Скачать книгу

nie bardzo wiem. Chyba trzech z nich pochodzi z grona dobrze znanych kandydatów, ale czwarty, ten, którego zastrzelono, to pani rodak. – Kolega wskazał Cheng Xin. – Ale nikt o nim wcześniej nie słyszał. Po prostu zwykły facet.

      – W tym wyjątkowym czasie nikt nie jest „zwykłym facetem” – powiedział Wade. – Na przypadkowej osobie może nagle spocząć wielka odpowiedzialność, a kogoś ważnego można w każdej chwili zastąpić kimś innym. – Spojrzał najpierw na Cheng Xin, a potem na Michaiła Wadimowa. Po chwili odwołał go sekretarz ROP.

      – Grozi mi – szepnął Wadimow do Cheng Xin. – Wczoraj wpadł w szał i oświadczył, że może się mnie łatwo pozbyć.

      – Michaił, ja…

      Wadimow uciszył ją podniesieniem ręki. Silne światło z helikoptera przeświecało przez jego dłoń i ukazywało krew pod skórą.

      – On nie żartował. Nasza agencja nie musi przestrzegać normalnych procedur zarządzania zasobami ludzkimi. Jesteś zrównoważona, spokojna, ciężko pracujesz, a do tego myślisz kreatywnie i czujesz się odpowiedzialna za sprawy, które daleko wykraczają poza to, co musisz robić na swoim oficjalnym stanowisku. To rzadki zespół cech u osoby w twoim wieku. Xin, naprawdę się cieszę, że mogłabyś mnie zastąpić… ale niezupełnie potrafisz robić to co ja. – Rozejrzał się po otaczającym ich tłumie ludzi. – Nie sprzedasz matki do burdelu. Jeśli chodzi o ten aspekt naszej profesji, wciąż jesteś dzieckiem. Mam szczerą nadzieję, że zawsze taka pozostaniesz.

      Podeszła do nich Camille ze spiętym plikiem papierów. Cheng Xin domyśliła się, że jest to wstępna analiza wykonalności programu Klatka Schodowa. Camille podniosła dokumenty i przez chwilę trzymała je w górze, a potem, zamiast im je dać, walnęła nimi o ziemię.

      – Pierdolić ich wszystkich! – wrzasnęła. Mimo że nad ich głowami huczały helikoptery, parę osób odwróciło się i spojrzało na nią. – Jebane świnie! Nie wiedzą nic oprócz tego, jak się tarzać w błocie!

      – O kim mówisz? – zapytał Wadimow.

      – O wszystkich! O całej ludzkości! Pół wieku temu chodziliśmy po Księżycu, a teraz nic nie mamy, niczego nie możemy zmienić!

      Cheng Xin schyliła się i podniosła papiery. Faktycznie było to studium wykonalności. Przekartkowała je z Wadimowem, ale napisane było bardzo technicznym, trudnym do szybkiego zrozumienia językiem. Wrócił też Wade – sekretarz ROP poinformował go, że sesja zacznie się za piętnaście minut.

      W obecności szefa PAW Camille trochę się uspokoiła.

      – NASA przeprowadziła w kosmosie dwie małe próby z jądrowym napędem pulsacyjnym – powiedziała. – O wynikach możecie przeczytać w tym studium. Sprowadzają się do tego, że proponowany przez nas statek jest nadal za ciężki, by osiągnąć wymaganą prędkość. Według ich szacunków cały zespół musi mieć jedną dwudziestą proponowanej przez nas masy. Jedną dwudziestą! To dziesięć kilogramów! Ale poczekajcie, mają też dla nas dobrą wiadomość. Okazuje się, że masę żagla można zmniejszyć do poziomu poniżej tych dziesięciu kilogramów. Zlitowali się nad nami i napisali, że możemy tam umieścić ładunek o ciężarze pół kilograma. To jednak nieprzekraczalna granica, bo każde zwiększenie ładunku wymaga grubszych lin, którymi połączony jest z żaglem. Każdy dodatkowy gram ładunku oznacza trzy gramy lin więcej. Tak więc utknęliśmy na zero, przecinek, pięć kilograma. Ha, ha, dokładnie tak, jak przewidziała nasza anielica – sonda lekka jak piórko!

      Wade się uśmiechnął.

      – Powinniśmy poprosić Monnier, kotkę mojej mamy, żeby tam poleciała. Chociaż nawet ona musiałaby stracić połowę wagi.

      Gdy wszyscy ochoczo zajmowali się pracą, Wade wydawał się ponury; gdy byli przybici, stawał się odprężony i tryskał humorem. Początkowo Cheng Xin myślała, że to dziwne zachowanie jest częścią jego stylu kierowania zespołem, ale Wadimow wyprowadził ją z błędu. Powiedział, że nie ma to nic wspólnego ze stylem kierowania zespołem pracowników ani dowodzenia oddziałem żołnierzy, że on po prostu lubi patrzeć, jak inni tracą nadzieję, nawet jeśli sam należy do tych, którzy powinni wpaść w rozpacz. Cheng Xin zdziwiła się, że Wadimow, który zawsze starał się mówić o innych pochlebnie, ma taką opinię o Wadzie. Teraz jednak rzeczywiście wyglądało na to, że widok przygnębionych min ich trojga sprawia Wade’owi przyjemność.

      Zrobiło jej się słabo. Wiele dni wyczerpującej pracy dało o sobie znać i osunęła się na ziemię.

      – Wstań – powiedział Wade.

      Po raz pierwszy Cheng Xin odmówiła wykonania jego polecenia. Pozostała na ziemi.

      – Jestem zmęczona – odparła beznamiętnym głosem.

      – Ty i ty – rzekł Wade, wskazując palcem ją i Camille. – W przyszłości nie wolno wam tracić panowania nad sobą. Musicie iść naprzód i nie cofnąć się przed niczym!

      – Nie ma żadnej drogi naprzód – stwierdził Wadimow. – Musimy się poddać.

      – Uważasz, że nie ma żadnej drogi naprzód, bo nie wiesz, jak lekceważyć konsekwencje.

      – A co ze spotkaniem z ROP? Mamy je odwołać?

      – Nie, powinniśmy postępować tak, jakby nic się nie stało. Ale nie możemy przygotować nowych dokumentów, więc musimy przedstawić im nowy plan ustnie.

      – Jaki plan? Z pięćsetgramowym kotem?

      – Oczywiście, że nie.

      Oczy Wadimowa i Camille pojaśniały. Zdawało się, że w Cheng Xin też wstąpiły nowe siły. Wstała z ziemi.

      W asyście samochodów eskorty i helikopterów odjechała sprzed budynku karetka z czwartym Wpatrującym się w Ścianę. Na tle świateł Nowego Jorku Wade ze swoim zimnym wzrokiem wyglądał jak duch.

      – Wyślemy tylko mózg – oznajmił.

      Fragment Przeszłości poza czasem

      Program Klatka Schodowa

      W czternastowiecznych Chinach, za panowania dynastii Ming, marynarka wojenna wynalazła broń zwaną huolong chu shui, co dosłownie znaczy „ognisty smok wydobywający się z wody”. Była to wielostopniowa rakieta zasilana prochem, w zasadzie podobna do pocisków do zwalczania okrętów z ery powszechnej. Pocisk ten napędzały rakiety nośne. Po wystrzeleniu niosły go tuż nad powierzchnią wody w stronę statku wroga. Kiedy kończył się w nich proch, zapalały wiązkę mniejszych rakiet, które uderzały w cel i wyrządzały tam ogromne szkody.

      W starożytności używano też kusz powtarzalnych, które były zapowiedzią karabinów maszynowych ery powszechnej. Pojawiły się zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie, a ich chińską wersję odkryto w grobach z czwartego wieku przed naszą erą.

      Oba rodzaje broni były próbami nowatorskiego wykorzystania prymitywnej technologii, które dawały dysponującymi nimi krajami moc nieprzystającą do tamtych czasów.

      Z obecnego punktu widzenia program Klatka Schodowa, wcielony w życie na początku ery kryzysu, był takim samym osiągnięciem. W jego ramach udało się rozpędzić małą sondę do jednego procentu prędkości światła. Powinno to być niemożliwe bez dostępu do technologii, która miała się pojawić dopiero za półtora wieku.

      Zanim powstał, ludzkości udało się wysłać kilka statków kosmicznych poza Układ Słoneczny i parę sond, które wylądowały na satelitach Neptuna. Tak więc technologia potrzebna do rozmieszczenia bomb jądrowych na odcinku lotu sondy, na którym nabierała przyspieszenia, była już względnie rozwinięta. Niemniej

Скачать книгу