Скачать книгу

i Lili są do siebie podobne, co mogłoby sugerować pociąg do pewnego typu urody albo motywy seksualne, ale patolog powiedział, że nie znaleziono śladów napastowania. Na razie jednak nie ignorowałabym tego podobieństwa, może nie być przypadkowe.

      – Słusznie. Mogę zerknąć? – zapytał Porter, wskazując na fotografie.

      Sophie podała mu odbitki, a Porter przykleił je do tablicy.

      – Ile lat ma Lili?

      – Siedemnaście – odparła Sophie.

      – Obie mają blond włosy mniej więcej do ramion. Ella miała niebieskie oczy, Lili ma zielone. W podobnym wieku, dwa lata różnicy. Do którego liceum chodziła Ella? – zapytał Porter.

      Sophie przekartkowała notatnik.

      – Kelvyn Park High. Była w drugiej klasie.

      – Mamy jakieś powody, żeby przypuszczać, że się znały?

      – Nic mi o tym nie wiadomo – odparła. – Inne szkoły, inne kręgi znajomych, dwa lata różnicy. Żadna nie jeździła samochodem.

      – A co z galerią? – zapytał Porter. – Może tam mogły się poznać?

      – Nie byłam jeszcze w galerii. Otwierają dopiero o dziesiątej.

      Porter podrapał się po policzku.

      – Wolałbym, żebyście poszły z Clair do szkoły, a potem może porozmawiały z tą przyjaciółką, Gabrielle Deegan. Dzieci boją się Nasha.

      – Nic na to nie poradzę, że tak wszystkich onieśmielam – zażartował Nash.

      – My pójdziemy do galerii – powiedział Porter.

      – Świetnie, nie ma to jak trochę sztuki.

      – Prześlę wam adres – powiedziała Sophie. – To przy North Halsted Street.

      Porter zerknął na tablicę.

      – Co jeszcze?

      Zapadła cisza.

      – To co, obejrzymy nagranie? – zapytała Clair.

      – Dobra, odpalaj.

      Clair stuknęła palcem w ekran iPada i postawiła go na środku stołu. Stop-klatka: wąska czarna jezdnia sfilmowana pod beznadziejnym kątem. Znacznik czasu wskazywał godzinę 8.47 dnia 12 lutego.

      Clair włączyła odtwarzanie i czas na wyświetlaczu zaczął się zmieniać w tempie rzeczywistym. Przejechały dwa samochody – żółta toyota i biały ford. Kiedy pojawił się szary pikap, Clair wcisnęła pauzę.

      – Będę teraz powolutku przewijać do przodu – powiedziała i obraz zaczął przesuwać się klatka po klatce.

      Porter zrozumiał dlaczego, gdy tylko kamera uchwyciła tył furgonetki.

      – Zatrzymaj – powiedział.

      Samochód ciągnął duży zbiornik z wodą, taki, jakie miewają firmy zajmujące się czyszczeniem basenów.

      – W parku nie ma basenu, zresztą raczej nie ma wielkiego popytu na takie usługi w środku zimy – stwierdziła Clair. – Pewnie tak przywiózł tam wodę.

      – Masz ujęcia pod innymi kątami? – zapytał Porter.

      Clair pokręciła głową.

      – To jedyna kamera.

      Kloz nachylił się nad tabletem.

      – Wiele tu nie zdziałam. Jakość obrazu jest niezła, tylko kąt filmowania tragiczny.

      – Możesz cofnąć o parę klatek? – poprosił Porter.

      Clair wcisnęła przewijanie do tyłu. Z każdym dotknięciem obraz cofał się o jedną klatkę.

      – Stop – powiedział Porter. – Skąd ten odblask i czemu właściwie ktoś to tak fatalnie ustawił?

      Kamerę zamontowano pod bardzo ostrym kątem, praktycznie pionowo w dół. Zwykle kierowano obiektyw w górę lub w dół ulicy – najlepszy sposób, żeby uchwycić zbliżające się lub oddalające samochody.

      Zatrzymali nagranie na klatce, która obejmowała większość szyby przedniej, ale jaskrawobiały odblask uniemożliwiał zajrzenie do środka.

      Porter dostrzegał zarys sylwetki kierowcy, ale żadnych szczegółów, które pozwoliłyby na identyfikację.

      – Kloz, myślisz, że dałbyś radę to powiększyć i chociaż trochę wyczyścić?

      Kloz przygryzł opuszkę kciuka.

      – Może… Trudno powiedzieć. Spróbuję.

      – Kierownik parku powiedział mi, że rzadko przeglądają nagrania. Kamera ma przede wszystkim odstraszać. Albo się z czasem obluzowała i przekręciła w dół, albo ktoś celowo ją obluzował i tak ustawił. Facet nie ma pojęcia, kiedy ani jak to się mogło stać – wyjaśniła Clair. – Twierdzi, że dawniej kamera była zamontowana tak, żeby rejestrować nadjeżdżające samochody i ich kierowców.

      Porter odwrócił się w stronę Kloza, ale ten machnął ręką, zanim przełożony zdążył otworzyć usta.

      – Tak, wiem. Przejrzę stare nagrania i spróbuję ustalić, kiedy to się mogło stać, a może nawet jakimś cudem trafimy na naszego sprawcę, jak szczerzy się do kamery z młotkiem w garści.

      – Czasem popełniają błędy – zauważył Porter.

      – Pewka.

      – Nie jest źle. W najgorszym razie powinnismy wyłapać markę i model pikapa. Sprawdzimy firmy zajmujące się czyszczeniem basenów i może coś się trafi. – Porter odwrócił się z powrotem do tablicy. – Możemy dodać coś jeszcze?

      Znowu zapadła cisza. Porter nałożył zakrętkę na flamaster i usiadł przy stole konferencyjnym.

      – Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o samych uprowadzeniach. Sprawca działa szybko i najwyraźniej bez żadnego problemu porywa dziewczyny z miejsc publicznych. To znaczy, że albo świetnie wtapia się w otoczenie, albo zapoznaje się z nimi wcześniej, żeby czuły się w jego towarzystwie bezpiecznie. Nie dałby rady niezauważenie zaciągnąć wierzgającej nastolatki do furgonetki, więc musiał je jakoś przekonać, żeby poszły z nim z własnej woli.

      – Może mieć do dyspozycji inne pojazdy – zasugerował Nash. – Roboty drogowe, gazownia czy kablówka. Coś, czego się w ogóle nie zauważa.

      Kloz obrócił laptopa, żeby pokazać wszystkim szczegółowy plan Chicago i okolic. Widniały na nim trzy czerwone kropki: jedna w pobliżu Logan Square, druga w Jackson Park, trzecia przy King Drive na Bronzeville.

      – Oba miejsca porwania dzieli jakieś piętnaście kilometrów. W tak dużym mieście oznacza to pokaźny obszar polowania. Co ciekawe, Jackson Park, gdzie znaleziono Ellę, jest bliżej domu Lili niż Elli.

      Porter przyjrzał się uważnie mapie.

      – Czyli Lili porwano blisko miejsca znalezienia Elli. To może się okazać ważne.

      – Ella utonęła w słonej wodzie? – Sophie ze zmarszczonym czołem patrzyła na tablicę. – To przecież nie ma sensu.

      – A może basen ze słoną wodą? – zasugerował Kloz. – To by pasowało do furgonetki ze zbiornikiem.

      – Jest coś takiego? – zdziwił się Nash.

      Kloz pokiwał głową.

      – Tak, moja ciocia na Florydzie ma taki basen. Jest uczulona na chlor. Poza tym są łatwe w utrzymaniu, nie trzeba odmierzać

Скачать книгу