Скачать книгу

Dom dziecka sobie tego nie życzył, ale zgodził się, żeby Michał u nas nocował. Wyjechaliśmy z domu o czwartej trzydzieści rano. Michał był podekscytowany i bardzo szczęśliwy, a ja cieszyłam się jego szczęściem. W pociągu zgubił legitymację szkolną. Opiekun zapłacił karę za niewłaściwy bilet. Musiałam szybko wyrobić nową, ale nie miałam zdjęcia Michała. Znowu nieoceniona pani Ewa przyszła z pomocą. Nowa legitymacja została wyrobiona, wniosek o zwrot pieniędzy złożony, a skan legitymacji wysłany mailem do opiekuna.

      Michał prawie codziennie pisał z kolonii. Miał trochę konfliktów z wychowawcą. Zauważyłam, że zawsze rzuca opiekunom wyzwanie. Usiłuje się z nimi zmierzyć i ich pokonać. Zastanawiałam się, z czego to wynika. Miałam doświadczyć jeszcze wielu takich lub bardziej drastycznych sytuacji związanych ze stosunkiem Michała do autorytetów.

      Michał wrócił zadowolony i zakochany po uszy. Tęsknił za swoją miłością i strasznie cierpiał z tego powodu. Codziennie do mnie przyjeżdżał, spędzaliśmy razem dużo czasu, codziennie pisaliśmy na Messengerze. Ponieważ nie było Ady, Krystiana i Aleksa, całą uwagę mogłam poświęcić jemu. Kończyłam wtedy moją pierwszą książkę. Pisałam książkę i pisałam z Michałem. Któregoś dnia przysłał mi wiadomość:

      „Nie mam na nic ochoty dzisiaj, ciociu”.

      „Masz dzisiaj dzień smutków?”. Przerwałam stukanie w klawiaturę i skupiłam się na tym, co pisze Michał.

      „Tęsknię strasznie za Anią”.

      Jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli, to w sierpniu planowałam zabranie całej czwórki w podróż od Kołobrzegu, przez Poznań i Wrocław, po Beskidy. Pomyślałam, że możemy również odwiedzić tę jego wielką miłość.

      „Michał, możemy odwiedzić Anię, jak będziemy podróżować w sierpniu” – próbowałam pocieszyć zakochanego smutasa.

      „Wydaje mi się, że to trochę bez sensu, bo potem będę jeszcze bardziej za nią tęsknił” – popadał w depresyjny ton.

      „A w ubiegłym roku też byliście razem?”. Zamieszałam zimną kawę w kubku i wstawiłam do mikrofalówki.

      „Tak, i nawet po koloniach pojechałem z kolegą z domu dziecka do niej pod namiot. Teraz jeszcze bardziej za nią tęsknię niż wtedy”.

      Byłam zaskoczona szczerością i otwartością Michała. Nie chciałam go spłoszyć.

      „W sierpniu będziemy bardzo niedaleko. Jak chcesz, to możemy do niej podjechać. Zastanów się nad tym”. Nigdy nie bagatelizuję problemów i uczuć dzieci, bez względu na ich wiek. Wiem, że to, co czują, jest dla nich najważniejsze na świecie. Być może z perspektywy dorosłego taki romans to głupota, drobny epizod, ale pamiętam, jak przeżywałam moje pierwsze perypetie miłosne. Były to wtedy sprawy życia i śmierci. Dlatego starałam się pomóc Michałowi, jak tylko potrafiłam. Sprawdziłam nawigację i odpisałam: „Będziemy od niej jakieś półtorej godziny drogi. Możemy podjechać”.

      „To bez sensu – odpisał. – Jechać półtorej godziny, a zobaczę ją na trzydzieści minut i potem będzie to samo”. Czułam jego rezygnację.

      „Pewnie masz rację. Wiem, że to może zabrzmieć głupio, ale spotkasz jeszcze wiele dziewczyn”. To było faktycznie głupie, ale nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy. W momencie, kiedy to pisałam, przebiegałam pamięcią po moich pierwszych miłościach i intensywności tych uczuć. Budowałam na nich całe swoje życie. Dystans i mądrość przyszły z czasem. Teraz Michał nie był gotowy na takie brednie dorosłego człowieka.

      „Ale w tym rzecz, że ja nie chcę nikogo innego. Rok temu myślałem, że po jakimś czasie będzie wszystko dobrze, a potem znowu ją zobaczyłem i wiem, że nie chcę żadnej innej dziewczyny”.

      „Bardzo bym chciała Ci ją jakoś wyczarować, ale chyba nie mam takiej mocy”.

      „Niestety”.

      „Ale może spotkacie się na jakiejś uczelni. Może ona przyjedzie studiować do Warszawy albo Ty pojedziesz na studia do jej miasta. Jak ma być, to będzie, Michał. Przeznaczenia nie oszukasz”. Pamiętałam, że w najbardziej beznadziejnych momentach perspektywa przeznaczenia dodawała mi otuchy.

      „To bez sensu – odpisał Michał. – Muszę się pogodzić z tym, że nic z tego nie będzie”.

      „Jesteś strasznie dorosłym, młodym facetem i bardzo dzielnym…”.

      „Dlaczego ciocia tak uważa?”.

      „Bo mimo wszystkiego, co Cię w życiu spotkało, a przecież nie mam nawet pojęcia o wielu rzeczach, potrafisz tak racjonalnie do życia pochodzić. Jesteś taki szczery i otwarty. I jeszcze umiesz mówić o swoich uczuciach. Jestem w szoku. Szczęka leży mi na podłodze. Kocham Cię, chłopie!” – to wyznanie wyrwało mi się po raz pierwszy.

      „Akurat z tą moją otwartością jest różnie, ponieważ nie z każdym rozmawiam o tym, co czuję, a właściwie to z nikim, ale ciocia ma coś w sobie, co pozwala mi ze spokojem powiedzieć, co czuję i co myślę. Co prawda mam dopiero czternaście lat, ale jest ciocia jedną z najbliższych mi osób. Wydaje mi się, że ja ciocię też…”.

      Ekran komórki rozmazywał się dziwnie i musiałam zamrugać, żeby przywrócić mu ostrość. Odpisałam:

      „To dla mnie zaszczyt. Naprawdę”.

      „Nie przesadzajmy”.

      „Nie przesadzam. Nie sądzę, żeby było Ci łatwo komukolwiek zaufać, więc jeśli jestem to ja, to czuję się bardzo wyróżniona”.

      „A ja się cieszę, że mam kogoś takiego, komu mogę się zwierzyć. Jeszcze z Aleksem bardzo lubię rozmawiać, bo on jest taki szczery i bezpośredni”.

      „Wiesz, jak mieliśmy zaadoptować dziecko, on miał sześć lat. Właśnie urodził się Krystian i Aleks bardzo cierpiał z tego powodu, że Krys nie będzie takim normalnym chłopakiem, z którym będzie mógł grać na komputerze. No i miał nadzieję, że to adoptowane rodzeństwo takie będzie. Byliśmy przygotowani na starsze dziecko, a tu taka becząca srajda mu się trafiła. I on cały czas ma do niej trochę o to żal. Myślę, że on w Tobie odnalazł tego brata, za którym tęsknił”.

      „Ja uważam, że jaki Krystian by nie był, to i tak ma w sobie coś takiego, co sprawia, że jest taki super. Ja też zawsze chciałem mieć normalnego starszego brata. Co prawda Aleks nie jest starszy, ale to on mnie wprowadza w te wszystkie gry, zachowania itp., więc czuję się, jakbym był od niego młodszy”.

      „On jest urodzonym przewodnikiem. Tylko zachowaj swój rozum i serce, bo i on może czasem gdzieś zboczyć, i wtedy to Ty pilnuj jego. Jak się tak będziecie wzajemnie ubezpieczać, to nic Wam nie grozi. Ja mam przyjaciółkę Anię, którą poznałeś. Kiedyś, jak razem chodziłyśmy do klubów, razem wyjeżdżałyśmy na wakacje, to nieraz jedna drugiej pilnowała”.

      „No właśnie, Aleks też ma skłonności do przesady, ale to jak każdy. Na szczęście jeszcze się wzajemnie słuchamy, więc nie jest tak źle”.

      „To ja się bardzo cieszę i dzięki temu mniej się o Was martwię”.

      Tego typu wymiana poglądów zdarzała się nam coraz częściej. Michał się otwierał, a ja starałam się go rozumieć, doceniać, nie oceniać i traktować z ogromnym szacunkiem. Jego uczucia, potrzeby i lęki były dla mnie ważne. Jak potem wspominał, byłam pierwszą osobą w jego życiu, dla której to wszystko było ważne.

      Rozdział 10

      Pusty dziedziniec

      Dwudziestego trzeciego lipca Ada i Krystian wrócili od taty z wakacji. We wtorek, dwudziestego szóstego lipca, o czternastej miałam wyznaczoną rozprawę. Myślałam, że oszaleję. Nie mogłam jeść ani spać, za to toaletę odwiedzałam wielokrotnie. Raczej nie spodziewałam się,

Скачать книгу