ТОП просматриваемых книг сайта:
Dziedzictwo templariuszy. Steve Berry
Читать онлайн.Название Dziedzictwo templariuszy
Год выпуска 0
isbn 978-83-8110-057-1
Автор произведения Steve Berry
Жанр Поэзия
Издательство OSDW Azymut
Tytuł oryginału:
THE TEMPLAR LEGACY
Copyright © 2006 by Steve Berry
Map copyright © 2006 by David Lindroth
Copyright © 2007 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga
Copyright © 2007 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Draga
This translation published by arrangenent with Ballantine Books,
an imprint of Random House Ballantine Publishing Group,
a division of Random House, Inc.
Projekt okładki: Mariusz Banachowicz
Redakcja: Ewa Penksyk-Kluczkowska
Korekta: Beata Iwicka
ISBN: 978-83-8110-057-1
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o. o.
pl. Grunwaldzki 8-10, 40-127 Katowice
tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28
e-mail: [email protected]
www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga
E-wydanie 2017
Skład wersji elektronicznej:
Dla Elizabeth niezmiennie
Rzekł Jezus: „Wiedzcie, że jasne się stanie to, co widzicie, oraz to, co przed waszym spojrzeniem ukryte jest. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw”.
Służył nam dobrze ten mit o Chrystusie.
PODZIĘKOWANIA
Jestem szczęściarzem. Przydzielono mi ten sam zespół, z którym w 2003 roku pracowałem nad swoją pierwszą powieścią, Bursztynowa komnata. Niewielu autorów może liczyć na taki luksus. I znów ogromne podziękowania należą się wszystkim członkom tej drużyny z osobna. Zacznę od Pam Ahearn, mojej agentki, pełnej wiary od samego początku. W drugiej kolejności słowa wdzięczności kieruję ku ludziom z wydawnictwa Random House. Są to: Gina Centrello, niezwykły wydawca; Mark Tavani, redaktor, którego mądrość znacznie przekracza młody wiek (a przy okazji wspaniały przyjaciel); Ingrid Powell, na którą można liczyć zawsze; Cindy Murray – to jej zasługą jest moja wspaniała prezencja podczas wywiadów (co jest trudną sztuką samo w sobie); Kim Hovey, prowadząca kampanię promocyjną z wprawą i precyzją chirurga; Beck Stvan, utalentowany artysta odpowiedzialny za fantastyczną okładkę; Laura Jorstad, redaktorka o sokolim oku, dzięki której starałem się nie obniżać poziomu pisania; Crystal Velasquez, szefowa produkcji, każdego dnia sprowadzająca działania zespołu na właściwy tor; Carole Lowenstein, która sprawiła, że tekst świetnie się czyta. Na koniec wyrazy podzięki wszystkim pracownikom Działu Promocji i Sprzedaży – bez ich pełnego wsparcia niewiele dałoby się dokonać.
Na odrębne podziękowania zasłużyła jedna z „dziewczyn”, Daiva Woodworth, która wymyśliła imię Cottonowi Malone. Nie mogę również zapomnieć o moich dwóch innych „dziewczynach”, Nancy Pridgen i Fran Downing. Im zawdzięczam inspirację przepełniającą mnie każdego dnia.
I jeszcze kilka słów bardziej osobistych. Moja córka Elizabeth była dla mnie źródłem codziennej radości, gdy w trakcie tworzenia tej książki borykaliśmy się z niewiarygodnymi tarapatami i zgryzotami. Jest prawdziwym skarbem.
Jej dedykuję swoją książkę.
Niezmiennie.
PROLOG
PARYŻ, FRANCJA
STYCZEŃ 1308
Jakub de Molay pragnął śmierci, chociaż wiedział, że jego dusza nigdy nie dostąpi zbawienia. Był dwudziestym drugim wielkim mistrzem Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona – religijnego bractwa, z łaski Bożej istniejącego od ponad dwustu lat. Trzy miesiące temu jednak on i pięć tysięcy jego braci stali się więźniami Filipa IV, króla Francji.
– Powstań, jeśli łaska – polecił stojący w progu Wilhelm Imbert.
De Molay nie ruszył się z pryczy.
– Jesteś bezczelny, nawet w obliczu śmierci – skomentował z przekąsem dominikanin.
– Arogancja to wszystko, co mi zostało.
Imbert był człowiekiem o szelmowskiej naturze, miał końską twarz i – jak zauważył de Molay – wydawał się równie niewzruszony i nieczuły jak kamienny posąg. Piastował urząd wielkiego inkwizytora Francji; był też osobistym spowiednikiem Filipa IV, co oznaczało, że ma bezpośredni wpływ na króla. Mimo to wielki mistrz zakonu templariuszy wielokrotnie się zastanawiał, czy prócz zadawania bólu coś w ogóle raduje dominikanina. Wiedział natomiast, co wzbudza w nim irytację.
– Nie uczynię niczego, czego pragniesz.
– Uczyniłeś już znacznie więcej, niż ci się wydaje.
Była to prawda i de Molay niejeden raz żałował własnej słabości. Tortury, którym poddawał templariuszy Imbert od trzynastego października, były nad wyraz brutalne i wielu braci przyznało się do przestępstw. Wielki mistrz wzdrygał się na samo wspomnienie tego, co wyznał: że ci, których przyjmowano do zakonu, wyrzekali się Chrystusa Pana i spluwali na krzyż, wyrażając tym samym pogardę wobec Stwórcy. De Molay dał się złamać do tego stopnia, iż podpisał list, w którym wzywał braci do wyznania przewin, tak jak on sam to uczynił, a wielu spośród zakonnych rycerzy posłuchało go.
Przed zaledwie kilkoma dniami posłańcy Jego Świątobliwości Klemensa V dotarli jednak w końcu do Paryża. Wiadomo było wszem i wobec, iż papież jest marionetką w rękach Filipa. Z tego właśnie powodu poprzedniego lata de Molay przywiózł ze sobą do Francji złote floreny oraz dwanaście koni, których juki wyładowano srebrem. Gdyby sprawy przybrały zły obrót, pieniądze te miały zapewnić templariuszom królewską łaskę. Okazało się jednak, że wielki mistrz nie docenił monarchy. Filip nie chciał częściowej daniny. Pragnął całego majątku zakonu. Jego urzędnicy sfabrykowali więc oskarżenia o herezję i w ciągu jednego dnia aresztowali tysiące templariuszy. De Molay zdał wysłannikom Klemensa V relację o torturach i męczarniach, których zaznał, oraz publicznie odwołał wymuszone na nim zeznania. Nie miał też złudzeń, że akt ten pociągnie za sobą działania odwetowe.
– Domyślam się, iż w chwili obecnej Filip martwi się, że jego papież może okazać się człowiekiem z charakterem