ТОП просматриваемых книг сайта:
Ogniem i mieczem. Генрик Сенкевич
Читать онлайн.Название Ogniem i mieczem
Год выпуска 0
isbn
Автор произведения Генрик Сенкевич
Жанр Зарубежная классика
Издательство Public Domain
Helena poczęła płakać.
– Nie przystoją łzy tym szatkom, które waćpanna nosisz, otrzyj je tedy i tak sobie powiedz, że to była wola boża. Bóg też ukarze zabójcę, który już nawet został ukarany, gdy na próżno krew przelał, a waćpannę, jedyny i główny cel swych namiętnościów, utracił.
Tu pan Zagłoba umilkł, po chwili zaś rzekł:
– Ej, dałżeby on mi łupnia – miły Boże – gdyby mię tylko w ręce dostał! Na jaszczur skórę by mi wyprawił. Waćpanna nie wiesz, żem ja już w Galacie1365 od Turków palmę otrzymał, ale też mam dosyć, drugiej nie pragnę i dlatego nie do Łubniów1366, tylko ku Czerkasom1367 zdążam. Dobrze by było do księcia się schronić, ale nużby dogonili? Słyszałaś waćpanna, że gdym konie od palika odwiązywał, pachołek Bohunów się obudził. A nuż larum1368 podniósł? Tedyby zaraz do pościgu byli gotowi i złapaliby nas w godzinę – bo oni tam mają kniaziowskie świeże konie, a ja nie miałem czasu wybierać. Bestia to jest dzika ten Bohun, mówię waćpannie. Takem go sobie zbrzydził, że wolałbym diabła zobaczyć niż jego.
– Boże nas broń od jego rąk.
– Sam on się zgubił. Czehryn1369 wbrew rozkazowi hetmańskiemu opuścił, z księciem wojewodą ruskim zadarł. Nie pozostaje mu nic innego, jak do Chmielnickiego umykać. Ale straci on na fantazji, jeśli Chmielnicki pobit będzie, a to się mogło już zdarzyć. Rzędzian spotkał za Krzemieńczugiem1370 wojska płynące pod Barabaszem i Krzeczowskim na Chmiela, a oprócz tego pan Stefan Potocki lądem z usarią pociągnął; ale Rzędzian w Krzemieńczugu dziesięć dni dla naprawy czajki1371 przesiedział, więc nim do Czehryna dociągnął, bitwa musiała się zdarzyć. Lada chwila czekaliśmy wiadomości.
– To więc Rzędzian z Kudaku1372 listy przywiózł? – pytała Helena.
– Tak jest, były listy od pana Skrzetuskiego do kniahini i do waćpanny, ale Bohun je przejął, z nich się wszystkiego dowiedział, więc zaraz Rzędziana rozszczepił i na Kurcewiczach mścić się pociągnął.
– O, nieszczęsne pacholę! Przeze mnie to on krew wylał.
– Nie frasuj się waćpanna. Żyw będzie.
– Kiedyż to się stało?
– Wczoraj rano. U Bohuna człeka zabić, to jak drugiemu kubek wina łyknąć. A ryczał tak po przeczytaniu listów, że się cały Czehryn trząsł.
Rozmowa przerwała się na chwilę. Już też zrobiło się i widno zupełnie. Różana zorza bramowana jasnym złotem, opalami i purpurą płonęła na wschodniej stronie nieba. Powietrze było świeże, rzeźwe; konie poczęły prychać wesoło.
– No, ruszajmy z Bogiem, a żywo! Szkapy odpoczęły, czasu zaś do stracenia nie mamy – rzekł pan Zagłoba.
Puścili się znów cwałem i lecieli z pół mili bez wypoczynku. Nagle naprzeciw nich ukazał się jakiś punkt ciemny, który zbliżał się z nadzwyczajną szybkością.
– Co to może być? – rzekł pan Zagłoba. – Zwolnijmy. To człek na koniu.
Istotnie jakiś jeździec zbliżał się całym pędem i pochylony na siodle, z twarzą ukrytą w grzywie końskiej, smagał jeszcze nahajem1373 swego źrebca, który zdawał się ziemi nie tykać.
– Co to za diabeł może być i czego tak leci? Ależ leci! – rzekł pan Zagłoba dobywając z olster1374 pistoletu, aby być gotowym na wszelki wypadek.
Tymczasem goniec zbliżył się już na kroków trzydzieści.
– Stój! – huknął pan Zagłoba wymierzając pistolet. – Ktoś jest?
Jeździec zdarł konia i podniósł się na siodle, ale zaledwie spojrzał, gdy krzyknął:
– Pan Zagłoba!
– Pleśniewski, sługa starościński z Czehryna? A ty tu co robisz? Gdzie lecisz?
– Mości panie! Zawracaj i ty ze mną! Nieszczęście! Gniew boży, sąd boży!
– Co się stało? Gadaj.
– Czehryn1375 już zajęty przez Zaporożców. Chłopy szlachtę rżną, sąd boży.
– W imię Ojca i Syna! Co gadasz… Chmielnicki?…
– Pan Potocki pobity, pan Czarniecki w niewoli. Tatary idą z Kozakami. Tuhaj-bej!
– A Barabasz i Krzeczowski?
– Barabasz zginął, Krzeczowski połączył się z Chmielnickim. Krzywonos1376 jeszcze wczoraj w nocy ruszył na hetmanów, Chmielnicki dziś do dnia1377. Siła straszna. Kraj w ogniu, chłopstwo wszędy powstaje, krew się leje! Uciekaj waćpan!
Pan Zagłoba oczy wybałuszył, usta otworzył i zdumiał tak, że słowa nie mógł przemówić.
– Uciekaj waćpan! – powtórzył Pleśniewski.
– Jezus Maria! – jęknął pan Zagłoba.
– Jezus Maria! – powtórzyła Helena i wybuchnęła płaczem.
– Uciekajcie, bo czasu nie ma.
– Gdzie? Dokąd?
– Do Łubniów1378.
– A ty tam dążysz?
– Tak jest. Do księcia wojewody.
– A niechże to kaduk1379 porwie! – zawołał pan Zagłoba. – A hetmani gdzie są?
– Pod Korsuniem1380. Ale Krzywonos już pewnie się bije z nimi.
– Krzywonos czy Prostonos, niechże go zaraza ukąsi! To tam nie ma po co jechać?
– Jako lwu w paszczę, na zgubę waćpan leziesz.
– A ciebie kto wysłał do Łubniów? Twój pan?
– Pan z życiem uszedł, a mnie kum mój, co go mam między Zaporożcami, życie ocalił i uciec pomógł. Do Łubniów sam z własnej myśli jadę, bo i nie wiem, gdzie się schronić.
– A omijaj Rozłogi, bo tam Bohun. On także do rebelii chce się zapisać.
– O dla Boga! Rety! W Czehrynie1381 mówili, że jeno patrzyć, jak i na Zadnieprzu chłopstwo się podniesie!
– Być to może, być może! Ruszajże w swoją drogę, gdzie się podoba, bo ja mam dość o swojej skórze myśleć.
– Tak
1365
1366
1367
1368
1369
1370
1371
1372
1373
1374
1375
1376
1377
1378
1379
1380
1381