Скачать книгу

do siebie dzwoniliśmy. Można powiedzieć, że cały album przegadaliśmy przez telefon. Ja przystawiałem słuchawkę do głośnika i puszczałem mu bity: „Sprawdź, jaki zajebisty sampel” (śmiech). Małolat rapował swoje zwrotki do telefonu albo tłumaczył mi, o czym chce napisać kolejny tekst. Tak było właściwie z całą płytą. Nieskażona cynizmem małolacka zajawka na tworzenie muzyki. To mogłoby się pojawić w jakimś montażu z dobrego filmu o rapie.

      „Małolat jedzie na fejmie brata, Ajron podrabia NOONa” [cytat z utworu „Klasyk (Rap miejski)”] – sporo musieliście nasłuchać się podobnych zarzutów?

      Nie przejmowaliśmy się nimi. Słuchacze potrzebują takich porównań, bo one pomagają im opisać pewne rzeczy, ale dla nas nie miało to znaczenia. Uczyłem się robić muzykę przez podpatrywanie kolegów, a nie z jakichś tutoriali z YouTube’a (który zresztą w tamtych czasach nie istniał). Często jeździłem do NOONa, żeby obserwować, w jaki sposób słucha płyt, który sampel działa, jak to wszystko się tworzy… Starałem się rozłożyć na części pierwsze kawałki, którymi się jarałem, i zrobić coś w swoim stylu. Nawet jeśli były między nami podobieństwa, to zamykały się one w ramach inspiracji.

      Wszystko, czym się otaczasz i co pochłaniasz, kończy w twoich pracach, bo podświadomie filtrujesz to przez siebie. Robiąc bit do „Sąsiadów”, bardzo inspirowałem się House of Pain. „W weekendy żyjąc” to progresywna elektronika. Jarałem się DJ-em Quikiem, bitami na płycie „The Blueprint” Jay-Z… Nie jest tak, jak myślą słuchacze, że „tylko DJ Premier i NOON” (śmiech).

      „Takiego brzmienia nie osiągniesz nawet z Akai / Jakbyś robił latami, to nie zrobisz takich bębnów” [cytat z tego samego kawałka] – jarałeś się rapem Małolata, a on twoimi bitami.

      Małolat jest bardzo emocjonalnym raperem – i to słychać. Pamiętam, że zadzwoniłem do niego z informacją, że ktoś nas szkaluje na forum. Michał z miejsca reagował: „Niech się pierdoli! Czekaj... Mam taki tekst, napiszę o tym”. Nakręcaliśmy się nawzajem przeciwko wątpiącym, mieliśmy wspólne wartości. Nad logo pracowaliśmy razem, rozmawialiśmy o pomysłach na sesję zdjęciową. Teamwork na każdej płaszczyźnie.

      Będąc nastolatkiem, którego muzyka ukazywała się na ważnych dla gatunku płytach, wiązałeś swoją przyszłość z hip-hopem, czy wiedziałeś, że to nie będzie droga dla ciebie?

      Nie zastanawiałem się nad tym, ale niczego nie żałuję, bo jeszcze nie kończę życia (śmiech). Żałowałem może tylko, że nie nauczyłem się grać na żadnym instrumencie. Gdy wyszła nasza płyta, miałem osiemnaście lat, więc mogłem się kształcić w tym kierunku. Teraz stać mnie na lekcje gry na pianinie, ale już nie czuję tego flow, żeby wrócić – pewnie dlatego, że jestem zadowolony z tego, jak potoczyło się moje życie. Nie zastanawiam się, co by było, gdyby…

      A czy zastanawiałeś się, co by było, gdyby Małolat nie został aresztowany przed premierą waszego albumu?

      Trudno powiedzieć. Może płyta mniej by osiągnęła, gdyby nie było tej – w pewnym sensie – sensacyjnej otoczki wokół niej…? „W pogoni za lepszej jakości życiem” niewątpliwie zyskało na wiarygodności przez przejścia Michała.

      Po tym jak Małolat został już zatrzymany za handel narkotykami, w „Super Expressie” ukazał się artykuł „Nie popieraj dilera”, który został opatrzony zdjęciem nie podejrzanego w sprawie, a – twoim. Jak na to zareagowali twoi rodzice czy nauczyciele w szkole?

      Byłem wtedy w klasie maturalnej i moi rodzice nic nie powiedzieli; byli wyluzowani. Pytali z troską o Małolata i dostrzegali paranoję związaną ze zgarnięciem chłopaka za zioło. Jeśli chodzi o szkołę, to poszedłem po prostu do dyrektora, wręczyłem mu egzemplarz gazety i powiedziałem, co się stało. Wprowadziłem go w kontekst sytuacji, wytłumaczyłem, że wydaliśmy płytę, a gdyby ktoś się pytał o ten artykuł – to nie ja. Dyrektor był bardzo wyrozumiały. Sprawa trafiła do sądu, skończyła się sprostowaniem w gazecie i zadośćuczynieniem.

      Ile wypłacił ci „Super Express”?

      Nie pamiętam, ale coś w granicach trzydziestu–czterdziestu tysięcy złotych. Mój kolega, który był wówczas na aplikacji adwokackiej, od razu mnie zapewnił, że wydawca „Super Expressu” ma budżet na takie sprawy i w ciągu pół roku dostanę pieniądze. Faktycznie, dość szybko nastąpiły ugoda, sprostowanie i odszkodowanie. To nie była wielka afera, ale sytuacje, w których ktoś niekompetentny bierze się za pisanie historii, o której nie ma pojęcia, nie powinny się w ogóle zdarzać – tymczasem jest to niestety na porządku dziennym.

      Z perspektywy kilkunastu lat, które minęły od tamtych wydarzeń, to wydaje mi się totalnie chore, że posadzili Małolata za to, że biegał z ziołem. Papierosy i alkohol można legalnie kupić, choć wyrządzają więcej szkód wśród ludzi. Michał przesiedział pół roku w areszcie śledczym na Rakowieckiej za bzdurę. Na szczęście czasy się zmieniają i chociażby w wielu stanach w USA marihuana została zalegalizowana – czy to rekreacyjna, czy medyczna.

      Żałuję, że tak się sprawy potoczyły, bo nasz album przeszedł niezauważony w tamtym czasie. Straciliśmy szansę na wypromowanie tego materiału, bo musieliśmy odwołać wszystkie zaplanowane koncerty. Ja udzieliłem ledwie dwóch wywiadów – i to by było na tyle. Ale każda rzecz dzieje się po coś i tak też było w tym wypadku. Wszystko odbywa się w harmonii.

      Myślisz, że intensywna pasja do muzyki w twoim przypadku minęła już bezpowrotnie?

      Wszyscy dorastamy i niestety dużo tracimy z dziecka, które tak mocno potrafi się czymś zachwycić. Kolesie brali płytę winylową, przesuwali ją w przód i w tył, używali fadera, skreczowali – a ja byłem tym wręcz zafascynowany. Światło z samplera, gdy siedziałem po nocy; nie mogłem się na nie napatrzeć, było dla mnie tak piękne. Teraz brakuje mi tego uczucia.

      Mam zawód, który lubię wykonywać i dzięki któremu nieźle zarabiam, więc nie byłoby dla mnie problemem pójść do sklepu i kupić sobie sampler, ale to już nie jest to samo, co lata wstecz. Jak było się młodym, trzeba było oszczędzać pieniądze przez dłuższy czas, wyprosić rodziców, znaleźć trudno dostępny sprzęt… Ta magia uleciała. NOON powiedział mi kiedyś, że przez pół roku miał pod poduszką wycinek z gazety, na którym widniała ilustracja Akai. Ja ostatnio zamówiłem sobie na przykład sampler Elektrona – no i jest super, ale nie ma już tej mistycznej otoczki, która towarzyszyła mi przy płycie z Małolatem. Nie powiedziałbym jednak, że pasja minęła bezpowrotnie. Myślę, że jest gdzieś głęboko ukryta pod łatką, którą zyskujemy, jak stajemy się dorośli i chowamy to wewnętrzne dziecko.

      Do których momentów ze swojej przygody z muzyką masz największy sentyment? Jakie sytuacje zapadły ci najbardziej w pamięć?

      Jest tych sytuacji bardzo dużo. Pamiętam pierwszy koncert, na którym byłem, a na który zabrał mnie tata (pozdrawiam i dziękuję za edukację muzyczną!) – to był występ zespołu Kazik na Żywo. Support grało Wzgórze Ya-Pa 3 i – jeśli się nie mylę – Kaliber 44, czyli słynne hiphopowe kapele nagrywające wtedy dla SP Records. Jak zobaczyłem na scenie pierwszego polskiego rapera Kazika, wiedziałem, że chcę być częścią muzyki, a nie tylko słuchaczem. Utwierdziłem się w tym przekonaniu, jak usłyszałem „Skandal” Molesty, a niedługo potem demo Trzyha i „EP” Grammatika. Ciągnęło mnie do robienia muzyki jak magnes.

      Nie do opisania uczuciem było też ujrzenie po raz pierwszy Flavora Flav i Public Enemy w „Yo! MTV Raps”. Kolega z trzeciego piętra pożyczył mi kasetę zawiniętą z wypożyczalni – „Who’s the Man?” i tytułowy kawałek… Pamiętam trzy kompakty, które dostałem od rodziców: Cypress Hill „Black Sunday”, Beastie Boys „Check Your Head” i Public Enemy „Apocalypse 91…” – to jedne z najważniejszych dla mnie płyt. Pamiętam, jak usłyszałem

Скачать книгу