Скачать книгу

ona i żona…

      Jagienka nie odpowiedziała już na to nic, lecz w domu po wieczerzy, gdy Jaśko i młodsi bracia spać poszli, kazała przynieść dzban miodu i zwróciwszy się do Czecha, spytała:

      – A może wolałbyś spać, bom chciała krzynę331 ugwarzyć332.

      Czech, choć był zdrożon, gotów był gwarzyć choćby do rana, więc poczęli rozmawiać, a raczej on opowiadał znów szczegółowo wszystkie przygody Zbyszka, Juranda, Danusi i swoje.

      Rozdział dziewiąty

      Maćko gotował333 się do drogi, a Jagienka nie pokazywała się w Bogdańcu przez dwa dni, spędziła je bowiem na naradach z Czechem. Spotkał ją stary rycerz dopiero dnia trzeciego, w niedzielę, w drodze do kościoła. Jechała do Krześni z bratem Jaśkiem i ze znacznym pocztem zbrojnych pachołków, albowiem nie była pewna, czy Cztan i Wilk leżą jeszcze i czy nie uczynią na nią jakowejś napaści.

      – Chciałam i tak wstąpić po mszy do Bogdańca – rzekła powitawszy Maćka – bo pilną mam do was sprawę, ale możemy i zaraz o niej gadać.

      To rzekłszy, wysunęła się na przodek orszaku, nie chcąc widocznie, by pachołkowie słyszeli rozmowę, a gdy Maćko znalazł się przy niej, zapytała:

      – To już pewno jedziecie?

      – Da Bóg, jutro, nie później.

      – I do Malborga?

      – Do Malborga albo i nie. Gdzie wypadnie.

      – To posłuchajcie teraz i mnie. Długo myślałam, co mi trzeba uczynić, a teraz chcę się i was o radę spytać. Drzewiej334, wiecie, póki tatulo był żyw, a opat miał moc w sobie, było co innego. Cztan i Wilk myśleli też, że jednego z nich wybiorę, i hamowali się wzajem. A teraz ostanę bez nijakiej obrony i albo będę w Zgorzelicach za ostrokołem jako w więzieniu siedzieć, albo niechybnie stanie mi się tu od nich krzywda. Sami powiedzcie, czy nie tak?

      – Ba – rzekł Maćko – myślałem o tym i ja.

      – I coście wymyślili?

      – Nie wymyśliłem nic, ale to jeno ci muszę powiedzieć, że u nas przecie polski kraj i że za przemoc nad dziewką okrutne są kary w statucie335.

      – To dobrze, ale granicę nietrudno przeskoczyć. Jużci wiem, że i Śląsk polski kraj, a wżdy336 tam książęta sami się z sobą wadzą i na się wzajem następują337. Żeby nie to, żyłby mój tatulo kochany. Nalazło tam już Niemców i burzą a krzywdy czynią, więc kto się chce między nimi skryć, to się i skryje. Pewnie, że łatwo bym się ni Cztanowi, ni Wilkowi nie dała, ale chodzi mi też i o braci. Nie będzie tu mnie, będzie spokój, a jeśli w Zgorzelicach ostanę, Bóg wie, co się przygodzi338. Zdarzą się napaści, bitki, a Jaśkowi już czternaście roków i żadna, a nie dopieroż moja, moc go nie utrzyma. Ostatni raz, kiedyście to nam w pomoc przyszli, już on się rwał ku przodowi i jak Cztan prasnął w kupę buławą339, mało mu o głowę nie zawadził. Hej! gadał już Jaśko czeladzi340, że obu tamtych pozwie na udeptaną ziemię. Nie będzie, mówię wam, ni dnia spokoju, bo i młodszych może co złego spotkać.

      – Wiera! psubraty oni są, i Cztan, i Wilk – rzekł żywo Maćko – wszelako na dzieci ręki nie podniosą. Tfu! Taką rzecz chyba Krzyżak uczyni.

      – Na dzieci ręki nie podniosą, ale w zgiełku albo, czego Boże broń, w razie ognia o przygodę nietrudno. Co tu gadać! Miłuje braci stara Sieciechowa jak rodzonych i opieki a zaś starunku341 im nie zbraknie, jeno beze mnie byłoby przezpieczniej342 niż ze mną.

      – Może być – odrzekł Maćko.

      Po czym spojrzał bystro na dziewczynę:

      – Czegoż ty chcesz?

      A ona odrzekła przyciszonym głosem:

      – Weźcie mnie z sobą.

      Na to Maćko, choć nietrudno mu już było domyślić się zakończenia rozmowy, zdumiał się jednak mocno, zatrzymał konia i zawołał:

      – Bój się Boga, Jagienka!

      Ona zaś spuściła głowę i odrzekła jakby z nieśmiałością i zarazem smutkiem:

      – Moiście wy! Jako co do mnie, wolę szczerze mówić niż taić. I Hlawa, i wy powiadacie, że Zbyszko już tamtej nigdy nie odnajdzie, a Czech gorzej się jeszcze spodziewa. Bóg mi świadek, nie życzę jej nijakiego zła. Niech mu ją tam, niebogę, Matka Boska strzeże i uchroni. Milsza ona była ode mnie Zbyszkowi, no i nie ma rady! taka moja dola. Ale widzicie, póki jej Zbyszko nie odnajdzie albo jeśli, jako wierzycie, nigdy nie odnajdzie, to to…

      – To co? – spytał Maćko, widząc, że dziewka coraz się więcej miesza i zacina.

      – To ja nie chcę być ni Cztanowa, ni Wilkowa, ni niczyja.

      Maćko odetchnął z zadowoleniem.

      – Myślałem, żeś go już zahaczyła343 – rzekł.

      A ona odpowiedziała jeszcze smutniej:

      – Hej!…

      – To i czegoż chcesz? Jakoże mi między Krzyżaki cię brać?

      – Niekoniecznie między Krzyżaki. Chciałabym teraz choć do opata, który w Sieradzu chorością złożon. Nie ma on tam jednej życzliwej duszy przy sobie, bo szpylmany344 pewnikiem345 dzbana więcej pilnują niż jego, a to przecie mój krzestny i dobrodziej. A choćby zdrów był, to też bym szukała jego opieki, bo ludzie się go boją.

      – Nie będę ja się tam sprzeczał – rzekł Maćko, który w gruncie rzeczy rad był z postanowienia Jagienki, znając bowiem Krzyżaków, wierzył głęboko, że Danuśka nie wyjdzie żywa z ich rąk. – Ale to ci jeno rzekę, że w drodze z dziewką okrutny kłopot.

      – Może z inną, ale nie ze mną. Nie potykałam ja się dotychczas nigdy, ale nie nowina mi z kuszy dziać346 i trudy na łowach znosić. Jak trzeba, to trzeba, nie bójcie się. Wezmę szatki Jaśkowe, pątlik347 na włosy, kordzik348 przypaszę i pojadę. Jaśko, choć młodszy, ni na włos nie mniejszy, a z gęby taki ci do mnie podobny, że jak bywało, przebieraliśmy się na zapusty, to i tatulo nieboszczyk nie umiał rzec, które on, a które ja… Obaczycie, że nie pozna mnie ni opat, ni – kto inny.

      – Ni Zbyszko?

      – Jeśli go obaczę…

      Maćko zamyślił się przez chwilę, po czym uśmiechnął się nagle i rzekł:

      – A Wilk z Brzozowej i Cztan z Rogowa to chyba się powściekają!

      – A niech się powściekają. Gorzej, że może za nami pojadą.

      – No! nie boję się. Stary ja, ale lepiej mi pod pięść nie włazić. I wszystkim Gradom też!… Zbyszka już przecie spróbowali.

      Tak rozmawiając, dojechali do Krześni. W kościele był i stary Wilk z Brzozowej,

Скачать книгу


<p>331</p>

krzynę (daw.) – trochę. [przypis edytorski]

<p>332</p>

ugwarzyć (daw.) – porozmawiać. [przypis edytorski]

<p>333</p>

gotować się (daw.) – przygotowywać się. [przypis edytorski]

<p>334</p>

drzewiej (daw.) – dawniej. [przypis edytorski]

<p>335</p>

statut – dokument spisujący prawa. [przypis edytorski]

<p>336</p>

wżdy (daw.) – przecież. [przypis edytorski]

<p>337</p>

następować (daw.) – atakować. [przypis edytorski]

<p>338</p>

przygodzić się (daw.) – przydarzyć się. [przypis edytorski]

<p>339</p>

buława (daw.) – broń o kulistej głowicy. [przypis edytorski]

<p>340</p>

czeladź (daw.) – służba. [przypis edytorski]

<p>341</p>

starunek (daw.) – staranie, opieka. [przypis edytorski]

<p>342</p>

przezpiecznie (daw.) – bezpiecznie. [przypis edytorski]

<p>343</p>

zahaczyć – tu: skreślić, zrezygnować z niego. [przypis edytorski]

<p>344</p>

szpylman (z niem.) – grajek. [przypis edytorski]

<p>345</p>

pewnikiem (daw.) – na pewno. [przypis edytorski]

<p>346</p>

dziać (daw.) – strzelać z łuku bądź z kuszy. [przypis edytorski]

<p>347</p>

pątlik – siatka do podtrzymywania włosów. [przypis edytorski]

<p>348</p>

kordzik a. kord – krótki miecz. [przypis edytorski]