Скачать книгу

ludzi niż pan, choć sprawiało mi to ogromną przykrość. Ale pański przypadek będzie wyjątkiem.

      Nazista się cofnął, a jego twarz po raz pierwszy zdradziła lęk. Neumann poczuł ogarniającą go falę szczęścia. Przestraszyć esesmana to niezwykła przyjemność, której nie zapomni do końca życia. Wiedział jednak, że zabijając tych intelektualistów spod znaku trupiej główki, daje sobie mało czasu, bo wrócą tu całą sforą. Chyba że zdąży uciec i ukryć książkę.

      Nagle najmłodszy z esesmanów wyciągnął pistolet, a księgarz ledwie zdążył zareagować, strzelając. Trafiony w głowę nazista runął w tył, przeraźliwie krzycząc. Neumann nie miał dość czasu, by wymierzyć w pułkownika, który był szybszy – już wyciągnął z kabury u pasa lugera i strzelił. Kula przebiła wysoko tułów księgarza i wyszła przez plecy, roztrzaskując obojczyk. Neumann osunął się na ziemię. Jego koszula przesiąkała krwią.

      – Dureń! – westchnął Weistort. – Bierzemy go na górę.

      – A Viktor? – zapytał kapitan, wskazując leżącego na podłodze kolegę.

      – W Walhalli wojowników. Dziś wieczorem weźmie udział w uczcie Odyna.

      Esesmani szli po schodach, podtrzymując Neumanna. Gdy go tak ciągnęli, krew ochlapywała stopnie. W biurze posadzili go w fotelu naprzeciwko okna.

      Weistort zobaczył poniewierający się na podłodze zwój sznurka do pakowania.

      – Weź ten sznur i przywiąż go do fotela.

      Kiedy kapitan SS krępował Neumanna, Weistort przeszukiwał otwarty sejf.

      – Gdzie schowałeś tę książkę?! – warknął, wyrzucając na podłogę pliki banknotów z sejfu.

      – Idź do diabła! – odparł ranny, któremu umysł zaczynał się mącić.

      Nagle Weistort zauważył teczkę leżącą na stole. Otworzył ją i wyciągnął cienką, oprawną w czerwoną skórę książkę.

      – Thule Borealis!

      Usiadł na kanapie i delikatnie otworzył księgę. W miarę jak przewracał kartki, w jego oczach rozpalał się blask zachwytu.

      – Wspaniałe… Po prostu wspaniałe.

      – Nie ma pan prawa…

      Pułkownik wyciągnął palec, wskazując miasto za oknem.

      – Dzisiejszego wieczoru Aryjczyk ma wszelkie prawa, a Żyd żadnych. Patrz!

      Niebo stanęło w płomieniach. Żółto-czerwona łuna wznosiła się nad całym miastem.

      – Co się dzieje? – wyszeptał z trudem Neumann.

      Wydawało się, że dzielnicę ogarnął pożar.

      Weistort odłożył książkę, rozpostarł ramiona i wzniósł dłonie niczym kapłan w kościele.

      – To czystka, przyjacielu. Czystka. Powinieneś włączyć radio i wysłuchać poczciwego doktora Goebbelsa. Wezwał naród niemiecki do wyjścia na ulicę i zamanifestowania słusznego gniewu na Żydów po podłym mordzie dokonanym w Paryżu2.

      Szeroko otworzył okno. Rozbrzmiały wrzaski. Słychać było brzęk tłuczonego szkła.

      Weistort splótł ręce na plecach. Płomienie buchnęły nad dachem synagogi położonej dalej na południe.

      – Ale… policja…

      – Zakaz opuszczania komisariatów. Tak samo jak strażacy, którzy mają zostać w remizach. Niemcy mogą wchodzić do domów i sklepów, wypędzać właścicieli, chłostać ich, poniżać, okradać, a nawet zabijać. Czystka… Cała ta niszczycielska moc przechodzi teraz niczym potężny kataklizm. Berlin, Monachium, Kolonia, Hamburg… wszędzie poleje się krew. Nieczysta krew, żydowska. A ktokolwiek spróbuje udzielić pomocy Żydom, zostanie uznany za wroga narodu. Tej nocy panuje tylko jedno prawo: prawo czystej krwi.

      – Jesteście Złem, Złem…

      Weistort poklepał rannego po zmiażdżonym ramieniu.

      – Wszystko zależy od tego, po której stoisz stronie. Dla nas, narodowych socjalistów, wy, Żydzi, jesteście obcym wirusem, który zainfekował niemiecki organizm. Zatruliście nasz kraj i naszą krew jak choroba. To wy jesteście Złem. Eliminując was, dołączamy do obozu Dobra. Do obozu narodu.

      – Jesteście obłąkani.

      – Przecież tak łatwo to zrozumieć! Dobro to większość. A Zło to mniejszość.

      – Dobro… to większość! Co za absurd… Ludzie się zbuntują.

      – Wątpię. Wierzy pan, że wszystkich tych dzielnych Niemców, którzy dzisiejszej nocy uczestniczą w czystce, ogarnie poczucie winy? Skądże znowu. Jutro będzie im trochę wstyd, jak po za mocno zakrapianym wieczorze Oktoberfest. Ale potem pozostanie im w pamięci poczucie zbawiennego upojenia.

      Weistort wsunął książkę do teczki i otworzył pozostałe okna. Krzyki brzmiały teraz jak wycie, słychać było sprośny śmiech, tu i ówdzie rozlegały się patriotyczne pieśni. Wychylił się i spojrzał na ulicę. Przed splądrowanym sklepem z ubraniami trzej mężczyźni w czapkach z daszkiem i brunatnych koszulach zanosili się śmiechem, wlokąc za nogi starą kobietę w koszuli nocnej. Zakrwawiony starzec leżał w progu.

      – Ci z SA to straszni idioci… – powiedział Weistort, wzdychając, a potem odwrócił się do księgarza. – Jeżeli to pana pocieszy, to zapewniam, że potępiam sadyzm.

      – Ta przeklęta swastyka zatruła wasze dusze.

      – Nie, dzięki niej poznaliśmy siebie. Na tym polega jej moc. Jej magia. Profesorze, tak bardzo żałuję, że jest pan Mischlingiem! Mógłbym zaproponować panu stanowisko w Ahnenerbe, może nawet zostalibyśmy przyjaciółmi…

      Księgarz próbował unieść głowę, ale ból przeszył jego kark.

      – Niech pana diabli wezmą…

      Pułkownik wybuchnął śmiechem.

      – Przykro mi, wierzę wyłącznie w magię sił pogańskich, a nie w demony. Szatan to tylko judeochrześcijański wymysł dla słabych ludzi.

      Neumann opadł z sił. Głos esesmana brzmiał w jego mózgu jak odległe echo. Płakał. Nie z bólu, nie. Ze złości. Na siebie.

      Powinien był ukryć tę książkę w bezpiecznym miejscu.

      Weistort wstał.

      – Co z nim zrobimy? – zapytał kapitan, patrząc na wykrwawiającego się księgarza.

      – Niech sobie spokojnie umrze, patrząc na tę cudowną noc.

      – A księgarnia? Podpalamy?

      – Nie. Jutro rano przyślesz tu ciężarówkę, żeby zabrać książki. Uzupełnią bibliotekę Reichsführera w zamku Wewelsburg. Niech zabiorą też ciało naszego kolegi, który poległ, wypełniając niebezpieczną misję, podstępnie zamordowany przez Żyda. Zostanie pośmiertnie odznaczony Krzyżem Żelaznym.

      Pułkownik z blizną pochylił się nad Neumannem.

      – Żegnam, profesorze. Dzięki panu, dzięki tej księdze Dobro w końcu zwycięży.

      Esesmani wyszli, zostawiając księgarza. Za oknem ciężkie chmury czerwieniały w poświacie bijącej od ulicy. Jakby zbierało się na krwawy deszcz.

      Otto Neumann na swym fotelu zapadał się w mroczną otchłań. Synagoga za oknem przemieniła się w pochodnię. Teraz wiedział już, że pożar, który szaleje na jego oczach, to tylko preludium.

      Tej

Скачать книгу


<p>2</p>

Dnia 7 listopada 1938 roku w Paryżu trzeci sekretarz ambasady Niemiec, Ernst vom Rath, został zamordowany przez młodego niemieckiego Żyda Herschela Grynszpana.