „Artura” pytaniami: Dlaczego się ukrywa, jak dotarł do łącznika? Od kiedy i jak walczy z komunistami? Jakby badał, czy można mu zaufać. Dopiero po tym sondowaniu powiedział:

      – III wojna światowa jest bliska. Ameryka uderzy na Związek Radziecki. Musimy działać ofensywnie.

      „Artur” usłyszał, że wytypowano go jako kuriera, który przez zieloną granicę dostanie się do zachodnich Niemiec z materiałami podziemia, a potem wróci do Polski z instrukcjami na przyszłość.

      – Ale ja przecież jestem tylko pionkiem w organizacji – zdziwił się „Artur”. – Niewiele o niej wiem, a w Niemczech będą mnie wypytywać o szczegóły.

      „Jot” jednak w tym braku świadomości „Artura” upatrywał jego szczególną wartość. Mało kogo z konspiracji znał, więc w razie wpadki nikogo nie mógł wydać. Na misję w Niemczech miał zabrać ze sobą trochę mikrofilmów, a najważniejszych rzeczy nauczyć się na pamięć.

      Spotykali się później wieczorami zawsze w tym samym mieszkaniu i do północy „Artur” wkuwał hasła, kontakty, punkty przerzutowe.

      „Jot” zabronił mu sporządzania notatek, a sam palił nad popielniczką zwinięte w rulon materiały, które już przerobili.

      Dziesięć dni później „Artur” był gotowy. Mieszkanie, w którym spotykał się z „Jotem”, miało pozostać puste do czasu, kiedy „Artur” zamelduje z Niemiec, że szczęśliwie dotarł do celu.

      Koledzy z Delegatury Zagranicznej mogli podejrzewać, że „Arturowi” coś mrocznego leży na duszy. Często spotykali się prywatnie i w rozmowach sprawiał wrażenie kryjącego jakąś tajemnicę. Wreszcie jeden z WiN-owców namówił go, aby poszedł do spowiedzi.

      „Artur” klęknął przed konfesjonałem w małym, drewnianym polskim kościele na przedmieściach Monachium. Powiedział księdzu, że w kraju zabił dwóch komunistów.

      Ksiądz często wygłaszał antykomunistyczne kazania, a pracownicy Delegatury szukali wśród wychodzących ze mszy Polaków chętnych do współpracy. Potrzebowali ludzi, których po przeszkoleniu przerzucono by do Polski – najlepiej takich, którzy niedawno uciekli na Zachód, bo ci szczególnie dobrze znali współczesną rodzimą rzeczywistość, najłatwiej więc byłoby im prowadzić działalność konspiracyjną w kraju. Jeszcze lepsi wydawali się tacy, których WiN w Polsce wyekspediowałby na Zachód po to, aby przeszli szkolenie i wrócili.

      Przysposobieniu poddano też „Artura”. Nauczono go między innymi potajemnej łączności. Przekazano mu instrukcję dotyczącą „serwet”, czyli tajnopisów używanych w korespondencji z WiN w Polsce. „Artur” zapamiętał punkty, które miał potem powtórzyć w kraju:

      Używać do pisania tajnym atramentem papieru dobrej jakości, nieprzezroczystego i nieprzepuszczającego tuszu.

      Rozłożyć papier na gładkiej, twardej powierzchni, takiej jak szyba, lustro, marmur.

      Tekst tajny zanotować tylko na jednej stronie. Przed zrobieniem notatki najlepiej zaznaczyć na marginesie szerokość linijek; potem należy te znaki delikatnie usunąć.

      Starać się, aby pismo zwykłe nie pokryło skrytego. Najlepiej tekst tajny sporządzić prostopadle do jawnego.

      Pamiętać, aby nie odcisnąć na papierze wgłębień po tajnopisie. Można go sporządzić bardzo cienkim pędzelkiem. Ale lepiej delikatnie wiecznym piórem.

      Tajnopis sporządzać drukowanymi literami.

      Po spisaniu tajnej wersji trzymać papier przez dwie minuty nad parą wodną.

      Potem położyć go na czystej bibule, nakryć drugą i wyprasować żelazkiem, aż znikną jakiekolwiek ślady tajnopisu.

      Na tak przygotowanej kartce zanotować dowolny tekst jawnym pismem.

      W korespondencji wypróbowano też inną, prymitywną metodę sporządzania tajnopisu. Pióro maczano w wodzie z rozpuszczonymi tabletkami od bólu głowy. Wpisywać należało pomiędzy wierszami jawnego tekstu. Po przetarciu nadmanganianem potasu ukazywały się ukryte zdania. Taką metodę zademonstrował Tomaszowi Gołąbowi „Wacławowi”, innemu kurierowi z Polski do Delegatury, Stefan Sieńko.

      Po szkoleniu „Arturowi” przekazano szczegółowy spis spraw, które powinien rozpoznać WiN w kraju. Te zadania wywiadowcze miały pomóc w chwili wybuchu wojny.

      Pytania ciągnęły się długimi rzędami:

      Warszawa, rejon Sielce wzdłuż ulicy Podchorążych:

      Jaka jest numeracja polskich i sowieckich jednostek wojska?

      Odkąd te jednostki tam stacjonują?

      Jaki jest kolor mundurów tych wojsk, jakie odznaki mają na czapkach i ramionach?

      Jaki ekwipunek nosi wojsko w tym rejonie?

      Jaki typ pojazdów wojskowych zaobserwowano?

      W jakim stanie są te pojazdy?

      Czy są czołgi w tym rejonie?

      Jak nazywają się dowódcy jednostek?

      Ministerstwo Obrony Narodowej:

      Jaki jest rozmiar budynku?

      Czy pomieszczenia były powiększane w ciągu ubiegłego roku?

      Czy Sowieci uczęszczają do tego ministerstwa? Ilu? W jakim stopniu? Czy są oni regularnymi gośćmi? Ilu z nich jest tam na stałe zakwaterowanych?

      Nowa Huta:

      Kiedy stalownia będzie gotowa do produkcji?

      Jaka będzie jej wydajność?

      Jakie gatunki stali będzie produkować?

      Ile ma być szeregów pieców koksowych?

      Jakimi środkami wyprodukowany koks będzie transportowany z pieców?

      Ile ma być wysokich pieców?

      Jaka jest odległość od pieców koksowych do pieców wysokich?

      Narodowy Instytut Higieny:

      Czy budynki i urządzenia używane przez ten instytut są stare?

      Czy są dostosowane do przeprowadzenia doświadczeń z bronią bakteriologiczną?

      W jaki sposób Rosja kontroluje ten instytut?

      Czy instytut jest odpowiedzialny za prowadzenie statystki chorób?

      WiN w kraju potrzebował olbrzymiej armii konspiratorów, aby odpowiedzieć na wszystkie te pytania. Postawienie ich świadczyło o wierze, jaką na Zachodzie pokładano w możliwościach polskiego podziemia.

      Na początku 1952 roku „Artur” wrócił do Polski.

      Przełożeni byli zadowoleni z jego misji. Przywiózł do Polski plan „Wulkan”. Dokument potwierdzał, że Amerykanie gotowi są na starcie ze Związkiem Radzieckim i liczą na pomoc WiN.

      „Arturowi” tymczasem zlecono inne zadanie, a V Komenda sformułowała swoje uwagi związane z planem, który powinien przyczynić się do upadku komunizmu.

      3

      – Za komunizmu odtajnili akta, a za demokracji znowu utajnili? – dopytywałem się ze zdziwieniem w Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – Instytucie Pamięci Narodowej, gdy dowiedziałem się, że wiele materiałów związanych z V Komendą odtajnił u schyłku PRL, w latach osiemdziesiątych, generał Władysław Pożoga, komunistyczny szef wywiadu i kontrwywiadu. Tych, które potem Urząd Ochrony Państwa pozwolił używać na potrzeby śledztwa, ale zakazał udostępniać komukolwiek poza organami ścigania. Sytuacja stała się absurdalna: po upadku PRL na nowo utajniono to, co ujawniono przed 1989 rokiem.

      Władysław Pożoga osobiście łamał pieczęcie tajności na tych dokumentach – z miłości własnej. Posłużyły Henrykowi Piecuchowi do napisania Siedmiu

Скачать книгу