Скачать книгу

Dostałeś już chyba listę tego, co utraciliśmy?

      – Tak.

      – Pokaż.

      Dworczyk zaczął przerzucać papiery na biurku, aż w końcu znalazł wykaz, o który pytał Ciepliński. Gdy go wcześniej przeglądał, nie mógł się nadziwić, że wyszli z tej zadymy obronną ręką.

      – Masz, czytaj.

      Ciepliński zabrał się do przeglądania i oniemiał. Na stanie pozostało sto siedemdziesiąt czołgów i około trzystu BWP, dwieście sztuk KTO Rosomak – reszta wykruszyła się w boju. Pozostało też trochę MRAP-ów, Tumaków, BRDM-2 oraz Dzików. Z artylerii haubice sto dwadzieścia dwa milimetry Goździk i sto pięćdziesiąt dwa milimetry Dana. Nowych Krabów i Krylów po… szkoda mówić, tak samo z artylerią rakietową, którą obcy zwalczali z wyjątkowym uporem.

      Lotnictwo to już zupełna tragedia. Dziesięć F-16, siedem MiG-29 i piętnaście Su-22. Ocalały wszystkie CASA 295 i Herculesy C-130. Wszystkie śmigłowce pola walki uległy zniszczeniu. Latały jedynie pojedyncze W-3 Sokół. Flota ocalała niemal w komplecie, oprócz ORP „Kościuszko”, który brał udział w walkach na Morzu Norweskim i tam poszedł na dno.

      Sprzęt, choć cenny, to tylko sprzęt. Z ludźmi było jeszcze gorzej. Armia poniosła straty sięgające trzydziestu tysięcy zabitych, dwudziestu tysięcy rannych i trzech tysięcy zaginionych. Szacunki dotyczące cywilów mówiły o co najmniej półtora miliona ofiar.

      Centrum kraju zostało wypalone niemal do cna. Im dalej od kopuły, tym lepiej. Teoretycznie można by się zabrać do odbudowy, gdyby nie ten wrzód pod Koninem.

      – Słuchaj, Władek, ja widzę to tak… – Ciepliński potarł policzki, zbierając myśli. – Po pierwsze musimy przypilnować tego czegoś.

      – Sam wiem. Damy tam odtworzoną 17 Wielkopolską Brygadę Zmechanizowaną do spółki z Pierwszą Warszawską Brygadą Pancerną.

      – Mam lepszy pomysł. Te jednostki przydadzą się nam gdzie indziej. Pod Koninem zorganizujemy zupełnie nową strukturę o dużym nasyceniu artylerią i ciężkimi pojazdami. Wybierzemy do tego najlepszych. Niech to będzie brygada, ale trochę większa od tych, które mamy. Tak z pięć tysięcy ludzi. To najpilniejsza i najważniejsza sprawa. Tutaj nie będziemy oszczędzać.

      – Ty swoich wycofasz.

      – Tylko na razie. Muszą odpocząć i zorganizować się na nowo. Zostawię wam to działo wraz z obsługą. Zresztą naukowcy, których przygarnęliśmy, niedługo zabiorą się za badanie tej struktury.

      – Na razie nie dopuszczaj ich w pobliże – ostrzegł Dworczyk.

      – Nie gorączkuj się tak, mam ich pod kontrolą. Poczekaj trochę, a wymyślą, jak zneutralizować to świństwo. Głupi nie są, ale muszą mieć możliwość zbadania tego portalu.

      – Oby się to tylko źle nie skończyło.

      – Biorę to na siebie, okej? Teraz pomyślmy, jak przygotować się do kolejnej rundy. Nie wiemy, ile czasu nam pozostało, i im szybciej się za to zabierzemy, tym lepiej.

      – Masz rację. Na granicach robi się niespokojnie. – Dworczyk rozłożył na stole mapę i wbił w nią posępne spojrzenie. – Trudno powiedzieć, jak szybko ukonstytuują się nowe władze Niemiec, a… nigdy bym nie pomyślał, że to powiem: im szybciej tak się stanie, tym lepiej. Władze landów z trudem dają sobie radę. Najgorzej jest w Brandenburgii i Vorpommern. Podobno w Berlinie i okolicach zginęło prawie cztery miliony ludzi. Inne duże ośrodki też ucierpiały. I pomyśleć, że była to czwarta co do wielkości gospodarka świata.

      – Skoro jest tak źle, to kto ma nam za złe wycieczkę do Hamburga? – zapytał Ciepliński.

      – W Lipsku powołany został nowy organ, właściwie powołał się sam. Na jego czele stanął jeden z wiceministrów spraw wewnętrznych. Mają dobre układy z jankesami, tak przynajmniej słyszałem. To oni tak pyskują. Podobno naruszyliśmy ich suwerenność.

      – A ja myślałem, że mieliśmy autoryzację NATO i na dodatek działaliśmy pod presją wyższej konieczności. To, że uratowaliśmy również im tyłki, nie ma dla nich większego znaczenia?

      – Najwidoczniej nie. Tak mówisz, jakbyś ich nie znał.

      – Jaką mają siłę? Mówię o tej realnej.

      – Militarną nie za dużą. Politycznie są bardziej aktywni. Tylko mnie nie pytaj, czym się to skończy, bo pojęcia nie mam. Czas prostych rozwiązań już minął. Pewnie jeżeli pozwolimy im urosnąć w siłę, zaczną stanowić zagrożenie.

      – Atak prewencyjny?

      – Daj spokój. Musimy ich obserwować. Zobaczymy później, jak ich zneutralizować.

      – Czesi?

      – Praga stoi, Brno też. Można powiedzieć, że przeszli na drugą stronę suchą nogą. Za to wyparował Kijów. Na razie nie biorą się tam jeszcze za łby, bo są w szoku po tym, co się stało, ale długo to nie potrwa.

      – Powinniśmy się zjednoczyć.

      – Nie obraź się, Romek, ale ty chyba jesteś idiotą. Oby się to tylko nie skończyło trzecią wojną.

      – Trzecią już mieliśmy.

      – Mieliśmy pierwszą kosmiczną czy też międzywymiarową, a ja mówię o trzeciej światowej. Teraz każdemu się wydaje, że jego przeciwnik jest słaby i oto jest okazja… – Dworczyk przejechał kciukiem po gardle.

      – Co więc mamy robić?

      – Potrzebna jest nam obrona totalna, rozumiesz? Oddziały obrony terytorialnej zostaną przeniesione do regularnej armii. W każdym powiecie zorganizujemy grupy samoobrony. Jest WOPR, jest GOPR, a nawet Ochotnicza Straż Pożarna. Teraz oprócz gaszenia pożarów będą się uczyć posługiwania automatami. Radom pracuje na trzy zmiany, Łabędy i Siemianowice Śląskie też. Ręcznej broni nam nie zabraknie. Granatniki też możemy produkować własne. Z całą resztą jest gorzej. Ale spokojnie, pomyślimy i o tym. W Szczecinie powstanie duży garnizon, w Świnoujściu też. Następnie w Kostrzyniu, Słubicach, Gubinie i Zgorzelcu. Wszędzie co najmniej batalion.

      – Będziemy się bronić jak w trzydziestym dziewiątym?

      – Ja się nie chcę bronić, a jedynie zapobiegać zagrożeniu. Od strony Czech i Słowacji mamy względny spokój, ale pozostaje Przemyśl, Tomaszów, Chełm, Biała Podlaska i dalej Hajnówka, Sokółka, Sejny, Gołdap, aż zamkniemy kordon na Mierzei Wiślanej.

      – No dobrze, a co z bronią ciężką? Część na pewno da się wyremontować, choć nie wszystko. Ciekawi mnie, jak chcesz postawić na nogi lotnictwo?

      – Mielec i Świdnik.

      – Nie nasze.

      – Myślisz, że teraz się o nie upomną?

      – Nie mam wątpliwości. To dobre zakłady i chyba przetrwały w nienaruszonym stanie. Taka montownia to teraz żyła złota.

      – To niech przyjadą i ją sobie wezmą. – Dworczyk zacisnął usta. – Przedsiębiorstwa zostaną znacjonalizowane i mogą nam skoczyć.

      – Zarządy mogą tego nie przełknąć.

      – Nie mój problem.

      – Ale wiesz, że sama skorupa nie poleci?

      – Posłuchaj, może te Black Hawki nie będą tak nowoczesne jak do tej pory. Dostaną zmodyfikowaną awionikę i gorsze silniki, ale polecą. Potrzebujemy ich parę setek. A to jedyny sposób, abyśmy je mieli. Może, z czasem, zaczniemy je sprzedawać. Wiem, co chcesz powiedzieć: że to, co planuję, odstaje od zasad wolnego rynku, ale na miły Bóg,

Скачать книгу