Скачать книгу

tym chciałam chociaż raz zjeść curry na wynos prosto z aluminiowego pojemnika, wybierając sos kawałkiem chlebka naan, i nie musieć się paprać z czosnkiem, ziołami i odpowiednim bulionem z kurczaka.

      Ale teraz byłam żoną, więc musiałam iść do domu. Kiedy weszłam, Nico już był, zdążył wrócić z centrum ogrodniczego. Podniósł głowę znad risotta, które mieszał, i od razu do mnie podbiegł.

      – Maggie! Dobrze się czujesz? Co się stało?

      I chociaż czułam, że skoro Francesca ciągle jest taka nieszczęśliwa, to ja powinnam podtrzymywać wiarę, że wszystko się w końcu jakoś ułoży, moja dobra mina do złej gry nagle zmieniła się w płaczliwy grymas. Nico wyciągnął do mnie ramiona. Francesca, która odrabiała lekcje przy kuchennym stole, wybiegła, trzaskając drzwiami.

      A kiedy już zaczęłam, Nico pewnie żałował, że nie kupił chusteczek i papierowych ręczników hurtem. Wylały się ze mnie wszystkie tłumione emocje, trysnęły niczym gejzer. Utrata mojej pracowni krawieckiej to jedno. Były jeszcze ubrania Caitlin w szafie w pokoju gościnnym, beżowe, czarne i granatowe, wiszące tam jak jakiś wyrzut pod moim adresem. No i wojna, którą prowadziła – i wygrywała – ze mną Francesca, co oznaczało, że nigdy nie spędzaliśmy z Nico czasu tylko we dwoje. Chciałabym jej pomóc, sprawić, by przestała cierpieć i nosić w sobie tyle gniewu.

      Ale nie potrafiłam.

      W efekcie nigdy nie mogliśmy się zrelaksować, bo przecież Francesca mogła potrzebować Nico. Nawet kiedy położyliśmy się już do łóżka, często rozgrywał się wieczorny dramat: „Tato, mam w pokoju skorka. Słyszę jakiś hałas na dole. Nie mogę zasnąć. Boli mnie głowa”. Chociaż dorastałam na osiedlu, gdzie ściany były tak cienkie, że słyszało się, jak sąsiedzi puszczają bąki i kopulują, strach przed krokami Franceski na podeście był najskuteczniejszym antidotum na moje libido.

      Nico popatrzył na mnie niemal z ulgą.

      – Myślałem, że przestałem ci się podobać. – Pogłaskał mnie po włosach. – Przepraszam, że małżeństwo ze mną nie jest idealne.

      – No co ty. Uwielbiam być twoją żoną. Tylko czuję, że cały czas cię zawodzę. Wiedziałam, że nie zastąpię Caitlin, ale nikt mnie nigdy nie nienawidził tak jak Francesca.

      – Nie nienawidzi cię. Jak mogłaby? Przecież jesteś cudowna. Jej chodzi o to, co straciła i co ty symbolizujesz. No dobra, pani Farinelli, mam dla pani propozycję – mówiąc to, podsunął mi krzesło.

      Chociaż jego głos brzmiał pogodnie, w moich oczach Nico musiał wyczytać strach. Dwa miesiące po ślubie bałam się momentu, w którym uświadomi sobie, że popełnił straszny błąd.

      Pochylił się i mnie pocałował.

      – Zrobimy ci pracownię na strychu. Tam jest całkiem przyjemnie. Zanim Caitlin zachorowała, chciała tam urządzić studio jogi, więc już zrobiliśmy elektrykę i pobieliliśmy ściany. Jest tam duże okno dachowe, więc będziesz miała światło, i możemy zamówić jakieś wbudowane w ścianę blaty, półki i szafki, co tylko będzie ci potrzebne, żeby jak najlepiej wykorzystać tę przestrzeń.

      „Zamówić”. Boże, słowo, którego nigdy dotąd nie używałam. Skombinować. Wymienić z kimś za coś. Sklecić. Wokół serca owinęła mi się cienka nitka nadziei. Moje własne miejsce, specjalnie dla mnie. Może będę mogła zaoferować usługi krawieckie z prawdziwego zdarzenia, nie tylko poprawki i reperacje.

      – A duży plus jest taki, że nie trzeba będzie płacić dodatkowego czynszu.

      – Jesteś pewny? Nie będziesz czuł się wykorzystywany?

      – Nie mów głupstw! Jestem twoim mężem, a nie właścicielem lokalu. To właśnie robią pary: dzielą się ze sobą swoimi problemami i znajdują rozwiązania.

      Słysząc to, znów się pobeczałam. Po tylu latach radzenia sobie samej – próby wybrnięcia z kłopotów bez pieniędzy mamy i żeby Sam nie był poszkodowany – słowa Nico były jak sypnięcie magicznym proszkiem, który zamigocze i rozwiąże każdy problem.

      – Tylko że będziemy musieli posprzątać strych. – Skrzywił się. – Chyba poprosimy Francescę, żeby nam pomogła. Zostało tam mnóstwo rzeczy Caitlin. Sam nie wiem, co. Jej książki ze studiów, sprzęt do trekkingu, nurkowania i do jazdy konnej, pamiątkowe albumy… Zbierała wszystkie programy z koncertów, bilety lotnicze i tak dalej. Może coś z tego Francesca będzie chciała zatrzymać.

      Postanowiłam nie myśleć o tym, ile wspomnień obudzi w Nico porządkowanie rzeczy Caitlin. Sądząc z tego, jaka była wysportowana, to dziwne, że skończył z takim pączusiem jak ja. Nigdy w życiu nie siedziałam na koniu. Nie podobał mi się pomysł jeżdżenia na czymkolwiek, co nie miało porządnego hamulca. Nie byłam pewna, czy chcę być przy tym, jak Nico będzie opowiadał Francesce o miejscach, które odwiedzili z Caitlin, koncertach, na których byli, plażach, gdzie oglądali zachody słońca. Nie chciałam psuć sobie tego, co będziemy razem robić, zastanawianiem się, czy z Caitlin było mu lepiej. Albo dowiedzieć się, że jest cała lista miejsc na świecie, w których uprawiał seks ze swoją pierwszą żoną.

      Zależało mi, żeby w moim głosie zabrzmiała stosowna wdzięczność, więc spróbowałam podejścia dyplomatycznego:

      – Chętnie pomogę, ale może wolisz, żebyście zrobili to tylko we dwójkę? Nie powinnam mieć nic do gadania w kwestii tego, co zostawić, a co wyrzucić. Skoro jest dużo miejsca, można część tych rzeczy zostawić gdzieś z boku, a ja będę korzystać z reszty strychu.

      – Jeśli nie masz nic przeciwko temu, chyba byłoby lepiej, gdybyś wzięła się do tego razem z nami, bo inaczej będziemy to odkładać w nieskończoność. Poza tym nie mogę od ciebie wymagać, żebyś koegzystowała z upchniętymi w kącie rzeczami Caitlin. Ja bym nie chciał trzymać gratów twojego byłego pod biurkiem. Czas się z tym uporać. Francesca może wziąć sobie to, co chce, do swojego pokoju.

      Przytuliłam go. Teraz musieliśmy tylko przekonać do tego pomysłu Francescę.

      ROZDZIAŁ 8

      LARA

      Pod koniec marca, kiedy Wielkanoc była za pasem, nie mogłam się już dłużej oszukiwać: od dawna nie widziałam taty. Od Nowego Roku. To wtedy Massimo ostatni raz miał czas, żeby zawieźć mnie do domu opieki na głębokiej prowincji w Sussex.

      Nie chciałam myśleć o tamtym popołudniu ani o tym, jak tata okropnie zachował się wtedy wobec Massima. Wykrzykiwał jakieś brednie o „fioletowych oknach” i groził, że go stłucze laską. W drodze powrotnej siedziałam w samochodzie roztrzęsiona, szlochając, a Massimo pomstował na „tego niewdzięcznego dziada”, wyliczając szczegółowo, ile wydaje na dom opieki. „Wiesz, ile mnie kosztuje jego strzyżenie, chociaż dziadyga ma tylko pięć włosów na krzyż? Siedemnaście funtów!”

      Massimo zawsze był zbyt zajęty, żeby znów mnie tam zawieźć – zbyt zestresowany, zapracowany albo w ogóle go nie było. A jak na ironię, ponieważ tata zawsze zniechęcał mnie do nauki jazdy, bo nie chciał, żebym zginęła w wypadku samochodowym tak jak moja matka, nie mogłam pojechać do niego sama. Oczywiście dawniej miałam jeszcze paru znajomych, którzy mogliby mnie podwieźć. Ale Massimo tak bardzo dawał im odczuć, że są niemile widziani, albo robił scenę, kiedy chciałam się z nimi spotkać, że w końcu się wykruszyli, uznając, że przyjaźń ze mną za bardzo przypomina ciężką harówkę. A ja chciałam zapomnieć o tym, co Massimo zrobił ostatnim razem, kiedy wydałam fortunę na taksówkę.

      W efekcie w ogóle nie mogłam teraz odwiedzać taty.

      Ostatnio jednak Massimo wydawał się

Скачать книгу