Скачать книгу

mojego ojca, tego wysokiego ciemnowłosego faceta, a skupiłaś się na mojej mamie, niskiej blondynce?

      – Dla większości osób zapewne jesteś podobny do taty, ale ja zauważyłam kształt twoich oczu, uszu, to, jak oboje wymawiacie „R”. Kształt waszych ust, gdy się uśmiechacie, i ton głosu, gdy się śmiejecie. To wszystko masz po matce.

      Z każdą mijającą chwilą porywa mnie do tego swojego nieznajomego świata. Jest bystra i tak cholernie seksowna, że to wystarczy, by przykuć moją uwagę. Mrugam jednak i widzę blask, jakim promienieje w sposób, którego nigdy wcześniej nie widziałem.

      Kiedy staję na parkingu, Ellen natychmiast wysiada. Otworzyłbym jej drzwi.

      – Brrr…

      Śmieję się z powodu jej nietolerancji dziesięciostopniowej aury. Obejmuje się rękami, więc kładę dłoń na jej plecach i kieruję do drzwi pod neonem, które prowadzą do najlepiej strzeżonych tajemnic w tym mieście.

      – Elle! – Ochroniarz ściska ją na powitanie.

      Tego się nie spodziewałem.

      – Cam, co tam u ciebie? – Odpowiada, również go tuląc.

      – Wszystko w porządku, mała. Nie widziałem cię tu od dłuższego czasu.

      – Przeniosłam się do innego mieszkania. Nie jest na tyle blisko, by tu przychodzić.

      – A słyszałaś kiedyś o samochodzie lub transporcie publicznym?

      Śmieje się.

      – Tak, tak… Cam, poznaj Flinta.

      – Znam Hopkinsa. – Ochroniarz przybija ze mną żółwika. – Wszyscy go znają.

      – Tak? – Ellen wytrzeszcza oczy i unosi głowę, przesadnie taksując wzrokiem moje ciało.

      – Najwyraźniej nie oglądasz meczów – mówi Cam.

      – Najwyraźniej nie tak uważnie, jak powinnam. – Ellen przekrzywia usta na bok, próbując mnie rozgryźć.

      – Skąd się znacie? – pyta Cam, krzyżując grube ręce na odzianej w czarną koszulkę piersi.

      – Flint jest właścicielem budynku i wynajmuje mi lokal pod gabinet, ale próbuje mnie eksmitować, ponieważ nie rozumie charakteru mojej pracy ani tego, że szczury to jedne z najczystszych i najinteligentniejszych zwierząt na świecie.

      – Wow! – Ciągnę za mankiety koszuli. – Właśnie wystawiłaś mnie na pożarcie.

      Cam parska głośnym śmiechem, który niesie się ponad muzyką, rozmowami i brzękiem szkła przy stolikach.

      Ellen wzrusza ramionami.

      – Gdybym powiedziała o tym przy twoich rodzicach, rzuciłabym cię na pożarcie. Wyznanie tego Camowi to ledwie popchnięcie.

      Cam wskazuje ruchem głowy na scenę.

      – Boks w kącie jest pusty.

      – Dzięki – mówimy jednocześnie z Ellen.

      – Co stało się z „nie mam dwunastu lat”? – pytam szeptem przy jej uchu, gdy przedzieramy się pomiędzy małymi okrągłymi stolikami.

      – Zmieniłam zdanie. – Siada w boksie z niskimi, półokrągłymi oparciami, zdejmuje płaszcz, pod którym ma dopasowany golf obejmujący jej piersi niemal tak ładnie, jak jasne jeansy opinają jej nogi i pośladki. Kasztanowe włosy i jasne, niebieskie oczy… Wszystko to z pewnością będzie moją zgubą. Czuję to.

      Zajmuję miejsce obok niej, byśmy mogli patrzeć na scenę.

      – To co zwykle, panie Hopkins? – pyta kelnerka.

      Kiwam głową.

      – A dla pani?

      – Poproszę chardonnay.

      – Mieszkałaś więc w centrum? – Wpatruję się w wykonawcę na scenie, rozpoczynając pogaduszki ze swoją towarzyszką, ponieważ nadal nie wiem, co mnie opętało, by do niej zadzwonić.

      – Przez pół roku, po czym się przeprowadziłam. Nie umiałam znaleźć blisko szpitala czegoś, co spełniałoby kryteria mojego budżetu. I nie mieszkałam sama.

      – Współlokatorka zgodziła się na półroczną umowę?

      – Współlokator.

      Rozluźniam nieco krawat i zdejmuję marynarkę.

      – Facet? Zamieszkałaś z jakimś typem, którego nie znałaś?

      – Tak jakby. Był właścicielem budynku, ale większość czasu spędzał na Florydzie, gdzie miał inne mieszkania. Jego siostra jest pielęgniarką w szpitalu. Poznałam ją, gdy przyjechałam na rozmowę kwalifikacyjną, i wtedy podała mi na niego namiar. Wiem, wiem, głupio postąpiłam, bo mógł okazać się seryjnym mordercą.

      – Właśnie tak trafiłaś do tego baru?

      – Tak. Nick, właściciel mieszkania łamane przez mój współlokator łamane przez człowiek niebędący seryjnym mordercą, przyprowadził mnie tu. Później sama przychodziłam, gdy nie było go w mieście.

      Kelnerka stawia na stoliku nasze napoje.

      – To woda?

      Kiwam głową.

      – Z limonką. Prowadzę.

      – Jesteś ostrożny.

      – Tak. – Wracam uwagą do saksofonisty na scenie. Czuję, że Elle się we mnie wpatruje, ale nie zamierzam pozwalać, by ciągnęła ten temat. – Co robiłaś, gdy zadzwoniłem?

      – Masturbowałam się. – Uśmiecha się, patrząc na scenę.

      – Pytam poważnie.

      Wzrusza ramionami.

      – Odpowiadam poważnie. – Spogląda na mnie, upijając łyk wina. – Ale… – Odstawia kieliszek. – Jeśli to zbyt wielka szczerość, to… – Patrzy w sufit. – …powiedzmy, że polerowałam srebra. A może myłam włosy. Pisałam muzykę koncertową. Studiowałam naturę kompozycji muzycznej. Robiłam na drutach. Wybierz sobie.

      Drapię się po karku. Jest w niej coś takiego, co odrzuca moje ciało. A może nie chodzi o nią. Może to jest we mnie i muszę jedynie zrozumieć jej motywy. Choć nie sądzę, by jakieś miała, przez co czuję się nieswojo.

      – Dlaczego zostałaś muzykoterapeutką?

      – Ha! Serio? Teraz chcesz to wiedzieć? A gdzie były te pytania na rozmowie przed wynajmem? Nie ma mowy. Ty pierwszy.

      Pochylam się, kładę rękę na oparciu za jej plecami.

      – Dobra. Co chcesz wiedzieć?

      – Dlaczego Cam zachowywał się, jakbyś był sławny?

      Uśmiecham się.

      – Nie jestem.

      Obraca się do mnie, unosząc nogę, stopę opiera na siedzisku, a kolano przyciąga do piersi.

      – Może nie, ale Cam uważa cię za kogoś ważnego, przynajmniej jeśli chodzi o świat futbolu.

      Popijam wodę, po czym patrzę na plasterek limonki, który utknął pomiędzy kostkami lodu.

      – Grałem na studiach i zostałbym zawodowcem na pozycji skrzydłowego, gdybym nie rozwalił kolana. Przerwałem studia prawnicze i stałem się agentem bardzo obiecującego rozgrywającego. Właśnie stąd jestem znany. Jestem człowiekiem stojącym za zawodnikiem, który zapewnił Minnesocie ich pierwsze zwycięstwo w Super Bowl. Gość przeszedł na wcześniejszą emeryturę, a ja zdobyłem dyplom i jakoś leci…

      – Dobra

Скачать книгу