Скачать книгу

żadnego wrażenia. Twoją grę można śmiesznie łatwo przejrzeć.

      Spodziewał się po niej gniewu, szykował się na atak, ale nie docenił jej. Zamiast inwektyw Kotek zaserwowała mu zimną, wyrachowaną logikę.

      – Masz rację, Caleb. Próbuję cię uwieść. Próbuję znaleźć wyjście z tej pojebanej sytuacji, którą zawdzięczam tobie. Co innego mogłabym zrobić? Co ty byś zrobił na moim miejscu?

      W jej oczach nie było łez, nie było też wściekłości. Zobaczył w nich tylko prawdę, a prawda zawsze ma większą moc. I przynosi większy ból.

      Caleb wiedział dokładnie, co zrobiłby na jej miejscu, ponieważ on przeżył to samo. Bywały chwile, kiedy próbował nakłonić klientów, by mu pomogli, uwolnili go i zabrali z rąk Narweha. Słyszał, jak mężczyźni kupujący jego ciało przysięgali, że go kochają. Pozwolił sobie uwierzyć w tkliwe słówka, które szeptali mu do ucha. Kiedy jednak wzięli już od niego wszystko, co mogli, zdradzali go przed Narwehem. Pamiętał dokładnie, jak serce mu się złamało, gdy Narweh powtórzył mu jego własne słowa, drwiąc z niego podczas bicia.

      – Przykro mi, że jestem w tym taka kiepska. Przykro mi, że dla ciebie to jest śmieszne, ale niestety nie potrafię lepiej. Znam tylko ciebie. Może to bez znaczenia, ale wcale nie próbuję cię oszukać. Nigdy cię nie okłamałam. Kiedy poprosiłam, żebyś się ze mną kochał, nie miało to żadnego drugiego dna. I boli mnie cholernie, że uważasz inaczej, bo… – w końcu głos się jej załamał, gdy łzy zniszczyły fasadę spokoju.

      Caleb poczuł panikę. Nie miał pojęcia, co zrobić. Jej słowa, jej obecność, jej ból, to wszystko wpływało na niego. Nienawidził tego. Wspomnienia, których tak długo próbował się pozbyć, teraz znowu wypłynęły na powierzchnię. Wiązały się z Livvie, wiązały się z jego cierpieniem i razem mogły pociągnąć go na dno.

      Kotek wzięła drżący oddech i dzięki temu zapanowała nad sobą. Otarła oczy, odetchnęła jeszcze raz, a potem wycofała się w swoją część samochodu, znowu spoglądając na mijający ją świat. Od czasu do czasu jej broda drżała i wtedy dziewczyna znowu robiła głęboki wdech, żeby powstrzymać łzy.

      Miała więcej godności, niż nawet jej się zdawało, a Caleb doszedł do wniosku, że nigdy więcej nie zasugeruje niczego innego. Żałował, że w ogóle powiedział to, co powiedział. Serce biło mu szybko, powodując pulsowanie w skroniach, od którego rozbolała go głowa. Brzuch też nie pozostał nienaruszony; czuł w trzewiach swego rodzaju bolesne mrowienie.

      Miał ochotę pocieszyć Kotka, powiedzieć jej prawdę: jej próby w żadnym wypadku nie były żałosne. Wiedział jednak, że w ten sposób poważnie zagrozi swojej pozycji. Samo przyznanie się, że pragnie poprawić jej humor, było niepokojące. Mimo to myśl, że mógłby ją zranić bardziej niż do tej pory, była dla niego nie do przyjęcia.

      – Kotku…

      Pochyliła się i włączyła radio, a denerwujący głos spikera zagłuszył Caleba. Dziewczyna unikała jego wzroku i wróciła do gapienia się przez okno.

      Caleb westchnął z ulgą. Nie miał pojęcia, co właściwie zamierzał powiedzieć. Najważniejsze było to, że przynajmniej na razie ma z głowy dalsze rozmowy. Żałował, że nie może powiedzieć tego samego o następnych dwudziestu czterech godzinach, które mieli spędzić razem na drodze.

* *

      To był wyczerpujący dzień. Chociaż mieli jechać dziewięć godzin, ostatecznie podróż zajęła im dwanaście, ponieważ przez Kotka Caleb musiał często się zatrzymywać. Z powodu poobijanych żeber i obojczyka musiała raz na jakiś czas rozprostowywać kości, więc parkowali przy bocznych uliczkach. Kiedy wreszcie dotarli do miasta Zacatecas, Caleb westchnął z ulgą i uznał, że mogą zatrzymać się na noc i zażyć bardzo potrzebnego snu.

      Kotek mało się odzywała w trakcie jazdy, co bardzo ułatwiło Calebowi sprawę. Zamienił luksusowego sedana lekarza na solidnego, ale wgniecionego trucka oraz trochę zakupów. Taka transakcja była dla farmera bardzo korzystna, więc nie zadawał zbyt wielu pytań, a nawet wyraźnie zignorował dziewczynę i jej siniaki.

      Przespała większość drogi. Leki najwyraźniej łagodziły ból, ale powodowały też senność. Caleb cały czas trzymał przy jej fotelu butelkę wody i sprawdzał, czy regularnie ją popija.

      Zacatecas było pełnych rozmiarów miastem, liczącym setki tysięcy mieszkańców, w tym wielu turystów. Caleb bardzo ostrożnie wybierał motel, w którym mieli spędzić noc. Kotek obiecała więcej od niego nie uciekać, ale gdy mijali amerykańskich turystów z rodzicami, jej wzrok mówił coś zupełnie innego. Jeśli da jej choć cień szansy, zostawi go, nie oglądając się za siebie. Zresztą wcale się jej nie dziwił.

      – Muszę wziąć prysznic – powiedział w pogrążonym w ciszy pokoju. – Możesz siedzieć razem ze mną w łazience albo cię przywiążę. Wybieraj.

      Kotek popatrzyła na niego ostro.

      – Nie ufasz mi? – zadrwiła.

      – Kiedy patrzysz na mnie w ten sposób, nie, nie ufam ci.

      Usiadła sztywno na brzegu łóżka, a gniew emanował z niej jak toksyczna mgła, która miała go udusić.

      – Powiedziałam przecież, że nie ucieknę. Idź wziąć ten pieprzony prysznic i zostaw mnie w spokoju.

      Caleb zamknął oczy i wziął głęboki wdech, żeby się uspokoić. Znowu to samo. Cóż, równie dobrze może na nowo wprowadzić stare zasady właśnie teraz. Kiedy otworzył oczy, wzdłuż kręgosłupa przebiegł ciepły dreszcz i Caleb wreszcie poczuł się sobą. Jego wzrok padł na dziewczynę, a gdy się wzdrygnęła, uśmiechnął się.

      – Wstawaj – powiedział spokojnie, ale stanowczo. Kotek patrzyła na niego przez moment i przełknęła głośno ślinę. Wyraźnie dało się zobaczyć, że jej gniew szybko przerodził się w strach.

      – Caleb?

      Jej głos był cichy, potulny.

      – Wstawaj. Teraz.

      Powoli spuściła wzrok na podłogę i podniosła się na drżących nogach. Właściwie to cała się trzęsła. Caleb wreszcie nie czuł żadnego żalu ani współczucia. Dziewczyna należała do niego i mógł robić z nią, co mu się żywnie podoba. Ta myśl działała na niego jak afrodyzjak.

      – Rozbierz się – rozkazał jej, a Kotek wzdrygnęła się mimo łagodnego tonu. Z jej ust wydostał się jęk, ale wykonała jego polecenie bez wahania. Powoli sięgnęła do paska rozkloszowanej spódnicy, którą wybrał dla niej Caleb, i zsunęła ją z bioder na podłogę.

      Zignorowała majtki i zamiast tego wsunęła drżące palce pod bluzkę, zaskomlała jeszcze kilka razy, ale Caleb nie zwracał na to uwagi. Boleśnie podniecony adrenaliną krążącą w jego żyłach patrzył, jak niechętnie rozpina guzik po guziku, aż do samego końca. Materiał rozsunął się na boki, ukazując kuszący kawałek skóry między nagimi piersiami. Dziewczyna posłała mu błagalne spojrzenie.

      – Zdejmuj.

      – Caleb…

      – Nie! – warknął groźnie. – Nie tak miałaś się do mnie zwracać. Zrób tak jeszcze raz, a nie daruję ci tego.

      Kotek zaczęła płakać, ale stała spokojnie.

      – Tak… Proszę… nie…

      – Dałem ci wybór. Jeśli nie potrafisz go dokonać, od tej pory ja podejmuję wszystkie decyzje. Zrozumiano?

      Pociągnęła nosem.

      – Tak… panie.

      Wydawało się, że powiedziała to z bólem, ale Caleb w tej chwili miał

Скачать книгу