Скачать книгу

wprawdzie kwaśne jabłka, których dola chce, aby oczekiwały aż do ostatniego dnia jesieni: wówczas stają się równocześnie dojrzałe, żółte i pomarszczone.

      Jednym starzeje się wprzódy serce, drugim duch. Bywają wreszcie i zgrzybiałe za młodu: lecz późna młodość czyni długą młodość.

      Niejednemu chybiło życie: robak jadowity toczy mu serce. Niechże więc tym bardziej baczy, aby mu się skon udał.

      Niejeden nigdy słodkim się nie stanie, on już latem gnije. Tchórzostwo jedynie trzyma go na gałęzi.

      Zbyt wielu żyje i zbyt długo wisi na gałęziach. Obyż przyszła nawałnica, która by to wszystko zgniłe i robaczywe z drzew pootrząsała!

      Obyż przyszli kaznodzieje rychłej śmierci! To by mi były wichry pożądane i otrząsacze drzewa życia! Zewsząd słyszę jednak tylko kaznodziejów powolnej śmierci i cierpliwości na wszystko, co „ziemskie”.

      Ach, wy to każecie cierpliwość na wszystko, co ziemskie? Wszak to ziemskie zbyt długo was cierpi, wy języki bluźniercze!

      Zaprawdę, zbyt wcześnie umarł ów Hebrajczyk, którego czczą kaznodzieje powolnej śmierci, dla wielu stała się ta wczesna śmierć jego przeznaczeniem fatalnym.

      On poznał zaledwie łzy i posępność Hebrajczyka wraz z nienawiścią dobrych i sprawiedliwych, – ów Hebrajczyk Jezus: i oto opadła go tęsknica za śmiercią.

      Gdybyż on na pustyni pozostał z dala od dobrych i sprawiedliwych! Może by wówczas nauczył się żyć i ziemię kochać, – i dar śmiechu pozyskałby może nadto.

      Wierzajcie mi, bracia! Za wcześnie on umarł, sam by odwołał swą naukę, gdyby do mego wieku dożył! Dość szlachetny był on na to, by potrafić odwoływać!

      Lecz on nie dojrzał był jeszcze. Niedojrzale kocha młodzieniec, niedojrzale nienawidzi ludzi i świata. Spętane i ciężkie są jego czucia oraz skrzydła ducha jego.

      W mężczyźnie jest więcej dziecka niźli w młodzieńcu i mniej posępności: lepiej rozumie się on na życiu i śmierci.

      Wolny na śmierć i wolny w śmierci: święty głosiciel prawego „nie”, gdy już nie czas na „tak”: oto jak się on na życiu i śmierci rozumie.

      Niechże skon wasz nie będzie bluźnierstwem człowiekowi i ziemi, przyjaciele moi: upraszam to sobie od miodu dusz waszych.

      W skonie waszym niech płonie duch i cnota wasza, jako zorza wieczorna ponad ziemią, – w przeciwnym razie nie udał się wam skon.

      I tako ja sam umrzeć pragnę, abyście, przyjaciele, w imię moje tym bardziej ukochali ziemię; w ziemię się oto obrócę, abym znalazł pokój w tej, która mnie zrodziła.

      Zaprawdę, cel miał Zaratustra, piłkę swą wyrzucił: i oto wy, przyjaciele moi, jesteście celu mego dziedzice, wam też przerzucam piłkę swą złotą.

      Nade wszystko drogi jest mi wasz widok, przyjaciele, kiedy złotą rzucacie piłką! I dlatego też pobędę jeszcze nieco na ziemi; wybaczcież mi to, proszę! —

      Tako rzecze Zaratustra.

      O cnocie darzącej

      1

      Gdy Zaratustra pożegnał miasto, ku któremu skłonne było serce jego, miasto, zwane „pstrą krową” – podążyli za nim ci, co się uczniami jego zwali, liczną towarzysząc mu drużyną. Tako doszli społem do rozstaju dróg: wówczas rzekł Zaratustra, iż dalej samotny pójść pragnie, jako że umiłował był chadzanie samotne. Uczniowie wręczyli mu na pożegnanie posoch87, w którego złotej rękojeści wił się wąż wokół słońca. Zaratustra uradował się posochowi i wsparł się na nim; po czym zwrócił się tymi słowy do drużyny uczniów swoich:

      Powiedzcież mi: czemu złoto zdobyło sobie wartość najwyższą? Ponieważ jest niepospolite, niepożyteczne, jaśniejące i w blasku swym łagodne; ono się zawsze darowuje.

      Tylko jako odzwierciedlenie najwyższej cnoty, zdobyło złoto wartość najwyższą. Jako złoto świeci spojrzenie darzącego. Złota blask czyni przymierze między księżycem i słońcem.

      Niepospolita jest najwyższa cnota i niepożyteczna, jaśniejąca jest ona, a w blasku łagodna: cnota darząca jest najwyższą cnotą.

      Zaprawdę, zgaduję ja was, uczniowie moi: dążycie, jako ja, ku cnocie obdarzającej. Cóż wy mieć możecie wspólnego z kotami i wilkami?

      I takie jest pragnienie wasze, aby stać się ofiarą i darem: i dlatego też łakniecie zgromadzenia dóbr i bogactw wszelkich we własnej duszy.

      Nienasycenie pożąda dusza wasza skarbów i klejnotów, gdyż nienasycona jest cnota wasza w pragnieniu obdarzania.

      Pociągacie wszystkie rzeczy ku sobie i wmuszacie je w siebie, aby z waszych studzien biły źródłem waszych darów miłosnych.

      Zaprawdę, rabusiem wobec wszystkich wartości czyni cnota darząca, jednak błogosławię ja i uświęcam samolubstwo takie. —

      Bywa wszakże inne samolubstwo, nad miarę ubogie, głodne, zawsze kraść gotowe, – chciwość chorych, chore samolubstwo.

      Oczyma złodzieja spogląda ono na wszystko świecące; żarłocznością głodu mierzy tych wszystkich, którzy mają obfite pokarmy; zawsze pełza ono wokół hojnych stołów.

      Choroba przemawia z takiej pożądliwości i ukryte zwyrodnienie; o mdłym ciele mówi żarłoczność tego samolubstwa.

      Powiedzcież mi bracia: cóż jest dla nas złe i najgorsze? Nie jestże nim zwyrodnienie? Zaś zwyrodnienie odgadujemy wszędzie tam, gdzie brak duszy obdarzającej.

      Wzwyż wiedzie nasza droga od gatunku do nadgatunku. Ohydę wszakże budzą w nas te zwyradniające się skłonności, co wołają: „Wszystko dla mnie”.

      Wzwyż wzlatują ducha naszego zamysły: i tym88 są one przenośnią naszego ciała; są przenośnią jego wywyższenia. Takich wywyższeń przenośnie są imionami cnót.

      Tako przechodzi ciało szlakiem dziejów, jako stające się i walczące. Zaś duch – czymże jest dlań duch? Jego walk i zwycięstw heroldem, towarzyszem i oddźwiękiem.

      Przenośniami są wszystkie imiona zła i dobra: one nie dowodzą, lecz napomykają jedynie. Głupiec, kto w nich wiedzy szuka!

      Baczcież mi, bracia, na tę godzinę, gdy duch wasz w przenośniach mówić zechce: gdyż owo jest zaczątek cnoty waszej.

      Dźwignięte staje się naonczas wasze ciało i wywyższone; a błogością swoją tako ducha zachwyca, że czyni zeń twórcę, nadawcę wartości, miłującego i wszechrzeczy dobroczyńcę.

      Gdy przepełne serce wasze wzburzy się rozlewnie jako strumień, co jest błogosławieństwem i trwogą dla przybrzeżnych: owo jest zaczątek cnoty waszej.

      Gdyście ponad pochwałę się wznieśli i przygany, i gdy wola wasza rzeczom wszystkim rozkazywać zapragnęła jako wola miłującego: owo jest zaczątek cnoty waszej.

      Gdyście wzgardzili wszystkim, co przyjemne, gdy wam obmierzło miękkie łoże, gdy od wszelkiego miękczenia nigdy wam dosyć daleko łoża waszego nie ścielą: owo jest zaczątek cnoty waszej.

      Gdyście jednej woli zwoleni i gdy ta wszelkiej odwrótnica niedoli jest wam musem doli niechybnym: owo jest zaczątek cnoty waszej.

      Zaprawdę, nowym złem i nowym dobrem jest takowa cnota! Zaprawdę, jest ona jako nowe głębokie poszumy, nowego źródliska podziemny głos!

      Potęga to jest; myśl to władna, a wokół niej dusza mądra: złote to

Скачать книгу


<p>87</p>

posoch – kij, zazwyczaj potężny i długi, służący podpieraniu się przy wędrówce; laska, pastorał. [przypis edytorski]

<p>88</p>

tym – tu: dlatego. [przypis edytorski]