Скачать книгу

dorównać panu doświadczeniem. Jest wystarczająco dorosła. I wystarczająco odważna, jeśli mogę tak powiedzieć. To twarda dziewczyna, kanclerzu, bardzo twarda. I bezwzględna jak jej dziadek. – Pochylił się nad stołem i ściszył głos do konspiracyjnego szeptu. – Ledwie nam się udało powstrzymać ją przed obróceniem Timora w dymiące zgliszcza. Dezeci walczyli twardo, można rzec nawet, że nieczysto, choć nie pojmuję, jak można wojnę określić mianem nieczystej. Jednak królowa Anna była wściekła. Wściekła! „Zniszczyć ich”, rozkazała. „Zetrzeć z powierzchni ziemi! Niech się dowiedzą, czym grozi atakowanie Victorii”. – Pokręcił głową. – Niewiele brakowało. Dopiero gdy admirał Douthat rzuciła jej w twarz, że nie wykona tego rozkazu, królowa odzyskała rozsądek. Jej dziadek byłby dumny, to pewne. Bardzo dumny.

      Sir Henry z westchnieniem zakończył wspominki.

      – Ach, odszedłem od tematu. Powiedział pan, kanclerzu, że pragnie jedynie „stosownej rekompensaty”?

      Wiele godzin później rozeszli się do swoich pokojów. Gdy tylko znaleźli się w przydzielonym apartamencie, czterech funkcjonariuszy ochrony przyłożyło palce do ust, a jeden wskazał kratkę wentylacji w suficie, potem lampę podłogową i wreszcie dekoracyjną rzeźbę na stoliku. W pomieszczeniu założono podsłuch. Sir Henry wzruszył ramionami, należało się tego spodziewać. Popatrzył na ochroniarzy.

      – Panie Brill, jestem głodny jak wilk. Zjedzmy kolację.

      Michael Duncan, dowódca eskorty, pokręcił głową.

      – Sir, nie mamy…

      Sir Henry uniósł rękę, wskazał na kratkę wentylacyjną, lampę podłogową i dekoracyjną rzeźbą na stoliku, a potem odpowiedział:

      – Tak, tak, wiem, panie Duncan, ale muszę rozprostować kości i zjeść porządny posiłek. Jedzenie na pokładzie było okropne. Co za szkoda, że pani McCrutchen się rozchorowała, na pewno przygotowałaby dla mnie całą listę interesujących restauracji.

      Hiram wiedział, że jedzenie na okręcie było całkiem niezłe, więc od razu zrozumiał, że to tylko pretekst. Sir Henry chciał po prostu wyjść z podsłuchiwanego pomieszczenia, żeby swobodnie porozmawiać.

      – Sam chętnie bym coś zjadł – dodał Hiram. Duncan spojrzał na niego niechętnie.

      – No to ustalone – zdecydował sir Henry. – Chodźmy.

      I poszli. Zaskakujące, ale w pobliżu biura kanclerza nie znaleźli żadnej taksówki, więc ruszyli pieszo. Dwóch funkcjonariuszy ochrony szło przodem, dwóch z tyłu. Wszyscy wyglądali na niezadowolonych, ale sir Henry nie zwracał na to uwagi. Minęli kilka restauracji przy głównej ulicy, aż mężczyzna wypatrzył nieduży rodzinny lokal w zaułku.

      – Myślę, że właśnie tego szukamy – stwierdził radośnie. – Hiramie, zajrzyj, czy wszystko w porządku, i sprawdź menu.

      – Dziękuję za zaufanie, sir Henry, i wiarę w mój gust kulinarny. – W głosie Brilla zabrzmiała drwina.

      – Nie bądź bezczelny, po prostu sprawdź menu. Chcę porządny posiłek, nie jakieś śmieci z fast foodu.

      Brill zauważył, że czterech funkcjonariuszy pozostało z sir Henrym, dając mu do zrozumienia, jakie miejsce zajmuje w porządku dziobania. Zrozumiał też, że zwierzchnik wyszukał restaurację na uboczu, w której zapewne nikt ze służb Sybilli nie zdążył założyć podsłuchu.

      Wrócił szybko.

      – Owoce morza z Darwina, kaczka i różne inne dania – zameldował, a potem zerknął na Duncana. – Nie ma tłoku, a w kącie stoi stolik daleko od okien.

      – Dziękuję, komandorze – odetchnął z ulgą Duncan.

      – No to chodźmy, panowie – zniecierpliwił się sir Henry. – Mam nadzieję, że mają tutaj również dobre wina.

      Jedzenie było lepsze, niż można się było spodziewać. Lokal należał do starszego małżeństwa, ich syn pracował jako kelner. Ciemnooki młodzieniec, najwyżej dwudziestoletni, uśmiechał się szczerze do gości. Duncan odprowadził go na bok i dał mu trochę pieniędzy. Szybko się okazało, że nikt nie został posadzony przy sąsiednich stolikach. Sir Henry zamówił dwie butelki wina, potem w niezwykle krótkim czasie przyniesiono dania.

      Sir Henry uniósł lampkę w toaście.

      – Za dobry pierwszy dzień rozmów.

      Hiram wypił, choć miał wątpliwości.

      – Nie jestem pewien, czy początek był tak dobry – rzekł.

      – Był całkiem niezły – zapewnił sir Henry. – I jak na pierwszy dzień, to bardzo dobre otwarcie. W pierwszych godzinach chodzi przede wszystkim o to, żeby dobrze się pokazać. Trochę jak z dwoma psami, które najpierw muszą się obwąchać. Każda ze stron stara się wypaść jak najbardziej wiarygodnie i choć trochę zdominować drugą. Jednak prawdziwe negocjacje zaczną się dopiero jutro. – Uśmiechnął się z zadowoleniem. – I wtedy przekonamy się, o co tak naprawdę chodzi.

      ***

      Następnego dnia rozmowy stały się rzeczywiście ostrzejsze. Kanclerz Houtman zażądał otwarcie, żeby Victoria wynajęła okręty Sybilli.

      – Za jaką cenę? – zapytał spokojnie sir Henry.

      – Dziesięć milionów wiktoriańskich kredytów za okręt na tydzień, dwa miliony tygodniowo za załogi oraz pięć procent produktu brutto sektora Victorii przez trzy lata – oznajmił kanclerz.

      Hiram nie wierzył własnym uszom. Pięć procent PBS Victorii? Czy Houtman oszalał? Brill podchwycił spojrzenie sekretarza kanclerza i uświadomił sobie, że niezbyt dobrze ukrywał emocje. Na szczęście twarz sir Henry’ego pozostała nieprzenikniona.

      – Wiele lat temu – zaczął tonem wykładowcy zwracającego się do bardzo młodych uczniów – na Azyl spadła plaga. Zniszczyła większość zbóż i roślin jadalnych, a mieszkańców planety czekała długa zima bez zapasów. Była to wielka katastrofa, która z pewnością rzuciłaby Azyl na kolana.

      Kanclerz Houtman chciał się wtrącić, ale sir Henry nie dał mu dojść do słowa.

      – Victorią władał wtedy król Adolf. Uważano go za dobrego panującego, ale nie zaliczano do wielkich. Jednak błagania Azylu o pomoc wzruszyły go i w jeden dzień zdecydował, żeby zasoby Kornwalii i Christchurch utrzymały przy życiu mieszkańców Azylu, dopóki sami nie będą mogli wytwarzać znowu żywności. Azyl nigdy nie zapomniał hojności Victorii i odpłacił za to z nawiązką, gdy przyjął nas do siebie po niespodziewanym ataku Dominium.

      – Nie rozumiem, co to ma wspólnego z nami – prychnął kanclerz. – To przecież negocjacje biznesowe.

      Sir Henry udał, że tego nie słyszy.

      – Kryzys może nas wiele nauczyć. Zapewne najważniejszą mądrością, jaka wypływa z trudnej sytuacji, jest świadomość, że chociaż z czasem potrafimy zapomnieć, co zrobili nam wrogowie, jednak nigdy nie zapominamy, czego nie zrobili nasi przyjaciele. – Sięgnął po filiżankę herbaty. – Proszę wybaczyć tę dygresję. Na czym skończyliśmy?

      – Słuszna uwaga – odparł kanclerz Houtman z kamienną twarzą. – Jednak nie mogę skazać całego sektora Sybilli na bankructwo i tak po prostu wysłać floty do rozstrzygania sporu, w którym każda ze stron ma swoje racje. Musimy otrzymać stosowną rekompensatę.

      Hiram na te słowa zaczął się zastanawiać, czy kanclerz Houtman nie prowadzi jednocześnie negocjacji z Tilleke w tej samej sprawie. Postanowił zapamiętać tę myśl i rozważyć ją później.

      Rozmowy ciągnęły się powoli tego ranka. Kanclerz obstawał przy „stosownej” zapłacie,

Скачать книгу