Скачать книгу

była podobna do okropnych warunków panujących w epoce pokryzysowego eskapizmu. Późniejsi historycy nazywali to wczesnym eskapizmem albo okresem ucieczki przed czasem. Tak więc jeszcze przed kryzysem rządy państw na całym świecie zakazywały stosowania hibernacji z większym zapałem niż klonowania.

      Ale kryzys trisolariański wszystko zmienił. W ciągu jednej nocy raj przyszłości zmienił się w piekło na Ziemi. Przyszłość straciła urok nawet dla śmiertelnie chorych – kiedy by się obudzili, świat mógłby być morzem ognia i nie znaleźliby nawet aspiryny.

      A zatem w epoce pokryzysowej pozwolono rozwijać, choć z pewnymi ograniczeniami, technologię hibernacji. Wkrótce stała się opłacalna i ludzkość posiadła pierwsze narzędzie, które pozwalało jej pokonywać masę lat.

      Lata 1–4 ery kryzysu

      Cheng Xin

      Cheng Xin popłynęła do Sanyi na wyspie Hainan, żeby zgłębić sprawę hibernacji.

      Ta tropikalna wyspa wydawała się niestosownym miejscem dla największego ośrodka badań nad hibernacją, którym zarządzała Chińska Akademia Nauk Medycznych. Chociaż na kontynencie był środek zimy, tutaj panowała wiosna.

      Ośrodek mieścił się w białym budynku ukrytym za gęstą roślinnością. Wewnątrz paręnaście osób było pogrążonych w krótkiej, eksperymentalnej hibernacji. Na razie nikogo nie wprowadzono w ten stan z zamiarem przeskoczenia stuleci.

      Cheng Xin zapytała najpierw, czy można zmniejszyć do stu kilogramów wagę oprzyrządowania potrzebnego do utrzymywania kogoś w hibernacji.

      Dyrektor ośrodka wybuchnął śmiechem.

      – Do stu kilogramów? To byłby olbrzymi sukces, gdyby udało się ją zmniejszyć do stu ton!

      Dyrektor przesadził, ale tylko trochę. Oprowadził Cheng Xin po ośrodku. Zorientowała się wtedy, że sztuczna hibernacja niezupełnie przystaje do jej publicznego obrazu. Przede wszystkim nie stosowano niezwykle niskich temperatur. Procedura polegała na zastąpieniu krwi w ciele niezamarzającym roztworem krioochronnym, a następnie na obniżeniu temperatury ciała do minus pięćdziesięciu stopni Celsjusza. Czynności narządów podtrzymywał na niezwykle niskim poziomie biologicznym zewnętrzny układ sercowo-płucny.

      – To jest jak stan uśpienia w komputerze – powiedział dyrektor.

      Cały układ – zbiornik hibernacyjny, układ podtrzymania życia, aparatura chłodząca – ważył około trzech ton.

      Kiedy Cheng Xin rozmawiała z personelem technicznym o możliwych sposobach zminiaturyzowania sprzętu do hibernacji, tknęła ją nagle myśl, że skoro temperaturę ciała należy utrzymywać na poziomie około minus pięćdziesięciu stopni Celsjusza, to w lodowatej przestrzeni kosmicznej komorę hibernacyjną trzeba by było podgrzewać, nie ochładzać. Zwłaszcza podczas długiej podróży poza Neptunem temperatura zewnętrzna byłaby bliska absolutnemu zeru. W porównaniu z nią we wnętrzu statku, gdzie temperatura wynosiłaby minus pięćdziesiąt stopni Celsjusza, byłoby gorąco jak w piecu. Ponieważ podróż potrwałaby od stu do dwustu lat, najbardziej praktycznym rozwiązaniem byłoby ogrzewanie radioizotopowe. Twierdzenie dyrektora, że całość ważyłaby sto ton, nie było dalekie od prawdy.

      Cheng Xin wróciła do centrali PAW i zdała sprawozdanie z wizyty w ośrodku. Po zebraniu wszystkich związanych z tematem wyników badań personel ponownie popadł w depresję. Jednak tym razem spoglądali na Wade’a z nadzieją.

      – Co tak na mnie patrzycie? Nie jestem Bogiem! – Wade potoczył wzrokiem po sali konferencyjnej. – Jak myślicie, po co was tu przysłały wasze kraje? Po to, żebyście odbierali wypłatę i przynosili mi złe wiadomości? Nie mam rozwiązania. To wy macie je znaleźć!

      Odepchnął się od stołu konferencyjnego, a jego krzesło odsunęło się dalej niż zwykle. Lekceważąc zakaz palenia w sali, wyciągnął cygaro.

      Zebrani przenieśli uwagę na nowych – ekspertów od hibernacji. Żaden z nich nie odezwał się ani słowem, ale nawet nie starali się ukryć złości i frustracji typowej dla specjalistów postawionych wobec nieznających się na rzeczy fanatyków, którzy prosili ich o coś, co jest niemożliwe.

      – Może… – Cheng Xin rozejrzała się niepewnie. Nadal nie mogła przywyknąć do zachowania dyrektora naczelnego.

      – Naprzód! Nic nas nie powstrzyma! – rzekł do niej Wade, wydmuchując te słowa razem z dymem.

      – Może… nie musimy wysyłać w kosmos żywego człowieka.

      Reszta zespołu popatrzyła na nią, potem po sobie nawzajem, a później zwróciła oczy na ekspertów od hibernacji. Tamci potrząsnęli głowami, niepewni, o czym mówi Cheng Xin.

      – Moglibyśmy szybko zamrozić człowieka do minus dwustu stopni Celsjusza, a potem wystrzelić go w kosmos. Nie potrzebowalibyśmy aparatury podtrzymującej życie ani systemów ogrzewania, więc kapsuła z ciałem mogłaby być bardzo mała i lekka. Jej masa całkowita nie powinna przekraczać stu dziesięciu kilogramów. Dla nas takie ciało jest trupem, ale może nie dla Trisolarian.

      – Bardzo dobrze – powiedział Wade, kiwając do niej głową. Po raz pierwszy pochwalił kogoś spośród personelu.

      – Mówi pani o krioochronie, nie o hibernacji – rzekł jeden z ekspertów. – Największą przeszkodę w ponownym ożywieniu zamrożonego w błyskawicznym tempie ciała stanowi zapobieżenie uszkodzeniu komórek przez kryształki lodu podczas rozmrażania. To samo dzieje się z zamrożonym tofu: kiedy się je rozmrozi, zamienia się w gąbkę. Aha, domyślam się, że większość państwa nie jadła mrożonego tofu. – Ekspert, który był Chińczykiem, uśmiechnął się na widok zdezorientowanych ludzi z Zachodu. – Cóż, być może Trisolarianie znają metody zapobiegania takim uszkodzeniom. Może potrafią przywrócić ciału normalną temperaturę w bardzo krótkim czasie, w mili- czy nawet w mikrosekundę. My nie wiemy, jak to zrobić, w każdym razie bez zamienienia ciała w parę.

      Cheng Xin niezbyt uważnie przysłuchiwała się tej dyskusji. Zastanawiała się, kto miałby być tą osobą zamrożoną do minus pięćdziesięciu stopni i wystrzeloną w przestrzeń kosmiczną. Starała się iść naprzód bez względu na konsekwencje, ale na myśl o tym zadrżała.

      Na bieżącym zebraniu ROP miało się odbyć głosowanie nad najnowszą wersją programu Klatka Schodowa. Prywatne rozmowy Wade’a z przedstawicielami różnych krajów napawały optymizmem. Ponieważ zmodyfikowany plan miał doprowadzić do pierwszego kontaktu ludzkości z cywilizacją pozaziemską, jego znaczenie różniło się jakościowo od wysłania zwykłej sondy. Poza tym można było powiedzieć, że osoba wysłana do Trisolarian będzie tykającą bombą wszczepioną w serce wroga. Umiejętnie wykorzystując przewagę ludzi w sferze forteli i podstępów, będzie mogła zmienić przebieg całej wojny.

      Jednak tego wieczoru Zgromadzenie Ogólne miało ogłosić na specjalnej sesji program Wpatrujących się w Ścianę, więc spotkanie ROP przesunęło się o ponad godzinę. Personel PAW czekał w holu sali posiedzeń Zgromadzenia Ogólnego. W poprzednich spotkaniach ROP pozwalano brać udział tylko Wade’owi i Wadimowowi, a pozostali musieli siedzieć poza salą i czekać na wezwanie, jeśli potrzebne były wyjaśnienia techniczne z zakresu ich specjalizacji. Jednak tym razem Wade poprosił Cheng Xin, by towarzyszyła jemu i Wadimowowi podczas samego spotkania, co dla asystentki technicznej niskiego szczebla było wielkim wyróżnieniem.

      Po zakończeniu sesji Zgromadzenia Ogólnego Cheng Xin i inni patrzyli, jak przez hol przechodzi i opuszcza budynek jakiś mężczyzna otoczony tłumem reporterów, widocznie jeden z przedstawionych przed chwilą Wpatrujących się w Ścianę. Ponieważ wszyscy z PAW koncentrowali się na programie Klatka Schodowa, większości personelu agencji nie

Скачать книгу