Скачать книгу

sądziłam, że w podobnym miejscu może panować taki porządek – zauważyła Lidia.

      – Nie zaprzeczę, że też jestem zaskoczona wyglądem tego miejsca.

      – Słuchaj, zdradzisz mi może tajemnicę, w jaki sposób chcesz zdobyć informację, po którą tu przyjechałyśmy? – zapytała Lidia, nie odrywając oczu od piętrzących się samochodów albo raczej czegoś, co niegdyś było samochodami, nie mogąc wyjść z podziwu dla ładu panującego w tym miejscu.

      – Myślałam, że ty coś wymyśliłaś.

      – Skądże. Sądziłam, że może ty… – Lidia w końcu zdołała przestać patrzeć na sterty złomu, za to obdarzyła przyjaciółkę spojrzeniem pełnym paniki.

      – Spokojnie. – Iga uśmiechnęła się. Wyglądała na zadowoloną z siebie.

      – To może zdradzisz mi sekret?

      – Powiem, że jestem dziennikarką i że zbieram materiały do artykułu o zabitym. Proste, prawda? I nawet nie skłamię.

      – A jeśli to zawiedzie?

      – Wtedy ty będziesz zmuszona uruchomić kreatywne myślenie, bo ja żadnego innego pomysłu nie mam.

      – Czy panie się zgubiły? – zapytał stojący w pobliżu bramy mężczyzna.

      Nie zauważyły go wcześniej, choć przyglądał się im już od jakiegoś czasu.

      – Dzień dobry – przywitała się Iga, zachowując zimną krew, chociaż facet bardzo ją wystraszył. Nie wiedzieć czemu, poczuła się, jakby ktoś przyłapał ją na robieniu czegoś niedozwolonego.

      – Dzień dobry – odpowiedział mężczyzna.

      – Jestem dziennikarką i zbieram materiały do artykułu. – Celowo się nie przedstawiła. Zamierzała za wszelką cenę prowadzić rozmowę tak, aby uniknąć podania swoich danych, a ponad wszystko nie wymienić tytułu czasopisma, do którego pisze. Odpowiedzi na pytania dotyczące tych kwestii nie mogłyby zawierać prawdziwych informacji, a ona naprawdę nie lubiła kłamać, a przede wszystkim nie potrafiła tego robić.

      – A odkąd prasa zajmuje się złomowiskami?

      – Nie o to chodzi. – Iga podeszła bliżej mężczyzny, dając znak Lidii, żeby zrobiła to samo.

      – Więc o co? – Mężczyzna wyglądał na zbitego z tropu.

      – O kogoś, z kim być może się pan kolegował, a kto stracił wczoraj życie.

      – Ach! Chodzi o Wojtka.

      – Dokładnie. – Iga pomyślała, że zachowanie tego człowieka sugeruje, że chętnie z nimi porozmawia. Miała nadzieję, że się nie pomyliła.

      – Może się panie napiją czegoś ciepłego? Zimno dzisiaj i chyba zaraz zacznie padać. – Mężczyzna spojrzał wymownie na spowite ciężkimi chmurami niebo.

      – Bardzo chętnie. – Iga pchnęła przodem Lidię, która sprawiała wrażenie, że nie zamierza się ruszać z miejsca, choćby jechał na nią czołg.

      – Co panie chcą wiedzieć? – zapytał mężczyzna, który okazał się właścicielem całego interesu, a co za tym idzie także szefem Wojtka.

      – Wszystko – przyznała zgodnie z prawdą Iga.

      – Niewiele wiem. – Kubki z gorącą kawą stanęły przed Lidią i Igą.

      – Zadowolona? – Iga nie mogła przestać się uśmiechać.

      Już dawno nie bawiła się tak dobrze, jak tego dnia. Szef Wojtka okazał się niezwykle rozmowny. I choć uprzedził, zgodnie z prawdą, że niewiele wie na temat swojego pracownika, to nie zataił niczego, co było mu wiadome. Przynajmniej takie wrażenie odniosły.

      – Jeszcze pytasz? – Lidia nie mogła wyjść z podziwu, jak Idze udało się tak sprawnie wmanewrować tego faceta w rozmowę. Mężczyzna był skłonny powiedzieć wszystko, co wiedział. Lidia zastanowiła się, czy Iga nie byłaby w stanie wyciągnąć z niego, oczywiście gdyby tylko miała taki kaprys, szczegółów dotyczących jego życia intymnego. Okazało się, że jej przyjaciółka ma niebywały talent do skłaniania ludzi do szczerości. Ciekawe, czy z każdym poradziłaby sobie tak łatwo?

      – Jedziemy tam od razu? – Iga miała na myśli mieszkanie Wojtka.

      – Nie. Uważam, że powinnyśmy najpierw się do tego przygotować.

      – A w jaki sposób?

      – Nie mam pojęcie – przyznała zgodnie z prawdą Lidia. – Przynajmniej dajmy sobie czas na przygotowanie się mentalne do tego, co zamierzamy. Nie wiem jak ty, ale ja jeszcze nigdy nie włamywałam się do czyjegoś mieszkania.

      – Nie nazwałabym tak tego?

      – A jak byś określiła to, co zamierzamy zrobić?

      – Powiedziałabym, że chcemy wejść do mieszkania nieżyjącego faceta i robimy to bez jego zgody, bo już nie możemy go o nią poprosić.

      – Naprawdę niezła jesteś.

      – A czego się spodziewałaś po kimś, kto pisze do gazet? – roześmiała się Iga.

      ROZDZIAŁ 20

      – Dobry wieczór. – Lidia weszła do gabinetu Kuraka. Odczuwała niemałe skrępowanie tym, że został dłużej w pracy tylko z jej powodu.

      – Dobry wieczór. – Kurak siedział za biurkiem, porządkując akta pacjentów, którzy tego dnia odwiedzili jego gabinet. – Proszę usiąść. – Wskazał Lidii kanapę naprzeciwko fotela, w którym siadał, rozmawiając z pacjentami.

      – Czy stało się coś złego, odkąd widzieliśmy się po raz ostatni? – Przyglądał się badawczo Lidii, siadając na wprost niej.

      – Iga uparła się, abym spotkała się z panem wcześniej, niż to zostało umówione – odpowiedziała wymijająco Lidia.

      – I zupełnie bez powodu doszła do takiego wniosku? – dał Lidii do zrozumienia, że domyśla się, że nie mówi mu całej prawdy.

      – Nie do końca. – Lidia czuła, że coraz trudniej prowadzi się jej tę rozmowę.

      – Więc jednak coś się wydarzyło?

      Lidia uświadomiła sobie właśnie, że ten człowiek nie ma pojęcia, w co zeszłego dnia uwikłał ją los. Policja rzeczywiście stanęła na wysokości zadania i ani jej nazwisko, ani fotografia nie zostały opublikowane w żadnym z dostępnych środków przekazu. Wiedziała, że głównym powodem uporu Igi, aby tu dzisiaj przyszła, jest nowy element, który pojawił się w jej śnie. Jednak czy jego wystąpienie nie zostało w jakiś sposób zainicjowane wydarzeniami, w których przyszło jej odegrać tę zagadkową rolę? Tego nie mogła wiedzieć na pewno, ale przypuszczała, że w istocie mogły mieć coś wspólnego ze zmianą przebiegu jej koszmaru. A jeśli tak było, to oznaczało, że konieczne jest opowiedzenie o nich terapeucie.

      – Ten sen, o którym już mówiłam. Ten, który jest z dużym prawdopodobieństwem źródłem moich problemów, zmienił się – zaczęła opowieść Lidia, spodziewając się, że nie o tym będzie się jej mówić najciężej.

      – Domyślam się, że zmiana nastąpiła wczorajszej nocy? – Według Kurka poranny telefon od Igi nie miał prawa sugerować niczego innego.

      – Dokładnie. Jednak wczoraj stało się coś jeszcze… – Lida uznała, że skoro już tu jest i w dodatku siedzi przed nią człowiek, który zawodowo zajmuje się słuchaniem o problemach i znajdowaniem sposobu na ich rozwiązanie,

Скачать книгу