ТОП просматриваемых книг сайта:
Wisząca dziewczyna. Jussi Adler-Olsen
Читать онлайн.Название Wisząca dziewczyna
Год выпуска 0
isbn 978-83-8110-910-9
Автор произведения Jussi Adler-Olsen
Жанр Триллеры
Серия Department Q
Издательство OSDW Azymut
Nikt nie miał pojęcia, jak Pirjo zabolało, że dał się nabrać na takie słodkie słówka. Czuła, że to niesprawiedliwe, i miała rację.
W rezultacie ta Malena z nim została i nie oddalała się bardziej niż na kilka metrów, schwytana w sieć jego charyzmy. Nie po raz pierwszy miał wśród wyznawców taką kobietę. Właściwie z upływem czasu zdarzało się to coraz częściej i Pirjo miała już trochę tego dość.
Przed zaledwie paroma tygodniami, kiedy w Londynie werbowali wyznawców i uczestników jesiennego kursu, młoda, piękna Murzynka padła przed nim zemdlona.
W wyjątkowo natarczywy sposób, do którego zazwyczaj się nie uciekał, Atu prosił Pirjo, by umożliwiła tej kobiecie odpoczynek w jego prywatnym pokoju. Można było się domyślić, co potem się działo za drzwiami, ale w oczach Atu pojawił się jakiś nowy błysk, który nie podobał się ani jego paryskiej kochanicy, ani Pirjo, gdy siedzieli razem w samolocie powrotnym.
A teraz przed Pirjo leżał list od tej kobiety. Wyrażała w nim chęć uczestnictwa w kolejnym kursie Absorpcji Natury prowadzonym przez Atu na Olandii, według informacji na stronie internetowej zaczynającym się za tydzień.
Zdecydowanie nie były to dobre wieści. Pirjo odczuła w związku z tą informacją tylko przelotną radość z faktu, że w takim razie francuska niewolnica wypadnie ze sfery intymnej Atu.
Poza tym Pirjo czuła, że tym razem sprawy mogą przybrać niekorzystny obrót. Zauważyła, jakie wrażenie czarnoskóra kobieta wywarła na Atu, a to nie zdarzało się już od bardzo dawna. Pirjo o to zadbała.
Nie, nie ulega wątpliwości, że ta kobieta zdoła zdobyć większą władzę nad Atu, niż powinna, jeśli tylko będzie miała ku temu okazję.
Więc Pirjo zachowywała czujność.
Choć czujność to mało powiedziane.
8
Przy oknie wychodzącym na port nakryto dla trzech osób i Rose siedziała już przy stole ze wzrokiem utkwionym gdzieś daleko w morze, tam gdzie spojrzenia nigdy nie docierają.
– Dzień dobry – odezwał się mężnie Assad. – Jesteś blada na twarzy jak małe dziecko, Rose. Ale jakoś to będzie, jak powiedział wielbłąd do dromadera, gdy tamten jęknął, bo jeździec uderzył go batem.
Rose pokręciła głową, odsuwając talerzyk.
– Mam ci przynieść coś z apteki? – zaproponował kolega.
Znów pokręciła głową.
– Wiemy, że to było głupie, że obejrzałaś to DVD z Habersaatem, prawda, Carl? – ciągnął.
„Niechże on się już zamknie albo chociaż się wstrzyma, dopóki nie wypiją porannej kawy. Czy nie widzi, że dziewczyna nie czuje się ani trochę lepiej, niż kiedy kładła się spać?” – Carl lekko skinął głową.
– To nie ma nic wspólnego z filmem – odparła. – Dałam radę go obejrzeć, choć był odrażający.
– A więc co? – spytał Assad, układając na talerzu stosik z pieczywa chrupkiego.
Jej wzrok znów uciekł gdzieś w dal.
– Daj Rose spokój i podaj mi masło. – Carl spojrzał ze zniechęceniem na prawie pustą maselniczkę. – To znaczy troszeczkę tego, co już zostało, a czego nie masz zamiaru sam zużyć.
Assad widocznie tego nie dosłyszał.
– Wiesz co, Rose? Może dobrze by było, gdybyś nam powiedziała, co ci się plącze po głowie – powiedział, chrupiąc i rozsypując wokół siebie okruchy. Dobrze, że nie jedzą razem śniadania codziennie.
Assad utkwił wzrok w grupce demonstrantów z transparentami, przygotowujących się do obchodów pierwszego maja na placu przed supermarketem Brugsen. „Silniejsi razem” – głosił napis na jednym z plakatów.
– Czy wy też sądzicie, że Bjarke Habersaat był gejem? – spytał, nie odrywając wzroku od demonstrantów.
Carl ściągnął brwi.
– Dlaczego o to pytasz? Masz na ten temat jakieś informacje?
– Nie, nie bezpośrednio, ale ta jego gospodyni zdecydowanie była dość ładna i chętna do figli.
Chętna do figli! Co to w ogóle za wyrażenie? Może on sam jest chętny.
– I co z tego?
– Miał dopiero trzydzieści pięć lat, czyli był dość młodym mężczyzną, co jej wyraźnie nie przeszkadzało. Czyli była zdecydowanie chętna. – Spojrzał na Carla, jakby wsadził swój orli nos do gniazda os i udało mu się uniknąć ugryzienia. Był całkiem zadowolony z siebie.
– Ni w ząb nie rozumiem, Assad. Do czego zmierzasz?
– Gdyby ją i Bjarkego coś łączyło, jego pokój nie wyglądałby tak, jak wyglądał. Wówczas by go rozpieszczała, przecież sam widziałeś, jaka jest. Rozpieszczałaby, dbała o niego, wietrzyła mu kołdrę, opróżniała popielniczkę i prałaby mu, żeby wnieść w swoje życie trochę czułości i erotyki.
– Aha, tak sądzisz? Ciekawe! Ale w takim razie nie widzę przeszkód, by uprawiali seks w innych częściach domu. To niczego nie dowodzi, Assad, ponosi cię fantazja.
Jego asystent przechylił głowę.
– Tak, może i racja. Czyli uważasz, że mogli uprawiać seks pośród zdjęć rodzinnych i koronkowych obrusów z pędzlami?
– Z frędzlami, Assad. Owszem, czemu nie? Ale dlaczego w ogóle ta kwestia jest taka istotna?
– Myślę, że był gejem, również z tego względu, że miał pod łóżkiem czasopisma z panami w bardzo obcisłych spodniach i skórzanych czapkach na okładce. Oraz plakaty z Davidem Beckhamem na ścianach.
– Okej, trzeba było tak od razu. Ale co to w ogóle ma za znaczenie? Czy to nie wszystko jedno?
– Niby tak. Tylko wydaje mi się, że jego matce się to nie podobało i z tego powodu nie lubiła go odwiedzać w miejscu zamieszkania. Nie należał do wątłych, delikatnych gejów, którzy trzymają ciasteczka w kryształowym półmisku, wielbią mamusię jak boginię i kochają chodzić z nią na zakupy. Był raczej bardziej męskim typem.
Carl wydął dolną wargę i skinął głową. Jest to jakaś hipoteza, choć nie wiadomo, do czego miałaby się przydać. Jeśli o niego chodzi, preferencje seksualne Bjarkego Habersaata mogły równie dobrze obejmować seks z jednojajowymi andaluzyjskimi bliźniętami po sześćdziesiątym piątym roku życia, nie miał nic przeciwko. Obchodziło go to tyle, co zeszłoroczny śnieg, dopóki na stole kusiły ciepłe bułeczki.
Assad zwrócił się do Rose.
– Co cię tak zamurowało? Zazwyczaj masz o wszystkim własne zdanie. Powiedz, co się dzieje, przecież czuję, że coś jest nie tak. Jeśli nie to samobójstwo na DVD, to co tobą wstrząsnęło? Bo coś musiało.
Powoli odwróciła do nich głowę z tym samym zbolałym spojrzeniem, jakie widzieli u June Habersaat wczorajszego wieczora. Ale Rose nie płakała; wręcz przeciwnie, sprawiała wrażenie przytomnej i opanowanej. Jej wzrok mówił, że chciałaby zachować to dla siebie, ale jej na to nie pozwalano.
– Nie chcę o tym rozmawiać, ale jednak wam powiem, okej? Nie mogłam tego oglądać, bo Habersaat do złudzenia przypominał mojego tatę – odsunęła krzesło i opuściła ich.
Carl siedział przez dłuższą