Скачать книгу

z rozciętej ręki odchodzi w niepamięć, gdy żołądek mi się kurczy, kiedy dociera do mnie, że Abigail pyta, czy Flint mnie napastował seksualnie.

      Mężczyzna cofa się o krok, ból na jego twarz zmienia się w coś pomiędzy dezorientacją a żalem.

      – Nie. – Kręcę głową, pragnąc, by na mnie spojrzał, ale tego nie robi.

      Abigail otwiera apteczkę, którą ze sobą przyniosła, i zabezpiecza mi rękę.

      – Pojedziemy do szpitala to zszyć i upewnić się, że nie masz więcej obrażeń. – Posyła Flintowi kolejne wymowne spojrzenie.

      Mężczyzna gapi się w ziemię.

      Przytrzymując gazę przy ranie, Abigail pomaga mi się podnieść, poprawić spódnicę i zapiąć trzy pozostałe przy koszuli guziki.

      – Doktor Hamilton? – Kobieta krzywi się, widząc, że pozostałe guziki nie pomagają zakryć najistotniejszych części. – Abigail? – mówię głośniej.

      W końcu unosi głowę.

      – To krępująca, a nie tragiczna sytuacja.

      Zmarszczki na jej czole podpowiadają mi, że nie nadąża za moim tokiem myślenia.

      – Wyszłam od ciebie, ponieważ w ogrodzie zauważyłam Flinta. Nie miałam pojęcia, że jest twoim sąsiadem.

      Powoli kiwa głową, ale wciąż nie wygląda, jakby mnie rozumiała.

      Wzdycham.

      – Seks. Seks za obopólną zgodą, Abigail. A przynajmniej… – Patrzę na Flinta, który unosi głowę, przestając wgapiać się w cokolwiek tak go do tej pory interesowało. – …do tego zmierzała ta sytuacja.

      Dlaczego ma tak zbolałą minę? To ja tu krwawię. To ja czuję się odrzucona.

      – Skąd go znasz?

      Nie potrafię powstrzymać uśmiechu.

      – To od niego wynajmuję lokal.

      – Seksowny Garniturek? – Obraca ku niemu głowę.

      Flint unosi brwi.

      Śmieję się. Sama. Dlaczego tylko ja uważam, że to zabawne?

      – Od tej pory Uwodzący Garniturek. Chociaż w ostatniej chwili wypuścił piłkę z rąk, co jest nieco dziwne, biorąc pod uwagę, że na studiach miał całkiem duże doświadczenie w futbolu.

      Ponownie tylko ja odnajduję humor w tej żenującej sytuacji.

      – Dociskaj gazę. Przyniosę ci bluzę i dam znać Martinowi, że muszę wyjść.

      – Nie wygłupiaj się, masz gości. W szpitalu znajdę lekarza, który mi to zszyje. Poza tym przypuszczam, że już coś wypiłaś.

      Krzywi się, przeskakując kilkakrotnie wzrokiem pomiędzy mną a Flintem.

      – Zawieź ją. Zostań przy niej. Nie okłamuj lekarza, który będzie ją badał. I proszę, następnym razem rozważ skorzystanie z łóżka.

      Mężczyzna się wzdryga. Nie sądzę, by był jakiś „następny raz”.

      – Wrócę z bluzą.

      – Dam jej swoją. – Flint w końcu odzyskuje mowę.

      Abigail potakuje. Przewraca oczami. Kręci głową. I odchodzi.

      – Jedźmy. – Flint chwyta drzwi szklarni i przytrzymuje je przede mną otwarte.

      – Naprawdę masz coś takiego jak bluza? Wydawało mi się, że wolisz białe koszule i swetry z dekoltem w serek.

      Brak odpowiedzi, brak zaskoczenia.

***

      Myliłam się. Ma sportową bluzę z logo drużyny Nebraski, która ma bogatą, leśną woń. Mogę mu jej już nie oddać.

      – Zrobisz coś dla mnie? – pytam, gdy otwiera drzwi auta, kiedy stoimy pod budynkiem pogotowia. To pierwsze słowa, jakie padają między nami od wyjazdu z jego domu. – Pomóż mi zdjąć rajstopy. Rozcięcie na ręce i obity tyłek łatwo będzie wyjaśnić, ale rajstopy rozdarte w kroku nie pasują do seksu za obopólną zgodą.

      Flint marszczy brwi, co jest seksowne. Ma do tego wyjątkowy talent, choć nie pomoże mi tym pozbyć się problemu.

      Kręcę głową.

      – Dobra, nie musisz, Panie Pomocny. – Trzymając zranioną rękę przy piersi, drugą wkładam pod spódnicę i chwytam gumkę.

      – To weź… – Wzdycha, pochylając się do mnie. – …zabierz rękę.

      Sapię, gdy wkłada mi dłonie pod spódnicę.

      Znów marszczy brwi, ale teraz jakby inaczej. Ile ma tych min?

      – Przepraszam. – Przygryzam wargę. Pomimo rany na ręce i obitych pośladków jego bliskość i dłonie dotykające mojego ciała sprawiają, że jestem podniecona.

      Możliwe, że wyobrażałam sobie, jak ściąga mi rajstopy, choć w tej fantazji nie znajdowaliśmy się przed drzwiami pogotowia.

      Zsuwa mi je do kolan, ściąga mi buty, zdejmuje rajstopy do końca, po czym z powrotem nakłada mi botki na stopy.

      – Jezu… – Kręci głową. – Krwawisz i nucisz?

      Robię to, by odciągnąć umysł od dotyku jego palców.

      Nucę, by zapomnieć o pierwszym mężczyźnie, który mnie dotykał. Nucę, by zapomnieć o bólu płynącym z wiedzy, że już nigdy mnie nie dotknie.

      Flint zostaje w poczekalni, gdy lekarz zszywa mi rękę, bada siniaki na pośladku i biodrze, po czym podaje zastrzyk przeciwtężcowy. Informuję młodego stażystę, że spadłam z metalowej ławki w szklarni na ziemię. Co jest przecież prawdą.

      – Pięć szwów. – Unoszę zabandażowane przedramię.

      – Ellen… – Kolejny oryginalny grymas Flinta.

      Ruchem głowy wskazuję na wyjście.

      – Chodźmy. Życie jest zbyt krótkie, by kłopotać się niepotrzebnymi przeprosinami.

      ROZDZIAŁ 6

Flint

      Życie mści się w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Dzisiejszy wieczór nie stanowił wyjątku. Wszystko się pieprzy, gdy moja pewność siebie prowadzi wojnę z lękami.

      – Dzięki za podwózkę. – Ellen wyjmuje kluczyki z torebki, kiedy parkuję na swoim podjeździe.

      – Możesz prowadzić?

      – Uszkodziłam przedramię, nie dłoń. Tak, dam sobie radę.

      Kiwam głową, czując się jak Harrison, który przeważnie mi tak odpowiada.

      – Ellen…

      – Wiem. Trzynaście dni.

      – Nie to chciałem powiedzieć.

      Trzymając klamkę, pociera o siebie wargami. Jednocześnie irytujące nucenie znów wypełnia przestrzeń pomiędzy nami.

      – Chodzi o to… – Wyznać prawdę, czy nie? To pierwsze może być trudne, skoro prawda nie jest klarowna nawet w mojej własnej głowie. – Nie mam problemu z odczytywaniem ludzi. Sędziów. Świadków. Klientów… Ale ciebie nie potrafię rozgryźć. Spieprzyłem. Przepraszam.

      – Przepraszasz, że nie potrafisz mnie rozszyfrować? Przepraszasz, że rozwaliłam rękę? A może za to, że przerwałeś?

      Tęsknię za żoną. Minęła dekada, a ja wciąż nie potrafię zaczerpnąć tchu. Przypadkowe kobiety, tylko na tyle sobie pozwalam. Takie, które nic o mnie nie wiedzą. Które nie znają mojego syna.

      Ellen

Скачать книгу