Скачать книгу

To znaczy to, że rudawą i kiepsko ubraną, sama dodała w myślach.

      Rozstali się za rogiem. On poszedł szybkim krokiem w kierunku placu Lotników, a ona zawołała taksówkę. Jadąc do domu, wysłała wiadomość do dziewczyn.

      Marta z Alicją, jak się zresztą później okazało, całkiem dobrze się bawiły. Dosiedli się do nich jacyś studenci, wypiły kilka drinków i tańczyły do trzeciej.

      A jej, nie dość, że przeleciał koło nosa teoretycznie dobrze zapowiadający się temat, w dodatku napisany w oparciu o zeznania informatora, to jeszcze zepsuła sobie cały weekend. A biorąc pod uwagę, że za chwilę pewnie Paweł ją do siebie wezwie, to możliwe, że i początek tygodnia.

      No i ten milion euro. Właściwie jak się pojawił ten temat, to od razu powinno jej zaświtać w głowie, że coś jest nie tak. Albo facet był pomylonym mitomanem, albo ktoś rzeczywiście ją wkręcił. Jeszcze gdyby to był Piotruś. Gorzej, jak się okaże, że to któraś konkurencyjna redakcja zrobiła z niej idiotkę.

      Od trzech lat jej życie ocierało się o jakieś enigmatyczne możliwości zarobienia fortuny i oczywiście nic z tego nie wychodziło. Najbliżej fortuny to była chyba jedynie, trwając w związku z Mateuszem, który od roku zaczął zarabiać naprawdę duże pieniądze, a z którym dwa miesiące temu, ostatecznie i definitywnie się rozstała. Po sześciu latach.

      Wprawdzie poprzednie dwa zerwania także miały być ostateczne i definitywne, ale tym razem było inaczej. Nie wyobrażała sobie, żeby była możliwa jakakolwiek reanimacja tego związku. Koniec!

      Kiedyś myślała, że bez niego świat zrobi się szary i bezbarwny, że bez emocjonalnej odskoczni przytłoczy ją codzienność. Tymczasem właśnie teraz, ku jej zdumieniu, wreszcie wszystko zaczęło się układać. Nie wiedziała jeszcze na pewno, jak to się skończy, ale teraz było okay. To, co się działo, przypominało trochę beztroskie żeglowanie po lazurowym morzu. Bez mapy. Mogła wylądować na dzikiej, opustoszałej plaży albo, wręcz przeciwnie, w jakimś wielkim porcie. Mogli wylądować…

      – A co ty taka zadowolona jesteś?

      Paulina, pogrążona w myślach, nie zauważyła koleżanki, która właśnie przechodziła obok. Zdała sobie sprawę, że chyba uśmiechała się do swoich myśli.

      – Ja zadowolona?

      – Czyżby w dalszym ciągu bawiło cię, że musiałam poświęcić całą niedzielę, żeby zapchać jakoś puste miejsce po twoim wyimaginowanym reportażu śledczym?

      – Ojeju, Baśka – jęknęła Paulina. – Już cię przecież przepraszałam przez telefon. To nie moja wina. Każdy kiedyś daje się wpuścić w kanał. Mój informator był bardzo przekonujący.

      – Na pewno. – Baśka uśmiechnęła się z przekąsem. – W tym klubie po pierwszej w nocy każdy facet jest przekonujący. Szczególnie jak się wcześniej wypije kilka drinków.

      Paulina westchnęła. Paweł, jak widać, zadbał o rozpropagowanie szczegółów jej piątkowego śledztwa. Pewnie w całej redakcji. Będą się teraz z tego naśmiewać przez miesiąc.

      Postawiła laptop i kawę na biurku i spojrzała na siedzącego naprzeciwko niej Piotrusia. Młody kolega był na stażu w redakcji. Po wspólnej pracy nad dwoma dobrymi tytułami został jej przydzielony na stałe. Uśmiechał się teraz niewinnie.

      – Słyszałem, że miałaś bardzo udany weekend – rzucił.

      – Lepiej nie zaczynaj.

      Usiadła, podłączyła laptop do monitora i spojrzała na leżące na blacie papiery.

      – Ale weź, powiedz chociaż, o co chodziło.

      – Paweł nie dołączył tego do poniedziałkowego newslettera?

      – Słyszałem tylko, jak mówił Baśce, że twój informator się wycofał.

      Paulina oderwała wzrok od monitora, na którym bez specjalnego pośpiechu inicjował właśnie swoją pracę system Windows, i spojrzała z irytacją na Piotra.

      – Pamiętasz mój artykuł o kradzieżach dzieł sztuki na Pomorzu?

      – Ten z kwietnia?

      Paulina kiwnęła głową, po czym streściła wydarzenia z ostatniego piątku.

      – Dzwonił do ciebie we wtorek? – Piotr zmarszczył brwi. – I nic mi nie powiedziałaś? O tym, żeby zabrać mnie do klubu, to już nawet nie wspomnę.

      – Pewnie podświadomie wiedziałam, że to się tak skończy. Poza tym jakbym przyszła z facetem, to mógłby nabrać jakichś podejrzeń.

      – To cię wcale nie usprawiedliwia. – Piotruś pokręcił głową, udając naburmuszenie.

      – Oczywiście, że nie. Nijak nie jestem w stanie zmazać swoich win.

      – Ale biedna Baśka miała przez ciebie niezłe zamieszanie w weekend. – Piotr parsknął śmiechem. – Nawet nie wiesz…

      – No przecież zadzwoniłam do niej i ją przeprosiłam.

      – Ale nie znasz kulis całej sprawy. – Piotr pochylił się w kierunku biurka Pauliny. – We wtorek, czyli jutro, to właśnie jej tekst miał iść w to miejsce. Jakieś ekonomiczne smuty. W sobotę rano, zaraz pewnie po twoim telefonie, Paweł zadzwonił do niej i powiedział, że nie musi kończyć tekstu do poniedziałku, bo puszczą twój.

      – A skąd ty to wszystko wiesz? – Paulina spojrzała podejrzliwie na kolegę.

      – Podsłuchałem, jak sama mówiła Anecie. – Piotr zachichotał. – No więc Baśka rzuciła pisanie i poszła sobie wieczorem na imprezę. Rzekomo świetnie się bawiła do trzeciej, a tu rano w niedzielę, pewnie znowu po twoim telefonie, dzwoni do niej Paweł…

      Piotr przerwał, bo zaczął się krztusić ze śmiechu.

      Paulina spojrzała na niego z dezaprobatą, ale zobaczyła, jak na drugim końcu sali Baśka wykłóca się głośno z grafikiem, i szybko zasłoniła usta ręką, żeby się nie roześmiać.

      – No więc, musiała na gwałt kończyć ten swój artykuł, żeby go oddać do składania w poniedziałek rano. – Piotr pochylił głowę, cały czas chichocząc.

      – Nie wiem, co cię tak śmieszy.

      – Już nie gadaj. Sama się śmiejesz, przecież widzę. Wyobraź sobie. Tu niedziela, trzydzieści stopni, dzwony biją na sumę, lepszy sort idzie do kościoła, gorszy opala tyłki na balkonach, a ta na kacu pisze o tym swoim dochodzie narodowym brutto…

      Paulina zagryzła wargi, żeby utrzymać powagę, a Piotr, chowając się za monitorem, dusił się ze śmiechu.

      Teoretycznie nieładnie naigrywali się z koleżanki, ale Baśka była specyficzna. Kilka miesięcy temu, gdy Piotr trafił do nich na staż, niemiłosiernie go eksploatowała, traktując przy tym bardzo protekcjonalnie. Paulina sama pamiętała, jak kilka lat temu, gdy pracowała jeszcze na umowę o dzieło, także była przez nią wyzyskiwana. Oczywiście nie było pomiędzy nimi żadnych nieporozumień, poza takimi jak to weekendowe, ale rozumiała, że Piotr miał jeszcze prawo odnosić się do niej lekkim dystansem.

      Posłała wciąż szczerzącemu zęby koledze cierpki uśmieszek i odwróciła się do swojego monitora.

      Pomimo fiaska artykułu na temat mafijnej akcji związanej z kradzieżą dzieł sztuki, ciągle miała ten temat w głowie. Po krótkiej bitwie z myślami stwierdziła, że i tak nie ma nic pilniejszego do roboty, więc warto odświeżyć sobie pamięć. Otworzyła archiwum i po chwili przeglądała materiały, które zebrała dwa miesiące temu.

      Z tematem

Скачать книгу