Скачать книгу

Zmarła w Londynie 20 stycznia 1974 roku jako osoba mocno schorowana. Może najlepiej portretują ją słowa napisane przez córkę i zięcia we wstępie do jej książki: „Charakterystyczny dla Jadwigi Beckowej był jej niesłychany upór i odwaga cywilna. Odmawiała posługiwania się jednorazowymi, okolicznościowymi dokumentami podróżnymi i interweniując bezpośrednio u ministrów spraw zagranicznych, wywalczyła, że urzędy konsularne Belgii, Francji, Włoch i Wielkiej Brytanii przybijały jej wizy w starym paszporcie dyplomatycznym Rzeczypospolitej Polskiej”[117].

      Jak już wspomniano, Andrzej Józef Beck, urodzony 11 września 1926 roku, wraz z matką opuścił Polskę w 1939 roku. Minister Beck musiał poczuć ulgę, kiedy już podczas internowania w Rumunii otrzymał od ambasadora Rzeczypospolitej przy Stolicy Apostolskiej Kazimierza Papéego list z dopiskiem: „Twój syn jest tu u Wieniawy, zdrowy i cały”[118]. Rzeczywiście wsparcie ambasadora Wieniawy-Długoszowskiego, przyjaciela ministra Becka, który jeszcze wielokrotnie pojawi się na stronicach tej książki, było nieocenione. Bohater książki dziękował za opiekę nad synem Bronisławie i Bolesławowi Długoszowskim[119]. Kilka miesięcy później Papée w tonie uspokajającym donosił: „Jędrek się dobrze rozwija i uczy. […] Bardzo to zdolny i miły chłopiec ten Twój syn”[120]. W 1940 roku Andrzej Beck wraz z matką i Długoszowskimi wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Po osiągnięciu pełnoletniości w 1944 roku syn ministra wstąpił do armii polskiej w Szkocji, a następnie ukończył Szkołę Podchorążych Artylerii i służył w artylerii przeciwpancernej. Do Stanów Zjednoczonych Andrzej Beck powrócił w 1946 roku. Uzyskał dyplom inżyniera w Rutgers University w stanie New Jersey. W 1953 roku poślubił Ewę Jędrzejewicz (1932–2002), córkę Wacława, wybitnego piłsudczyka oraz przedwojennego ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego, który także zagości jeszcze na kartach naszej książki. Ten ostatni w taki oto sposób pisał o zięciu i córce do ambasadora Sokolnickiego: „Pyta Pan o młodych Becków. On jest inżynierem-mechanikiem, ukończył Rutgers University w New Brunswick, New Jersey i ma dobrą pracę w polskiej fabryce walcówek inż. [Tadeusza] Sendzimira, eksploatującego swój międzynarodowy patent. Ewa skończyła amerykański college, jest inteligentna i ma szerokie zainteresowania. Mieszkają w Waterbury, Connecticut, o jakieś 100 mil od nas. Spodziewają się potomstwa wkrótce. Wszystko u nich dobrze, czegóż więcej żądać?”[121]. Na wiele lat Andrzej Beck swoją karierę zawodową związał z kompanią Waterbury Farrel, gdzie od 1958 roku pracował najpierw jako inżynier, potem był dyrektorem handlowym, wreszcie wiceprezesem. W 1983 roku założył własną spółkę Eastport Trading Corporation w Cheshire. Dyplomata Jan Wszelaki w 1962 roku napisał, że Andrzej Beck „gra pewną rolę w życiu publicznym Nowego Yorku i po wielu nieporozumieniach z ojcem teraz uwielbia jego pamięć”[122]. To zapewne echo nie najlepszych relacji z Józefem po tym, jak porzucił Marię i syna, ale i dowód zmiany stosunku Andrzeja do ojca. W ostatnich dekadach życia syn ministra Becka był czynnie zaangażowany w prace nowojorskiego Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce jako członek jego Rady (1967–1972 i 1987–2009), prezes (1994–1999), a następnie zastępca prezesa (1999–2008). W okresie prezesury podejmował działania na rzecz przeniesienia instytutu do Polski. Był również aktywny w Kongresie Polonii Amerykańskiej oraz Północnoamerykańskim Centrum Badawczym Spraw Politycznych. Należał do Rady Doradczej ds. Programu Studiów Polskich w Central Connecticut State University. Zmarł 18 lipca 2011 roku w Fairfield w stanie Connecticut[123].

      Józefa Becka, choć wychowanie zaszczepiło mu zapewne pozytywne wzorce życia rodzinnego, trudno określić mianem domatora. Nie pozwalały mu na to ani charakter pracy, jaką wykonywał na długo przed objęciem kierownictwa polskiej polityki zagranicznej, ani jego własne cechy charakteru. Jeden z najbliższych współpracowników stwierdził: „w życiu rodzinnym był to człowiek ulegający wpływom [mowa tu zapewne o drugiej żonie Jadwidze], ustępliwy, idealny mąż, ojciec i ojczym, doskonały, wierny i nawet sentymentalny przyjaciel, człowiek słaby w sprawach pieniężnych, które przepływały mu przez palce po prostu, słaby w odniesieniu do swych chwilowych zachcianek i nałogów, marzyciel raczej niż człowiek czynu”[124]. Czy owe cechy to wyłącznie słabości? Chyba można z takim poglądem polemizować. Beck nie znosił donosicielstwa i wazeliniarstwa. Cenił za to honor, prawdomówność, odwagę, pewność siebie, szybkość podejmowania decyzji wraz z konsekwentnym dążeniem do ich realizacji choćby w najtrudniejszych warunkach. Potrafił być asertywny. Bywał skryty, zdystansowany i rzadko dzielił się swoimi przemyśleniami z innymi. Miało to swoje skutki, nie zawsze dlań korzystne, nie prostował bowiem plotek czy też zwykłych kłamstw na swój temat, co niekiedy pozwalało im żyć własnym życiem nawet po śmierci bohatera książki. Wielu ludziom mógł się wydawać kostyczny, zimny i głęboko schowany za barierą uprzejmego dystansu. Rodzina, przyjaciele i znajomi wiedzieli, że było inaczej, bo potrafił być ciepły, opiekuńczy, przyjacielski i uśmiechnięty, choć fotografii, na których się uśmiecha, zachowało się niewiele. Ogromnym przymiotem jego umysłu była umiejętność ujmowania nawet najbardziej skomplikowanych zagadnień w sposób lapidarny i trafny, niekiedy dosadny. Obdarzony był ponadprzeciętną pamięcią i doskonale się orientował nawet w najbardziej zawiłych sprawach.

      Już w okresie międzywojennym, a niewykluczone, że jeszcze w czasie Wielkiej Wojny, ważnym rysem charakteru Józefa Becka był jego stosunek do Piłsudskiego, bez wątpienia najważniejszej dla niego osoby, nie licząc może najbliższej rodziny. W niemałym stopniu to właśnie Marszałek wpływał na kształtowanie osobowości Becka jako żołnierza i polityka. Był wzorem i drogowskazem. Był wodzem, za którym można było ślepo podążać, wierząc w jego nieomylność i nieskazitelność. Bez większego ryzyka można stwierdzić, że to nie rodzony ojciec czy ktokolwiek inny, ale właśnie Piłsudski wskazywał Beckowi drogę postępowania, uczył politycznego oraz dyplomatycznego kunsztu, ale i stosunku do odzyskanej nie bez trudu ojczyzny. Uczeń, tak samo jak i jego mistrz, czuł się przede wszystkim żołnierzem. Podobnie jak wielu, którzy mieli okazję bliżej poznać Piłsudskiego, Beck uległ fascynacji jego osobowością, intelektem, sposobem bycia i postępowania. Dyplomata Jan Meysztowicz tak oto zapamiętał bohatera tej książki z okresu, kiedy kierował on Ministerstwem Spraw Zagranicznych po śmierci Marszałka: „Minister Beck postawny, 42-letni mężczyzna, wysoki i łysawy, o czarnych, fascynujących oczach, tracił w takiej atmosferze [wieczorki organizowane dla pasierbicy i jej przyjaciół – M.K., M.W.] swój na ogół sztywny sposób bycia, stawał się pełnym werwy i humoru gospodarzem. Beck nie uważał się za polityka, który za młodu spędził sporo lat w mundurze, ale za żołnierza wysokiego szczebla, który na rozkaz marszałka objął kierownictwo polityki zagranicznej. Lubił wspominać swe żołnierskie lata, twierdził, że nie zna piękniejszego widoku jak bateria konna w polu w pełnym galopie. Jego stosunek do Piłsudskiego był skrzyżowaniem quasi-synowskiej miłości i absolutnie bezkrytycznego kultu. «Gdy stoję – mawiał – przed trudną decyzją, zastanawiam się przede wszystkim, jak by w tej sytuacji postąpił marszałek»”[125].

      Już w pierwszej połowie lat dwudziestych Beck był częstym bywalcem warszawskich i nie tylko warszawskich restauracji oraz kawiarni. Taki styl spędzania wolnego czasu był udziałem sporej grupy inteligencji, również tej odzianej w oficerski mundur. Nigdy nie działo się to jednak kosztem zaniedbywania obowiązków służbowych. W każdym razie nie ma na to dowodów. Beck nie stronił od rozmaitych, dostępnych dla mężczyzn o jego pozycji uciech[126]. Bywał w popularnych kabaretach, restauracjach i na dancingach. Miał szerokie kontakty z kręgami artystycznej bohemy, nie wyłączając wybitnych postaci życia kulturalnego Drugiej Rzeczypospolitej, w tym skamandrytów. Jeden z nich, Kazimierz Wierzyński, skądinąd niesłusznie zaliczył go do Corps de ballet Belwederu, który fenomenalnie oddał w swojej karykaturze Zdzisław Czermański, rysując roztańczone na scenie w rytmie kankana Piłsudski-girls[127]. Beck nie unikał też alkoholu. Do najbliższych współpracowników mówił nawet: „Ten z was, który napisze moje pamiętniki, rozpocznie je od słów: Józef Beck był alkoholikiem”. Oczywiście przesadzał, chociaż obserwujący go z bliska Michał Łubieński twierdził, że „uległ nałogowi pijaństwa,

Скачать книгу