ТОП просматриваемых книг сайта:
Wisząca dziewczyna. Jussi Adler-Olsen
Читать онлайн.Название Wisząca dziewczyna
Год выпуска 0
isbn 978-83-8110-910-9
Автор произведения Jussi Adler-Olsen
Жанр Триллеры
Серия Department Q
Издательство OSDW Azymut
Przesunął wzrok na Rose. Chyba ona również zerknęła na licznik i siedziała już ze zmrużonymi oczami. Niech sobie robi, co chce, jej sprawa.
Habersaat wzniósł toast za swoich gości, spokojnie do nich przemawiając, podczas gdy operator filmował pozbawione wyrazu twarze zebranych. Policjant wspominał czas swojej służby na wsi za starych, dobrych czasów i przepraszał, że nie potrafił pozostać osobą, którą wtedy był. Kamerzysta zrobił zbliżenie na jego wypełnione bólem oczy, a Habersaat publicznie i bez czułostkowości przepraszał, że słynna sprawa Alberte pochłonęła go do tego stopnia, że odsunęła go od dawnego życia. Gdy jego uwaga skupiła się na kolegach z policji, wyraził swoją frustrację i wstyd z powodu pracy, którą wówczas wykonano.
– Mógłby teraz trochę oddalić, to byśmy zobaczyli, co się dzieje – stwierdził Assad.
Rose milczała; siedziała tylko, kręcąc głową.
Rozległy się protesty, które według raportu policyjnego padły z ust obecnego na miejscu zdarzenia przedstawiciela związku policjantów, ale Habersaat pozostał niewzruszony. Za to Wuj Sam zrobił odjazd kamerą i teraz widać było w pełnej krasie zarówno Habersaata, jak i ścianę za jego plecami.
Rose drgnęła, gdy wyciągnął pistolet i wycelował w dwóch wyższych rangą funkcjonariuszy, stojących tuż przed operatorem. Można było pomyśleć, że posiadają czarny pas w dżudo albo innej dziedzinie sportu, gdzie trenuje się zaawansowane techniki padu, bo obaj bez wahania odskoczyli w bok i przeturlali się niczym artyści cyrkowi. Twierdzenie Birkedala, jakoby najpierw sprawdzili, czy nie jest to atrapa, było grubo przesadzone.
– To teraz – mruknął Assad, podczas gdy Habersaat bez najmniejszego wahania przystawił pistolet do skroni i wystrzelił.
Głowę odrzuciło w bok, podobnie jak nieokreśloną biało-czerwoną masę, która obryzgała lewą część pomieszczenia, po czym mężczyzna się osunął, a kamera spadła na podłogę.
Carl obrócił się do Rose, ale jej już nie było.
– Gdzie się podziała?– spytał Assada.
Ten wskazał nad ramieniem na schody.
Czyli to jednak było dla niej za dużo.
– Tutaj to dobrze widać – powiedział Assad bez najmniejszego wzruszenia. – Habersaat był leworęczny.
Jakim cudem potrafił podejść tak lekko i analitycznie do czegoś tak strasznego?
7
Drżenie głosu mężczyzny w telefonie zdradzało, że nie tylko jest zdenerwowany, ale wręcz poruszony i niepewny siebie. Pirjo natychmiast to zarejestrowała.
To może być żyła złota.
– Mówisz, że masz na imię Lionel. To piękne imię – powiedziała. – Czym mogę ci służyć?
– Tak, rzeczywiście mam na imię Lionel i chciałbym zostać piosenkarzem.
Pirjo się uśmiechnęła. Ach, jeszcze jeden. Cudownie.
– Wiem, że mam niezły głos, ale kiedy tylko mam to udowodnić przed innymi, więźnie mi w gardle. Właśnie dlatego dzwonię.
Nastąpiła krótka pauza, najwyraźniej musiał wziąć się w garść.
„Czyli lepiej powstrzymać się od pytań, czy w ogóle ma głos umożliwiający mu spełnienie marzeń” – pomyślała.
– Próbowałeś odciąć się od świata? Odszukać własną naturę i pozwolić pierwotnej sile przejąć stery nad spokojem, koncentracją i radością ze śpiewania?
– Nie wiem za bardzo…
– Wiesz, słyszałam to już tyle razy. Kiedy człowiek czegoś tak żarliwie pragnie, tak jak teraz ty, to łatwo dać się wytrącić z równowagi i działać wbrew własnej energii, jeśli można tak powiedzieć. Myślę, że właśnie to ma miejsce, gdy zawodzi cię głos. Czy odczuwasz ten sam rodzaj niepewności, gdy robisz inne rzeczy? Bo jeśli nie, to radziłabym ci sięgnąć po którąś z bioakustralnych metod terapii, albo nawet po grounding body fission, na które mogę cię pokierować, kiedy zrozumiemy, co jest dla ciebie najlepsze i najpewniejsze.
– Brzmi dość zawile, ale skoro działa…
– Posłuchaj, Lionelu. Rozwój duchowy jest trudny, ale istnieją metody, by go osiągnąć i zbudować specyficzną karmę. Oczywiście wymaga to mnóstwa pracy, wówczas warto jednak przypomnieć sobie obietnicę Bodhisattwy: „Nie spoczniemy, dopóki każde stworzenie nie zostanie uwolnione od cierpienia”. Tak będzie też w twoim przypadku. Krótko mówiąc, uważam, że istnieje dla ciebie wyjście.
Rozległo się głębokie westchnienie, Lionel dał się złapać w sieć. Będzie go to drogo kosztowało.
Siedząc tak, zachowując spokój jak westalka przed wiecznym ogniem i stojąc na straży życia i poczynań słabych ludzi, Pirjo czuła się najlepiej. Pozostawiające wiele do życzenia wychowanie nauczyło ją, że nigdy nie należy nikogo oszukiwać, ale dlaczego miałaby mieć skrupuły, od czasu do czasu poprawiając komuś jakość życia?
Kiedy ludzie dzwonili do niej, prosząc, by pomogła im znaleźć drogę do lepszej przyszłości, dlaczego miałaby tego nie robić? Kiedy karmili ją informacjami o swojej trywialnej codzienności, nudnych snach i smutnych nadziejach, które ona potem interpretowała, tak by mieli do czego dążyć, to co w tym złego, skoro po prostu się starali? Przecież już wielokrotnie przekonała się, że dla jej klientów najważniejsza jest możliwość wsparcia się na kimś. Czy nie jest tak, że niektórzy ludzie mają większe niż inni predyspozycje do przewidywania pewnych rzeczy i wpływania na los? Ona w każdym razie miała takie predyspozycje, Atu przekonał ją o tym już dawno temu.
Uśmiechnęła się. Porady telefoniczne były genialne w swojej prostocie i dość lukratywne, a co ważniejsze, były jej prywatnym pomysłem i własnym dochodem. W poniedziałki była psychologiem pod jednym numerem, w środę zaś podejmowała się roli terapeuty na innej linii, na którą kierowała ludzi, kiedy trzeba było przepracować rezultaty pierwszej rozmowy. Dzięki generatorowi głosu w poniedziałki brzmiała jak eteryczna i delikatna osoba, a w środę stawała się rzeczowa i władcza. Trzeba było się naprawdę postarać, by się zorientować, co jest w tym grane. W każdym razie po głosie nie dało się jej rozpoznać.
Dzięki obu liniom telefonicznym o taryfie trzydziestu koron za minutę do Światła Wyroczni i Kręgu Holistycznego Pirjo oszczędzała sobie na emeryturę. Tym samym była jedyną osobą w Akademii Absorpcji Natury, której Atu pozwalał na prowadzenie własnych interesów obok pracy na rzecz ośrodka.
Ale Pirjo wywalczyła sobie z czasem wiele przywilejów, na które zasłużyła, bo też Atu miał jej za co dziękować.
– I jeszcze jedno, Lionelu: co właściwie spodziewasz się zyskać dzięki swojemu talentowi wokalnemu?
Zawahał się przez chwilę, a wahanie zawsze sprawiało, że Pirjo ściągała brwi.
– Czy to nie tak, że chciałbyś zajmować się muzyką, bo to ważna część twojej osoby?
– Taak, też.
Ach więc to tak. Czyli to co zwykle.
– Może chciałbyś zostać sławny?
– Myślę, że tak. A kto by nie chciał?
Pokręciła głową. Ostatnio takich idiotów nie brakowało.
– I do czego potrzebna