ТОП просматриваемых книг сайта:
Star Force. Tom 8. Szturm. B.V. Larson
Читать онлайн.Название Star Force. Tom 8. Szturm
Год выпуска 0
isbn 978-83-65661-67-8
Автор произведения B.V. Larson
Издательство OSDW Azymut
Kiwnąłem głową.
– Zrobimy jedno i drugie. Niech myśliwce lecą w ich stronę w bardzo luźnej formacji. Dołączą do nas na orbicie.
– Czy to rozsądne, sir? To pozbawi nas jakichkolwiek możliwości rozmów pokojowych.
– Rozejrzyj się, Miklos. Nie odpowiadają na moje wiadomości. Nie interesują ich rozwiązania pokojowe i nie zanosi się, by to uległo zmianie. Poza tym mam nadzieję, że zaczną skupiać się na myśliwcach, a nie lotniskowcach. Wykonać.
Miklos nie wahał się dłużej. Odwrócił się i zaczął wydawać rozkazy. Wkrótce okrętem zatrzęsło. Po raz pierwszy od dłuższego czasu cieszyłem się, że unieruchomiły nas metalowe pnącza.
Po zmianie kursu mogliśmy nieco odetchnąć. Do rozluźnienia dużo nam jednak brakowało. W każdym momencie dowolny z naszych okrętów mógł zostać trafiony.
– Co to za broń? Ktoś ma jakiś pomysł?
W odpowiedzi macki Marvina wykonały dziki taniec.
– Ja mam kilka, sir.
– Podaj najbardziej prawdopodobny.
– Wynaleźli broń spoza obszaru naszej wiedzy i użyli jej bez pozostawiania śladów.
– To oczywiste, Marvin. Potrzebuję jakiejś wiedzy o naturze tej broni. Czy mamy jakieś ślady promieniowania? Sygnatury chemiczne? Cokolwiek?
– Moje stwierdzenie jasno określało, że niczego takiego nie posiadamy.
Sfrustrowany, odwróciłem się od Marvina. Czasami jego precyzja bywała irytująca. Tak jak teraz.
– Czy ktoś sprawdzał wrak? Mamy coś?
Sztabowcy unikali mojego wzroku.
– Ludzie, skupcie się. Ktoś już tam powinien być, szukając rozbitków i zbierając ślady. Musimy wiedzieć, z czym walczymy.
Odwróciłem się w stronę jakiegoś podporucznika.
– Idź do pinasy komodora, podleć do wraku i zamelduj, co znalazłeś. Zabierz mierniki i macierz sensoryczną.
– Jedno i drugie jest już w pinasie – powiedział Miklos.
Wystraszony podporucznik spojrzał na nas wielkimi oczami. Nie znalazł pocieszenia w naszych twarzach. Zamurowało go.
Postanowiłem mu pomóc. Jedną ręką uniosłem go, aż buty oderwały się od podłoża. Trzymające go macki nie były tym zachwycone i spróbowały ściągnąć go z powrotem.
– Sir? – spytał. – A jak wrócę? Oddalamy się od wraku.
Postawiłem go na ziemi i pchnąłem w kierunku wyjścia. Zachował się na tyle rozsądnie, że wyciągnął przed siebie ręce, zanim uderzył w śluzę.
– Ktoś cię później przechwyci – zawołałem za nim. – Nie martw się. Może się okazać, że będziesz jedynym członkiem załogi Gatre, który zostanie przy życiu.
Nie wyglądał na uszczęśliwionego, ale czasem miewałem trudności z określaniem stanu emocjonalnego innych.
– Sir – odezwał się z boku Marvin. Jedna z jego macek chwytała mnie na kombinezon.
– Co się dzieje?
– Wydaje mi się, że zostaliśmy ponownie trafieni.
Skupiłem na nim całą swoją uwagę. Szybko policzyłem lotniskowce. Nadal było ich tyle samo. Spojrzałem na odczyty dotyczące ich stanu.
– Chyba się mylisz, Marvin – powiedziałem z ulgą. – Wszystkie jednostki nadal istnieją i mają zielony status.
– Nie mówiłem o lotniskowcach, sir.
Nagle zrozumiałem. Chwilę później odezwała się Jasmine:
– Właśnie straciliśmy trzy myśliwce z drugiej eskadry. Mojej, pułkowniku.
Pokiwałem głową. To były w zasadzie dobre wieści. Jeśli przeciwnik marnował strzały na myśliwce, podczas gdy mógł niszczyć lotniskowce, mieliśmy szansę przetrwać.
– Sir, nakazuję myśliwcom bardziej się rozproszyć.
– Odwołuję ten rozkaz.
Po chwili ciszy odezwał brzęczyk na kanale prywatnym. To oczywiście była Jasmine, choć znajdowaliśmy się kilka metrów od siebie. Robiliśmy tak zawsze, kiedy nie chcieliśmy, żeby słyszała nas reszta sztabu.
– Co ty robisz, Kyle? Jeśli je rozproszę, to przy każdym strzale przeciwnik może zniszczyć tylko jedną maszynę. Po co ryzykować więcej?
– Ponieważ chcę, by nadal strzelali do myśliwców, a nie do większych jednostek. To paskudne, ale takie są kalkulacje wojenne. Lotniskowce to jednostki o wiele cenniejsze.
– A więc moi piloci służą jedynie za przynętę?
– Jeśli wszystko dobrze pójdzie, a Niebiescy nie zmądrzeją, to tak. Koniec przekazu.
Rozłączyłem się i wróciłem do Miklosa, który lekko skinął głową.
– Nie miał pan wyboru, sir. Jeśli utrudnimy im celowanie do myśliwców, podetniemy gałąź, na której siedzimy.
– Złapałeś interwał pomiędzy strzałami?
– Ja mam – wtrącił się Marvin. – Dziewięć minut, siedem sekund. Może się on zmienić wraz ze zmniejszeniem odległości. Nie powiem nic więcej, dopóki nie poznam natury tej broni.
– Dziewięć minut – powiedziałem zamyślony. – To sporo. Prawdę mówiąc, to wspaniała wiadomość. Wnioskuję z niej, że przeciwnik dysponuje potężną bronią długodystansową, jednak jej wadą jest niska szybkostrzelność.
– Zgodzę się z tą oceną, sir.
Ponownie zwróciłem się ku konsolom. Linię przeciwnika powinniśmy przekroczyć za dwadzieścia dziewięć minut. Wystarczająco dużo czasu na trzy kolejne strzały.
– Kiedy uderzą myśliwce? – spytałem.
– Za dwie minuty.
– Jakieś sygnały o istnieniu obrony punktowej? Jakakolwiek mniejsza broń?
– Jak dotąd nie.
Trudno było powstrzymać się, żeby nie nakazać myśliwcom rozproszenia przed atakiem. Nie miałem pewności, czy nie poświęcam ich bez sensu. Takie decyzje stanowiły koszmar każdego dowódcy. Musiałem starać się wyjść z tego z jak najmniejszymi stratami. W końcu myśliwce były dużo łatwiejsze do zbudowania niż lotniskowiec.
Wycofywaliśmy się i wcale mi się to nie podobało, ale nie widziałem innej opcji. Przeciwnik wydawał się nie do pokonania. Przy napotkaniu tak wielkiej przewagi jedyny rozsądny wybór to wycofanie i obserwacja nieprzyjaciela w celu wykrycia jego słabych punktów. Zostaliśmy zaskoczeni i nie dysponowaliśmy żadnymi danymi, na których moglibyśmy oprzeć plan. Odwrót wydawał się jedynym rozwiązaniem.
Piloci myśliwców tego nie wiedzieli. Otrzymali zadanie zniszczenia księżyca, który nagle pojawił się nad planetą. Nie zazdrościłem im. Nie wiedziałem jednak także, jak im pomóc.
– Zniszczono kolejne dwa myśliwce, z szóstej eskadry – zameldował Miklos.
– Interwał nieznacznie się zmniejszył – dodał Marvin. – Wydaje mi się, że broń jest ograniczona prędkością światła, sir. To może tłumaczyć, czemu teraz trafili nas szybciej.
–